T-Roc Salon VW Berdychowski Łukasz Grabowski radny w sejmiku woj. wielkopolskiego Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wielkanoc w Starym Browarze w Poznaniu - złap zająca w apce
Elżbieta Bylczyńska | wtorek, 14 lip, 2009 |

Życie przeżyłam, ale nie dla siebie

„Raz w tygodniu daję jej 1 zł, rzuca mi się na szyję i ze łzami dziękuje”.

Maria

Nie, to nie jest żart, to prawda. Tak reaguje kilkunastoletnia Małgosia, kiedy mama, w ramach kieszonkowego daje jej raz w tygodniu złotówkę. Nie śmiałam zapytać, na co dorastająca dziewczynka przeznacza sumę, która jest równowartością dwóch bułek, małych bułek, bo te większe kosztują 60 gr.

Obiady Małgosia je w szkole, młodsza Kasia w przedszkolu, mama Maria… nie gotuje dla siebie. I nie mówi, że nie ma z czego.

– Dla siebie robię jakąś kanapkę, nie potrzebuję gotowanego, odpowiada cicho patrząc w ziemię. Kiedy podnosi na mnie wzrok po policzkach płyną łzy.

Siedzimy przy stole w kuchni, pani Maria kilka razy pyta mnie, czy nie chcę kawy, którą ma w termosie (jeszcze ciepłą, zapewnia), i którą zrobiła rano rozpalając w piecyku stojącym w rogu pokoju. Nie mogła zaparzyć świeżej, bo gaz w butli skończył się już dawno. A na nową dostawę nie ma pieniędzy.

Teraz chciałabym wyjaśnić cel tej publikacji. Zapewne wielu Czytelników domyśla się już, ale zapewniam, to, co widziałam i słyszałam…

Dziewczynki podczas rozmowy bawiły się w pokoju, starsza Małgosia opiekowała się młodszą Kasią chorą na zespół Downa. Nie było mowy o zrobieniu zdjęć. Małgosia wolałaby chodzić głodna niż pokazać twarz w gazecie, z obawy o to, że rówieśnicy wyśmieją ją i będą dokuczać. Dlatego na prośbę mamy imiona zostały tutaj zmienione.

Mieszkają w wynajętym mieszkaniu, bez ogrzewania, z dwoma metalowymi piecykami, z jednego z nich do komina odchodzi rura popękana i zardzewiała, zaklejona folią aluminiową. Kiedy sąsiad na dole pali w piecu pani Maria też musi rozpalić, żeby dym szczelinami nie uciekał do jej mieszkania. A opał na zimę, to przeważnie szmaty (z lumpeksu).

O ojcu można tylko tyle powiedzieć: pił, bił, obecnie przebywa w więzieniu, rozwód już orzeczono. Nie jest to usprawiedliwienie, nie chodzi też o to, żeby człowieka osądzić, nie nasza to rola, ale jak zapewnia pani Maria, kiedy był trzeźwy – był dla nich dobry. Tylko, że tych złych dni i lat było więcej. Było ich tyle, że

– Życie przeżyłam, ale nie dla siebie, opowiada matka. – Mąż był bardzo agresywny, nawet po jednym piwie.

Za każdym razem musieli uciekać, nie zawsze zdążyli… Koszmar trwał 25 lat, z nieustannym grożeniem: albo będziesz żyć ze mną albo wcale…

Alimenty z funduszu alimentacyjnego:

– To długa droga, mam dostać, ale nie wiem, kiedy.

Na razie żyją z kwoty 720 zł zasiłku pielęgnacyjnego na Kasię. Matka nie może pracować z uwagi na chorobę młodszej córki, która wymaga całodobowej opieki.

Potrzebne jest im wszystko, od roku pani Maria pierze w pożyczonej pralce automatycznej, przez wszystkie lata używała pralki „Frania”, wyprodukowanej w czasach poprzedniego ustroju, która dosłownie rozpadła się. W „łazience” (kawałek pomieszczenia oddzielonego szmacianą zasłonką) zobaczyłam (po 30 latach, nie pamiętałam już nawet, że tak wyglądał) proszek o nazwie IXI. Pudełko, szaro – niebieskie, wyblakłe ze starości, stało na pralce, chyba przez przypadek gdzieś, u kogoś przetrwało. Zawartość, czyli proszek, też już nie biały, miał konsystencję mąki. I nie dopiera już białych rzeczy. Trudno się dziwić, przecież żaden środek czystości nie posiada kilkudziesięcioletniej przydatności do użycia.

Opisuję to Państwu, żeby choć trochę oddać klimat życia tej rodziny, pani Maria poprosiła mnie o pomoc – domyślam się – z rozpaczy. Mówiła o sobie cicho, spokojnie, czasami zakłopotana ocierała łzy. Nie oczekuje pieniędzy, wpłaty na konto, będzie bardzo szczęśliwa, jeśli znajdą się ludzie, którzy podarują cokolwiek. Dla niej i proszek do prania, i jedzenie czy ubranie to wielki dar.

A dla nas?

Możemy podarować tej rodzinie przecież wszystko, dla nich – w pełnym tego słowa znaczeniu, nawet, jeśli dla nas paczka proszku, czy makaronu, trochę wędliny, owoców, warzyw, to niewielkie umniejszenie domowego budżetu. Bardzo Państwa o to proszę…

Kontakt do pani Marii, tel. kom. 888 191 177, lub Redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej, Mosina, ul. Topolowa 1, kom. 660 031 893

Elżbieta Bylczyńska

Przeczytaj o reakcji czytelników w reportażu pt.  Myśla­łam, że mi się to śni

Napisano przez Elżbieta Bylczyńska opublikowano w kategorii Wywiad, reportaż

Tagi:

Elżbieta Bylczyńska

Redaktor naczelna Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

Skomentuj