Salon VW Berdychowski dni otwarte Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Jesienna moda w Starym Browarze w Poznaniu
Wojciech Czeski | sobota, 8 lis, 2014 | komentarzy 8

Nic nie wiadomo o świętych zasłuchanych w muzyce rockowej

Zespół 2Tm2, 3 jest dosyć dobrze znaną grupą rockową grającą muzykę o przesłaniu chrześcijańskim. Większość tekstów ich piosenek została zaczerpnięta z Biblii, a jego liderzy nie kryją swoich religijnych zapatrywań. Wydaje się, że w sposób idealny łączą muzykę rockową z mocnym i ponadczasowym przesłaniem.

Właśnie, „wydaje się” to tutaj kluczowe sformułowanie. Zanim jednak odsłonię sedno zagadnienia, chciałbym wskazać na zdecydowanie pozytywne strony tego interesującego zespołu. Łączą w sobie moc trzech charyzmatycznych, uznanych wokalistów: Roberta Friedricha, Dariusza Malejonka oraz Tomasza Budzyńskiego z dosyć różnorodną muzyką. „Tymoteusz”, bo tak potocznie mówi się o tym zespole, to bowiem nie tylko mocne rockowe rytmy, ale także nastrojowe utwory z pogranicza muzyki ludowej, nawiązujące do klimatów bliskowschodnich. Tutaj grupa wypada zdecydowanie najciekawiej, zwłaszcza, gdy dołączy jeszcze do całości śpiew po hebrajsku czy aramejsku. Najlepszą ich płytą moim zdaniem jest wydana w 2008 roku „Dementi” – rzecz najbardziej wyważona, akustyczna, z rozbudowanym instrumentarium i wieloma ciekawymi pomysłami. Brakuje tutaj hałasu elektrycznych gitar, z czego Tymoteusz najbardziej słynie. Panowie zaryzykowali dosyć odważny eksperyment i doskonale im się powiodło.
Na tym jednak według mnie kończą się „plusy dodatnie” tej grupy, czas zatem na omówienie konstruktywnej krytyki zespołu. Na pierwszy plan wybija się dobór tekstów, a właściwie ich twórcza interpretacja. Najczęściej grupa bierze na warsztat psalmy i nie ukrywajmy, są to niekiedy parafrazy tekstów z Biblii, a nie wierne cytaty. Grupa idzie nawet o krok dalej – miesza cytaty z Pisma Świętego ze swoimi wtrąceniami, jak choćby w Psalmie 108: „Zbudź się zbudź, harfo i cytro, zbudź się zbudź, bębnie i gitaro”. Ten drugi wers w Księdze Psalmów nie występuje. Ten dosyć swobodny i nie ukrywajmy, kontrowersyjny sposób interpretacji Pisma Świętego powinien budzić szczery niepokój. Można przecież zdać się na religijnych skądinąd muzyków grupy i zaufać im w ich misji ewangelizacyjnej. Czy jednak ewangelizacją można nazwać głoszenie Słowa zniekształconego i swobodnie interpretowanego, jakby oderwanego od Tradycji? Mam co do tego ogromne wątpliwości.
Kolejny zarzut dotyczy samej istoty muzyki Tymoteusza – połączenia Słowa Bożego z muzyką rozrywkową, nieraz bardzo hałaśliwą. Można by powiedzieć – to dobre połączenie przyjemnego z pożytecznym, próba pozytywnego oddziaływania na nieraz zagubioną młodzież. Muzyka ta może nieść dla niej dobry przykład i przyczynić się do nawrócenia. Chwała zespołowi za każdy przypadek osoby nawróconej dzięki ich muzyce! Problem jednak zaczyna się gdzie indziej – czy stałe słuchanie takiej muzyki przyczynić się może do dalszego wzrostu duchowego osoby? Dynamiczny koncert rockowy raczej nie doprowadzi danego człowieka do nauki używania rozumu i woli, bardziej skupi się na silnych, lecz szybko przemijających emocjach. Jeśli wiarę oprzemy na uczuciach, to możemy ją stracić równie szybko, jak owe emocje. Poza tym sama estetyka takiej imprezy nie skłania do specjalnego skupienia i kontemplacji, do rozwoju życia duchowego. Jak pisał nieoceniony Tomasz z Kempis w swoim „Naśladowaniu Chrystusa”: „Szczęśliwe uszy, które słyszą Boży szept, a nie zwracają uwagi na podszepty tego świata!”. Mistrz życia duchowego dotknął tutaj sedna problemu – to nie w hałasie i zbiorowych emocjach kształtuje się życie pobożne. Znamy przykłady świętych pociągniętych owocną lekturą „Naśladowania Chrystusa”, nic nie wiadomo natomiast o świętych zasłuchanych w muzyce rockowej.
Ktoś może powiedzieć, że za bardzo się czepiam, że przecież koncerty i muzyka to rozrywka, a strefa wiary to inna dziedzina życia. Tutaj moim zdaniem tkwi ogromny błąd niedostrzegania istoty kultury jako całokształtu wytworów człowieka. Człowiek chłonie kulturę we wszystkich aspektach życia i to, co pochłonie, wpływa na jego życie wewnętrzne. Trudno kształtować swoje wnętrze np. w pobożnej lekturze, gdy później godzinami oglądamy jakieś bezwartościowe filmy czy czytamy niezbyt ambitne publikacje prasowe i naiwnie wierzymy, że dzięki temu osiągniemy większy rozwój. To istotny błąd naszych czasów.
Należy podkreślić jeszcze jedną ważną rzecz. Kościół nie po to przez wiele wieków ukształtował pewien ideał śpiewu psalmów (chorał gregoriański), byśmy teraz odkrywali inne, lepsze. Takie bowiem nie istnieją. Muzyka rozrywkowa to sfera profanum i bardzo trudno sprawić, by niosła prawdziwe sacrum bez uszczerbków dla tego drugiego. Nie bez powodu określenie „sprofanować” do dzisiaj oznacza coś jednoznacznie negatywnego. Szczerze polecam wsłuchiwanie się w piękno chorałowych melodii, które wypływają z samego serca i początków cywilizacji łacińskiej. Ten wspaniały kanon najlepiej zilustruje nam, jak faktycznie powinno wyglądać wykonywanie psalmów i innych fragmentów Pisma Świętego. Każda inna próba przełożenia tego na język muzyki rozrywkowej będzie w moim odczuciu znacznie odbiegać od najpiękniejszego gatunku muzycznego, jakim jest chorał gregoriański.

