Gitara klasyczna to taki specyficzny instrument
Przedstawiamy Państwu wywiad z Krzysztofem Pełechem, polskim gitarzystą klasycznym przeprowadzony we Wrocławiu przez Remigiusza Szumana – dyr. art. Festiwalu Gitary Bez Barier w Mosinie
„Krzysztof Pełech jest wielkim artystą o błyskotliwej technice, wyczuciu muzycznym i zrozumieniu wszystkiego, co gra.”
Jorge Morel
Remigiusz Szuman:
– Krzysztofa Pełecha poznałem wiele lat temu. Najpierw jako słuchacz zafascynowany jego fenomenalnym talentem. Miał szesnaście lat, gdy usłyszałem go po raz pierwszy i tego koncertu nie zapomnę do końca życia. Od tamtego czasu nagrał piętnaście płyt i zjeździł prawie cały świat muzykując solo, w składach kameralnych oraz z orkiestrami symfonicznymi. Jest laureatem siedemnastu konkursów gitary klasycznej w tym tak prestiżowych, jak: m.in. Ogólnopolski Konkurs Muzyki Hiszpańskiej i Latynoamerykańskiej w Krakowie – 1986, Konkurs „Rene Bartoli” w Salon de Provence (Francja) – 1990, Konkurs w Villa de Laredo (Hiszpania) – 1991. Nasze ostatnie spotkanie miało miejsce podczas DZIESIĄTEJ JUBILEUSZOWEJ EDYCJI WROCŁAWSKIEGO FESTIWALU GITAROWEGO, którego nasz bohater jest dyrektorem artystycznym. Wiedząc jak absorbująca to funkcja byłem wdzięczny za obiecane piętnaście minut na wywiad, który odbywaliśmy pomiędzy spotkaniem z ,,najszybszym gitarzystą świata” Joscho Stephanem, a koncertem Paco de Lucii. Tymczasem nasza rozmowa bardzo się przedłużyła – z satysfakcją przedstawiam Państwu jej zapis.
R. Szuman: – Dlaczego grasz na gitarze? Dlaczego w ogóle grasz?
Krzysztof Pełech:
– Trudne pytanie. Przez przypadek …dlatego, że ojciec mnie do tego namówił, w pewnym sensie kuzyn, były takie sprzyjające warunki, które sprawiły, że się tym zaraziłem w wieku 10-11 lat. O przypadku można mówić, dlatego, że w rodzinie nie było tradycji gitarowych ani muzycznych w ogóle, a więc nie działo się to automatycznie jak ma to miejsce w wielu wypadkach.
Czy będąc gitarzystą klasycznym nie zazdrościsz skrzypkom, pianistom albo śpiewakom ich lepszej pozycji w świecie muzyki?
– Gitara klasyczna to taki specyficzny instrument, traktowany jako ten trochę gorszy, umieszczany w jednym worku z akordeonem czy altówką, które jak wiadomo są przedmiotem różnych żartów. Rzeczywiście gitarzyści klasyczni są uważani za mniej poważnych muzyków przez wirtuozów skrzypiec, fortepianu czy śpiewaków, którzy mają się za stojących wyżej w hierarchii. Przede wszystkim gitara klasyczna jest instrumentem bardzo młodym, to zaledwie kilkudziesięcioletnia historia, podczas gdy pianiści czy skrzypkowie mogą się poszczycić tradycją kilkusetletnią, wielkimi kompozytorami itd. Gitara wciąż bardziej jest kojarzona z zespołami rozrywkowymi jako instrument służący do akompaniamentu. Wiele osób dziwi się, że można wykonywać muzykę instrumentalną na samej tylko gitarze i że nikt nie śpiewa. Mówią:,,Jak to? Sam akompaniament przez cały koncert? A gdzie śpiew?” Ludzi, którzy tak myślą klasyka gitarowa najzwyczajniej w świecie nudzi. Myślę, że kiedy minie kolejne sto lat ta sytuacja się zmieni, bo cały czas się zmienia. Świadczy o tym przykład naszego wrocławskiego festiwalu, gdzie na koncerty przychodzi coraz więcej osób nie związanych profesjonalnie ze środowiskiem gitarowym. Przychodzą, bo lubią posłuchać gitary, bo wiedzą, że taki koncert może dostarczyć wiele emocji.
Jesteś pomysłodawcą i dyrektorem artystycznym festiwalu, który obecnie jest już jedną z największych tego typu imprez na świecie. Jak się z tym czujesz? Czy warto to robić?
