Najlepszy oddział laryngologiczny w Polsce
Od dwóch lat opisujemy na łamach naszej gazety poszczególne oddziały puszczykowskiego szpitala. Tym razem odwiedziliśmy laryngologię.
Szpital w Puszczykowie – odział laryngologiczny
Okazuje się (tak twierdzą mieszkańcy), że informacje o pracy szpitala, w którym przez ostatnie lata dużo się zmieniło, są bardzo potrzebne. Każdy oddział został wyposażony w specjalistyczny sprzęt, oddano do użytku nowy oddział ratunkowy.
Jak wygląda najlepszy w Polsce oddział laryngologiczny?
Wchodzi się takimi samymi drzwiami jak na pozostałe. Ale tuż za nimi wszystko jest inne.
Nie przeważa biel, dominują wesołe, ciepłe barwy, jest sporo kwiatów i przestrzeni. A ponieważ przebywają tu mali pacjenci, dziecięce głosy i kolorowy ruch (plus zabawki), powodują, że oddział sprawia wrażenie większego domu.
Oddział prowadzi dr n. med. – Ryszard Soboczyński, ordynator.
– Zajmujemy się całą laryngologią, a w szczególnych przypadkach współpracujemy z Kliniką Otolaryngologii w Poznaniu i z oddziałem onkologii laryngologicznej na ul. Garbary, mówi dr Soboczyński. – Mieszkańcy nie muszą się więc obawiać, leczenie mają zapewnione.
W ciągu jednego dnia wykonujemy 10 do 12 zabiegów. Jest to około 1000 zabiegów rocznie.
Na oddziale pracuje tylko dwóch lekarzy laryngologów na pełnym etacie, jeden na ¾ i jeden na pół etatu.
Lekarze operują trzy dni w tygodniu: we wtorek, środę i czwartek. Na laryngologii pracuje tylko siedem pielęgniarek i jedna sekretarka.
Pacjenci są bardzo zadowoleni, za wysoką jakość usług laryngologicznych i wspaniałą opiekę medyczną i pielęgniarską oddział otrzymał certyfikat Towarzystwa im. Hipolita Cegielskiego – „Najlepsi w Polsce”.
– Na ten tytuł głosują pacjenci, którzy uznali, że jesteśmy najlepszym oddziałem laryngologicznym w kraju, wyjaśnia ordynator.
Na oddziale panuje bardzo dobra atmosfera zarówno wśród pacjentów, jak i personelu. Ogromny wpływ ma na to dr Soboczyński, który pracuje w szpitalu 13 lat i jest świetnym fachowcem, który dba o pacjentów i pracowników.
Wyposażenie
Oddział wyposażony jest w bardzo nowoczesny sprzęt monitorujący, reszta jest wprawą i wysokimi umiejętnościami, precyzją, dokładnością personelu, bo do tych zabiegów nie potrzeba wielu narzędzi.
Dr Ryszard Soboczyński jest laryngologiem w trzecim pokoleniu: jego dziadek i ojciec także byli lekarzami laryngologami. Aż chciałoby się powiedzieć: prawdziwy, spełniony lekarz z powołania, dla którego pacjent jest święty.
I na koniec sprawa bardzo ważna. Pacjenci, którzy zapisali się na zabieg i zrezygnowali powinni to zgłosić, ponieważ blokują miejsce innym, a szpital jest zobowiązany prowadzić listę oczekujących i nie może jej zmienić. Na przykład, jeśli na dany dzień zapisanych jest na zabieg 12 osób, a zgłosi się cztery, pozostałe osiem zabiegów przepada. Nie można już tego samego dnia powiadomić innych oczekujących (z całej Wielkopolski i nie tylko), żeby zgłosili się do szpitala. Tracą pacjenci i traci szpital. A terminy zabiegów, czyli kolejka jest bardzo długa – dotyczy już przyszłego roku.
Elżbieta Bylczyńska
Więcej o szpitalu w Puszczykowie – tutaj.
Tagi: Szpital w Puszczykowie
Wasze komentarze (20)
Na oddziale tym przebywałam z synem od 4-7.o9.2013 syn miał zabieg usunięcia trzeciego migdałka,chcę bardzo podziękować wszystkim pracownikom,a w szczególności syn bardzo chwalił dr.Gracza.Bardzo dziękuje
prostowanie przegrody nosowej-nie czytac opinii w necie! bo ludzie glupoty pisza!! NIE BAC SIE!! ZDECYDOWANIE POLECAM SZPITAL W PUSZCZYKOWIE!!!! marek l.
