Salon VW Berdychowski Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wiosenny repertuar trendów w Starym Browarze
Redakcja GMP | wtorek, 4 paź, 2011 |

Dino podbierak

W kolejnym odcinku „O rybach na wesoło” historia niecodziennego wędkarza.

Był to pies rasy terier. To znaczy się od przodu tylko terier, bo patrząc z boku bardziej przypominał jamnika. Dziwne, prawda? Nie, nie, nic z mieszanki rasy nie było. On z biegiem lat stawał się coraz bardziej długi. Wynikało to raczej z jego temperamentu i zainteresowań. Bardzo lubił gonić wiewiórki. Normalnie jak startował do nich to widać było, że tylne łapy nie nadążają za przednimi. W ten sposób Dino się zjamniczał.

Na początku swego żywota Dinuś był zwykłym, domowym pieskiem. Swoje miejsce miał na kanapie, obok jamniczki, miskę przy schodach i ogródek 400 metrów na wybieg. Czyli warunki dobre, ale tylko do wegetacji, bez szaleństwa i dodatkowych kreacji. Życie jego całkowicie zmieniło się z chwilą przeprowadzki w nowe miejsce, bo państwo „się dorobiło”. W nowych warunkach miał raptem do dyspozycji 3,5 hektara parku wraz ze stawami, a w nich ryby, wydry… W nowych warunkach zmienił mu się zupełnie charakter, albo inaczej mówiąc, ujawniły się jego prawdziwe oblicza (w przypadku Dinusia – psa, to nie oblicza, ale pyski).

Wyborny myśliwy i nieustraszony wędkarz. Siedział przy nodze i po zarzuceniu zestawu, normalnie gapiąc się w spławik, nieruchomiał. Zamierał w bezruchu absolutnym. Czujny wzrok skierowany na spławik. Ale tylko wystarczyło, że coś drgnęło, coś zaczęło brać, to wtedy oznaki życia Dinuś dawał ogonkiem. Jak mało merdał, to dopiero było takie całowanie przynęty przez ryby, jak zaczynała normalnie brać, wtedy energicznie machał, a po zacięciu i początku holowania zaczynał szaleć, szczekać, biegać, cieszyć się i robić koziołki. Im bliżej brzegu była holowana ryba, tym Dinuś bardziej się cieszył. Kiedy odległość topniała do około dwóch metrów, wtedy zamiast podbieraka do wody wskakiwał on i za wszelką cenę starał się dopaść zdobycz i wyciągnąć ją na brzeg. Ponieważ w tym stawie są duże okazy, to uparty pies walczył z nimi z wielkim zacięciem.

Dinusia nieokiełznany temperament i rogaty charakter – spowodowały kilka przypadków spotkań z samochodami, które zakończyły się wizytami na stołach operacyjnych. Zawsze jakoś go tam jeszcze poskładali, ale wigoru i chęci życia nic mu nie było w stanie odebrać. Po jednym z zabiegów okazało się, że „zepsuli” mu szczekanie, ale ponieważ wcześniej nie nadużywał go wiele, to za bardzo się tym nie martwił. Było trochę kłopotu jak stracił jedno oko. Zanim przestał chodzić w kółko, to minęło trochę czasu, ale i to opanował. Jest już w krainie wiecznych łowów i zapewne cały czas poluje zawzięcie.

eRCze „Spławik”

Zobacz też:

Napisano przez Redakcja GMP opublikowano w kategorii Aktualności, Felieton

Tagi:

Redakcja GMP

Autor: Redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej.

Skomentuj