Redakcja GMP | wtorek, 1 gru, 2015 | komentarze 2

To jest moja siostra Krzyś i ja ją zabieram do domu

Nie można oddać psa, który czuje…To czy można oddać dziecko, które kocha i jest kochane?

Spotkanie z niezwykłą rodziną zastępczą państwa Anny i Dawida Kaczmarków z Mosiny.

Anna i Dawid to ludzie odważni i z wielkim sercem. Mieszkają w niezwykłym zwykłym domu, gdzie swoje miejsce znalazły nawet odrzucone zwierzaki. Wspólnie wychowują trójkę dzieci. Starają się stworzyć im normalny i ciepły dom. Uczą dzieci odpowiedzialności udzielając się jako wolontariusze w schronisku dla bezdomnych zwierząt w Gaju.

Na pozór rodzina jest jak każda inna, ale…

– Początek był prosty: ślub z wojskowym, baza wojskowa w Braniewie (warmińsko – mazurskie) i życie w miejscowości, gdzie główną atrakcję stanowił sklep. Odludzie, odludzie no i może… odludzie – opowiada Anna..

Taki przeciętny krajobraz większości małych miejscowości. Niby nic w tym  nadzwyczajnego, gdyby nie wyjątkowa wrażliwość Anny. W tej miejscowości znajdowało się takie jedno szczególne miejsce, do którego często zaglądała. Pogotowie Opiekuńcze. Coś przyciągało ją do tej placówki.

To jest 3

Tam zobaczyła Adriana – ich pierwsze dziecko

– Zalała mnie wtedy „lawina szczęścia”. Adrian miał 16 dni i leżał sam w łóżeczku otępiony lekami, których używała biologiczna mama. Cierpiała na schizofrenię, co było główną  przyczyną umieszczenia dziecka w placówce, mówi Anna

Ze względu na wielką miłość, jaką rozpalił Adrian w ich sercach podjęli z mężem starania o  stworzenie rodziny zastępczej dla chłopca. Nie przerażała ich masa papierów, czy spotkań. Dla młodych małżonków w tamtym czasie stało się to najważniejsze. Aby Adrian mógł wzrastać w normalnym otoczeniu, musieli podjąć wiele istotnych decyzji w ich wspólnym życiu.

– Braniewo jako małe miasteczko z bazą wojskową było wtedy także wylęgarnią wszelkiej patologii. Nie chcieliśmy takiego otoczenia dla naszego Adriana, uznaliśmy, że powinien on wzrastać w środowisku swoich nowych wujków, ciotek…, wspomina Anna.

Dawid zrezygnował z wojska, wrócili do Mosiny. Ona uczyła się jak być matką. On zarabiał na utrzymanie. Największym jednak wyzwaniem dla rodziny okazał się Krzyś.

Krzyś, drugi przybrany syn

Z samym poznaniem Krzysia wiąże się przedziwna historia. Gdy Adrian skończył trzy lata, będąc u przyjaciół w Braniewie ponownie odwiedzili znajomą instytucję.

– Znaleźliśmy się w pogotowiu opiekuńczym, w momencie „wietrzenia jajeczek”, tak nazywa się wystawianie malutkich dzieci na dwór, wyjaśnia Anna. – Wtedy Adrian podbiegł do jednego z maluchów i zawołał „To jest moja siostra Krzyś i ja ją zabieram do domu”- uśmiecha się.

– Najdziwniejsze, że faktycznie tym dzieckiem okazał się 6 – miesięczny Krzyś…

Jak pisał Dante Alighieri „Trzy rzeczy zostały z raju: gwiazdy, kwiaty i oczy dziecka”. Te oczy i serce nie pozwoliły im przejść obojętnie obok Krzysia.

