W mieście żyją także dzikie zwierzęta
Rozmowa z Joanną i Marcinem Szymczakami, prowadzącymi w Mosinie całodobowe pogotowie interwencyjne ds. zwierząt dzikich i domowych.
Od ponad roku współpracuje Pan z Gminą Mosina. Na czym polega ta współpraca?
Marcin Szymczak: Od maja 2013 roku do końca 2013 r. pełniłem dyżury w ramach całodobowego pogotowia interwencyjnego ds. zwierząt dzikich i domowych. Przedtem, w 2012 roku i do maja 2013 zajmowałem się redukcyjnym odstrzałem zwierząt dzikich. Naszą działalność reguluje uchwała Rady Miejskiej w Mosinie z marca 2013 r., która stanowi, że „Działanie to realizuje podmiot, z którym Gmina Mosina zawrze stosowną umowę, przy współpracy z Gminnym Centrum Zarządzania Kryzysowego lub Straży Miejskiej.” Firma została wybrana w drodze przetargu. Z informacji, które posiadam żaden inny podmiot nie startował w tym przetargu. Natomiast od 28 stycznia br. w/w pogotowie pełni firma „Falco” mojej żony (moja firma nosi nazwę „Ptasior”). Wszystkie te działania były prowadzone w oparciu o umowy zawierane z Gminą.
Joanna Szymczak: Najprościej mówiąc nasze działania polegają na chwytaniu bezpańskich zwierząt i odstawianiu ich do schroniska – tak dzieje się w przypadku psów i kotów lub do lasów, w przypadku dzikich zwierząt. W szczególnych przypadkach na zlecenie Gminy dokonuje się też odstrzałów redukcyjnych dziko żyjących zwierząt.
Czy na terenie naszej gminy konieczne jest odławianie bezpańskich psów? Kto decyduje o wyjeździe na odławianie?
M. Sz. – Można powiedzieć, że nie ma prawie dnia, żebyśmy nie otrzymali sygnału o wałęsających się bezpańskich psach, nierzadko agresywnych. Niestety zdarzają się przypadki, że kiedy docieramy na wskazane miejsce okazuje się, że po psie nie ma już śladu. My nie podejmujemy działań sami, otrzymujemy zgłoszenie od Straży Miejskiej, Policji lub pracowników Referatu Ochrony Środowiska i kierownika Referatu Gotowości Cywilnej, Spraw Wojskowych i Obronnych. Dysponujemy odpowiednim sprzętem, pozwalającym na bezpieczne schwytanie zwierząt i dostarczenie do przytuliska, jeśli są to psy lub koty. Zwierzęta dzikie są wywożone do lasu.
Jak radzicie sobie z psem, którego nie można schwytać?
M. Sz. W takich przypadkach zwierzęta są usypiane na odległość przez wystrzelenie odpowiedniego środka usypiającego. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że współpracujemy z lekarzem weterynarii, który do celów podawania środka usypiającego używa też dmuchawki, podobnej do tych używanych przez Indian z filmów przygodowych. Lek zawsze przygotowuje i podaje lekarz weterynarii. Każdy taki przypadek traktowany jest indywidualnie. Niekiedy konieczne jest uśpienie nawet małych psów, które stwarzają zagrożenie, np. bezpieczeństwu na drodze. Tego typu działania podejmowane są wyłącznie w przypadkach, kiedy niemożliwe jest schwytanie zwierzęcia przy pomocy tradycyjnych metod, czyli pętli i siatki.
A jak postępuje się z dzikimi zwierzętami?
M. Sz. Dzikie zwierzęta są odławiane i przenoszone do lasów. W szczególnych przypadkach także one są usypiane na odległość i dopiero później transportowane.
Minionej zimy w Mosinie dużo mówiło się o dzikach, podchodzących do miasta. Czy faktycznie są one w Mosinie takim problemem?