Bzdury nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Zamiast rzetelnej informacji bezwartościowy tekst pochwalny.
A co Ci tutaj nie pasuje? Ciężko o rzeczywistość w tekście sprzed pięciu lat.
oddział masakra byliśmy na usunięciu migdałków z dzieckiem 04/2014 brudny zaniedbany bez opieki lekarzy nie ma na tym oddziale obchodu i nikt nie informuje o niczym masakra
Odział tragiczny!
Nie mam do powiedzenia nic dobrego o pobycie na tym oddziale. Proponuję unikać tego oddziału. Zaczynając od przyjęcia na oddział, przez wykonanie zabiegu, a kończąc na wypisie. Żenada i brak profesjonalizmu. Poza wyjątkiem kilku ludzkich oddziałowych nie spotka Was tu nic dobrego.
Ada a co konkretnie? Bo jak na razie to piszesz dość ogólnikowo co mogłoby sugerować wpis np. konkurencji…
Więc… Na wejściu musiałam się wykłócić o zapis, że nie byłam szczepiona na wzw, mimo tego, że wpisałam brak szczepienia nikt nie zwrócił na to uwagi i nie podałmi szczepionki nawet odpłatnie. Na zabieg dostałam tzw „głupiego jasia”, który nawet nie zdążył zadziałać więc zabieg miałam na „żywca” (Pan doktor podczas zabiegu musiał mnie „doprawić dodatkowymi znieczuleniami kiedy stwierdził że moje krzyki że boli to nie żart tylko na serio odczuwam ból. Podczas zabiegu (przycinanie małżowin nosowych)dostałam krwotoku (lekarze zapomnieli zweryfikować mojej karty przed zabiegiem w której był zapis, że brałam donosowo leki sterydowe przed zabiegiem (lekarz potem mi powiedział że krwotok był od tego i dlatego dostałam krwotoku oraz że nie powinnam mieć przez to zabiegu) Tylko dlaczego tego nikt wcześniej nie sprawdził???! Po dwóch dniach miałam kontrole na której znów dostałam krwotoku, zrobiło mi się słabo i nikt nawet nie zadbał o to żebym bezpiecznie dotarła do łóżka. Zostałam oddelegowana i ledwie ledwie na własnych nogach dotarłam. Przy wypisie Pan doktor poinformował mnie że zrobił mi zabieg ale w sumie to mi pewnie nie pomoże bo raczej moim problem jest alergia. To po co ten zabieg? Dla tzw sztuki? Poza tym na oddziale nie było obchodów, bynajmniej mnie one nie dotyczyły. Z uwagi na to że w tej samej sali co ja leżały także osoby po usunięciu migdałów (nie dostają one w pierwszych dobach jedzenia) nie dostawałam posiłków bo Pani zapominała że przecież ja go dostać powinnam. Przy wypisie miałam czekać na lekarzaa który zdecyduje czy wyjdę po obejrzeniu mojego nosa a wypis dostałam przed, więc decyzje podejmuje się przed sprawdzeniem pacjenta? Równie dobrze mogłam wyjść bez sprawdzenia a potem mieć pretensje do szpitala że przecież wypis dostałam a coś mi się stało… Pomijam fakt, że w tych czasach zabieg taki jak mój robi się już laserowo a nie tnie skalpelami/nożycami. Ale dopiero podczas zabiegu dowiedziałam się jak to będzie wyglądało w tym szpitalu. Prawdę mówiąc myślałam że będę miała prosty zabieg laserem i wyjdę po dwóch dniach jak informował mnie lekarz kwalifikujący mnie do szpitala. W innym wypadku bym się nie zdecydowała ;/ Nie będę się także rozpisywać o przypadkach kilku innych pacjentów bo to nie moja sprawa, nie wiem dokładnie a poza tym to też długa historia. Mam nadzieję, że mniej więcej opisałam w miarę klarownie moją sytuację. Do dziś się denerwuję jak sobie przypomnę tą mękę 🙁
Nie jestem specjalistą, ale wydaje mi się, że głupi Jaś to nie narkoza i ma się świadomość. Chociaż, z tego co piszesz to faktycznie wygląda to kiepsko, zwłaszcza, że jak sugerujesz, nie jest to odosobniony przypadek a raczej… standard. W Twoim przypadku rozważyłbym rozmowę z adwokatem i ubieganie się o odszkodowanie od szpitala. Nawet jak się nie uda, to zawsze zwróci to uwagę zarządu.
