Salon VW Berdychowski Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wiosenny repertuar trendów w Starym Browarze
Zielone Puszczykowo | czwartek, 10 sty, 2013 | komentarzy 10

Ogrodnicy, Murarze i Milcząca Większość

Prowadząc bloga Zielone Puszczykowo miałem przez ostatnie miesiące okazję przyjrzeć się bliżej, jak na naszym lokalnym poziomie działają procedury demokratyczne. Niestety, ze smutkiem odnoszę wrażenie, że demokracja dla wielu mieszkańców Puszczykowa i Mosiny jest tylko mechanizmem, który sam się napędza do działania i nie wymaga od przeciętnego obywatela zaangażowania. Jakby na przekór słowu “samorząd” mieszkańcy wyżej cenią święty spokój niż zaangażowanie w sprawy publiczne.

Niedawno w Puszczykowie odbyły się wybory uzupełniające do rady miasta. Okręg wyborczy jest niewielki a ordynacja wyborcza tak skonstruowana, że każdy głos jest na wagę zwycięstwa lub porażki. Głosowanie bezpośrednie i większościowe sprawia, że wygrywa w prosty sposób ten kandydat, który otrzyma najwięcej głosów. Takiego komfortu w wielu wyborach i wielu miastach nie ma. W Puszczykowie jest, ale mieszkańcy nie potrafią lub nie chcą go docenić. Do urn poszło raptem 261 mieszkańców, co stanowiło 17,16% uprawnionych do głosowania. Zwycięski kandydat otrzymał raptem 83 głosy z 1521 możliwych do zdobycia. Jeśli przyjąć, że mandat radnego jest tak silny, jak poparcie, którego mu udzielono, to wniosek z tej wyliczanki musi być ponury.

Warto postawić pytanie, dlaczego mieszkańcy nie zadali sobie trudu, żeby udzielić swojemu przedstawicielowi odpowiedniego poparcia, co wzmocniłoby jego pozycję w radzie miasta, przekładając się na dobrze pojmowany interes dzielnicy? Był wybór, bo startowało 5 kandydatów o różnych programach, profilach osobowościowych i zainteresowaniach. Nawet jeśli wśród kandydatów nie było nikogo odpowiedniego, to żadną fatygą nie było zgłoszenie kolejnego kandydata lub w ostateczności oddanie głosu nieważnego, co byłoby wyrażeniem swojej bezsilności. Jednak mieszkańcy woleli wybory po prostu odpuścić, uznając pewnie, że nie ma znaczenia, kto w ich imieniu się wypowiada i jakie decyzje podejmuje.

Obojętność mieszkańców na sprawy publiczne jest niepokojąca, ponieważ demokracja nieużywana degeneruje się bardzo szybko, pozwalając pozbawionej kontroli władzy dowolnie zarządzać wspólnym dobrem nie zawsze w interesie całej społeczności. W ostatnim czasie zarówno w Puszczykowie jak i w Mosinie z dużą siłą ujawniły się konflikty, które są pochodną zaniedbania swoich praw i obowiązków przez obywateli. Okazuje się bowiem, że mieszkańcy naszych miast mobilizują się dopiero, gdy w ich bezpośrednim sąsiedztwie pojawia się problematyczna inwestycja będąca wynikiem decyzji lub braku decyzji władz wybranych wcześniej w demokratycznych wyborach. Ich słuszne zazwyczaj protesty są pochodną z jednej strony lekceważenia wyborców przez ich przedstawicieli, z drugiej strony stanowią dowód na brak należytej kontroli nad przedstawicielami ze strony wybierających.

