Salon VW Berdychowski Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wiosenny repertuar trendów w Starym Browarze
Czytelnicy GMP | środa, 20 sie, 2014 |

Z Mosiny na Polską Stację Antarktyczną cz. 9

Mieszkaniec Mosiny – Emil Kasprzyk (rocznik 1985, absolwent Politechniki Poznańskiej – automatyk) jest jednym z uczestników polskiej wyprawy antarktycznej. Od 21 września 2013 r. bierze udział w 38. wyprawie na Antarktydę. Jego głównym zadaniem w Polskiej Stacji Arktycznej im. Henryka Arctowskiego jest utrzymywanie komunikacji stacji z resztą świata.

Stacja Amudsen-Scott – amerykańska stacja naukowobadawcza na południowym biegunie geograficznym.
Stacja zlokalizowana jest na wysokości 2810 metrów i częściowo znajduje się pod lodem. Średnia roczna temperatura wynosi -49,3 stopni Celsjusza, minimalna zanotowana to -88,9stopni.

Bomba w lodowce

Bomba w lodówce

Jest lipiec, środek lata w Polsce, okres wakacji i wypoczynku. Tutaj – niby środek zimy. Jednak zima w tym roku jest bardzo leniwa i o tym, że trwa tylko czasami nam przypominana. Chwilowy nadmiar czasu pobudza wyobraźnię do działania. Po śniadaniu, w lodówce znalazła się parówkowa bomba, to samo zamiast zupy na obiad… Humor nas nie opuszcza pomimo mokrego początku miesiąca.
Około 4 lipca zrobiło się bardzo ładnie i cicho, można było wyjść na zewnątrz, zaczerpnąć odrobinę słońca i poprzebywać na świeżym powietrzu. Jednak nie na długo. Zbliżał się weekend, a z nim kolejny huragan. W niedzielę rano zrobiło się cicho i spokojnie. Jak się okazało wiatr tym razem zostawił po sobie pamiątkę – pozrywały się łopaty od turbiny wiatrowej, z trzech sztuk tylko jedna wisiała jeszcze na swoim miejscu. Jedna poszybowała daleko poza domki letnie, ponad 150 metrów od swojego miejsca, następna leżała pod wiatrakiem. I na tym zakończyliśmy póki co testowanie zielonej energii na stacji. Elektrownia została wyłączona i od tej chwili jedynym źródłem energii są agregaty na silnikach diesla.

Foka koło stacji

Foka koło stacji

Po południu tego dnia pokazała się na plaży koło stacji foka Weddella. 13 lipca, grupie od nas udało się pojechać na finał pucharu świata, do pobliskiej argentyńskiej stacji Carlini. Przygotowaliśmy się na gratulacje i zwycięską fetę, jednak skończyło się na pocieszaniu przegranych. Po meczu szybko uciekliśmy do siebie, zanim ktoś na stacji argentyńskiej mógł przypomnieć sobie, że w drużynie niemieckiej grają Polacy.
Po spokojnym weekendzie pogoda znowu się zepsuła, jednak nie była zbyt zimowa, temperatury wahały się od -5 do +3 stopni, czasem padał deszcz, a zaraz po tym zamarzał. Dlatego nie było niczym dziwnym wyjście i wyczyszczenie anteny satelitarnej z lodu, tak żebyśmy mieli jakąkolwiek łączność ze światem. Dopiero w okolicach 18 lipca trochę się wypogodziło i wiatr się uspokoił. Po tylu dniach opadu zdawałoby się, że powinno być bardzo dużo śniegu, niestety nie tutaj. Większość białego puchu została wywiana do zatoki, a dodatnie temperatury spowodowały, że śniegu było mniej niż kilka dni wcześniej. Na mszarniku przed stacją zrobiło się bardzo duże jezioro, które szybko zamarzło. Znaleźliśmy na stacji łyżwy i wykorzystując piękną pogodę śmigaliśmy na łyżwach po naturalnym lodowisku wokół stacji. 19 –go nadal było ładnie, prognozy podawały sprzeczne informację. Tuż po świcie, czyli nie tak wcześnie rano, wybraliśmy się na lodowce w celu stworzenia zasięgów lodowców.

