List do Redakcji
„(…) 25 stycznia 1945 roku Mosina znalazła się po prostu pod nową okupacją.”
Szanowna Redakcjo!
Od jakiegoś czasu jestem wiernym czytelnikiem Gazety. Uważam, że bardzo rzetelnie informujecie o wydarzeniach z życia miasta i gminy. Cenię Was także za reportaże i rozmaite ciekawostki. Dlatego szczególnie lubię czytać artykuły Pana Henryka Pruchniewskiego na tematy historyczne i hobbystyczne. Niestety, ostatni numer Gazety czytałem z pewnym poczuciem zawodu. Mój niepokój wzbudziła już okładka, na której zaznaczono tytuł „Wolność przyszła w mroźny, styczniowy ranek – wspomnienie świadka wyzwolenia Mosiny”. Myślałem, że jest to może błąd w druku, dlatego zacząłem lekturę Gazety od tego właśnie tekstu. Pan Henryk Pruchniewski relacjonuje w nim wspomnienia Stanisława Rybarczyka z 25 stycznia 1945 roku. Sama relacja jest bardzo ciekawa, jednak niepokojące jest użycie słowa „wyzwolenie” w kontekście wkroczenia Armii Czerwonej do Mosiny. Owszem, był to koniec niemieckiej okupacji. Rozumiem, że naoczni świadkowie tych wydarzeń widzieli to jako wyzwolenie. Pytanie jednak, czy na pewno było to „wyzwolenie” i „wolność”. Sądząc po ofiarach krwawego okresu stalinizmu, zdecydowanie nie. 25 stycznia 1945 roku Mosina znalazła się po prostu pod nową okupacją. Nie chcę wymieniać, w jakich makabrycznych okolicznościach ginęli Polacy po nastaniu tej nowej okupacji. Sowieci weszli tutaj na obiecane im wcześniej tereny, odbierając nam suwerenność. Haniebne jest także to, że nadal mamy w Mosinie ulicę 25 stycznia, czyli uczczenie kolejnej rocznicy sowieckiego podboju. Zostawiam to Redakcji oraz Czytelnikom pod rozwagę. Panu Henrykowi życzę natomiast dalszych owocnych tekstów i odkrywania przed czytelnikami kolejnych ciekawostek z historii gminy.
A.S.
Wasze komentarze (7)
Faktycznie należałoby się zastanowić, czy nie nadszedł już najwyższy czas, żeby nazwać rzeczy po imieniu także u nas w Mosinie. Po latach kłamstw poprzedniego ustroju ludzie pewnych rzeczy nie widzą. Sprawdza się tu powiedzenie, że kłamstwo po wielekroć powtarzane staje się prawdą. Czy Sowieci byli naszymi wyzwolicielami? Super pytanie. Dziękuję za ten list
Czy Sowieci byli naszymi wyzwolicielami? Super pytanie. Sądzę ze tak jednakże równocześnie stali się naszymi „okupantami”. W dniu wyzwolenia a więc 25 .stycznia mało kto zdawał sobie sprawę co nastąpi po „wyzwoleniu”Moim zdaniem nazwanie ulicy nie mówiąc o wyzwolicielach może upamiętniać jedno i drugie.
W pełni zgadzam się z poprzednikami.
Rzeczywiście jest z tym problem lecz nie tylko z tym. Podobnie jak określanie okrągłego stołu który stał się podstawą naszych przemian i demokracji a w rzeczywistości to teatr demokracji w/g scenariusza napisanego przy nim.
Kiedy w Mosinie była okupacja Radziecka chyba się pomyliło ja urodziłam się Mosinie chodziłam do Polskiej Szkoły uczono mnie po Polsku moje dzieci takze nie mogę niektórych ludzi zrozumieć wyżej wymienieni stracili chyba pamięć
To proponuję iść jeszcze raz do szkoły bo widzę że z historią na bakier ?
Okupant nie zawsze stosuje takie same metody.
http://www.youtube.com/watch?v=MgH5O9Dh08A
Chciałbym zauważyć, że zostaliśmy „wyzwoleni” niejako przy okazji realizacji imperialnych zamierzeń Związku Radzieckiego, ale nie można zapomnieć, że porównywanie okupacji niemieckiej do czasów stalinowskich, a później PRL-owskich wypada jednak na korzyść tych ostatnich. Trudno było przebić Niemców w bestialstwie i pogardzie do Polaków. Nie umniejszam ofiar, a zwłaszcza niewykorzystanych możliwośći rozwoju, które zostały zaprzepaszczone przez realizację projektu państwa wymyślonego przez komunistów. Nie można też dziwić się, że ludzie chcieli po wojnie żyć w spokoju nawet za cenę zgody na socjalistyczny z nazwy, eksperyment. Jednakże wielu spośród nas dorastało, żyło w Polsce po 1945 roku i z całą pewnością pamiętają, że jako naród potrafiliśmy funkcjonować całkiem dobrze, jak na warunki ogólnej mizerii. Widzimy dzisiaj, porównując się z Zachodem, że dystans, który nas dzieli jest wynikiem nie tylko zniszczeń wojennych, ale także nieudolnych rządów i śmiesznych pomysłów na uszczęśliwienie „ludu pracującego miast i wsi” przez partyjnych kacyków. Widzimy także, że nie jest wcale tak, iż ta nasza codzienność w PRL-u była samym nieszczęściem, że przecież kwitło życie towarzyskie, rodzinne i znajdowaliśmy czas na zabawę i radość. Można współczuć dzisiaj dzieciom, że przyszło im żyć w czasach, gdy do zabawy potrzebny jest tablet ze stałym łączem i nie wystarczy już kij, kartka papieru i wyobraźnia.