Bardzo dobrze, że mieszkańcy terenów przylegających do drogi wojewódzkiej 430 protestują w obronie swoich interesów, że mieszkańcy okolic ulicy Magazynowej w Puszczykowie sprzeciwiają się budowie marketu na działce do tego nieprzeznaczonej, że mieszkańcy Mosiny skutecznie walczyli o zablokowanie budowy spalarni opon, że puszczykowscy strażacy walczą o swoją remizę a mieszkańcy różnych dzielnic sprzeciwiają się budowie osiedli pod przykrywką stawiania domów jednorodzinnych. To świetnie, że dyskusyjne decyzje inwestorów prywatnych i publicznych są oprotestowywane. Żałować jednak należy, że ogniska protestów zapalają się i tlą tylko w okolicach, których dotyczy inwestycja. Reszta mieszkańców zdaje się być do nich nastawiona obojętnie lub wręcz wrogo, wychodząc z założenia, że ludzie powinni siedzieć cicho i dać władzom wolną rękę w decydowaniu o przyszłości miasta.

Demokratyczne protesty spotykają się obojętnością mieszkańców, których te sprawy bezpośrednio nie dotykają (lub też oni uważają, że ich nie dotykają) oraz lekceważeniem władz (szczególnie w przypadku Mosiny) lub prymitywną reakcją ludzi, których prywatnym interesom zagrażają. Niedawno w “Głosie Puszczykowa” ukazał się tekst przedsiębiorcy Lesława Markiewicza, w którym zaatakował on ludzi walczących ze szkodliwymi, ich zdaniem, inwestycjami w mieście. Tekst nosi tytuł “Milcząca większość w końcu się odezwie” i zawiera zarzuty pod adresem mniejszości mieszkańców, którzy śmią zakładać stowarzyszenia i protestować przeciw inwestycjom. “Przecież ich (protestujących – przyp. mój) interes może być sprzeczny z oczekiwaniami milczącej większości” – pisze autor, nie zaznaczając jednak w żadnej części tekstu, że jeden z protestów, które wymienia dotyczył inwestycji planowanej przez niego samego. Jak rozumiem, krzykliwa mniejszość zagraża interesom “milczącej większości”, ale też konkretnie pana Markiewicza, który chciał coś tam wybudować, a mu uniemożliwiono. Na czym polega interes krzykliwej mniejszości, autor nie precyzuje, zapewne dlatego, że musiałby się odnieść merytorycznie do argumentów dotyczących ochrony przyrody, oryginalnego charakteru miasta oraz planowania przestrzennego. Innych interesów krzykliwa mniejszość, do której się zaliczam, nie ma.

W tym samym numerze “Głosu Puszczykowa” pojawił się tekst podsumowujący ankietę zorganizowaną przez firmę Geoprojekt i dotyczącą budowy marketu przy ulicy Magazynowej. Ankietę, zgodnie z przewidywaniami, wygrał organizator. Przepytywani mieszkańcy w większości opowiedzieli się za budową marketu. Niestety, znowu mamy do czynienia z działaniami wypaczającymi ideę demokracji. Ankieta została zorganizowana w sposób urągający standardom debaty publicznej. Przeciwników budowy uznano na nieodpowiedzialnych krzykaczy i w ogóle nie poinformowano o formule ankiety ani nawet o brzmieniu pytania. Inwestor uważa, że dowiódł, iż przeciwnicy nie mają racji, bo są w mniejszości. Pokazał, że “milcząca większość” ma rację, a on wspaniałomyślnie dał się jej wypowiedzieć w ankiecie. Nie wiem jednak, czy w swoim pytaniu poinformował pytanych, że przeciw inwestycji są nie tylko krzykacze, ale też władze miasta oraz Powiatowy Konserwator Zabytków. Nie podał też pewnie żadnych argumentów przemawiających przeciw inwestycji.