Zdaję sobie sprawę, że to nie narkoza, ale po części powinnam stracić świadomość i słabo pamiętać to wydarzenie. Kilka lat temu w innym szpitalu miałam prostowaną przegrodę nosa i pamiętam może max dwa momenty. Tamten zabieg wspominam z uśmiechem – w przeciwieństwie do tego z Puszczykowa ;/ Chciałam się za to zabrać, ale wówczas musiałam jeszcze stawić się na kontrolę i nie miałam odwagi. Później trochę nerwy minęły i nic z tym nie zrobiłam. Teraz żałuję, bo może coś zmieniłoby się na tym oddziale. Teraz minęło kilka miesięcy i chyba już za późno.
BTW Cieszę się, że nie miałam pełnej narkozy. Jedna dziewczynka miała i z tego co słyszałam w śpiączce była odwożona do innego szpitala w Poznaniu. Taka „drobna” komplikacja…
Miałem w tym roku usuwane na tym oddziale migdałki i również nie polecam tego miejsca. Wiele z tego co napisała Ada mogę potwierdzić. Chwilę przed zabiegiem dostałem „głupiego jasia”, który w ogóle na mnie nie zadziałał. Na trzy osoby z którymi rozmawiałem i które miały przeprowadzony zabieg mniej w tym samym czasie co ja dwie spotkało dokładnie to samo. Tylko jakaś drobna dziewczyna ważąca może 50kg poczuła jakiekolwiek działanie tej tabletki.
Lekarz po podaniu znieczulenia miejscowego w ogóle nie czeka, aż zacznie ono działać tylko od razu przechodzi do wycinania migdałów. Dostęp do informacji beznadziejny. Lekarza wycinającego migdałki widzi się pierwszy raz podczas zabiegu.
Po zabiegu badania kontrolne polegają na ustawianiu się 10 pacjentów w kolejce, po czym lekarz poświęca dosłownie dwie sekundy na obejrzenie czyjegoś gardła, po czym przechodzi do następnej osoby. Ogólnie rzecz biorąc wszystkie czynności lekarzy wykonywane są machinalnie i z naciskiem na to, aby pozbyć się jak najwięcej pacjentów w jak najkrótszym czasie. Nawiązanie rozmowy z lekarzem podczas kilkudniowego pobytu w szpitalu graniczy z cudem, ponieważ mają oni ważniejsze sprawy. Nawet zalecenia lekarskie dostaje się od pielęgniarki w postaci kartki podpisanej przez lekarza.
Pomyłki przy posiłkach podczas mojego pobytu również się zdarzały i osoby po wycinaniu migdałków dostawały nie to co powinny.
Po pewnym czasie od zabiegu należy zgłosić się na oddział na badanie kontrolne. Teoretycznie są wyznaczone dni oraz godziny, w których lekarz ma dyżur przewidziany specjalnie w celu przyjmowania takich osób, tak aby pacjenci mogli przyjść i bez kolejki zostać zbadani. W praktyce oczywiście lekarz przebywa w tym czasie poza oddziałem i trzeba czekać godzinę na jego przybycie.
Sytuacja może nie była w moim przypadku dramatyczna, w wielu szpitalach sprawa wygląda podobnie ze względu na stan naszej służby zdrowia, ale mimo to zdecydowanie odradzam pobyt na tym oddziale. W artykule chwalony jest jako nowoczesny, w praktyce bardziej przypomina czasy komuny.