Wojciech Czeski

Napisano przez Wojciech Czeski opublikowano w kategorii Aktualności

Wojciech Czeski

Autorem wpisu jest: Wojciech Czeski, dziennikarz Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

Wasze komentarze (8)

  • kasia
    wtorek, 11 lis, 2014, 19:59:55 |

    Bardzo nie podoba mi się, już nie pierwszy zresztą, stronniczy artykuł tego Pana. Nie na tym moim zdaniem powinno wyglądać dziennikarstwo. I narzucanie – tak powinna wyglądać interpretacja psalmów, takiej muzyki należy słuchać itp. Ocenianie jednoznacznie, że muzyka rockowa jest be, a chorały dobre. Mam wrażenie, że te artykuły nic nie wnoszą.

    • Susannah
      niedziela, 29 paź, 2023, 21:56:39 |

      Lubię rock, choć nie każdą piosenkę. Lubię Metallica Unforgiven, Nothing else matters, ballady rockowe, metal, Evanescence, Within Temptation.

  • stary mieszkaniec
    wtorek, 11 lis, 2014, 21:08:20 |

    Pani Kasiu,chyba nie do końca zrozumiała Pani o co autorowi „chodzi” w tym artykule.„Szczęśliwe uszy, które słyszą Boży szept, a nie zwracają uwagi na podszepty tego świata!”. Tu chyba niema narzucania jeśli dobrze odczytuję jest polecanie.

