Salon VW Berdychowski Łukasz Grabowski radny w sejmiku woj. wielkopolskiego Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wielkanoc w Starym Browarze w Poznaniu - złap zająca w apce
Redakcja GMP | czwartek, 29 sie, 2013 |

Ryby na wesoło: Co ja mam robić?

– W takim razie poradź mi, co ja mam robić. Ja wiem, że wy o tych swoich rybach moglibyście opowiadać godzinami, ale mnie to nudzi, rozumiesz, nudzi mnie. Nic na to nie poradzę, a muszę z nimi jechać, bo wiadomo jakie szczytne cele temu towarzyszą.

Ciągle słyszę tylko, że dla zdrowia trzeba gdzieś z tych bloków wyjechać co jakiś czas, że łono przyrody daje tyle dobrego, prawda, ptaszki ćwierkają, świeże powietrze, sama natura nad wodą, widoki można podziwiać. A jak zajedziemy po kilku godzinach na Pojezierze Drawskie, wtedy okazuje się zawsze to samo. Najpierw on oczywiście, że on, wybiera miejsce, jak nie tutaj to tam byłoby najlepiej. „To co zostajemy”, mówi, „zobacz jak ładnie”, wyciąga te swoje wędki, nie wędki, siatki, haczyki i czort wie co jeszcze i znika. A ktoś przecież musi przypilnować auta jak mój pan idzie czasem wzdłuż jakieś rzeczki, bo na pstrąga trzeba mój kochany szukać miejsca, jeden zakręt, drugi zakręt, bo tam pewno będą brały i o mnie zupełnie zapomina, już nie mówię wcale o tym, że nawet się nie obejrzy. Po godzinie patrzenia na te piękne widoki normalnie mi się zaczyna nudzić, więc wyciągam coś do czytania, jakieś krzyżówki do odgadnięcia, siadam na ten fotelik, nie mogę powiedzieć, bardzo wygodny i siedzę. Na komary mam swoje metody i musiałam nauczyć się ich po prostu nie zauważać. Niby mogę się opalać, bo słońce grzeje czasem, że hej, ale rozbierz się na takim odludziu czasami i siedź samotna kobieto, zupełnie bezbronna. Akurat „odludziu”, a tacy jak mój Rysiu wszędzie są i zdarzy się, że ktoś przejeżdża, akurat w tym miejscu. Raz siedzę, czytam, wtedy byliśmy nad jakimś jeziorem, a tutaj zatrzymuje się takie wypasione auto terenowe, wychodzi z niego wyraźnie wesołe towarzystwo mieszane i szykują się na balangę. Normalnie struchlałam. Rozumiesz mnie, ja sama i dobrze, że nie opalałam się jak to się mówi, na całego. Całe szczęcie skończyło się na strachu. Raz podpłynęła straż wodna, czy jak to się nazywa, rybacka chyba, wędka leżała na tych patyczkach, ale haczyk był zaczepiony o rączkę, a oni do mnie: „dokumenty proszę, a karta wędkarska jest, a zezwolenie wykupione?”. Co ja musiałam się tłumaczyć, w końcu mi uwierzyli, ale nerwów miałam, mówię ci. Kiedyś znowu, czytam, czytam i nawet nie wiem, kiedy mi się zasnęło, ale tak na amen, rozumiesz. Naraz czuję, że nie jestem sama, jakieś niby pomruki, a nawet jakby delikatne muśnięcia czuję. Ja otwieram oczy i widzę całe stado saren i jelenie. Podeszło zupełnie bliziutko i mnie oglądają. Początkowo nawet myślałam, że mi się śni, że jakaś zjawa ale nie, na pewno mi się nie śniło. Tak wytrzymałam bez ruchu aż sobie nie poszły. Fajnie było, szkoda, że nie mam jakiegoś zdjęcia.

Najgorsi są ci strażnicy leśni. Trudno z nimi dyskutować, bo o czym niby, jak jest zakaz wjazdu na tereny leśne. Staram się uśmiechnąć, rozweselić, a oni ciągle swoje:

– Mandat się należy, proszę pani za parkowanie w niedozwolonym miejscu.

– Ale ja przecież nie parkuję, tylko mój mąż, bo on tutaj przyjechał ryby łowić, a ja tylko pilnuję.

– Nam, proszę pani jest obojętne, kto parkuje, proszę dokumenty i piszemy mandacik.

Ostatnio nawet było całe 200 złotych, kurczę, mówię ci. Ja siedzę cała wnerwiona, przyrzekam sobie w kółko, czekaj, czekaj, ostatni raz mnie tak nabrałeś, koniec kropka. A mój Rysiu wraca radosny, uśmiechnięty, zadowolony i cieszy się jak małe dziecko, no zupełnie jak małe dziecko. Kiedy go takiego widzę, ręce mi same opadają, złość mi częściowo mija. I poradź mi, co ja mam robić?

eRCZe „Spławik”

Napisano przez Redakcja GMP opublikowano w kategorii Aktualności

Tagi:

Redakcja GMP

Autor: Redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej.

Skomentuj