Witam. Jakieś dwa tygodnie temu miałam w owym szpitalu wycinane migdały. Cieszyłam się,że na termin czekałam tylko miesiąc, bo w innym szpitalu było to prawie 10- 12 miesięcy. No więc gehenna zaczęła się juz po 2 godzinach od zarejestrowania na oddziale.Opowiem Wam tak w skrócie. Zaraz po przyjściu, wypisaniu różnych oświadczeń zostałyśmy zabrane na pobranie krwi. Pech chciał, że wenflon okazał się za długi i pielęgniarki postanowiły go wepchnąć, niestety tak się tym zestresowałam,że straciłam przytomność, obudziłam się na podłodze. Pielęgniarki wsadziły mnie na wózek, poczym jedna z nich odwiozła mnie do sali.. Położyła na łóżko, pod nogi podłożyła poduszkę,spytała czy mam może jakiś pefrum, by dać mi do wąchania. Miałam go praktycznie na wierzchu, a pielęgniarce szukanie perfumu zajęło baaaardzo dużo czasu. Leżąc i czekając aż mi go poda zastaniałam się co ona skulona w roku koło mojej szafki tak długo robi! Lecz chwilę po omdleniu nie przypuszczałam,że WŁAŚNIE MNIE OKRADA!! . gdy doszłam do siebie, wraz z koleżankami postanowiłyśmy iść po kawę, otwieram portfel,a tam brakuje mi pieniędzy.. Fakt, że nie była to duża kwota, bo 70 zł ale zawsze! Poszłam do oddziałowej, opowiedziałam całą historie, ta powiedziała, że okradły mnie dziewczyny które krótko przed naszym przybyciem miały usuwane migdały i leżały z nami na sali.zaznaczę,że nie miały nawet siły wstać z łóżka. Poprosiłam by zaprowadziła mnie do ordynatora. Ten rozwalony jak w knajpie, leżał na łóżku. Mowię mu co mnie spotkało, to zaczął sie bezczelnie śmiać i powiedział,że to niemożliwe,że nigdy takie coś nie miało miejsca.. (dziś pisząc ten artykuł natrafiłam na to http://oborniki.naszemiasto.pl/artykul/prokuratura-sledczy-uwazaja-ze-lekarze-z-puszczykowa,507420,art,t,id,tm.html , chyba nie muszę niczego dodawać) Pytał sie tylko wciąż co chce z tym zrobić, upierałam się, że chce to zgłosic na policję, to powiedział,że policja zbagatelizuje sprawe, bo nie jestem w stanie nic udowodnić. Obydwoje ordynator i oddziałowa wywoływali na mnie taką presje, że w nerwach powiedziałam, ze tej sprawy nie zgłosze. No i rozeszło się po kościach. Teraz tego bardzo załuję. Druga sprawa. Przychodząc tam miałam do wycięcia 3 migdały,mówiłam o tym ordynatorowi,on mnie wyśmiał,mówiąc,że to nie możliwe. Miewam szumy w uszach i moj laryngolog też twierdził, że to nie możliwe dopóki mnie dokładnie nie zbadał. Wtedy stwierdził, że ten 3 migdał jednak jest! dlatego chciałam zaznaczyć, że do wycięcia są 3 migdały a nie 2. Po całym zabiegu, lekarza widziałyśmy tylko raz, raz nam zagładnał w gardło. Ja wiedziałam, ze coś jest nie tak, bo szum po wycięciu nadal nie ustępował. Przy wypisie udałam sie do niego pytając czy wyciał mi 3 migdały, to znow ironiczy uśmiach pojawił sie na jego twarzy mowiąc, że „ja wiem lepiej ile migdałów pani miała, jesli cos nie pasuje to prosze iść do lekarza u którego sie pani leczyła i zaczął się śmiać, że szum w prawym uchu wcale nie jest od tego. Praktycznie wygonił mnie z gabinetu, nawet nie słuchając do mam mu do powiedzenia. Dodam jeszcze,że pielęgniarki na oddziale są bardzo niesympatyczne, tak jak i ordynator. Przez cały pobyt patrzyły na mnie wilkiem, czułam się jakbym to ja była winna,że jedna z nich mnie okradła. Mam nadzieje,że nigdy nie powrócę do tego szpitala..
Jaki ma związek ten artykuł z wylinkowanym???
czy może mi ktoś powiedzieć jakie znieczulenie podają przy operacji przegrody nosa? dodam ,że mam zabieg w przyszły poniedziałek.
ile trwa pobyt w szpitalu po usunieciu migdalka u dziecka
W srode rano trafilam do Puszczykowa na usuniecie migdalow. Wizyta u lekarza. Przebieranko w pizamke ,pobranie krwi i zastrzyk na Wzw. Jedzenie do god.20 do oporu. Dalej dieta bez wody. W czwartek rano podano mi glupiego jasia i cos przeciw wymiotom. Oczy mi sie zamknely i w sumie nawet nie wiem jak znalazlam sie w sali zabiegowej. Pamietam tylko takie jakby rwanie i widok moich migdalow lezacych na stoliczku. Dalej nic. Nie wiem nawet jak trafilam na sale chorych. Kroplowka. Obudzilam sie w poludnie z bolem gardla. Caly dzien do picia rumianek popoludniu lody. Na drugi dzien chleb tostowy i probowanie jesc normalnie. Jak dla mnie nie bylo zle. Wiadomo musi pobolec bo to w koncu zabieg. Ale ketonal lub czopki i wszystko do przezycia. Piatek obserwacja. I sobota juz w domku. Lekarze fachowi tylko malo przyjemni. Za to Panie pielegniarki bardzo mile.
