Człowieku, po co ci zimna nerka?
Na krajowej liście oczekujących na przeszczep w styczniu 2012 roku widnieją 2094 osoby – imiona, nazwiska i historie choroby. Ale to nie tylko liczba – za każdą z nich kryje się osoba pełna nadziei, zmęczona leczeniem i być może czekająca już tylko na cud w postaci nowego narządu. To także ich rodziny, znajomi, godziny spędzone w szpitalach i najpewniej wiele łez.
Rysiek ruszył lawinę
Śmierć Ryśka Lubicza z Klanu odbiła się dość szerokim echem. Zadbała o to nie tylko Telewizja Polska, ale głównie internauci (i to pewnie ci, którzy się zarzekają, że nie oglądają telewizyjnych tasiemców), a nawet codzienne gazety – w Głosie Wielkopolskim zdjęcie całej rodziny Rysia wraz z informacją o tragicznej śmierci widniało tuż obok najświeższych wiadomości z kraju i zdjęcia Donalda Tuska.
Tak naprawdę chyba każdy w głębi duszy chciałby, żeby jego śmierć coś znaczyła. Jeśli nie jestem wielką pisarką, aktorem lub naukowcem, to po moim odejściu wspominać będzie mnie tylko (aż?) nasza rodzina. A gdyby tak zrobić coś więcej?
Nie bez powodu zaczęłam od historii Rysia. Scenarzyści postanowili wraz z odejściem serialowego aktora także zrobić coś znaczącego. Poruszyli temat transplantologii organów. I mam wrażenie, że ruszyli lawinę.
Garść historii
W 2014 roku minie 60. rocznica przeprowadzenia pierwszego zakończonego sukcesem przeszczepu nerki u człowieka. Grudzień 1954 roku uważany jest za początek ery transplantacji narządów ludzkich – zabieg przeprowadził profesor Joseph Murray, amerykański chirurg, który kilka dekad później został uhonorowany nagrodą Nobla w dziedzinie medycyny. Od tego momentu z roku na rok postępował proces rozwoju i odkrywania coraz bardziej zaawansowanych czynników, od których zależy przyjęcie przez organizm organu, chociażby poznanie układów antygenów zgodności tkankowej i sposobów przechowywania narządu przed przeszczepem. Polskie sukcesy w tej dziedziny nastąpiły stosunkowo późno, bo dopiero w 1966 roku przeprowadzono przeszczep nerki pobranej ze zwłok człowieka w Klinice Akademii Medycznej w Warszawie. Choć w polskiej rzeczywistości nie było łatwo rozwijać badań w kierunku kolejnych przeszczepów, program kontynuowano.
Czekanie na… cud?
Wpisanie na listę oczekujących jest równoznaczne z przejściem w skrajną niewydolność narządu. I wielkie czekanie, które dla wielu okazuje się zbyt długie. To nie kolejka jak po szynkę w sklepie, ale istotna jest tu też grupa krwi, wiek, a nawet masa ciała. Ważne jest podobieństwo pod względem tkankowym – im więcej różnic między dawcą i biorcą, tym większe ryzyko odrzucenia narządu. Te czynniki powodują, że niektórzy mogą dostać narząd już po kilku tygodniach czy miesiącach, a niektórzy nie doczekają się go nigdy. Co ważne, nie od każdego można pobrać organ do przeszczepu. Na nic przyda się zgoda od osób, które były zakażone bakteriami, grzybami czy wirusami, chorowały na nowotwory złośliwe czy choroby immunologiczne. Z listy dawców automatycznie skreślane są też osoby z cukrzycą, nadciśnieniem tętniczym, alkoholicy, nadużywający leki oraz osoby powyżej 70 lat.
Efekty
Co daje przeszczep narządów? Od kilku do kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu dodatkowych lat życia. I to nie, jak do tej pory, „życia na pół gwizdka”, z czyhającą chorobą, ale prawdziwego, zdrowego i naprawdę cieszącego żywota. Rekordzista żyjący najdłużej z przeszczepioną nerką od spokrewnionego genetycznie dawcy przeżył 40 lat od operacji, a od zmarłego – 28. Ci, którym dane było przyjąć narząd niezbędny do życia, po rekonwalescencji mogą wrócić do normalnego życia zawodowego, rodzinnego, a nawet uprawiać ukochany sport (oczywiście wszystko w granicach rozsądku). Tym samym stają się osobami z bardzo pozytywnym nastawieniem do świata i ludzi, które według badań nie obniża się nawet po pogorszeniu się ogólnego stanu zdrowia po kilku latach.
A co z etyką?
Dla wielu osób przeszczep narządów to problem przede wszystkim etyczny. Czy powinno „dać się pokroić” przed zamknięciem w drewnianym pudle i zasypaniu ziemią? Powyższe pytanie powinno być wystarczającym argumentem przemawiającym za rozsądnym, nie histerycznym podejściem do sprawy. Jaka różnica dla mnie, zmarłego, czy pozwolę na zabranie z siebie kilku dobrych narządów, tym samym ratując kilka żyć, czy zgodzę się na to, by te najcenniejsze dary rozkładały się kilka metrów pod ziemią? Chęć zachowania „godności” zwłok i uchronienie ich przed „zbezczeszczeniem chirurgicznym skalpelem” jest stanowiskiem przyjętym w obyczajowości, a nie religii. Biblia nie wspomina słowem o traktowania ciała zmarłego. To w końcu tylko powłoka duszy, prawda? Dla wątpiących warto zaznaczyć bardzo zdroworozsądkowe podejście do sprawy etyki chrześcijańskiej. Wynika z niej prosty rachunek – przeszczep jest metodą leczenia, a leczenie jest zawsze czymś dobrym. Papież Jan Paweł II określił przeszczepianie narządów jako „najwyższy akt miłości bliźniego”. A co z innymi wyznaniami? Świadkowie Jehowy, przeciwnicy transfuzji krwi, akceptują transplantację. Sunnici, szyici też pod pewnymi warunkami nie mają nic przeciwko takim zabiegom. Podobnie do sprawy odnosi się buddyzm i judaizm.
Aktualnie w Polsce 1458 osób czeka na nerkę, 173 na wątrobę, 386 na nowe serce, a 38 na płuca. Jeśli nie masz potrzeby ani możliwości dawania pieniędzy na szczytne cele, daj sobie choć taką szansę na zrobienie czegoś dobrego po śmierci. Podpisz oświadczenie woli, włóż je do portfela i poinformuj o tym swoją rodzinę. Bo przydatny narząd to pracujący narząd.
Na podstawie: „Cały do grobu… Czyli rzecz o kłopotach ze społeczną tolerancją przeszczepów ex mortuo”, Katarzyny Kowal.
Wasze komentarze (1)
Oświadczenie wydrukowane i podpisane – satysfakcja gwarantowana.