  • kasia
    czwartek, 13 lis, 2014, 15:58:56 |

    Niestety, biorąc pod uwagę zdania poprzedzające ten cytat i wydźwięk całego artykułu, ja odczytuję to tak, że zdaniem autora tekstu na koncercie czy w czasie słuchania muzyki rockowej nie można usłyszeć/znaleźć Boga, a w czasie słuchania chorałów jak najbardziej. Absolutnie się z tym nie zgadzam – każdy ma swój gust muzyczny i swoją wrażliwość, jeden zobaczy dzieło boże w kwiatku i ziarenku piasku, inny w zachodzie słońca, a jeszcze inny w muzyce, niekoniecznie w jednym jej gatunku. Rozumiem zamiłowanie autora tekstu do tego typu muzyki, nie rozumiem szufladkowania i oceniania, mam wrażenie, że autor sugeruje, że zna jedyną słuszna drogę, a jeśli ktoś kroczy inną, to jest już na tej sterowanej przez szatana. A czy zrozumiałam to dobrze czy źle, czy nie do końca – cały urok tkwi w tym, że teksty (i te doskonałe i te niezbyt dobre) możemy interpretować w oparciu o swoje przemyślenia i doświadczenia, całe szczęście lata szkolne, gdzie za interpretację tekstu byłam oceniana mam już za sobą.

  • Mosiniak
    czwartek, 13 lis, 2014, 19:34:22 |

    Nie ma o czym mówić. Autor nie ma pojęcia o muzyce a cały tekst poczynił tylko po to by wybebeszyć się z trywialnej ideologii. W wyrachowany, czysto katolicki sposób, na początek prawi pochwały i udowadnia, że rozumie i słucha muzykę rockową, by parę wersów później dać się ponieść aroganckiej krytyce. Widać, że nasz nieustraszony krytyk czuje się podrażniony naruszaniem tekstów biblii i łączeniem ich z hałaśliwą muzyką. Moim zdaniem osoba tak jednostronna, przesiąknięta ideologią i postrzegająca w większości świat przez pryzmat wiary, nie jest w stanie wydać jakiejkolwiek obiektywnej opinii – dlatego też nie powinna pisać o rzeczach, o których nie ma pojęcia.
    „Dynamiczny koncert rockowy raczej nie doprowadzi danego człowieka do nauki używania rozumu i woli, bardziej skupi się na silnych, lecz szybko przemijających emocjach” – ja słucham muzyki dla przyjemności i w zasadzie nie poszukuję w niej instrukcji używania rozumu i woli i podejrzewam, że chorały tego nie zmienią. Z drugiej strony cóż za hipokryzja – przecież to właśnie religia katolicka przez wieki hamowała rozwój rozumu wielkich myślicieli – Kopernik, Kepler, Galileusz – pewnie gdyby słuchali chorałów to nadal słońce krążyłoby wokół nieruchomej, płaskiej ziemi… Pozdrawiam autora- mam nadzieję, że już więcej nie będzie pisał o muzyce.

  • Kasia
    czwartek, 13 lis, 2014, 22:35:28 |

    „Niema o czym mówić”, a wywód jakbyś się” Mosiniak” znał na formie przekazu wersetów z biblii. Tu nie ma negacji rocka.Śmieszne że ci co negują katolicyzm chcą być obiektywnymi recenzentami.

    • kasia
      wtorek, 2 gru, 2014, 17:41:27 |

      A kto neguje katolicyzm? To autor jednoznacznie określa, gdzie można Boga znaleźć, a gdzie nie. I ja się z tym absolutnie nie zgadzam, moim zdaniem, kto i gdzie znajduje Boga (katolickiego, czy nie), to sprawa indywidualna, napisałam o tym wyżej. Nie neguję i nie oceniam katolicyzmu, krytykuję jednostronny artykuł, w którym młody zdaje się człowiek ogłasza prawdy absolutne. Więcej pokory może, zwłaszcza, jeśli ktoś mieni się dziennikarzem?

  • rockman
    niedziela, 16 lis, 2014, 0:10:35 |

    Ale i czytałem w tej gazecie inny artykuł, szkoda, ze go nie zamieszczono w wersji elektronicznej. Całkiem dobry. Sprawdziłem, ze to jest wydanie wrześniowe na 34 stronie.@Kasiu jest o festiwalu sonisphere jaki odbył się w sierpniu.Chciałem jechać , ale za drogie bilety!Przeczytaj mona wejść w archiwa.

Skomentuj