Elżbieta Bylczyńska | sobota, 26 sty, 2013 | komentarze 2

Z ręką na temblaku – bikejoring z Puszczykowa

Informowaliśmy już czytelników o wywalczeniu brązowego medalu w mistrzostwach Europy w bikejoringu przez puszczykowiankę. Reportaż ten powstał z inspiracji ludzi, którzy chcieliby się czegoś dowiedzieć o tym sporcie, i którzy twierdzą, że jest prawie nieznany. Opisujemy zmagania z … błotem naszej medalistki i walkę z typową angielską aurą, która przyczyniła się do bolesnego upadku i utraty złota…

Krystyna Jasiczak

Od lat pasjonuje się tym sportem osiągając świetne wyniki, m. in. wicemistrzostwo świata. Ale nie jest to dyscyplina popularna w Polsce, a przez to niedoceniana i mało medialna. Krystyna Jasiczak z Puszczykowa jest wicemistrzynią świata w bikejoringu (kolarz górski plus pies) i brązową medalistką mistrzostw Europy z października ub. roku, które odbyły się w Anglii. Ponieważ bikejoring nie jest dyscypliną olimpijską – to, że się rozwija zawdzięcza samym zawodnikom i ich samozaparciu. Ma ten sport, co prawda wsparcie ze strony ministerstwa sportu, ale oczywiście nie jest tak traktowany jak np. piłka nożna. Kwoty, jakie się przeznacza dla zawodników są wręcz symboliczne W Polsce jest mnóstwo osób, które nie mają pojęcia o istnieniu tej dyscypliny.

Bikejoring i sport zaprzęgowy to taka „cepelia” w Polsce i egzotyka – wyjaśnia z uśmiechem Krystyna Jasiczak.

Kajetan Jasiczak

Kajetan Jasiczak, syn Krystyny od lat zdobywa czołowe miejsca w Europie i w Polsce w bikejoringu i psich zaprzęgach. Zaczynał trenować pod okiem mamy, teraz natomiast oboje stanowią dla siebie oparcie, trenują razem i razem wyjeżdżają na wszystkie zawody. Dwa lata temu pisaliśmy o Kajetanie i suczce Spidi, z którą wygrywał w różnych biegach, zdobywając m.in. wicemistrzostwo Europy. Dzisiaj Spidi biega z mamą Kajetana, on natomiast trenuje i startuje z młodą suczką Fasti.

Kajetan Jasiczak - bikejoring

Kajetan Jasiczak – bikejoring

– Na wynik składa się dużo czynników, przede wszystkim szybkość psa i jego temperament. I oczywiście wzajemna więź, zwierzę – człowiek, opowiada pani Krystyna.

Czytelnikom, którzy już znają naszych puszczykowskich sportowców nie trzeba wyjaśniać, że rodzina Jasiczaków jest przykładem ludzi, którzy bardzo kochają i szanują zwierzęta, zwłaszcza psy i traktują je jak członków rodziny. Żeby nie być gołosłownym – zaświadcza o tym autorka niniejszego tekstu, która za każdym razem, będąc w domu państwa Jasiczaków „zmaga się” z wyjątkowymi pieszczotami psów, czułością, radością i innymi psimi reakcjami, świadczącymi o wielkich uczuciach…

Mistrzostwa Europy w Bikejoringu

Na mistrzostwa w Anglii Krystyna Jasiczak przygotowywała się od początku roku, nieskromnie przyznaje, że szykowała się na „pudło” (podium), chciała wywalczyć wszystko, co można w tym sporcie osiągnąć.

Może lepiej zabrzmiałoby, gdybym powiedziała po zawodach: udało się, nie spodziewałam się… Ciężko pracowałam na ten wynik i gdyby nie upadek miałabym złoto.

Zaczęła w styczniu od siłowni, potem były treningi w terenie, testowanie nowego roweru.

Zmieniłam też sposób jazdy, uległam w końcu namowom Kajetana, i zaczęłam jeździć w espedach – butach wpinanych w pedały. Syn mi to wszystko pięknie wyregulował – była to świetna dla mnie obsługa techniczna. Do tej pory jeździłam z psami północnymi rasy husky, teraz zaczęłam ze Spidi (ESD europejski pies do ciągnięcia sań). Musiałam się zapoznać z nią, do tej pory była to suczka Kajetana, każdy przecież inaczej jeździ czy inaczej wydaje komendy. W miarę szybko „złapałyśmy” porozumienie, syn uczył mnie techniki jazdy z tym psem, był moim trenerem. Spędziliśmy w tamtym roku setki godzin w lesie doskonaląc jazdę. Latem, kiedy było gorąco jeździłam też bez psa. Wszystko razem, czyli ciężka praca przyniosło ten efekt, że wystartowałam dobrze przygotowana.

Zazwyczaj w wyjazdach na zawody uczestniczy także Cezary Jasiczak, głowa rodziny, będąc wsparciem technicznym i organizatorem. Tym razem mama i syn pojechali sami, kilka tysięcy kilometrów.