M. Sz. Dziki nie tylko podchodziły do miasta. One w nim żyły, nie tylko zresztą w Mosinie. Są one dużym problemem także w Puszczykowie. Populacja dzików bardzo wzrosła. Zwierzęta przyzwyczaiły się do ludzi, żerują nawet w ogrodach, ponieważ tam mają resztki owoców, buszują w śmietnikach. Mieliśmy przypadek, kiedy locha wyprosiła się w ogrodzie niemal na oczach domowników. Otrzymaliśmy zgłoszenia, natknięcia się ludzi na lochy z młodymi, a nawet szarże dzików na ludzi. Trzeba pamiętać, że to dzikie zwierzęta, które zawsze mogą być niebezpieczne. Niestety niektórzy ludzie o tym zapominają, co więcej zdarzają się nawet przypadki, że ludzie wystawiają im karmę, a to sprawia, że jeszcze bardziej podchodzą pod domy. Podejmowaliśmy różne działania, aby wypłoszyć dziki z miasta: montowaliśmy tzw. elektryczne pastuchy, przepłaszaliśmy przy pomocy petard hukowych. Odławialiśmy nawet lochy z młodymi i transportowaliśmy do lasu. Generalnie wykonujemy więcej interwencji związanych z dzikimi zwierzętami niż z psami czy kotami. Korzystając z okazji chciałbym zaapelować, aby nie wystawiać karmy dla dzikich zwierząt. Zajmują się tym myśliwi z kół łowieckich.
W minionych tygodniach sporo emocji wywołała Wasza interwencja dotycząca jeży.
J. Sz. W 2013 r. o przeniesienie jeży poprosiła pewna kobieta – mieszkanka naszej gminy, obawiała się o nie, ponieważ miała duże psy, które po prostu mogłyby je zagryźć. Wcześniej dzwoniła do Straży Leśnej, Wielkopolskiego Parku Narodowego, ale nikt nie chciał jej pomóc. Dopiero Straż Miejska zdecydowała o wezwaniu nas. Schwytaliśmy całą jeżową rodzinę i wywieźliśmy do lasu.
Autor artykułu w jednej z lokalnych gazet twierdził, że to skandal, żeby za odłowienie jeża płacić 500 zł.
J. Sz. Otrzymaliśmy zlecenie, które wykonaliśmy, więc dlaczego nie mielibyśmy otrzymać za nie wynagrodzenia? Autor tekstu też chyba za swoją pracę pobiera wynagrodzenie. Poza tym oczywiście owe 500 złotych dotyczyło wszystkich jeży, a nie jednego, o czym już niestety zapomniał wspomnieć. Mieliśmy także zgłoszenie o czterech wyrzuconych szczeniakach i w tym przypadku też wykonaliśmy usługę w ramach jednego wyjazdu, a nie za każdą sztukę z osobna.
Skoro jesteśmy przy cenach, czy firmy Ptasior i Falco są faktycznie takie drogie, jak niektórzy podają?
M. Sz. Absolutnie się z tym nie zgadzam. W okolicy działa kilka podobnych firm i stawki mamy porównywalne z nimi, a nawet niższe. Na pewno nie jesteśmy drożsi, czego oczywiście autor sensacyjnego artykułu o jeżach znowu nie sprawdził. Dla porównania w drugim numerze miesięcznika Łowiec Polski z 2014 r. jest artykuł, gdzie znajduje się informacja, że w gminie Zambrów koszt odłowu psa wynosił w 2013 r. 1200 zł i zdaniem tamtejszego wójta nie był zbyt wygórowany. Zdaniem autora tego tekstu w 2014 r. ceny sięgają nawet 1900 zł za odłowionego psa. Nasza stawka za tę usługę to 400 zł.
