„Jak można odmówić Bogu?!” – o pedofilii w Kościele raz jeszcze
Według najnowszych informacji uzyskanych od rzecznika prasowego Towarzystwa Chrystusowego, Jana Hadalskiego TChr, księdza Romana, skazanego za pedofilię i po odbyciu kary mieszkającego w domu Towarzystwa Chrystusowego, w chwili obecnej nie ma już w Puszczykowie. Proces kanoniczny zmierza ku końcowi, wszystko wskazuje na to, że w marcu się zakończy jego polski etap i sprawa zostanie przekazana do Watykanu do zatwierdzenia. Publikujemy jednak poniższy materiał mając nadzieję, że zwróci on uwagę na problem, który nie powinien zostać przemilczany – i nie ma znaczenia, że skazany ksiądz nie mieszka już w naszej okolicy.
Sprawa księdza Romana znana jest chyba wszystkim mieszkańcom nie tylko Puszczykowa i okolic, ale także całego kraju. Mieszkańcy naszego regionu protestują przeciwko zjawisku pedofilii w kościele, rodzice martwią się o bezpieczeństwo swoich dzieci, czytelnicy ślą pełne niepokoju listy do redakcji. Postanowiliśmy raz jeszcze zabrać głos w tej sprawie, uznając, że nie chodzi tu tylko o osobę księdza z Puszczykowa, lecz problem na skalę światową, który do niedawna jeszcze był zmową milczenia, szczególnie w kręgu osób związanych z Kościołem katolickim. Pozwalamy sobie jedynie na poruszenie kilku wątków mając świadomość złożoności i powagi problemu. Chcemy jednak, by stały się one impulsem do spojrzenia na zagadnienie w szerszej perspektywie, a przede wszystkim skłoniły do poszukiwań, co można zrobić w temacie, który chyba w nas wszystkich wywołuje sporo gniewu, chęci zemsty, nawet nienawiści. I słuszny to gniew – jeśli jednak przerodzi się w konstruktywne działania.
Proces kanoniczny – szybkie zakończenie?
Wiemy, że ksiądz Roman został skazany za „co najmniej kilkadziesiąt” stosunków seksualnych z uczennicą i w 2009 r. trafił do więzienia. Po odbyciu kary, w 2012 roku zamieszkał w domu chrystusowców w Puszczykowie. Biskup Stanisław Gądecki, metropolita poznański i przewodniczący Episkopatu Polski zaapelował o jak najszybsze przeprowadzenie kanonicznego postępowania karno-administracyjnego wobec ks. Romana. Jak wiadomo, proces został wszczęty i jest w toku. Jak zapewnia rzecznik prasowy Towarzystwa Chrystusowego, ks. dr Jan Hadalski TChr, powinien on zostać zakończony w ciągu najbliższych dwóch miesięcy, wówczas sprawa zostanie przekazana do Stolicy Apostolskiej do zatwierdzenia. Według informacji uzyskanych od rzecznika prasowego TChr, proces kanoniczny rozpoczął się i trwał dużo wcześniej, zanim sprawa została nagłośniona w mediach, kiedy jednak dokładnie – tego nie wiadomo. W wywiadzie dla KAI ks. Hadalski mówi: „Nie jest tak, że (proces – przyp. red.) został wszczęty w ubiegłym tygodniu. Tak, jak napisał ks. Generał w oświadczeniu: zgodnie z wytycznymi Stolicy Apostolskiej dokumenty zostały wysłane do Watykanu. Przyszła odpowiedź z Kongregacji Nauki Wiary z poleceniem powołania trybunału do rozpatrzenia tej sprawy. Trybunał został powołany i pracuje. Wszystko zmierza do zakończenia postępowania i do wydania wyroku, który zostanie przesłany do zatwierdzenia przez Kongregację Nauki Wiary. Nie jest więc tak, że trybunał został powołany dopiero teraz. Został powołany wcześniej i bez publikacji medialnych sprawa niebawem by się zakończyła”.
W puszczykowskim azylu
Zaraz po aresztowaniu ks. Roman został zawieszony we wszystkich czynnościach kapłańskich (tzw. suspensa pełna), włącznie z zakazem noszenia stroju duchownego. Po zapadnięciu wyroku ta kara była podtrzymywana aż do czasu wyjścia na wolność. Po wyjściu ks. Romana z więzienia zawieszenie zostało złagodzone. Umożliwiono mu sprawowanie Mszy Świętej, jednak tylko w kaplicy domu zgromadzenia w Puszczykowie, osobno albo razem ze współbraćmi z domu emerytów, może także nosić strój duchowny (za: KAI – przyp. red.). Ks. Roman nie prowadzi jednak żadnej działalności kapłańskiej w parafiach, nie katechizuje, nie ma kontaktu z dziećmi i młodzieżą. Stąd właśnie wybór Puszczykowa na miejsce pobytu księdza: jest to dom bez żadnych funkcji duszpasterskich, a kaplica jest kaplicą wewnętrzną zakonną, domową, można powiedzieć, że prywatną. Dopóki trwa proces kanoniczny, ks. Roman jest nadal członkiem zgromadzenia. Chodziło o to, aby do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd kościelny i Stolicę Apostolską zamieszkał w domu, gdzie nie będzie prowadził żadnego duszpasterstwa oraz nie będzie miał kontaktu z parafianami, szczególnie dziećmi i młodzieżą. Dom księży emerytów wydawał się najlepszym do tego miejscem. Ksiądz Roman pomaga tam starszym współbraciom w codziennych posługach.
