Nic nie widzieli, nic nie słyszeli
Na ostatniej w 2013 roku sesji Rady Miasta został wygaszony mandat jej dotychczasowego przewodniczącego – radnego Zbigniewa Czyża. Pozostałych 14 radnych zgodnie uznało, że w świetle obowiązujących przepisów nie powinien dłużej sprawować swoich funkcji. W najbliższym czasie odbędą się wybory nowego przewodniczącego oraz wybory uzupełniające do Rady Miasta w okręgu IV.
Decyzja o wygaszeniu mandatu nie wywołała dużych emocji. Licznie przybyli na sesję mieszkańcy byli natomiast zdruzgotani brakiem sensownych wyjaśnień, dlaczego radni i burmistrz tak późno dowiedzieli się o wyroku skazującym, ciążącym na ich koledze. Odpowiadając na pytanie jedynego opozycyjnego radnego Macieja Stelmachowskiego, burmistrz Andrzej Balcerek jeszcze raz powtórzył, że o wyroku dowiedział się 2 grudnia 2013 roku z odpowiedzi prokuratury na jego zapytanie.
Wyrok zapadł 3 października 2011 roku, a uprawomocnił się 5 kwietnia 2012 roku. Z wyjaśnień radnych i burmistrza wynika, że radny Czyż nie poinformował ich o wyroku. Wiedzieli jedynie, dzięki informacjom prokuratury, że ta prowadziła postępowanie i skierowała sprawę do sądu. Jak wynika z wyjaśnień miejskiego prawnika, sąd nie miał obowiązku informowania Rady o wyniku postępowania.
Radny Maciej Stelmachowski postulował, aby Rada wydała przepraszające mieszkańców oświadczenie, ale większość radnych uznała ten pomysł za chybiony. Kilkoro radnych, w tym prowadzący obrady wiceprzewodniczący Janusz Szafarkiewicz oraz szefowa Komisji Polityki Społecznej, radna Małgorzata Hempowicz powiedzieli nawet, że nie poczuwają się do winy za zachowanie radnego Zbigniewa Czyża. Co więcej, gdy mieszkańcy dopytywali, czy zostaną mu odebrane diety za okres, gdy swoją funkcję sprawował bezprawnie, prawnik miejski odpowiedział, że nie ma takiej możliwości. Co innego twierdzą mieszkańcy, którzy podsunęli mi link do artykułu o podobnej sytuacji w Zabrzu. (http://www.gloszabrza24.pl/samorzad/9153-sad-nakazal-bylemu-radnemu-po-by-oddal-gminie-60-tys-zl).
Podczas sesji można było odnieść wrażenie, że radny był politycznym singlem, a funkcję przewodniczącego Rady Miasta powierzyły mu krasnoludki. Warto zatem przypomnieć, że radny Czyż dostał się do Rady, startując z komitetu Razem dla Puszczykowa, którego liderem był obecny burmistrz Andrzej Balcerek. Jego jedenastu kolegów z komitetu wyborczego wybrało go następnie na przewodniczącego Rady i przez kilka lat wspólnie forsowało rozwiązania, które często kłóciły się z wolą znaczącej części mieszkańców miasta.
Sam radny Zbigniew Czyż nie miał odwagi stanąć przed mieszkańcami i przeprosić ich za swoje kłamstwo. Jego oświadczenie odczytał przewodniczący obradom Janusz Szafarkiewicz. Nie było w nim słów, które można określić mianem skruchy, nie można się było w nich doszukać odrobiny wstydu i chęci naprawienia swoich błędów. Był za to passus o tym, że radny Czyż zbiera nowe dowody i będzie dążył do powtórzenia procesu, który, jak wierzy, go wybieli. Jakby nie zauważył, że nie jest w tej sprawie najważniejsze, za co go skazano, ale dlaczego przez prawie dwa lata okłamywał opinię publiczną.
W cieniu emocji związanych z nieszczęsną sprawą przewodniczącego Czyża, Rada przyjęła kilka uchwał dotyczących miejskiego majątku oraz, niemal jednogłośnie, uchwałę budżetową na rok 2014 i prognozę finansową na lata 2014-2019. W tym roku, w odróżnieniu od poprzedniego, w którym nagle zrezygnowano z rozbudowy szkoły, aby kupić budynek na rynku zwany “Grzybkiem”, nie było wielkich niespodzianek i zgłaszanych pod osłoną Świąt poprawek.
Dużo emocji wzbudziło natomiast sprawozdanie burmistrza z bieżącej działalności. Głównie za sprawą zakończonych właśnie rokowań dotyczących dzierżawy terenu dawnego MOSiR-u. Na sesji pojawił się inwestor Arkadiusz Krzyżański, który odpowiadał na pytania radnych i mieszkańców. W ciągu kilku najbliższych lat planuje wybudować na tym terenie obiekty tenisowe (z funkcją lodowiska oraz nawierzchnią dopuszczającą rozgrywki siatkówki i badmintona) wraz z zapleczem noclegowym. Wiceburmistrz Władysław Ślisiński podkreślał, że miasto zagwarantowało sobie prawo do wykupu obiektów po 15 latach (przy zwrocie poniesionych nakładów) oraz przejęcie obiektów po zakończeniu 30-letniego okresu dzierżawy bezpłatnie.