Wasze komentarze (34)
Mam pytanie czy Gminę stać na usługi takiej firmy i czy podobnych działań nie może przeprowadzać Straż Miejska, która również może współpracować z weterynarzem i robić dokładnie to samo? Mam wrażenie, że w tym wypadku, popyt na tego typu usługi wymuszony jest koneksjami rodziny Szymczaków z Panią Burmistrz, a nie realną potrzebą… Zdaje się, że Puszczykowo nie ma z tym problemów. Biorąc pod uwagę fakt, że sama działalność Pana Sz. budzi spore wątpliwości (atak jastrzębia na przechodnia, konflikt z sąsiadami), dlatego nie wiem czy współpraca z takimi ludźmi ma jakikolwiek sens. Z drugiej strony zwykły, szary człowiek nie zna nawet numeru to naszego sokolnika (nie jest podany do informacji publicznej) i w momencie wtargnięcia dzikich zwierząt (jeży) w pierwszej kolejności zadzwoni na Straż Miejską a ta dopiero do naszego bohatera, o ile nie będzie na lotnisku przeganiał ptactwa. Gdzie tu jakakolwiek logika – zwierzęta zdążą narobić szkód i uciec, jeśli komuś ma się stać krzywda to i tak się stanie a odpowiedzialność poniesie zwykły obywatel…
Anonimie do grupy antyterrorystycznej SWAT też się raczej bezpośrednio nie dodzwonisz.
W Artykule P Marcin mówi : „Trzeba pamiętać, że to dzikie zwierzęta, które zawsze mogą być niebezpieczne. Niestety niektórzy ludzie o tym zapominają…”i niestety ma rację lecz czemu o tym sam nie pamięta???
http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/3434427,jastrzab-zaatakowal-mieszkanca-dobrze-ze-trenowalem-kungfu,id,t.html
Doświadczeni sokolnicy potwierdzają, że zajście w Mosinie jest nietypowe. Zdarza się, że drapieżne ptaki pomylą małego psa z zającem, jednak rzadko „atakują” ludzi. Wszystko zależy też od indywidualnego charakteru jastrzębia.
Wypowiedź z wersji elektronicznej Głosu Wielkopolskiego doświadczonych sokolników.
Ptaki z prywatnej hodowli traktują człowieka jak swojego partnera, takie sytuacje mogą się zdarzyć, ale sporadycznie. Człowiek może też nieświadomie sprowokować zwierzę np. machając rękami – tłumaczy Henryk Mąka, doświadczony sokolnik z Czempinia. Jego słowa potwierdza prezes Polskiego Klubu Sokolników, Marek Pinkowski. – Zdarza się, że sokolnikowi ptak się zagubi, albo ucieknie. Kiedy jastrząb nie może znaleźć pożywienia, szuka człowieka, przyzwyczajony, że to on go karmi. Myślę, że i z taką sytuacją mamy tu do czynienia – tłumaczy zachowanie jastrzębia.
Oto mały film dla wszystkowiedzących specjalistów https://www.youtube.com/watch?v=pecV8i8M2J0 – Na nim widzimy jak orzeł próbuje poderwać w powietrze dziecko. Nie obchodzi mnie, że to incydenty, to dzikie zwierzęta prowadzone przez niewłaściwego człowieka i tyle… Pierwsze słyszę, żeby dzikie drapieżne ptaki, które z reguły są samotnikami mogły traktować człowieka jako partnera. Oczywiście dostaje jedzenie to słucha, a jak mu coś odbije to ucieka i trzeba go szukać kilometry od domu… I pewnie zaraz cała rodzina sokolnika zaatakuje ten wpis ale mam nadziej, że da to komuś do myślenia!
Mosiniak co ma piernik do wiatraka? – przecież to tak jakbyś ratlerka porównał z bulldogiem. Generalnie nikt nie mówi, że ptak był bez winy.(!) Tutaj chodzi o to jak na całą Polskę zmieszać z błotem przeciwników politycznych, i to jest w tym najgorsze.
Panie MOSINIAK…. filmik, do którego link podałeś nie jest autentyczny. Sprawa była nagłaśniana w TV. Studenci informatyki (dokładnie nie pamiętam) zrobili animację komputerową. Jak chcesz podeprzeć się jakimś przykładem, to szukaj konkretnych i prawdziwych.