Chwila odpoczynku w pracy

Chwila odpoczynku w pracy

Dwie inne osoby, w tym samym czasie, pojechały skuterami na Demey’a, aby wykonać monitoring płetwonogich. Ja byłem w grupie narciarskiej, czyli idącej na lodowiec. Po kilku godzinach część na skuterach odebrała nas z końca lodowca i zjechaliśmy na stację. Następnego dnia w niedzielę, kolejny raz wykorzystaliśmy dobrą pogodę. W dwie osoby pojechaliśmy wspinać się, po utworzonych przez opady deszczu i dodatnie temperatury lodospady, które przy pierwszych mrozach pozamarzały spływając ze skał. Tym razem celem okazała się ściana „Zamku” górująca nad lodowcem Ekologii i Baranowskiego. I tak wspinaczkowo minęła cała niedziela. Wieczorem wracaliśmy do stacji w wietrze i mrozie bliskim -8 stopni. Wydawało się, że pogoda znowu się załamie, a jednak nie. W poniedziałek od rana było znowu ładnie, choć dość mroźnie. Toteż w porannych godzinach po świcie (ok. g. 10) wyruszyliśmy dalej na mapowanie lodowców. Tym razem tylko na dwa skutery, znowu cały dzień minął, nie wiadomo kiedy.
23 – go z rana rozpoczęliśmy wymianę wykładziny w budynku meteo. Tego dnia była 28. rocznica katastrofy chilijskiego helikoptera na terenie naszej stacji. W tej katastrofie zginął jeden z chilijskich żołnierzy. Wieczorem zapaliliśmy lampkę koło kamienia z tablicą upamiętniającą to wydarzenie. 25 lipca wybraliśmy się dalej na mapowanie lodowców, tym razem w cztery osoby – po dwie na skuterach. Mapowaliśmy dalszą część lodowców Baranowskiego i Sphinksa. Cały dzień znowu bardzo szybko minął. W niedzielę 27 –go wybraliśmy się na kolejny lodospad, na „Siodło”. Dwie osoby pojechały sprawdzić na Capecabane wieści z ostatniego monitoringu o pojawieniu się pingwinów. I rzeczywiście okazało się, że na plaży pojawiły się pingwiny. O dziwo zaczęły siadać w miejscach, gdzie normalnie budują gniazda. Wieczorem koledzy odebrali nas ze skał pod „Siodłem” i wróciliśmy do stacji. Następnego dnia z rana próbowaliśmy pojechać na kolejny monitoring na Demey’a, dwoma skuterami. Jednak na kopule lodowca Ekologia, wystąpiła mgła i zaczęło sypać gęstym śniegiem. Po kilkunastu minutach jazdy postanowiliśmy zawrócić do stacji, co okazało się nie takie łatwe. Gdyby nie GPS, którego zawsze ze sobą bierzemy, powrót okazałby się o wiele trudniejszy – skończyło się tylko na jeździe trochę po omacku w gęstej mgle i śnieżycy.

Mapowanie lodowców

Mapowanie lodowców

Zimowy lipiec, spowolnił życie w przyrodzie. Tak, jak pisałem wcześniej, pod koniec lipca pojawiła się grupka pingwinów, pewnie ich zegar biologiczny wygłupił się wahaniami temperatury. Od czasu do czasu widać uchatki w okolicach stacji. Na monitoringu pojawiły się słonie morskie, które leżąc na plaży, patrzą bardzo nieufnie na zbliżające się do nich osoby. Towarzyszące nam do tej pory kury zniknęły wraz z pojawieniem się pingwinów, wyczuły lepszą okazję na złapanie pożywienia. I szkoda, bo już nie słychać charakterystycznego tuptania po dachu. Podczas sztormów widać szybujące nad falami petrele olbrzymie oraz od czasu do czasu można zobaczyć śnieżno białe petrele śnieżne.
A tak naprawdę mamy poczucie jakby świat o nas zapomniał. Z Warszawy dochodzą nas słuchy o organizacji następnej wyprawy. Wtedy przypominamy sobie, jak to my rok temu, szykowaliśmy się powoli do wyjazdu na Antarktydę. Przypomina to trochę o zbliżającym się końcu naszej wyprawy, ale do tego pozostało jeszcze trochę czasu. Na razie cieszymy się tym, co tutaj mamy i korzystamy jak tylko możemy… Żeby było co wspominać po powrocie.

Polska Stacja Antarktyczna
Emil Kasprzyk
10.08.2014r.

Napisano przez Czytelnicy GMP opublikowano w kategorii Aktualności, Mosina

Tagi:

Skomentuj