Z sali padły pytania dotyczące wiarygodności spółki My Sport s.c., która ma dzierżawić omawiany teren. Inwestor podkreślał, że ma na swoim koncie ok. 200 obiektów podobnego typu. Na puszczykowską inwestycję planuje przeznaczyć ok. 4,5-5,5 mln złotych z własnych środków. Współpracownik “Zielonego Puszczykowa” Krzysztof J. Kamiński zapytał o termin powstania spółki, inwestor odpowiedział, że spółka powstała 28 listopada 2013 roku.
Kiedy Krzysztof Kamiński dopytał, czy urzędnicy miejscy prowadzący rokowania znali NIP i REGON spółki, której mają wydzierżawić teren, skarbnik i prawnik miasta odpowiedzieli, że nie znali. Wyjaśnili, że prowadzili rokowania ze Spółką Cywilną, a tego typu spółka nie musi posiadać tego typu numerów i być wpisana do rejestru działalności gospodarczej. Na pytania, czy sprawdzono wiarygodność finansową firm małżeństwa Arkadiusza i Katarzyny Krzyżańskich, które założyły spółkę cywilną, urzędnicy odpowiedzieli, że nie sprawdzono, ale inwestor złożył oświadczenie, że jest w stanie wywiązać się z umowy. Jeszcze rok temu dziwiłbym się, że urzędnicy miejscy tak beztrosko negocjują z firmą, której wiarygodność finansowa nie jest im znana. Po historii z zakupem “Grzybka”, który kupiono po tygodniowych negocjacjach i na bazie zwykłych notatek i szacunkowych analiz, nie mam już siły się oburzać.
Na sesji wypowiedziały się także Maria Popławska i Ewa Łobocka reprezentujące mieszkańców protestujących przeciw budowie dużych obiektów handlowych w Puszczykówku. Zwróciły uwagę 12 radnym (w tym „wygaszonemu” właśnie radnemu Czyżowi), że nie odpowiadając na moje pytanie dotyczące ich poglądów na plany budowy dużych marketów w Puszczykowie, tak naprawdę zlekceważyli mieszkańców miasta. Cytując fragmenty ich oświadczenia, w którym radni napisali, że nie uważają za stosowne, aby wypowiadać swoją opinię na temat spraw, które nie stały się jeszcze przedmiotem działań Rady, postanowiły przypomnieć radnym, że od kilku lat do Rady i burmistrza były kierowane dziesiątki pism podpisanych przez setki mieszkańców, z których można się było dowiedzieć, o co w sprawie chodzi. Mieszkanki rozdały radnym dossier zawierające wszystkie materiały. Przypomnę tylko, że wyłożony niedawno przez burmistrza plan nie zawiera większości uwag mieszkańców, natomiast w pełni odpowiada na potrzeby większości inwestorów zainteresowanych tymi terenami.
Mieszkańcy apelowali również do burmistrza i radnych o zainteresowanie losem mieszkańców przyszpitalnego bloku mieszkalnego, który ma być sprzedany w celu pozyskania środków na budowę bloku operacyjnego. Po dość niemiłej przepychance słownej z przewodniczącym Januszem Szafarkiewiczem, który nie miał ochoty roztrząsać tego problemu, mieszkańcy zyskali poparcie radnego Pawła Rochowiaka, który przyznał, że miasto powinno pilnować interesu swojego i swoich mieszkańców w relacjach ze starostą i szpitalem. Także radny Maciej Stelmachowski podkreślał, że należy ustalić ze starostą warunki, na jakich miasto wesprze działania niezbędne do ratowania sytuacji finansowej lecznicy.
Duża część radnych, w tym przewodniczący Szafarkiewicz czuła się dotknięta pytaniami i zarzutami mieszkańców. Dało się słyszeć głosy, że mieszkańcy insynuują działania na szkodę miasta itp. Mieszkańcy apelowali jednak tylko o to, aby radni i burmistrz poważnie podeszli do swoich obowiązków. Najlepiej ujął to dawny przewodniczący Rady Marek Błajecki, który podkreślał, że bycie radnym to zaszczyt, zobowiązanie wobec mieszkańców i obowiązek, także moralny. Zaapelował o większą aktywność w miejskich sprawach i wsłuchanie się w głos mieszkańców. W pełni popieram te słowa, bo sytuacja, w której większość mieszkańców mających problem, zwraca się po pomoc do blogerów i społeczników, nie jest normalna. Radni mają pretensję, że się ich czepiamy, ale prawda jest taka, że gdyby nie sygnały od mieszkańców, to nie mielibyśmy się kogo i za co czepiać.
Marcin Muth/zielone-puszczykowo.pl