A co partnerstwa Człowiek – ptak, to prosze poczytaj coś na ten temat, a nie wypowiadaj się bezmyślnie. Ja, jak nie mam o czymś pojęcia, to głosu nie zabieram 🙂
A po co czytać, wysilać się jak i tak kółko wzajemnej adoracji ma klapki na oczach i nie przyjmie argumentów… Jeśli, ktoś uważa, że jest w stanie zapanować nad instynktem dzikiego zwierzęcia, który przez miliony lat ukierunkowany był na zabijanie, tropienie, rozszarpywanie to mogę śmiało powiedzieć, że postradał zmysły…
A teraz przyjmij argument w postaci kota … idioto
Oczywiście takiemu ignorantowi raczej nie ma co odpisywać bo i tak nie zrozumie kociej natury, a tym bardziej toku ewolucji… Czas zakończyć dyskusje bo obrońcy sokolnika robią się agresywni…
To dotyczy anonima piętro wyżej.
Po co taka agresja???
http://www.sokolnictwo.pl/content/33
stary mieszkańcu podałeś link do strony, gdzie masz odpowiedzi doświadczonych myśliwych i sokolników na pytania zadawane przez ekooszołomów 🙂 Bardzo trafione, bardzo!!!! Tylko czemu to ma dowodzić?
Czy to tak trudno się domyślić? Czy nie nie lepiej podawać argumenty miast wyzywać się od idiotów ???
Nadal podtrzymuję mój powyższy wpis. Tłumaczenie że ptak się zagubił chyba chybione.( patrz opis sytuacji w gazetach)
Tak właściwie to karateka wszedł do lasu, w którym zwierzęta są w domu a nie on. Jakby zatłukł dzikiego jastrzębia to odpowiadał by przed sądem a tak jastrząb nie żyje a wszyscy piszą jakby to był ptak szkolony do atakowania ludzi, co jet przecież bzdurą totaną
Kolejny przykład wyrachowania i bezczelnego zachowania naszego sokolnika – Rynek Środa Wielkopolska nasz bohater pod przykrywką akcji edukacyjnej demonstruje swojego Jastrzębia. Nie byłby w tym nic dziwnego gdyby Sokolnik nie puszczał jastrzębia i nie straszył ptactwa zorientowanego na rynku. Według prawa taki proceder bez zezwolenia jest zakazany (a pozwolenia jeszcze nie ma) – oczywiście nasz Sokolnik niczym się nie przejmuje i w wywiadzie dla radia Merkury bezczelnie twierdzi, żeby mu „debilnych” pytań nie zadawać… Z drugiej strony czy rzeczywiście może on pełnić jednocześnie całodobowy dyżur w Gminie Mosina, straszyć ptactwo w Krzesinach i jeszcze prowadzić „akcję edukacyjną” w Środzie Wielkopolskiej? Warto się zastanowić czy w Mosinie jego usługi rzeczywiście są aż tak konieczne?
Jeśli chodzi o pełnienie dyżurów całodobowych to pełni je firma żony sokolnika- Falco a sokolnik ma firmę Ptasior.
Stary mieszkańcu, co ma na celu udostępnienie przez ciebie tego linka? Proszę wyjaśnij, co chcesz tym przekazać?
A jak myślisz?
Widzę, że nagonki kasprowicza ciąg dalszy. Odnoszę wrażenie, że Anonimowi (zapewne opozycji) chodzi jedynie o zdyskredytowanie osoby – przeciwnika politycznego i jej rodziny stojącego na drodze o wymarzoną władzę w radzie miasta Mosiny. A potwierdza to fakt, że Anonim nawet nie zdaje sobie sprawy, że straszenie ptactwa w Krzesinach ma na celu uniknięcie katastrof lotniczych poprzez niedostanie się ptaków do dysz silników samolotów (sokół ma na celu eliminację tego ryzyka na lotnisku).
Szanowny Panie Marku nie każda krytyka w tym okresie musi mieć podłoże polityczne. Normalny człowiek, który płaci podatki ma prawo wymagać, że będą one przeznaczone na bardziej szczytne cele aniżeli przeprowadzanie jeży przez drogę – edukacja, infrastruktura. Nikt nie podważa zasadności straszenia ptaków na lotniskach ale wydawanie pieniędzy na siłę byle by komuś dać pracę to lekkie przegięcie… Ostatnie wydarzenia wskazują, że nie koniecznie wydawane są one racjonalnie. Pozdrawiam
W Gminie całodobowe pogotowie pełni firma Falco, a nawet gdyby, to sokolnik może pracować gdzie chce.
