Salon VW Berdychowski Łukasz Grabowski radny w sejmiku woj. wielkopolskiego Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wielkanoc w Starym Browarze w Poznaniu - złap zająca w apce
Marta Mrowińska | wtorek, 29 sie, 2017 | 1 Komentarz

Omegi, optymisty, kajaki i brak hotelowych pokoi

W pogodzie czuć powoli zbliżającą się jesień – coraz krótsze dni, poranne mgły, chłodniejsze powietrze… My jednak nie żegnamy jeszcze lata – dziś opowiadamy o obozowym życiu w Mosińskim Klubie Żeglarskim i zapraszamy na przystań do Dymaczewa.

„Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht?
Gdzie ta koja wymarzona w snach?
W każdej chwili płynę w taki rejs,
Tylko gdzie to jest? No gdzie to jest?”

Przystań żeglarska w Dymaczewie Nowym

A jest bardzo blisko. Przystań żeglarska w Dymaczewie Nowym to miejsce, gdzie aktywnie działa Mosiński Klub Żeglarski. Lato w pełni, na przystani odbywają się obozy żeglarskie. Odwiedzamy jeden z turnusów.

Właśnie trwają regaty optymistów – najmniejszych jachtów. Zawodom towarzyszy sporo emocji, w dodatku pogoda spłatała figla i wiatr ustał niemal zupełnie. Dzieci są jednak bardzo przejęte, pomost pełen jest kibiców. W pewnym momencie równie atrakcyjne co wyścigi staje się nurkowanie przy pomoście – okazuje się, że jedno z dzieci strąciło do wody but i teraz trzeba go odszukać. Entuzjazm towarzyszący wyłowieniu zguby pokrywa się z oklaskiwaniem zwycięzcy kolejnego etapu regat. Potem rozpoczynają się wyścigi kajaków. Emocje udzielają się i nam, klaszczemy, krzyczymy, skaczemy. Zaczynam czuć dobry klimat tego miejsca.

regaty optymistów na Jeziorze Dymaczewskim

Jesteśmy ciekawi, jak wygląda życie obozowe i funkcjonowanie Klubu. Jacek Mądrawski – wicekomandor Mosińskiego Klubu Żeglarskiego, kierownik obozu, oprowadza nas po terenie.

Obóz jest tak zorganizowany, by nie stracił swojego specyficznego charakteru: namioty, łóżka polowe, stołówka pod wiatą. W tym roku wszystkie namioty zostały wymienione na nowe, jest też boisko do siatkówki plażowej i piłki nożnej (poza tym niedaleko jest „orlik”), miejsce na ognisko. Jest też hangar, gdzie można spędzać czas i organizować zajęcia podczas niepogody (poza sezonem służy jako miejsce dla łodzi) – dzięki współpracy z WPN organizowane są między innymi warsztaty dotyczące ciekawostek przyrodniczych, zatem nie brakuje także elementu edukacyjnego. Klub wyposażony jest ponadto w pomieszczenie umożliwiające remonty i naprawę łodzi na miejscu.

wyścigi kajaków

Jak można wywnioskować z zaplecza, życie obozowe nie skupia się tylko na żeglarstwie. Animatorzy zapewniają atrakcje dla wszystkich dzieci, które nie mają akurat ochoty spędzać czasu na wodzie; są konkursy plastyczne, zabawy, a obozową atrakcją stała się „baloniada” – zawodnicy startują w parach, ręcznikiem przerzucając przez siatkę balon napełniony wodą. Obóz jest tak zorganizowany, żeby członkowie Klubu i rodziny też mogły nacieszyć się sobą i wspólnym czasem. W czwartki zwykle rozpalane jest ognisko dla obozowiczów, a piątki po południu – dla pozostałych. Odpoczywać i integrować się można do niedzielnego przedpołudnia, potem rozpoczyna się kolejny turnus.

Klub jest dość dobrze wyposażony. Pięć omeg, czternaście optymistów, kabinówka (jacht używany do szkoleń, wymagany przy egzaminie), żaglówki klasy 470. Jak mówi Jacek Mądrawski: „W tej chwili mamy na tyle przygotowany obóz, ze moglibyśmy pomieścić więcej dzieci, ale ilość nie jest najważniejsza – chodzi o takie grupy, żeby można było zrobić zajęcia na wodzie, wejść z grupą na jacht”. Dzień jest tak skonstruowany, że większość czasu wypełnia pływanie, a w międzyczasie gry i inne atrakcje – przy tak dobrej organizacji każdy dzień mija błyskawicznie. Równie szybko przyswajane są nowe umiejętności: w poniedziałek dzieci wsiadają po raz pierwszy na łódki, a w czwartek – już startują w regatach.

kierownik obozu i wicekomandor MKŻ, Jacek Mądrawski

Dobra atmosfera panująca na obozie, różnorodność zajęć, doskonale przygotowana kadra – wszystko to sprawia, że obozowicze powracają w kolejnych latach, najpierw jako uczestnicy, potem wolontariusze i wreszcie – wychowawcy. Przybywa tez członków Klubu. Co trzeba zrobić, by wstąpić w szeregi MKŻ? Pan Jacek mówi: „Trzeba być żeglarzem i chcieć należeć do naszego Klubu. Potem pozostają kwestie formalne: wypełnia się deklarację członkowską, dwóch członków, którzy są już w Klubie, potwierdza, że zna kandydata, zaś Zarząd tę kandydaturę zatwierdza. W tej chwili Klub liczy około stu członków”. Wszyscy pracują na rzecz Klubu – a jest co robić, rozległy teren wymaga pielęgnacji, łodzie – napraw, konserwacji, remontów, poza tym trzeba przygotować każdy turnus… Panuje tu jednak atmosfera zaufania, wzajemnej pomocy, przenikają się pokolenia. Ludzie dobrze czują się ze sobą.

Przystań Mosińskiego Klubu Żeglarskiego (MKŻ) na jeziorze Dymaczewskim

Przystań Mosińskiego Klubu Żeglarskiego (MKŻ) na jeziorze Dymaczewskim

A plany na przyszłość? Pan Jacek z satysfakcją mówi o tym, co już zostało wypracowane, cieszy się z wyposażenia Klubu i przystani. „Nie dążmy do tego, by były tu pokoje hotelowe. Obóz musi mieć swój charakter. Mamy plan, by zrobić tu wielofunkcyjne boisko, przygotowujemy się też do postawienia nowego pomostu. Będziemy dbali o sprzęt, uważam, że mamy go wystarczająco (choć chętnych do pływania jest sporo i jeszcze kilka łodzi by się przydało). Dbamy o zieleń; zasadziliśmy tu drzewa, za kilka lat będą dawały więcej cienia i będzie jeszcze przyjemniej”.

teren Mosińskiego Klubu Żeglarskiego (MKŻ) – namioty harcerskie i plac

Niechętnie opuszczamy obóz i przystań. Wracamy do redakcji z planem szybkiego powrotu na pomost, żagle, ognisko… na kolejną rozmowę. Na wspólny czas. Dobrze nam tutaj i wiemy, że nie jesteśmy odosobnieni w swoich odczuciach.

Przeczytaj też:

Kopenhaga 2017 – rejs z klubem MKŻ!

REJS MKŻ KOPENHAGA 2017

Wasze komentarze (1)

  • Wodnik
    wtorek, 29 sie, 2017, 13:36:10 |

    Klub się rozwija i to widać, brawo brawo żeglarze oby tak dalej.

Skomentuj