– Nie wiem jak, nie wiem skąd, ale od razu wiedzieliśmy, że to jest on, opowiada Anna. Patrząc na aktualne zdjęcie Krzysia możemy dostrzec w nim dużo ciepła i uroku osobistego. Jest pięknym chłopcem, tylko…

Krzysztof był chory od urodzenia. Małżonkowie nie mieli jeszcze wiedzy jak bardzo. Zdarza się, że dzieci z domów dziecka miewają wielorakie obciążenia, wynikające z osamotnienia, złych wspomnień i cierpią na różne schorzenia spowodowane zaniedbaniami biologicznych rodziców. U naszego bohatera są one jednak dużo większe i poważniejsze.

– O tym jak wygląda to u Krzysia zorientowaliśmy się dopiero po przywiezieniu go do Mosiny. Dziecko przed wyjazdem mocno gorączkowało, ale zganiano to na zwykłe przeziębienie czy drobną infekcję. Na miejscu jednak Krzyś wylądował w szpitalu i tu rozpoczęła się nasza „przyjaźń” z zespołem FAS, czyli płodowym zespołem alkoholowym – wspomina Anna.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Cisi bohaterowie codzienności – wzajemna miłość i determinacja rodziny

Krzysztof jest obciążony genetycznie, ma uszkodzone oskrzela i płuca. Cierpi na schorzenia słuchu, astygmatyzm, zeza, daltonizm. Nie śpi. Nie kontroluje swoich emocji, zna regułki, ale ma zaburzenia myślenia przyczynowo – skutkowego. Jest hipernadaktywy,  ma  ADHD. Nadużywanie alkoholu i środków odurzających przez biologiczną matkę spowodowało, że ma inną strukturę mózgu, uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego (OUN) i dziecięce porażenie mózgowe w stopniu mieszanym oraz  wrodzony alkoholizm. Wymaga kompleksowej opieki psychologa, rehabilitanta, neurologa, gastroenterologa, pulmonologa, neurologopedy i psychiatry.

Anna z przejęciem wraca do chwil, gdy karmiła maleńkiego Krzysia. Opowiada jak musiała go trzymać nieruchomo, żeby wypił mleko, ponieważ w razie najmniejszego poruszenia wpadał w szał i dusił się, co kończyło się zazwyczaj wizytą w szpitalu. Po czasie stwierdzono, że język dziecka działa odwrotnie i zamiast połykać wyrzuca pokarm.

– Szukaliśmy specjalnie starych srebrnych łyżeczek, które ułatwiały nam jego karmienie. Było nerwowo i ciężko, ale udało się – dodaje z satysfakcją.

Krzyś jest intensywnie rehabilitowany. Lekarze nie dawali mu szans na to, że będzie chodził i mówił. Anna nie skapitulowała, dlatego dzięki jej determinacji i olbrzymiej miłości chłopiec zaczął poruszać się o własnych siłach oraz wypowiadać. Mama uważa, że mózg dziecka jest nie odgadniony i plastyczny na tyle, że nie można nie próbować. Jej dewiza to: nie poddawać się i walczyć o dobro najbliższych.

To jest 5 (Custom)

Anna urodziła córkę

– Pamiętam ten moment jak dziś, to było 20 czerwca 2011 r. o godz.18:10. W tym dniu przyszła na świat nasza córka Kornelia. Wtedy właśnie z ust Krzysztofa wybrzmiało w słuchawce telefonu pierwsze w życiu słowo i nie wiedziałam, z czego mam się bardziej cieszyć, czy z narodzin małej, czy z jego olbrzymiego osiągnięcia, mówi wzruszona.

Z chodzeniem Krzysia też nie było łatwo, ponieważ dziecko nie może i nie mogło się przewracać. Anna pokazuje powybijane łokcie, którymi podpierała się, żeby go ratować. Pewność stabilizacji dają specjalne buty i wkładki ortopedyczne, które niestety trzeba często wymieniać.

Zdarzało się, że Krzyś nie spał w równym ciągu przez cztery miesiące. Zamykał oczy na dwie sekundy, po czym jak zresetowany na nowo wymagał opieki. Popadał w krzyk neurologiczny. Potrafił krzyczeć tak mocno, długo i często, że zgłaszali to wyprzedzając fakty dzielnicowemu policjantowi, pokazując odpowiednie zaświadczenia, żeby nikt ich źle jako rodziny zastępczej nie osądził.