Zarówno przeciwnicy budowy marketu jak i rozbudowy drogi 430 przedstawili na łamach prasy długą listę merytorycznych argumentów przeciw inwestycjom. Punktem wspólnym argumentacji tych dwóch środowisk była chęć zachowania oryginalnego układu urbanistycznego nazywanego czasem “miastem-letniskiem”, kiedy indziej “miastem-ogrodem” lub “miastem ogrodów”. Rosnącą, choć pewnie jeszcze nie dominującą, grupę mieszkańców chcących mieszkać w zielonym mieście określić można w publicystycznym uproszczeniu Ogrodnikami. Ich głównym postulatem jest zrównoważony rozwój miejscowości oparty na szacunku dla tradycyjnego charakteru miasta, ochronie przyrody i zabytków oraz na przemyślanych planach zagospodarowania przestrzennego i racjonalnej polityce komunikacyjnej i transportowej. Coraz śmielej formułują swoją postulaty i starają się je w demokratyczny sposób promować.

Gdy tylko Ogrodnicy zaczęli głośno i w sposób bardziej zorganizowany domagać się szacunku dla prawa oraz dopasowania planów inwestycyjnych do lokalnych uwarunkowań, nastąpiła konsolidacja i kontroofensywa obozu “milczącej większości” reprezentowanej w mediach głównie przez deweloperów i przedsiębiorców oraz niektórych przedstawicieli lokalnych władz. W związku z ich budowlanym zapałem, nazwałbym tę grupę Murarzami. Ich głównym postulatem jest dopuszczenie każdej inwestycji w każdym miejscu bez względu na konsekwencje dla mieszkańców, przyrody, układu urbanistycznego, krajobrazu, zabytków i tym podobnych abstrakcji. Najchętniej zamieniłby centrum Puszczykowa w dzielnicę handlową z prawdziwego zdarzenia (czyli coś w rodzaju Franowa lub Komornik), do którego dojazd umożliwi dwupasmowa droga wojewódzka tnąca na pół miasto, park narodowy i wżynająca się w rezerwaty i dzielnice mieszkaniowe. W odróżnieniu od Ogrodników, Murarze bardzo często łączą działalność publiczną w interesie “milczącej większości” z czerpaniem zysków z realizacji konkretnych inwestycji.

Co mają wspólnego mieszkańcy Puszczykowa, którzy nie pofatygowali się na wybory uzupełniające, ze sporem między Murarzami a Ogrodnikami? Odpowiedź na to pytanie jest ukryta w pojęciu “milczącej większości”. Murarze zaczęli się powoływać na jej interes w reakcji na określenie “mieszkańcy Puszczykowa” używane czasem przez Ogrodników. O ile jednak drugie określenie nie sugeruje w żaden sposób, że chodzi o wszystkich mieszkańców Puszczykowa ani nawet o większość, o tyle sformułowanie użyte przez Murarzy zawłaszcza konkretną demokratyczną legitymację. Pan Markiewicz pewnie nawet nie pomyślał, że pisząc w imieniu “milczącej większości” mianował się samozwańczym przedstawicielem ok. 5 tysięcy mieszkańców Puszczykowa. To spora odpowiedzialność, zważywszy, że raczej nigdy nie startował w żadnych wyborach. Dopóki jednak mieszkańcy nie będą aktywnie uczestniczyć w życiu miasta, dopóty będą się pojawiać Samozwańcy uważający, że lepiej wiedzą, co dla mieszkańców dobre, a co złe.

Obecnie w Puszczykowie (ale też w Mosinie, choć na innej płaszczyźnie) toczy się ważna debata o kierunku rozwoju miasta. Jak wspomniałem, Murarze chcieliby miasto rozbudowywać, tworząc z niego ośrodek handlowo-usługowy podobny do Lubonia czy Mosiny, a Ogrodnicy chcieliby zachować jego dotychczasowy oryginalny charakter – miasta, które dzięki willowej zabudowie i dużej ilości zieleni stanowi miejsce wytchnienia i centrum rekreacji nie tylko dla swoich mieszkańców, ale i gości z okolicznych miast i gmin (Poznań, Mosina, Komorniki etc.) . Wybór jednej z tych dróg wiąże się z konsekwencjami, których każdy mieszkaniec powinien być świadomy, żeby móc się w tej sprawie rozsądnie wypowiedzieć.