W takim razie powinieneś milczeć!!!
Kto ma milczeć? Ci co prawdę piszą? Ciekawe jaka by reakcja była, gdyby to ktoś z opozycji pełnił to całe pogotowie? Ludzie zarabiają uczciwie, robią rzeczy, których nikt się nie chciał podjąć (świadczy o tym rak innych ofert przetargowych) a wy wszystko krytykujecie. I żeby rozwiać wątpliwości co niektórych o tym, że to SM powinna robić, odsyłam do ustawy o porządku i czystości w gminie.
Ludzie co wy z tą opozycją??? Pytanie pierwsze – czy taka usługa (nietania) jest rzeczywiście konieczna? Oboczne miasta chyba nie mają takich potrzeb? Jeśli całodobowe pogotowie – to czy osoba, która pracuje w tylu miejscach na raz, jest w stanie spełniać należycie swoje obowiązki w Gminie (niezależnie od tego w jakiej firmie pracuje)? Co to za pogotowie skoro nawet do niego telefonu nie ma – a jak Pan Gall twierdzi, dzikie zwierzęta to nie sprawa SM, to w taki razie do kogo mają dzwonić mieszkańcy? Na policję??? Niby usługa opłacona przez Gminę jest ale przez dezinformację wygląda to tak jak wygląda…
Jaka znowu dezinformacja?? Przecież praktycznie o niczym innym wszystkie strony www i media w Mosinie nie piszą w tym momencie 🙂
Naataly jaki z tego wniosek?
Z umowy między urzędem a wykonawcą: § 2 1. Termin realizacji przedmiotu umowy ustala się na okres od daty podpisania umowy do dnia 30 listopada 2014 r. 2. Wykonawca podejmie działania interwencyjne określone w § 1 ust. 2 umowy w czasie najkrótszym, nie dłuższym niż 2 godziny od zgłoszenia w formie telefonicznej. 3. Podjęcie działań określonych w § 1 ust. 2 niniejszej umowy ma miejsce na zlecenie Gminnego Centrum Zarządzania Kryzysowego, Straży Miejskiej Gminy Mosina lub Pracownika Referatu Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa Urzędu Miejskiego w Mosinie. 4. Strony zgodnie ustalają, że Przedstawicielem: 1) ze strony Zamawiającego będą Pan Krzysztof Kaczmarek – Kierownik Referatu Gotowości Cywilnej, Spraw Wojskowych i Obronnych, tel. 722-323-208, 608-406-013, Pan Andrzej Woźniak – Komendant Straży Miejskiej, tel. 510-143-150, oraz Pracownicy Referatu Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa Urzędu Miejskiego w Mosinie, tel. 618 109-545, 618 109-546, 618 109-547. Również , że co kwartał przedstawia sprawozdania do urzędu z działań.
Dzień dobry Panie Sokolniku – coś Pan wyprawiał na tym rynku w Środzie Wielkopolskiej?
Dobry wieczór Pani Radna, a Pani jeszcze nie śpi? Tak na przemian z Panem Radnym „literkami się bawicie”? Marna to prowokacja, oj marna. Od tak zacnych i wykształconych osób oczekuję więcej polotu 🙂 Dobrej nocy Pani RADNA
Dlaczego na tle tej jastrzębiej „zadymy”
Wypowiadają się prawie same anonimy?
Czyżby zbrakło argumentów?
Lub z powodu jakiś sentymentów?
Czego się obawiacie?
Czyż ośmieszenia się obawiacie?
Jak tu z kimś dyskutować
Jeśli za anonimem będziecie chować?
może trochę niezgodnie z tematem artykułu, ale jak najbardziej o myślistwie: przyszłością łowiectwa, takiego do zaakceptowania przez współczesne społeczeństwo, może być polowanie 'catch and release’, z broni z nabojem usypiającym, a stany zwierzyny byłyby regulowane za pomocą środków regulujących rozród
Ptasior i Falko konkurują ze sobą związane węzłem małżeńskim?