Salon VW Berdychowski Łukasz Grabowski radny w sejmiku woj. wielkopolskiego Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wielkanoc w Starym Browarze w Poznaniu - złap zająca w apce
Redakcja GMP | wtorek, 21 sty, 2014 | komentarze 2

Z Mosiny na Polską Stację Antarktyczną cz.3

Mieszkaniec Mosiny – Emil Kasprzyk (rocznik 1985, absolwent Politechniki Poznańskiej – automatyk) jest jednym z uczestników polskiej wyprawy antarktycznej. Od 21 września br. bierze udział w 38. wyprawie na Antarktydę. Jego głównym zadaniem w Polskiej Stacji Arktycznej im. Henryka Arctowskiego jest utrzymywanie komunikacji stacji z resztą świata.

Część 3

Zatoka Admiralicji

Jest to największa zatoka w archipelagu Szetlandów Południowych. Uchodzi do cieśniny Bransfielda. Tutaj mieszczą się dwie całoroczne stacje antarktyczne – Brazylijska Comandante Ferraz oraz po przeciwległej stronie Polska Stacja im. H. Arctowskiego.

Panorama

Panorama

Pierwszy miesiąc spędzony na stacji minął jak z bicza strzelił. Nikt nawet się nie zorientował, kiedy to się stało. Grudzień zaczął się tak samo szybko. Od pierwszych dni zapowiedzieli się goście, jednak pogoda uniemożliwiła przylot na naszą stację. Dopiero 5 grudnia, niespodziewanie, tuż po obiedzie usłyszeliśmy warkot helikoptera. Przed głównym budynkiem mieszkalnym podchodziły do lądowania dwa chilijskie wojskowe helikoptery. Goście spędzili u nas sześć bardzo miłych dni. Jednego z nich – 8 grudnia – udało nam się dużą reprezentacją udać na Argentyńską stację Carlini na koncert Metallicy, o którym dowiedzieliśmy się już na statku w drodze na stację. Dzień przed odlotem, w podzięce za gościnę, Chilijczycy przyrządzili dla nas pożegnalną kolację z ich narodowym specjałem i naszym bigosem, i pierogami.

Pisklę pingwina Adeli

Pisklę pingwina Adeli

W międzyczasie w otaczającej nas przyrodzie nastąpiły gwałtowne zmiany. Na świat zaczęły przychodzić w lawinowym tempie pingwiny. Jako pierwsze pingwiny Adeli, później Białobrewe i na końcu pingwiny Maskowe. Wielokrotnie dużymi rodzinami do zatoki przypływały wieloryby, w większości humbaki długopłetwce, które za nic mają sobie podpływające do nich motorówki, a czasem sprawiają wrażenie jakby pozowały do zdjęć. Temperatury często utrzymywały się powyżej zera, dlatego pokrywa śnieżna zaczęła gwałtownie maleć. W końcu zaczął się pojawiać wodospad spływający z góry za stacją. Nawet odkryliśmy kolejny stopień wejściowy do głównego budynku. Duże wahania temperatury z przejściem, z ujemnych na dodatnie w dzień i na odwrót, w nocy, spowodowały kolejne widowiska. Rozpoczęło się dzielenie lodowców. Huki przypominające grzmoty, roznoszące się po całej zatoce i pojawiające się znikąd na wodzie duże, pływające kawałki lodu były tego efektem. Krajobraz najbliższego nam lodowca Ekologii, zmienia się z dnia na dzień. Ściana czoła lodowca każdego dnia wygląda inaczej, a na samym lodowcu odkrywają się co rusz nowe, widoczne z daleka szczeliny. Dlatego też wykorzystaliśmy tę sytuację i wytyczyliśmy szlak pieszy, idący z zatoki Admiralicji do zatoki Króla Jerzego, w której mieści się Lion’s Rump. Przejście górą przez lodowiec było bardzo męczące, trasa w jedną stronę miała około 15 km.

Humbaki w zatoce

Humbaki w zatoce

14 grudnia jest dniem polarnika, czczony w rocznicę zdobycia bieguna południowego w 1911 roku przez Roalda Amundsena. Tego dnia też zorganizowaliśmy małe przyjęcia na naszej stacji dla wszystkich okolicznych baz. Jednak z różnych względów mogli odwiedzić nas tylko nasi najbliżsi sąsiedzi, czyli brazylijska stacja Comandante Ferraz oraz letnia grupa brazylijska stacjonująca w obozie obok ekwadorskiego schronu na tzw. Henneguin Point. W sumie tego dnia odwiedziło nas ponad 20 osób. Na koniec wspólnego świętowania dostaliśmy zaproszenie na pierwszy dzień świąt do stacji Ferraz.