Żeby unaocznić różnicę, przytoczę przykład z życia. Bogaty przedsiębiorca sprowadził się do urokliwej miejscowości w sercu lasu. Wybudował duży dom na skraju lasu i postanowił zadbać o jego otoczenie. O radę zapytał kierownika budowy i ogrodnika. Pierwszy radził mu wybudować wysoki mur i odizolować się od otoczenia, drugi chciał posadzić drzewa, które odseparują go od drogi, ale będą jednocześnie ładnie korespondować z otaczającym działkę lasem. Drugie rozwiązanie może było tańsze i bardziej urokliwe, ale inwestor zdecydował się na mur. Lasu może nie zobaczy, ale za to oddzieli wyraźnie cywilizację od dzikiej przyrody. My, mieszkańcy mamy podobny wybór. Możemy posłuchać Ogrodników, możemy poprzeć Murarzy, możemy wreszcie znaleźć inną drogę. Albo się obudzimy za murem, albo będziemy wdychać woń zielonych lasów, albo też połączymy jakoś dwa przeciwstawne żywioły. Wybór należy tylko do Was drodzy współobywatele. Jako aktywny Ogrodnik będę oczywiście zabiegał o poparcie zielonej drogi, podejmując merytoryczną dyskusję z oponentami i mając cień nadziei na wypracowanie konsensusu. Chciałbym, żeby “milcząca większość” nie była tylko zwrotem retorycznym używanym w dyskusjach medialnych, ale realnym uczestnikiem zmian zachodzących w naszych miastach.

Marcin Muth

Zielone Puszczykowo

Zielone Puszczykowo - blog o Puszczykowie.

Wasze komentarze (10)

  • Gość
    czwartek, 10 sty, 2013, 11:05:53 |

    Po trzykroć brawo Pania Marcinie.

  • Ogrodniczka
    piątek, 11 sty, 2013, 15:27:38 |

    a nawet po wielokroć, Panie Marcinie :)

  • Rodzina Ogrodników
    sobota, 12 sty, 2013, 8:09:21 |

    Pomożemy w zielonych inicjatywach.

  • Puszczykowo
    sobota, 12 sty, 2013, 10:17:07 |

    Ciekawy artykuł ciekawe spojrzenie prosimy o więcej

  • ktoś
    poniedziałek, 14 sty, 2013, 19:45:06 |

    Panie Muth, co złego że ktoś dla własnego kaprysu wydał kasę na ankietę. Weź pan zatrudnij tego samego profesora i każ mu zbadać czy puszczykowianie lubią bardzie zielony czy niebieski kolor. Panie jakie pogwałcenie demokracji, czy ankieter stał z kijem i zmuszał do odpowiedzi?

  • Pan Muth
    poniedziałek, 14 sty, 2013, 20:55:31 |

    Panie Ktoś, rozważam i taką opcję, żeby wynająć biuro badania opinii publicznej i zadać jakieś fajne pytanie. To nawet dosyć ciekawa zabawa: organizować ankietę i zadawać pytanie w taki sposób, żeby uzyskać maksymalnie korzystną dla siebie odpowiedź. Nie sądzę jednak, żebym zatrudniał tę samą firmę – myślę, że trzeba dać szansę innym podmiotom gospodarczym. A jeśli chodzi o demokrację, to ta ankieta nie miałaby z nią nic wspólnego gdyby nie fakt, że inwestor w sposób absolutnie pozbawiony logiki – próbuje wmówić mieszkańcom, że miała demokratyczny charakter. Gdyby demokracja miała wyglądać w taki sposób, to by nie przetrwała dwóch kadencji parlamentarnych i, co warto podkreślić, w niektórych krajach faktycznie nie przetrwała.

