Redakcja GMP | sobota, 27 gru, 2014 | 1 Komentarz

Serducho wali jak młot, płuca pracują na najwyższych obrotach, tętno rośnie…

Pech po zeszłorocznych Mistrzostwach Europy w Szwajcarii, gdzie Krystyna Jasiczak z Puszczykowa dotarła do mety na samej obręczy, bez opony i reszty, został przezwyciężony… Niedawno świetnie zakończyła sezon startowy zdobywając brązowy medal Grand Prix Europy i srebrny we Francji.

Grand Prix Europy Francja, Toulon 11-12 X 2014

– Toulon przywitał nas deszczem i tradycyjnie już błotem, opowiada Krystyna Jasiczak.

Trasa – 6100 m. była bardzo trudna technicznie, wymagała dużych umiejętności kolarskich, doskonałego porozumienia i współpracy z psem. Start nastąpił na polu z kretowiskami i krowimi ,,plackami”, jak ktoś miał pecha i wjechał kołem w niespodziankę – to wszystko lądowało mu na twarzy… Na szczęście nie miałam tej przyjemności.

Potem był szybki zakręt po mokrym, śliskim szutrze i leśny singiel track między drzewami po pochyłym terenie (styczność opony z podłożem – 50 może 60procent), następnie szybki odcinek kończący się zakrętem 180 stopni i długi szutrowy podjazd ze slalomem między koparką, która utknęła w błocie na trasie zawodów.

– Kiedy masz nadzieję, że złapiesz oddech po podjeździe – wita cię błotnista górka o nachyleniu 14 procent i jest tak rozjechana, że niewielu zawodnikom udaje się ją pokonać. To ta górka w dużej mierze decyduje o medalu. Potem serducho wali jak młot, płuca pracują na najwyższych obrotach, tętno rośnie, a my brniemy po miękkim, lepkim podłożu.

Zakręt 90 stopni, dalej przez las i zbawiennie szybki, choć krótki zjazd.

Kolejny zakręt, w który trzeba się zmieścić, więc rozsądnie wytracam prędkość – mam na liczniku ponad 40 km/h – gałęzie biją po twarzy, gnam do mety…

Krystyna Jasiczak z psem na rowerze

Krystyna Jasiczak z psem na rowerze

 

Robi to jak trzeba, sunie do mety, małe zjazdy i podjazdy, trochę ucieka tylne koło, ale bez upadku.

– Zbliżam się do finiszu, byle szybciej, a tu przeszkoda typu głębokie U. Dla mnie bez siły psa nie do pokonania. Spidi robi to perfekcyjnie, pomaga mi wjechać pokonując przeszkodę w pełnej prędkości…Jeszcze ostatni singiel track i wyjeżdżamy z lasu pod mały podjazd do mety. Za chwilę odpoczniemy…Ale jeszcze na końcu problem z napędem – oblepiony błotem kiepsko przerzuca…

I etap zakończony na III miejscu egzekwo (Francuzi w pomiarze czasu nie mają setnych sekundy i zaokrąglają w górę).

 

Następnego dnia startuje jako czwarta. Drugi etap musi koniecznie pokonać szybciej, choć wydaje się to niemożliwe, bo w pierwszym pojechała na maksa. Nie miała ochoty oddać podium.

– Trzeba na zakrętach ,,pourywać” brakujący czas, ale rozsądnie, bo każdy najmniejszy błąd to upadek… – Wszystko idzie dobrze do strefy finiszowej – tam zaklejony łańcuch spada. Pozycję medalową dosłownie wyszarpują psie pazury- to Spidi wciąga mnie na metę…

I tak tracę srebro, ale radość brązu jest ogromna, tu na sukces składa się wiele czynników.

 

Mistrzostwa Europy 28-30 XI 2014 Lamotte Francja – przygody muszą być…

– Mój wyjazd na ME komplikuje się, w ostatniej chwili dowiaduję się, że ekipa, z którą mam jechać z przyczyn losowych odwołuje wyjazd. Zawodnik ze Świeradowa Zdroju dysponuje miejscem dla mnie, psa  i sprzętu, a  jest tego niemało. Warunkiem jest jednak dotarcie do niego do godz. 20, więc mam cztery godziny.

Da radę, zawsze jak trzeba daje. Syn Kajetan pakuje auto i odwozi mamę do miejsca zbiórki…

– Lamotte wita nas ciepłą pogodą ok. 15 stopni, więc jak na koniec listopada ciepło, ale jest wilgotno i błotniście.

Trasa 6400 m, w tym dwa km po obiekcie hippicznym z wieloletnimi tradycjami, ewidentnie przygotowane pod publikę, by mogła obserwować i dopingować na trasie…Trasa szybka, choć błotnista i trzeba uważać jak zwykle przy zakrętach. Okulary ociekają błotem. Przed ukończeniem trasy na hipodromie nic już nie widzę, ale przezornie mam na kasku zamontowaną szybkę, więc tylko odsuwam ją do góry i dalszą trasę pokonuję już we właściwych okularach. W lesie jest dużo mniej błota, a może bardziej gęste i tak mocno nie pryska. Choć jedziemy na maksa, długie bardzo szybkie proste, trochę korzeni, parę zakrętów i wpadamy w strefę finiszową na pełnym gazie. Korytarz mety – przysłowiowo ile fabryka dała. Jesteśmy kondycyjnie przygotowane doskonale. Czekam na rywalki i ich czasy, póki co wykręciłyśmy najlepszy czas, ale gra toczy się do momentu, aż nie pojawi się ostatnia zawodniczka

Krystyna Jasiczak

Krystyna Jasiczak

Tylko Rosjanka była szybsza – srebro dla mnie!

Ale radość w teamie i wśród pomocników! Gratulacje, uściski, jestem wykończona, ale szczęśliwa i oto chodzi – zrobić swoje, odpocząć, bo to był start jednoetapowy, nic już nie da się nadrobić.

Teraz pozostały tylko przyjemności – ceremonia dekoracji…

 

Krystyna Jasiczak zakończyła wraz z psem Spidi jesienny sezon startowy.

Niedługo pomyśli o… przyszłym sezonie, opracuje systematykę treningów, by znowu trafić w szczytową formę na imprezy międzynarodowe. Syn Kajetan przygotuje jej cały plan treningowy – z ufnością zdaje się w tym na syna… (red.)

 

Zawodniczka składa podziękowania dla:

Gabinetu Weterynaryjnego Tadeusza i Jana Blumczyńskich, Max Bike serwisu rowerowego, firmy Jobdone, Statucki – Karmy.

Krystyna Jasiczak na podium

Krystyna Jasiczak na podium

Fot. M. Paczyńska, R. Pojawa.

Napisano przez Redakcja GMP opublikowano w kategorii Aktualności, Puszczykowo

Redakcja GMP

Autor: Redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej.

Wasze komentarze (1)

  • poniedziałek, 22 gru, 2014, 10:13:11 |

    Niezłe przygody ale i tak dobry wynik. Gratuluję

Skomentuj