–Oczywiście, że warto! Ja się z tym czuję znakomicie, dlatego, że w ciągu dziesięciu lat trwania wrocławskiej imprezy mogłem zaprosić na festiwal gwiazdy, o których zaproszeniu marzyłem. Nie wielu organizatorom festiwali gitarowych na świecie udaje się gościć takich artystów jak Tommy Emmanuel, Joscho Stephan czy wreszcie Paco de Lucia. Do tego dochodzą niezapomniane recitale Zorana Dukića, Aniello Desiderio, Pavla Steidla… długo można by o tym opowiadać. Jestem z tego dumny. Nasz festiwal cały czas się rozwija. Myślę, że kolejne edycje nie będą gorsze od tej dziesiątej, ale to oczywiście w dużym stopniu zależy od władz miasta. Mamy to szczęście, że ludzie, którzy decydują we Wrocławiu o podziale środków finansowych są na tyle kulturalni, że doceniają to, co robimy. To jest niezwykle ważny czynnik przesądzający o tym, że festiwal w ogóle może się odbyć.
W kwietniu 2007 odbył się ( po raz pierwszy) Festiwal Gitary Bez Barier w Mosinie. Wspólnie z Jaremą Klichem wystąpiliście na tym festiwalu i poprowadziliście lekcje mistrzowskie. Jakie wywiozłeś od nas wrażenia?
Ta pierwsza edycja była tak dużym sukcesem, że nie wyobrażam sobie by nie miało to być kontynuowane. To świetna inicjatywa! Świetny jest pomysł, aby w ciągu trzech festiwalowych dni pokazać różne oblicza gitary – począwszy od gitary klasycznej poprzez flamenco, jazz, aż po mocniejsze uderzenie. To zadecydowało o atrakcyjności przedsięwzięcia. To jest powód do satysfakcji dla władz Mosiny, że uczestniczą w tworzeniu czegoś, co może być wizytówką waszego miasta, a równocześnie czegoś wartościowego dla mieszkańców. Świadczy o tym także komplet publiczności na wszystkich koncertach. Często zdarza się, że takie imprezy umierają z powodu nie docenienia przez lokalne władze bądź sponsorów. Bywa, że wydaje się duże pieniądze na jeden koncert jakiejś grupy, która się wygłupia albo prezentuje klimaty biesiadne. Oczywiście taka zabawa też jest ludziom potrzebna, ale najlepiej jest wtedy, gdy można połączyć elementy komercyjne z poważną sztuką. To niewątpliwie ma miejsce podczas waszego festiwalu, gdzie jest i trochę bardzo wyrafinowanego grania i taniec i śpiew , i coś dla oka i dla ucha…Po prostu warto to pielęgnować!
A co Ty – doświadczony i uznany gitarzysta uważasz za najważniejsze, co chciałbyś przekazać młodym pasjonatom gitary?
Oczywistą rzeczą jest, że jeżeli ktoś chce naprawdę grać na gitarze, to powinien kilka godzin dziennie ćwiczyć. Ćwiczyć należy mądrze, jednak to temat na osobną rozmowę. Równie ważne jak praca z instrumentem jest słuchanie muzyki. Nie chodzi tu o słuchanie radia, gdyż to, co oferuje nam radio ( mam na myśli przede wszystkim stacje komercyjne) to w 90% sieczka niegodna słuchania przez wiele godzin. Ludzie, którzy pracują w tych mediach nie mają zbyt dobrego gustu muzycznego i kształtują gust młodzieży w złym kierunku. Bardzo zachęcam do poszukiwań. Mamy Internet, gdzie można przeglądać strony artystów , można dowiedzieć się jakie płyty wychodzą , można słuchać fragmentów muzycznych, nawet pliki video są dostępne. Zachęcam, żeby słuchać jak najwięcej różnej muzyki – czasem nawet tej złej, żeby mieć porównanie, co dobre, a co złe. Ja na takim poszukiwaniu bazuję. Trzeba wiedzieć, co się dzieje w świecie muzyki, co nowego nagrali wielcy pianiści, skrzypkowie, orkiestry, dyrygenci itd. Powinno się też słuchać dobrej rozrywki. Jest bardzo dużo świetnych młodych wokalistów, w jazzie też się wiele dzieje, wszystko idzie szybko naprzód. Co chwila jestem zaskakiwany, a nierzadko zachwycony bardzo ciekawymi produkcjami, w których mamy do czynienia z przenikaniem się gatunków, mieszaniem różnych stylów…Ważne , aby słuchać muzyki w skupieniu, najlepiej przez słuchawki lub głośno, tak aby wysłyszeć zawarte w niej niuanse. Żaden podręcznik, żadna lekcja, żaden wykład nie zastąpi słuchania. Mniej więcej tyle samo czasu, co na ćwiczenie należy poświęcić na słuchanie. Jeżeli jest się pasjonatem i chce się dojść do mistrzostwa, to trzeba się temu poświęcić – jeśli tylko to możliwe jeździć na festiwale, warsztaty, spotykać się z ludźmi, rozmawiać, wymieniać spostrzeżenia. Wszystko to pomaga osiągnąć sukces.