  • nie-ktoś
    wtorek, 15 sty, 2013, 21:33:26 |

    Panie „KTOŚ”u – zadać zmanipulowane pytanie – to żadna sztuka.
    Ale przy całym cynizmie tzw. inwestora , przynajmniej trzeba to robić z głową i nie traktować tak jawnie społeczności Puszczykowa jak stada baranów, które najpierw można ostrzyc a później przerobić na szaszłyczki.
    „To se ne vrati, pane Havranek” . Biorąc pod uwagę styl wypowiedzi i kolokwializmy „ktosia” – można się spodziewać,że pamięta sławetne referendum z 1987 r.- to już nawet Jaruzelski pytając naród , czy kocha socjalizm , dodał rozszerzenie i uzasadnienie ;uzasadnienie pokrętne i zamydlające obraz – ale jednak .
    Tu , przy tzw. ankiecie o markecie , jak rozumiem, nie było słowa wyjaśnienia co się stanie po pojawieniu się KILKUSET dodatkowych samochodów każdego dnia na naszych ulicach, jak wzrośnie zagrożenie dla dzieci i starszych osób, jak wzrośnie zanieczyszczenie powietrza, jak miło o 5 rano będą budzić ciężarówki z dostawami, jakie dziury w drodze ufunduje nam tzw. inwestor …
    Mimo zapiekłości „ktosia” ( czyżby to ów tajemniczy „przedstawiciel inwestora” uaktywnił się…?) – wierzę,że ten idiotyczny pomysł (market między domkami ) uda się zwalczyć podobnie skutecznie jak planowaną w 2011 r. spalarnię opon w Mosinie.
    Pamiętacie ten pomysł ?- spalarnia opon dla całej Polski tuż za miedzą ( tu miało trafiać 40 000 TON opon rocznie- wiecie, jaka jest ładowność jednego tira ? – to policzcie ile ciężarówek dzienne musiałoby dotrzeć do Mosiny) . I czy w takim razie można to powiązać z takim parciem mosińskiej władzy na poszerzenie drogi 430…?
    Szersza droga=więcej tirów=można wydać zgodę na kolejne zakłady i osiedla..Czysty zysk Mosiny – a że nas (Puszczykowo) załatwią ..Cóż…
    Na szczęście Mosiniacy obudzili się i oddolna inicjatywa obywatelska spowodowała,że wstępna zgoda urzędu została cofnięta i spalarnia nie powstała.
    A o zgodne z interesem społeczeństwa i przyrody w zakresie ew. poszerzania drogi 430 i wyekspediowanie potencjalnego marketu poza zwartą zabudowę mieszkaniową – zadbajmy my, Puszczykowianie.Naprawdę – to już nie te czasy, że społeczność lokalna była dodatkiem do „władzy”.
    I ostatnie uwaga ,”ktosiu” – pisanie do kogoś per „panie Muth” -jest wysoce nieeleganckie, kompletny brak kindersztuby.A internet – wcale nie jest tak anonimowy , jak niektórzy uważają.Przypomnę,że podczas afery ze spalarnią w Mosinie okazało się, że na forum bardzo aktywnym użytkownikiem była osoba logująca się z odległości kilkuset kilometrów z miejscowości, gdzie zatrudniona była również główna specjalistka PR , zachwalająca spalarnię – przypadek…?

  • ktos
    środa, 16 sty, 2013, 12:01:28 |

    Panie (pani?) nie ktoś. Proszę wskazać miejsce gdzie napisałem, że jestem zwolennikiem budowy marketu. Poruszyłem zupełnie inny problem. Ankieta czy jak wolą inni badanie opinii publicznej została przeprowadzona przez wiadomego inwestora, który się z tym nie krył. Od początku burmistrz mówił, nawet panu Muthowi, że to prywatna sprawa inwestora. A tu nagle wszyscy przeciwnicy marketu krzyczą, że była ona pogwałceniem demokracji. Zmanipulowane pytanie. Pytanie było przecież proste czy jesteś za czy przeciwko marketowi w tym miejscu. Nie chciałeś odpowiadać nie odpowiadałeś. To jest właśnie demokracja młody nie ktosiu. Robisz to co uważasz za stosowne (oczywiście w granicach prawa) i tu dochodzimy do meritum. Obawiam się że jeśli prawo dopuszcza budowę marketu w tym miejscu to ten inwestor go wybuduje (ja nie wiem czy tak jest). Pokazał już to przy okazji Biedronki na Rynku. To właśnie poprzedniej burmistrz wydawało się że jak ona powie nie bo ma swoją wizję to tak będzie.

