Salon VW Berdychowski Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wiosenny repertuar trendów w Starym Browarze
Wojciech Czeski | czwartek, 7 mar, 2013 |

Pokolenie Benedykta XVI

Dziwne to uczucie obudzić się rano ze świadomością, że nie będzie można już oglądać i słuchać czcigodnego i skromnego Ojca Świętego. Trudno przyzwyczaić się do faktu, że tak po prostu odszedł, zamykając się w murach klasztoru. Pomijając już fakt zaskoczenia z powodu niespodziewanej rezygnacji Benedykta XVI, chciałbym skupić się na kilku pozytywnych stronach jego kilkuletniego pontyfikatu.

Benedykt XVI

Na początek może o samej osobie Ojca Świętego. Był on prawdziwym tytanem intelektu i pokory zarazem. Widać to było jak na dłoni podczas ostatnich godzin jego pontyfikatu, gdy opuszczał Watykan i dobrowolnie zamknął się w murach klasztoru, mówiąc, że to ostatni etap jego ziemskiej pielgrzymki. Mówił to następca świętego Piotra, który oddał władzę tak znamienitego urzędu, by w ciszy odbyć ten ostatni etap. Trudno potraktować to jako akt kapitulacji, zwłaszcza w kontekście całego życia kardynała Ratzingera. Wystarczy przypomnieć, że będąc prefektem Kongregacji Nauki Wiary prosił Jana Pawła II, by ten…pozwolił mu zostać pracownikiem biblioteki watykańskiej, zwalniając go z szefowania Kongregacji. Już wtedy wykazywał się niesamowitą skromnością. Benedykt XVI to także jeden z najwybitniejszych intelektualistów naszych czasów. Wystarczy zagłębić się w jego dzieła, by poczuć niesamowitą erudycję autora, ale także przebijającą z nich przystępność wykładu. Ojciec Święty słynął bowiem z prostoty wywodów, w których eksponował swoje myśli bez nadmiernego „owijania w bawełnę”. Warto wspomnieć tutaj o jego pięknej encyklice „Spe salvi”, w której wykłada temat nadziei będącej esencją katolickiej wiary. To przede wszystkim coś więcej niż zwykła encyklika. Wykracza poza tę specyficzną formę, momentami będąc czymś w rodzaju małego traktatu filozoficznego. Dowiadujemy się z niej między innymi tego, jak wielką nadzieję niosła obywatelom starożytnego Rzymu Dobra Nowina niesiona przez chrześcijan. Ojciec Święty wzywał, byśmy tę nadzieję na nowo odkrywali, ponieważ w czasach współczesnych wydaje się nam czymś tak oczywistym i powszednim, że nie warto jej już poszukiwać. Chwile spędzone z  wywodami Benedykta XVI to chwile głębokiego namysłu, próba zrozumienia istoty bezinteresownej miłości oraz wymagań stawianych współczesnemu człowiekowi.

Pokolenie Benedykta

Trudno się zgodzić z twierdzeniem, że Benedykt XVI nie rozumiał „ducha” naszych czasów. Doskonale wypatrywał i rozpoznawał płynące z niego zagrożenia i nadzieje, tylko starał się je wykładać w iście profesorski sposób, lecz bez zadęcia i chęci wywyższania się. Uczynił coś, za co wielu młodych ludzi jest mu wdzięcznych – odkrył przed nimi tak zwaną „mszę trydencką” w języku łacińskim. W 2007 roku wydał dokument „Summorum Pontificum”, na podstawie którego ułatwił dostęp do tej formy pobożności. Zauważył w nim, że „młodsze pokolenie też może odkryć tę formę liturgiczną, poczuć jej piękno i odnaleźć w niej ten sposób spotkania z Tajemnicą Najświętszej Eucharystii, który byłby najlepiej do niego dopasowany”. Wykazał się tutaj troską o młodych ludzi, którzy stanowią najliczniejszą grupę biorącą udział w mszach odprawianych po „staremu”. W tym właśnie kontekście można mówić o pokoleniu Benedykta XVI – młodzieży, która zawdzięcza papieżowi możliwość odkrywania Tradycji na nowo.

Ojciec Święty dużą wagę przywiązywał do oprawy ceremonii, lubił podkreślać majestat swojego Urzędu. Mimo, iż wykazywał się skromnością, to bił od niego prawdziwy majestat, widoczny zwłaszcza podczas najważniejszych uroczystości. Miał w sobie wiele ciepła, ale był zdecydowanie mniej spontaniczny od swojego błogosławionego poprzednika. Nadrabiał to jednak wrodzoną godnością i wewnętrznym spokojem. Są to jednak tylko „kosmetyczne” sprawy, na których najbardziej skupia się świat mediów. Papież bowiem to nie próbujący przypodobać się tłumom polityk, tylko Namiestnik Chrystusa i dobry nauczyciel. W tej ostatniej roli kardynał Ratzinger sprawował się wzorowo. Był wymagający, bezkompromisowy, ale łagodny i wyrozumiały zarazem, co charakteryzuje ludzi wielkich.

Papież Benedykt XVI

Benedykt XVI był papieżem, który nie podejmował śmiałych i rewolucyjnych reform, tylko poprzez swoje małe i konsekwentne kroki kreślił drogę swoim następcom. Trudno powiedzieć, czy jego pontyfikat będziemy oceniać w perspektywie rezygnacji z Urzędu. Muszę przyznać, że jego ostatnie godziny na Stolicy Piotrowej potwierdziły tylko to, co myślałem o nim wcześniej. Jeśli porównamy Benedykta XVI z innymi papieżami ostatnich dziesięcioleci, to widać, że był to bardzo ważny i potrzebny pontyfikat. Porównywanie go wyłącznie z Janem Pawłem II nie ma moim zdaniem sensu. Trzeba spojrzeć na Benedykta XVI w szerszym kontekście, ale być może brakuje nam jeszcze niezbędnego dystansu. Mam nadzieję, że przyszłe pokolenia historyków docenią go za to, że nie szukał poklasku współczesnych. W tym tkwi właśnie jego wielkość.

Napisano przez Wojciech Czeski opublikowano w kategorii Felieton

Wojciech Czeski

Autorem wpisu jest: Wojciech Czeski, dziennikarz Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

Skomentuj