Fatalna pomyłka czy celowy atak?
Ataki na księdza Romana uderzyły także w innego kapłana jednej z parafii w Puszczykowie. Zbieżność imion księży i podobieństwo pierwszej litery nazwiska (proboszcz – P., chrystusowiec – B.) spowodowały wiele oskarżeń i ataków pod adresem proboszcza. Były one na tyle uciążliwe, że kapłan zdecydował się na poinformowanie o zaistniałych incydentach policji. Wyjaśnić tutaj należy, że dom zakonny księży chrystusowców położony jest w bliskiej odległości od parafii, obie placówki miały ze sobą do tej pory dobry kontakt, podejmowane były także różne formy współpracy. Jednakże, ks. Roman, którego dotyczą medialne publikacje, nie ma z parafią w Puszczykowie nic wspólnego: nie sprawował tam Mszy Świętych ani nie spełniał żadnych innych posług kapłańskich czy duszpasterskich. Tymczasem, atakom poddany został zupełnie nie mający związku ze sprawą człowiek. Sprawa jest bardzo bolesna i przykra również dla całego zgromadzenia chrystusowców, którzy także doświadczają wielu agresywnych i wulgarnych ataków. Czy wszyscy atakujący ks. Romana byli aż tak nieostrożni, nie sprawdziwszy dokładnie, o jaką osobę chodzi? Czy też w chęci wyrażenia swego oburzenia – skąd inąd słusznego – dla potępienia godnego czynu, kierowali swe ataki w stronę kapłanów w ogóle, nie zważając na to, kto zostanie uderzony?
Jakby sam Bóg prosił o pomoc
Jak twierdzi ks. Hadalski, „ksiądz Roman był naprawdę świetnym duszpasterzem, cieszył się dużym zaufaniem proboszcza i współpracowników, ale nic nie wskazywało na to, że prowadzi podwójne życie. Dziś mnie to już nie dziwi tak bardzo. (…) Trudność w wykryciu prawdy o takim człowieku wynika właśnie z faktu, że cieszy się on zaufaniem współbraci, rodziny ofiary, ma z wszystkimi dobre kontakty i dobrą opinię jako duszpasterz. I kiedy pojawia się podejrzenie, bardzo trudno jest w to uwierzyć”. Dokładnie – sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy dodamy do tego fakt, że wielu ludzi zna i doświadczyło dobra ze strony Kościoła. Wielu spośród głęboko wierzących nie akceptuje nawet myśli o tym, że ich pasterze, nauczyciele, przewodnicy, jakimi są kapłani, mogli dopuścić się czynów strasznych, ogromnych krzywd wyrządzonych tym, których winni chronić – najmłodszym. To po prostu nie mieści im się w głowach. Stawia to w bardzo trudnej sytuacji wszystkie ofiary nadużyć seksualnych ze strony księży – trudno przeciwstawić się ogromnej presji wywieranej przez sam Kościół, ale także znajomych, innych parafian, a nawet rodzinę. Samemu również trudno przełamać bariery. „Jeśli wychowywałeś się w biedzie, religia ma dla ciebie duże znaczenie. Zainteresowanie księdza to coś pożądanego. Gdy poprosi cię o zebranie śpiewników lub wyniesienie śmieci, czujesz się wybrany. Jakby sam Bóg prosił cię o pomoc” (fr. filmu „Spotlight”). Być może dlatego pedofilia wśród księży wydaje się nam szczególnie okrutnym zjawiskiem. Krzywdzone są dzieci; ich zaufanie, potrzeba bezpieczeństwa, adoracji, miłości, bycia w centrum uwagi i wiele innych zostaje tutaj w brutalny i perfidny sposób pogwałconych. A dodatkowo jest to poważnym zachwianiem wiary, która dla wielu ludzi stanowi o sensie ich życia. „Zrozumcie, że to nie tylko fizyczna przemoc, ale także duchowa. Kiedy ksiądz cię molestuje, okrada cię z wiary” (fr. z filmu „Spotlight”). W takiej sytuacji poskarżenie się komukolwiek bywa barierą przez wielu nie do pokonania.