    PS/Nie ktosiu nie pisz o anonimowości internetu jak się na tym kompletnie nie znasz bo się ośmieszasz.

  • ktos
    środa, 16 sty, 2013, 12:11:35 |

    Panie Muth niech pan sprecyzuje co ankieta ma do demokracji bo nie bardzo nadążam za pana tokiem myślenia, a z chęcią przeczytam jaśniejsze wytłumaczenie.
    Budowa marketu także nie ma nic wspólnego z demokracją. Inwestor ma po prostu plan wybudować przy ul. Magazynowej market (taka go – jak to jeden z kabareciarzy mówi – chęć naszła). Zabroni mu pan planowania i tego że ma chęć? Wątpię. Ale jeśli przepisy mu na to nie pozwolą to może sobie planować ile chce i tak nic z tego nie wyjdzie.

  • Muth
    środa, 16 sty, 2013, 13:08:37 |

    Widzę, że Pan nie nadąża, więc chętnie tłumaczę. Budowa marketu sama w sobie nie ma nic wspólnego z demokracją. Podobnie przeprowadzenie ankiety. Natomiast wykorzystanie wyników prywatnej ankiety (która nie była przeprowadzona obiektywnie) w sporze publicznym i powoływanie się na jej wynik jako miarodajną informację na temat preferencji mieszkańców – jest nadużyciem. Wyniki ankiety są przedstawiane w taki sposób, aby pokazać, że konflikt został demokratycznie rozstrzygnięty. To nieprawda, bowiem ankieta nie została przeprowadzona z zachowaniem standardów demokratycznych. Była zorganizowana w interesie inwestora i przeprowadzona na jego i tylko jego warunkach. Jak już wcześniej pisałem, jej wynik skłania do refleksji i jest argumentem za zorganizowaniem konsultacji społecznych z prawdziwego zdarzenia (podawałem przykład z niedalekiego Poznania). Jeśli chodzi o procedury prawne, to obecnie postawienie marketu przy ulicy Magazynowej jest niewskazane czy wręcz niemożliwe – takie decyzje zgodnie podjęły rada i zarząd miasta, przeciw był również powiatowy konserwator zabytków (choć jego opinia jest niestety niewiążąca). Sytuacja może się zmienić po uchwaleniu nowego planu zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu. Prace nad planem trwają. Inwestor powołuje się na wyniki ankiety jako argument za dopuszczeniem obiektów handlowych. Ja i inni przeciwnicy budowy marketu w tym miejscu argumentujemy, że ankieta przeprowadzona na zamówienie i pod dyktando jednej ze stron konfliktu nie może być obiektywnym źródłem informacji o preferencjach mieszkańców. W swoich artykułach staram się jasno tłumaczyć, dlaczego budowanie marketu przy ul. Magazynowej to zły pomysł. Nie wychodzę od subiektywnej oceny (mnie nowy obiekt handlowy ani ziębi, ani grzeje), ale od argumentów urbanistycznych, historycznych i ekologicznych. Zauważam, że druga strona niechętnie odpowiada na merytoryczne argumenty, a chętnie polemizuje na poziomie płytkiego PR-u. Nie chciałbym, żeby ankiety sponsorowane przez inwestorów, którzy pomijają uwarunkowania urbanistyczne, ekologiczne i historyczne, decydowały o przyszłości Puszczykowa czy jakiegokolwiek innego miasta. Zachęcam obywateli do zainteresowania się sprawą i wyrobienia stanowiska na poziomie racjonalnych argumentów a nie marketingowych wizerunków (Lidl) czy krótkotrwałych i niepewnych zysków (tańsze zakupy).

Skomentuj