Jesteś aktywny na bardzo wielu polach. Jak udaje Ci się to wszystko godzić? Czy masz rodzinę?
Jeśli chodzi o rodzinę, to mam narzeczoną, z którą chcę się związać na dobre i na złe. I to będzie początek naszej rodziny. Mam nadzieję, że się ona rozrośnie. Jeśli chodzi o moje pasje to gra na gitarze i koncertowanie jest na pierwszym miejscu. Jest dla mnie też ważne, że w ramach festiwalu wrocławskiego oraz letniego kursu gitary w Krzyżowej mogę zapraszać bardzo ciekawych muzyków i odkrywać ich dla Polski. Brzmi to górnolotnie, ale tak właśnie jest, że często udaje mi się zaprezentować artystów, którzy w Polsce jeszcze nie byli. Ponadto trzeci rok prowadzę klasę gitary w bydgoskiej Akademii Muzycznej. Mam tam kilkoro fajnych studentów, którzy już odnoszą sukcesy, także na międzynarodowych konkursach. Praca z nimi daje mi sporo satysfakcji, choć nie mam dla nich tak wiele czasu jak bym chciał. Moja praca wiąże się z częstymi podróżami, takie cygańskie życie weszło mi w krew, bo trwa to już tyle lat, że nie potrafię usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż kilka dni.
Czy możesz opowiedzieć o swoich pasjach sportowych?
Sport jest po to, aby niwelować skutki ćwiczenia na gitarze, czyli wielogodzinnego siedzenia w jednej pozycji, które męczy organizm. Regularnie dwa razy w tygodniu gramy w piłkę z przyjaciółmi. Są to muzycy z zespołów Stare Dobre Małżeństwo i Małżeństwo z Rozsądku oraz inni gitarzyści. Ponadto uprawiam wielce wyczynowy sport – wędkarstwo. Od wiosny do późnej jesieni staram się organizować dni, które będę mógł spędzić siedząc na łódce i łowiąc rybki.
Czy masz jakieś swoje szczególne miejsce?
Tak. Lubię takie jezioro koło Międzyrzecza, nazywa się Głębokie. Jest rzeczywiście głębokie i nie tak łatwo znaleźć w nim ryby. Jest ich tam bardzo dużo, ale się sprytnie chowają i trzeba dobrze znać jezioro, aby je wyczaić. Mogę się pochwalić kilkoma większymi sztukami na moim wędkarskim koncie.
Do czego dążysz jako gitarzysta i co w ogóle jest dla Ciebie ważne w życiu?
W obu wypadkach najważniejsze dla mnie jest osiągnięcie jakiejś harmonii. Grając na gitarze, nagrywając płyty, koncertując można myśleć tylko o sobie, grać tylko to, co mnie się podoba itd. Ale z drugiej strony są ludzie, którzy kupują płyty i przychodzą na koncerty. Nie można lekceważyć ich oczekiwań czy sugestii. Pracując nad repertuarem szukam kompromisu. Gra się oczywiście dla siebie, ale przede wszystkim dla słuchaczy, żeby sprawić im radość. To daje mi zadowolenie. Także i w życiu szukam równowagi, wewnętrznego spokoju. Staram się nie gonić za wszelką cenę, po trupach za pieniędzmi. Często obserwuję taką pogoń u znajomych i mnie to przeraża.
Czy można powiedzieć, że jesteś zadowolony?
Jestem zadowolony, choć zawsze można ponarzekać. Sądzę, że gdybym robił to, co robię w którymś z krajów Europy Zachodniej, byłoby to bardziej doceniane i byłoby mi łatwiej. Jednak jestem optymistą. Mam nadzieję, że idą teraz dobre czasy dla tzw. kultury wysokiej i, że osoby takie jak ja otrzymają potrzebne wsparcie.
Dziękując za rozmowę ponawiam zaproszenie do Mosiny, gdzie oczekujemy Twojego solowego recitalu podczas drugiej edycji naszego festiwalu.
Dziękuję za zaproszenie. Obecnie pracuję nad nowym programem i mam nadzieję, że sprostam oczekiwaniom.
Rozmawiał Remigiusz Szuman
Tagi: Dni z gitarą, gitara, Remigiusz Szuman