To jest 6 (Custom)

Wypadek Dawida

Rodzinę utrzymywał mąż Anny – Dawid. Cztery lata temu spotkało ich kolejne trudne doświadczenie, ponieważ Dawid przeżył bardzo poważny wypadek samochodowy.

– Ma poharataną nogę, złamany kręgosłup, przeszedł przeszczepy kości, skóry i ciągle czeka na kolejne operacje. Przez sześć tygodni leżał w śpiączce. Lekarze dawali mu 1 procent szans na powrót do świata żywych.

Stał się jednak cud. Dziś Dawid chodzi o kulach, ale nie może niestety wrócić do pracy. Anna dorywczo stara się wspomagać gospodarstwo domowe. Jako rodzina zastępcza dostają po tysiąc złotych na Adriana i Krzysia, z których skrupulatnie są rozliczani. Niestety to nie wystarcza na zapewnienie właściwej opieki tak choremu dziecku. Krzyś wymaga ciągłej rehabilitacji, kosztownych butów ortopedycznych, za które rodzina musi zapłacić sama, ponieważ nie wszystko udaje się zrealizować na ubezpieczenie.

Zadałam pytanie Annie o to, czy nie zastanawiali się kiedykolwiek nad oddaniem Krzysia, przecież są w rozumieniu prawnym i ludzkim tylko rodziną zastępczą?

Odpowiedź była prostym, ale dającym do myślenia pytaniem.

– Nie można oddać psa, który czuje… To czy można oddać dziecko, które kocha i jest bardzo kochane? My jesteśmy rodziną!

 

Jeśli chcesz wspomóc Krzysia  i dołożyć się do jego kosztownej rehabilitacji, nowych butów czy turnusu rehabilitacyjnego, możesz to zrobić przekazując darowiznę na konto Fundacji Słoneczko

 

Spółdzielczy Bank Ludowy, Zakrzewo oddział Złotów.

Nr konta 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010

z dopiskiem: na rehabilitację Krzysia Wieczorka 472/W

KRS 1 % nr 0000186434 z dopiskiem na rehabilitację Krzysia Wieczorka 472/W

Dorota Lisiak

To jest moja siostra 2

 

Napisano przez Redakcja GMP opublikowano w kategorii Aktualności, Mosina, Wywiad, reportaż

Redakcja GMP

Autor: Redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej.

Wasze komentarze (2)

  • Braniewianin
    wtorek, 1 gru, 2015, 15:57:18 |

    „Braniewo jako małe miasteczko z bazą wojskową było wtedy także wylęgarnią wszelkiej patologii”. Tak, przyznaję. Patologia ta wylęgała się głównie na tzw. osiedlu wojskowym, gdzie mieszkały „trepy”. Po 8 godzinach przepierdzianych w jednostce, chlali na umór a i żonie przyłożyć lubili. W sumie dobrze, że wielu z nich wyjechało.
    Oczywiście moja druga część wypowiedzi ma się tyle do „prawdziwej prawdy”, co Pani tekst na temat „wylęgarni wszelkiej patologii”. Mieszkam w Braniewie od urodzenia, choć „po drodze” żyłem w wielu innych miastach. I nie godzę się z taką oceną!

  • Somsiad
    poniedziałek, 1 lip, 2019, 19:00:16 |

    Jedno wielkie kłamstwo. Od samego początku wiedzieli, że Krzyś jest chory. Teraz, po tylu latach dzieci się znudziły i poszły po kolei na dziecięcy oddział psychiatrzyczny.
    Jakiś czas temu sąsiadce wykrzyczała na ulicu, że od dwóch lat stara się ich oddać. Hipokryzja jak nic. Zamiast się zająć dziećmi, to jeździ na jakieś interwencje albo wycieczki, a młodzi mają problemy w szkołach. A dom i podwórko… Szkoda gadać. Istna rudera. Miejsca na dworze do zabawy nie ma… Szkoda nerwów i dzieci aby…

Skomentuj