I przyszedł do naszego Skryptorium czerwiec…
Ciepły, burzowy, gwałtowny, ale też rumiany, truskawkowy, pachnący już wakacjami: krochmalem śnieżnobiałych kołnierzyków uczniów kończących rok szkolny, pełnią niepokoju i nieprzespanymi nocami studentów rozpoczynających sesję, a w oddali słychać już gwar nadmorskich plaż, krzyki mew, szepty w kolejce na Kasprowy Wierch…
A u nas w teatrze nikt jeszcze nie ma wakacji. U nas czerwiec będzie pracowity, natchniony, pełen estetycznych doznań… Przed nami trzy próby sceniczne w Mosińskim Ośrodku Kultury, a potem przez cały lipiec i sierpień próby bardziej kameralne, w plenerze, w zaciszach ogrodów naszych uczestników. Wymaga to od nas podwójnego skupienia, ponieważ inni będą odpoczywać i leżakować i jest to, nie ukrywam, trochę rozpraszające, ale będziemy intensywnie doskonalić warsztat, uczyć się tekstu i przygotowywać kostiumy, bo jesienią premiera naszego pierwszego przedstawienia „Pchła Szachrajka” według Jana Brzechwy. W zespole aktorskim trema jest już wyczuwalna, ale perspektywa nadchodzącego lata paradoksalnie trochę chłodzi głowy i koi nerwy. Zdajemy sobie jednak sprawę, że lato minie niepostrzeżenie i, znów paradoksalnie, wraz z opadającymi liśćmi podniesie się kurtyna… Trzeba będzie wystąpić na naszej pierwszej premierze, w związku z czym liczymy na wyrozumiałość publiczności, bo to nasz pierwszy raz…
Zadaję sobie ostatnio fundamentalne pytanie, czy przypadniemy mosińskim widzom do gustu, czy zachwycimy, czy nas docenią, nasze zaangażowanie i naszą interpretację Brzechwy? Żyję tą nadzieją, gdyż jestem tą, która ośmiela się reżyserować, a w zasadzie próbuję reżyserować nasze przedstawienie. Jesienią czeka mnie i moją trupę wiele godzin oczekiwania, napięcia, nerwówki, bezsenności. Ale dla mnie to również niecierpliwość, emocje, frajda, jakich nie czułam od czasów szkoły średniej i występów w ówczesnym teatrzyku, ponowne oczarowanie światem, który znów się dla mnie otwiera, atmosferą artyzmu, inspiracją, jaką stanowimy dla siebie jako zespół.
Do pełni szczęścia potrzebujemy tylko tego najważniejszego tchnienia w nas życia, które ofiaruje nam publiczność klaskając w dłonie, gdy kurtyna opadnie… O niczym innym nie marzymy.
Do zobaczenia w takim razie na Sali Reprezentacyjnej Mosińskiego Ośrodka Kultury. I niech Melpomene ma nas w opiece!
Joanna Kaczmarek
Tagi: Mosiński Ośrodek Kultury