Czy uda mu się wieść normalne gołębie życie?
Ma na imię Franek, urodził się (wykluł) w rodzinie gołębi pocztowych w Mosinie. Nikt nie dawał mu szans na przeżycie po tym jak jego mama i tata zginęli w szponach jastrzębia. Jego brat nie przeżył podrzucony do sąsiedniego gniazda przybranych rodziców. Jak widać i u ptaków, rodzina to rodzina…
Gołąb Franek
Franek wylądował w moich dłoniach w zimne marcowe popołudnie. Miał zaledwie lekkie upierzenie, gęsią (gołębią), różową skórkę było dobrze widać, z każdą pulsującą żyłką. Wsypywałam mu do gardziołka pojedyncze ziarenka i poiłam plastikową strzykawką. Zawinięty w miękki polar spał w kartonie, popiskiwał i uspakajał się, kiedy kładłam na nim dłonie. Wciskał między moje palce dziobek i tak cichutko siedział. Zaniedbałam i dom i pracę, poświęcając czas i uwagę ptasiemu niemowlęciu. Gołębiarze nie wierzyli, że uda się Franka uratować. A on rósł dosłownie jak na drożdżach. Rozpoznawał mój głos, otwierał dziobek do karmienia, z dnia na dzień robił postępy. Najpierw nauczył się sam pić, potem dziobał ziarenka, ale raczej instynktownie, aż w końcu potrafił zaspokoić głód. Na widok moich dłoni popiskuje do dzisiaj i czeka na karmienie. Bardzo chętnie tuli się do mojej szyi, siedząc na ramieniu. Latanie ćwiczył na kafelkach podłogi, machając niezgrabnie skrzydełkami. Co kilka godzin wyjmowałam go z kartonu, żeby miał więcej swobody. Spodobało mu się i w końcu wyfrunął zasiadając na mojej najlepszej apaszce zwisającej z kołnierza płaszcza. Po mieszkaniu dreptał za mną jak piesek, później, kiedy już wiedział do czego służą skrzydła, przyspieszał podfruwając, siadał mi na ramieniu, albo lądował mi na plecach czy na zlewozmywaku, kiedy myłam naczynia. W końcu zaczęliśmy go wynosić na dzień do gołębnika. Początek był trudny dla Franka, stare gołębie próbowały go napadać, nie dawał się, prostował gwałtownie skrzydło (śmialiśmy się, że są to prawe lub lewe sierpowe) i dziobał. Poradził sobie, ale na mój widok przybiega do siatki okna i czeka aż go zabiorę do domu, gdzie czuje się najlepiej. Nic sobie nie robi z psów, kiedy podchodzą do niego traktuje je dziobem, bo nie chce mu się uciekać.
Chcielibyśmy bardzo, żeby odnalazł się wśród gołębi i gołębiego, a nie ludzkiego życia. Tymczasem bardziej go interesuje to, co dzieje się w domu a nie na dworze czy w gołębniku. Jedno jest pewne, Franek nie będzie startował w lotach. Czy uda mu się wieść normalne gołębie życie?