Salon VW Berdychowski Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wiosenny repertuar trendów w Starym Browarze
Redakcja GMP | czwartek, 15 gru, 2011 |

O rybach na wesoło: Ryba na Wigilię

Zbliżały się Święta, więc Ewa wybrała się po ostatnie zakupy. W sklepie z rybami spotkała dawno niewidzianą koleżankę. I właśnie w takim wypadku czas przestaje mieć znaczenie, a uwaga (jak się za chwilę przekonamy) zeszła na dalszy plan. Wolno przesuwały się do przodu kolejki zajęte sobą.

Przy wadze i kasie ekspedientka znająca prawie wszystkich zaproponowała:

– Pani Ewo, może pani dla odmiany weźmie suma a nie karpia, są co prawda trochę droższe, ale mam takie małe, bardzo ładne i mięso smaczne!

– To niech będzie.

Pani zapakowała do reklamówki, Ewa zapłaciła, postała jeszcze chwilę z koleżanką przed sklepem i poszła do domu. Spiesząc się, układała plan po drodze. Jak zwykle co roku, gdy trzeba zabić ryby na Wigilię, to żadnego chłopa nie ma w domu. Tadziu ciągle gdzieś w biegu, nawet na drugie śniadanie nie przyjdzie, bo on by nawet muchy nie skrzywdził, a co dopiero zabił karpia. Pozostała męska część rodziny, czyli dwóch dorosłych synów, wdała się dokładnie w ojca. Po przyjściu do domu Ewa uszykowała sobie jak  co roku noże, tłuczek do ciasta, deskę do mięsa, miskę małą i większą oraz wiadro na odpadki. Nie wpuszczała nigdy ryb do wanny ani do miski z wodą, tylko od razu do zlewozmywaka. Tak było i tym razem. Jakież było jej zdziwienie, gdy z reklamówki do zlewozmywaka wpadł „mały sum”…

– Wiesz co, ja pierwszy raz widziałam taką rybę. Normalnie się tak wystraszyłam, że nogi się pode mną ugięły. Myślałam, że to jakiś potwór, jaka tam ryba! Normalnie to ryba ma głowę, tułów i ogon, a ten stwór miał łeb z takimi wąchołami, na bokach i ogon. Reszty, to znaczy brzucha, w ogóle nie widziałam. Gdybym nie wiem jak zaczęła krzyczeć, to i tak nikt by mnie nie usłyszał. Kiedy na mnie spojrzał tymi małymi ślepiami i otworzył paszczę, to myślałam, że mnie tam zeżre. Złapałam szybko za tłuczek i go między te ślepia. Ale co ja tam słaba kobieta mogłam zrobić takiemu potworowi. Ręce miałam jak z galarety. A ten się rzucił, to mówię ci! Wtedy ja go znowu tłuczkiem, ale mi się ześlizgnął i ułamałam wylewkę do baterii przy zlewozmywaku. Czułam, że w ten sposób nie dam mu rady. Złapałam więc za deskę do mięsa. Pomyślałam, że szybciej nią w niego trafię, żeby chociaż ogłuszyć. Trochę nawet w niego trafiłam, ale wgniotłam zlewozmywak i bestia wyskoczyła na blat szafki i ogonem zrzuciła na podłogę talerz z mąką, który się zbił. Jak mu przywaliłam z całej siły to aż przeleciał przez całą kuchnię i zatrzymał się na lodówce. Spadły na podłogę przyprawy, sól, pieprz i majeranek. Przy lodówce dopadłam go dwa razy i wtedy mi spadł na podłogę. „O nie”, pomyślałam sobie, „jak walczyć chcesz ze mną, to ja się teraz łatwo nie poddam!”. Rzuciłam się na niego, aby przydusić go własnym ciałem i poraniłam sobie kolana o rozbite szkło. A on wślizgnął się pod stół. Ja w niego tą deską i raz, i raz! Aż tak się zamachnęłam, że złamałam nogę od stołu, ten się wywrócił i mnie kantem w czoło. Poczułam się lekko ogłuszona i zanim doszłam do siebie, sum po schodach ześlizgnął się na dół. Zauważyłam, że  deska do mięsa pękła mi na pół, więc szybko za nim. W przedpokoju otworzyłam drzwi na dwór i go wykopnęłam za próg i zatrzasnęłam je na powrót, przekręcając wszystkie zamki, Byłam uratowana!

Po chwili, która może trwała wieczność, dzwonek do drzwi.

– Ewa, zobacz, jakiego ładnego suma znalazłem przed waszym domem. Nie zgubiłaś go czasem? Idę akurat zabijać ryby, to mogę ci go wypatroszyć. On chyba już nie żyje.

– Ewa, jak ty wyglądasz! Co tu się działo? Kuchnia wygląda jak po wojnie. Kto ci nabił takiego guza? Nie powiesz mi chyba, żeś ryby patroszyła – radośnie zaćwierkał Tadziu, wracając po jakimś czasie do domu.

– Nie, nie, ja nie patroszyłam, to Waldek, ja tylko go podobno zabiłam.

Ogłoszenia ozdobne świąteczne:

Ryby patroszę, wyczynowo, na umowę o dzieło, bez Vat-u. Zgłoszenia telepatycznie do 31 grudnia.

Usypianie ryb metodą bezdotykową na pilota, do każdych trzech sumów drzemka poobiednia gratis.

 eRCZe „Spławik”

Zobacz też:

O rybach na wesoło

Dino podbierak

Tak to się zaczyna

Rozpoznać bociana, żabę i rybę

Napisano przez Redakcja GMP opublikowano w kategorii Felieton

Tagi:

Redakcja GMP

Autor: Redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej.

Skomentuj