Helikopter Chile

Helikopter Chile

A święta, jak się okazało tuż, tuż, bo już za tydzień i trochę. Znowu pęd czasu dał nam popalić. Następny tydzień byliśmy podzieleni w pracy, część wykonywała swoje prace, a inni starali się pomóc w przygotowaniu świąt. Nie zapominając oczywiście o swoich obowiązkach, też przed samymi świętami odwiedziliśmy naszą małą bazę na Demey’u, a przy okazji zagościliśmy na Lion’s Rump i wzięliśmy Anię i Michała na święta, na stację. W Wigilię od rana podzieliliśmy się. Część robiła swoją normalną pracę, reszta pomagała w kuchni, a inni jeszcze porządkowali salę. Później przyszedł czas na ubranie choinki i przystrojenie stacji. Od samego rana telefony się urywały z życzeniami. Skrzynka pocztowa z oficjalnym adresem stacji od kilku dni przyjmowała nieokreślone ilości życzeń z różnych zakątków świata oraz z innych stacji badawczych. Powagę sytuacji podkreślił fakt, że męska część wyprawy znalazła żelazko i postanowiła nawet go użyć. Ubrani świątecznie, koło godziny 18 zasiedliśmy do wigilijnego stołu, bo ustaliliśmy, że dzisiaj i tak nie zobaczymy pierwszej gwiazdki – tym bardziej, że noc wcześniejsza była najkrótszą w roku, więc „ciemności nie panowały” na stacji od wielu dni. Przed posiłkiem wysłuchaliśmy życzeń od kierownika wyprawy, po których wzajemnie złożyliśmy sobie życzenia. Posiłek przerwała wizyta wyczekiwanego gościa. Święty Mikołaj przyszedł do nas wraz z pomocną Śnieżynką. Wszyscy byliśmy bardzo grzeczni przez cały rok, dlatego też dostaliśmy prezenty. Po wieczerzy przenieśliśmy się do drugiego stołu, tym razem pełnego łakoci. Wieczór minął na wspominkach i opowiadaniach przy kieliszku dobrego wina. Pierwszego dnia świąt popłynęliśmy w odwiedziny do brazylijskiej stacji Ferraz. Zostaliśmy przyjęci bardzo miło. I tak, jak nakazuje staropolski obyczaj nie popłynęliśmy w gości z pustymi rękoma. Poza małymi prezentami mieliśmy ze sobą tradycyjny barszcz oraz pierogi z kapustą i grzybami, tyle żeby każdy członek brazylijskiej wyprawy mógł spróbować naszych wigilijnych specjałów. Drugi dzień świąt przeleciał jeszcze szybciej. Próbowaliśmy odwieźć Anię i Michała na Lion’s Rump, jednak zła pogoda nam to uniemożliwiła. Reszta drugiego dnia świątecznego w większości upłynęła na słodkim świątecznym leniuchowaniu. I święta tak szybko jak do nas zawitały, tak szybko odeszły. Po świętach pogoda nadal płatała figle i przez kolejne dwa dni nie mogliśmy odtransportować letników na Lion’s Rump. Próbowaliśmy ich namówić, żeby zostali z nami na Sylwestra, jednak się to nie udało, mieli za dużo pracy.

Lampart morski

Lampart morski

Na ostatni dzień roku umówieni byliśmy znowu na wizytę w brazylijskim Ferrazie. Nawet się nie zorientowaliśmy, kiedy przyszedł ten dzień i zaczęliśmy od rana przygotowywać siebie i posiłki do wzięcia ze sobą w gości. Do ostatnich chwil nie mieliśmy pewności, czy uda nam się dopłynąć na drugą stronę zatoki, jednak fale na tyle się uspokoiły, że przed wypłynięciem złożyliśmy sobie życzenia i wypiliśmy szampana z grupą, która zostawała na stacji i popłynęliśmy. Jak zwykle przywitano nas z otwartymi ramionami. Koło godziny 20 zaczęliśmy wspólną sylwestrową zabawę.

O północy nie ma tu zwyczaju strzelać fajerwerkami, za to jest zwyczaj zażycia morskiej kąpieli. I tym razem tradycji stało się zadość – po szybkich życzeniach wskoczyliśmy do wody. Ci, którzy nie byli chętni do wejścia do lodowatej wody, skorzystali z pomocy chętnych „dobrych samarytan”. Zabawa na Ferrazie trwała do rana. Dopiero po południu zaczęliśmy myśleć o powrocie na naszą stację. I tak skończył się kolejny rok. Tak przeżyliśmy kolejnego Sylwestra, jednak zupełnie innego od tych wcześniejszych. Bez fajerwerków, w otoczeniu garstki ludzi i gór lodowych. Wkroczyliśmy w nowy rok orzeźwieni morską kąpielą w wodzie, która miała około 0 stopni Celsjusza. I dopiero następnego dnia uświadomiliśmy sobie, że minął kolejny miesiąc naszej wyprawy i już jedna czwarta naszego pobytu poza domem. Znów nikt nie wiedział, kiedy i jak to minęło…

Zdjęcie grupowe w Ferrazie

Zdjęcie grupowe w Ferrazie

Emil Kasprzyk

King George Island

Polska Stacja Antarktyczna im. H. Arctowskiego, 10 stycznia 2014 r.

Napisano przez Redakcja GMP opublikowano w kategorii Mosina, Wywiad, reportaż

Tagi:

Redakcja GMP

Autor: Redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej.

Wasze komentarze (2)

  • Angel
    wtorek, 21 sty, 2014, 12:33:55 |

    Ciekawa relacja, szczególnie jestem zauroczona pięknymi fotografiami z wyprawy. Pozdrawiam

  • bibliotekarka
    czwartek, 23 sty, 2014, 8:58:53 |

    Tekst czyta się jak dobry reportaż. I można się dowiedzieć, jak załoga stacji spędza święta i sylwestra – brr :)

Skomentuj