Kajetan przejął rolę ojca, bałam się, że ciężko będzie w Anglii jeździć, ale w ruchu lewostronnym poradził sobie świetnie. Wyruszyliśmy busem zaopatrzonym w sprzęt, namiot, agregat prądotwórczy, żywność i wiele innych rzeczy.

Koszty zawodów są spore, ponoszą je w zasadzie zawodnicy. Jako kadra Polski mają uiszczane tylko opłaty startowe i ubezpieczenie, o resztę muszą się martwić sami.

Kontrowersje wokół trasy zawodów

Trasę poznali najpierw w Internecie, potem po przybyciu na miejsce przed zawodami zrobili na niej jazdę próbną.

Spodziewaliśmy się angielskiej pogody i trudności z tym związanych, ale nie tego, co zobaczyliśmy. Przyjechaliśmy na miejsce, zamieszkaliśmy w prywatnym parku księżnej Anny, która udostępniła swoją posiadłość na zawody. Rozbiliśmy namiot, sanitariaty przywieziono w kontenerach, tak że warunki socjalne były dobre. Zaraz też postanowiliśmy wypróbować trasę i udaliśmy się na start. Takiego błota nie widziałam jeszcze nigdy. Było to błoto, glina, jedna wielka maź, nie wiadomo było, jakie opony dobra,  na takie błoto nawet nie ma bieżnika. Jazda 5 kilometrową trasą okazała się walką o utrzymanie równowagi, chodziło właściwie tylko o to, żeby nie wywrócić się. Poza tym była bardzo słabo, maleńkimi strzałkami oznaczona, wąska, zarośnięta kolczastymi krzewami, byłam przerażona. Schodziłam z roweru i usuwałam ostre gałęzie na wysokości oczu, żeby w czasie startu nie było nieszczęścia. Trzeba też było zatrzymywać się i przecierać z błota okulary, bo pies przede mną biegnący chlapał mi tą mazią w oczy. Z powodu stanu trasy wycofało się kilku zawodników i zawodniczek, m.in. Szwajcarka i Czech, który z trasy przywiózł 6 kg błota na oblepionym rowerze. Nic mu się już nie kręciło, koła stały w miejscu unieruchomione mazią. Sprzęt myliśmy potem karcherami, sami musieliśmy szorować się pod prysznicem.

Weszła jednak na pudło

Trasa zawodów nie podobała się zawodnikom, zaprotestowali i wynegocjowali z organizatorem zmianę, tak, że okazało się, że start nastąpił bez wcześniejszego zapoznania się z nowymi odcinkami.

Krystyna Jasiczak na podium

Krystyna Jasiczak na podium

Kajetan pierwszego dnia był czwarty, ja dojechałam do mety po trzech upadkach, ale z najlepszym czasem i przewagą 32 sekund nad Niemką. Nie było zawodnika, który by nie zaliczył upadku. Drugiego dnia temperatura spadła do minus 5 st. C. I niestety jadąc szybko najechałam na korzeń, który odskoczył mi spod koła. Wywróciłam się i nie mogłam się już podnieść. Zastanawiałam się nad wycofanie , do startu było tyle samo kilometrów, co do mety. Pies chciał biec, ja leżałam, kiedy śmignęła koło mnie Niemka i wiedziałam już, że dobrze nie jest, bo starty odbywały się co 1 minutę. Przeleżałam aż minutę. To cudowna adrenalina pomogła mi się podnieść i walczyć, dojechałam do mety z trzecim wynikiem, złoto poszło do Niemki. Nie było karetki, lekarz angielski założył mi temblak i żel chłodzący, ramię okropnie bolało, stłuczony miałam bark i rękę do łokcia. Zawodnik czeski będący lekarzem  doradził mi wracać do kraju na lekach przeciwbólowych i koniecznie wykonać rtg. Kajetan po raz kolejny okazał się niezawodny – ogarnął całą drogę powrotną 1700 km, był najlepszym opiekunem. Wiem, że razem możemy na koniec świata, a może jeszcze dalej.

Kiedy stanęła na podium po odbiór brązowego medalu wszyscy wstali z miejsc i bili jej brawa. Warto zaznaczyć, że wstawano tylko wtedy, gdy był grany hymn narodowy. Usłyszała też słowa: brawo Poland. Ale obiecuje, że dołoży starań, będzie dalej mocno pracować, bo chce jeszcze w swojej karierze sportowej usłyszeć Mazurek Dąbrowskiego…

 …

Podziękowania

Sportowcy składają podziękowania dla firm: JOBDONE marketing & sales support, BCM NOVATEX i Gabinet Weterynaryjny Tadeusz i Jan Blumczyńscy

Napisano przez Elżbieta Bylczyńska opublikowano w kategorii Aktualności, Puszczykowo, Wywiad, reportaż

Tagi:

Elżbieta Bylczyńska

Redaktor naczelna Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

Wasze komentarze (2)

  • Janko
    wtorek, 29 sty, 2013, 20:15:48 |

    Gratulacje dla zawodników! P.s Świetny reportaż.

  • Mariola
    poniedziałek, 4 lut, 2013, 16:23:29 |

    Brawo! Krysia i Kajetan – jesteście wielcy.

Skomentuj