Witam! Jestem własnie po zabiegu nosa.W poniedziałek czyli 25.05,2015r.przyjeli mnie na oddział laryngologiczny.W tym dniu mialam tylko badanie krwi(no i oczywiscie weflon na ręke) Razem ze mną przyjęto dziewczyne na zabieg na migdałki! Nasz pokój był 8 osobowy a my bylismy dopiero pierwsze na sali.Po zakwaterowaniu na swoim łurzku, okazało się ze mamy wyjsc z sali bo będą myć i dezywekowac podłoge.i tak nam mineło ok 4h a my na korytarzu i nikt nami się nie interesował! Nazajutrz rano godz 6 pielęgniarka mierzyla temperature a potem 7,30 dostalismy pod jezyk niebieską tabletke (głupiego jasia) i usnelismy.Ja jesli chodzi o zabieg, to bylam świadoma wszystko co robią, lecz na szczęscie bólu zabardzo nie czułam!po zabiegu w nosie jest pełno opatrunków i szwów, co się puzniej oddycha przez buzię więc nie komfortowo,nocka nieprzespana(oddziałowa nie chciala mi dać tabletki)We wtorek przyjęte były na naszą sale 4 następne dziewczyny(migdały i też na przegrode).Kolerzanka co miala tez przegrode nosową,dostała pół tabletki pod język i do konca byla swiadoma, i czuła ze jej nie bierze tabletka,powiedziala pielęgniarce a ona to zlekcewarzyła ,stwierdzila ze to zalerzy od organizmu,i lekarz taką dawke zalecił.Gdy dowiezli ją na wózku na zabieg, wszystko czuła, wymiotowała krwią, i mówiła lekarzowi ze ją boli a on na to TO NIE MORZLIWE ZE PANIĄ BOLI! prawie mdlała, i wyjatkowo na swoim łurzku na sali operacyjnej miala zabieg.co wtedy lekarzowi sie nie podobalo ze na łurzku pacjeta!(ja warze 50kg i dostalam cała tabletke a ona ok,70 kg i pól więc nie dziwie się ze tabletka nie zadziałala)Dziewczyną zabieg migdałów tez strasznie przeszedł! jednej z nich wymiotowala krwią,bolaly jej okolice migdałów.Mówiła ze jej boli,,lecz dopiero jak widzieli ze juz prawie mdleje to szybko dali jej ketonal w płynie! Jedzenie okropne ,nie polecam! Panie,pielęgniarki nie wszystkie były miłe dla pacjęta! a jesli chodzi o informacje przed zabiegiem,bądz zalecenia po zabiegu co stosowac,to żadnych iformacji nie bylo,trzeba bylo osobiscie się wszystko wypytywac! Ogólnie mówiąc, nie polecam oddział laryngologiczny!
Tylko płakać! 21wiek, a tyle bólu i poniżenia. Operowana przegroda nosowa w końcu września 2015r.
Jestem skłonna poświadczyć rzeżnictwo na pacjętach w instytucjach wszelakich, by wywalczyć godne traktowanie dla przyszłych.
Już drugi raz musiałem przymusowo odwiedzić puszczykowską urazówkę, tym razem jako kierowca-towarzysz. I muszę przyznać, że pełen profesjonalizm.
Miły personel, sprawna obsługa pacjentów, szybkie badanie, a zaraz fachowa diagnoza.
W porównaniu do szpitali poznańskich, w których miałem nieprzyjemność się leczyć (o ile można to wogóle tak nazwać) to tutaj naprawdę można odczuć różnicę. Widzę, że sporo osób w tym wątku narzeka bo wiadomo wyjątki od reguły się zdarzają ale muszę napisać, że cieszę się że mam spełniającyzachodnie standardy szpital w swojej okolicy.