Oskarżyć księdza – czyli jak działa prawo
Po raz pierwszy publicznie o zjawisku pedofilii w Kościele mówił Benedykt XVI. Przepraszał ofiary i kilkakrotnie się z nimi spotkał. To za jego pontyfikatu usprawniono procedury, które umożliwiają odsuwanie podejrzanych o pedofilię księży od pracy. Papież Franciszek także wielokrotnie przepraszał za pedofilię w Kościele, powołał również papieską komisję ds. ochrony nieletnich. Od marca 2015 r. w Kościele w Polsce obowiązuje zatwierdzony przez Stolicę Apostolską dokument z wytycznymi odnośnie postępowania w przypadkach oskarżeń duchownych o wykorzystanie seksualne małoletnich. W aneksach zawarte są okoliczności niesienia pomocy ofiarom, procedura postępowania w przypadku zgłoszenia wykorzystania seksualnego, a także zasady profilaktyki. Po uzyskaniu informacji o nadużyciu seksualnym wobec osoby niepełnoletniej ksiądz zostaje zawieszony i odsunięty od powierzonych mu zadań. Następne kroki to wszczęcie postępowania, pomoc duchowa, psychologiczna i prawna dla ofiary, konieczność poinformowania jej o możliwości i formach złożenia doniesienia o przestępstwie, współpraca z prokuraturą, obowiązkowe szkolenia dla duchownych. Czy są to jednak skuteczne narzędzia? Praktyka i liczne relacje ofiar pokazują, że wiele jeszcze jest to zrobienia w tej kwestii…
„Lękajcie się” – ofiary pedofilii mają głos
„Problem jest szerszy – podkreśla ks. Hadalski – Z jednej strony ewentualne wydalenie ze zgromadzenia i ze stanu kapłańskiego, jeśli taki wyrok zapadnie. Ale co będzie, kiedy on wyjedzie z Puszczykowa? Po wyroku spakuje walizkę, wyjdzie za bramę, i co dalej? Pójdzie szukać pracy, gdzieś zamieszka. (…) Chodzi o to, czy ktoś go będzie kontrolował. Nie ma państwowego rejestru, a Kościół nie będzie miał już nad nim żadnej władzy”.
Problem pedofilii wśród księży istnieje od dawna, jednak dopiero od kilku lat zaczynają pojawiać się głosy w tej sprawie i konkretne decyzje oraz uwarunkowania prawne. Pojawiły się liczne pozycje w literaturze (dla przykładu: „Oskarżyłam księdza. Historia Ewy Orłowskiej”, autorstwa A. Klonowskiego i A. Rogulskiej, „Głosy Spoza Chóru”, Agnieszki Zakrzewicz, „Lękajcie się. Ofiary pedofilii w polskim Kościele mówią.” Ekke Overbeek), ofiary zabierają głos, ujawniają fakty, opowiadają o swoich przeżyciach, doprowadza się do procesów i skazywania przestępców. Dostępne są także raporty poszczególnych państw dotyczące zjawiska pedofilii w Kościele i ukrywania tego faktu przez biskupów. Działa również fundacja „Nie lękajcie się”, która zajmuje się pomocą ofiarom pedofilii, zarówno prawną jak i psychologiczną (grupy wsparcia, telefon zaufania, mailing); głównym założeniem jest przerwanie milczenia, wyjście z cienia i dążenie do tego, by sprawcy ponieśli konsekwencje swoich czynów.
Pojawiły się uregulowania prawne, do listy skazanych zaczynają dołączać kolejni księża. To jednak wciąż jeszcze niewiele. Kościół ma potężną władzę i nie da się tak szybko zlikwidować faktu ukrywania różnych jego „słabości”. Dlatego coraz więcej osób zaczyna otwarcie wyrażać swój protest przeciwko zjawisku pedofilii w Kościele – między innymi w tym celu zebrali się niedawno mieszkańcy Puszczykowa, by głośno powiedzieć o swoim zaniepokojeniu i sprzeciwie wobec tego zjawiska. Dlatego także powstał ten tekst. Chcemy, by nasz redakcyjny głos również zabrzmiał w tej sprawie. Bo tutaj nie można milczeć. Sprawa księdza z Puszczykowa jest jedną z wielu w naszym kraju i na całym świecie. I nie chodzi tu o „nagonkę” na Kościół, poddanie się buntowniczym nastrojom czy już w ogóle – atak na pojedynczą osobę skazanego księdza. To, co przede wszystkim przyświeca pisaniu tego tekstu to przeświadczenie, że ofiarom należy się pomoc, a także – że trzeba głośno mówić o problemie, by zerwać kurtynę milczenia, kamuflażu i obłudy. Ofiary pedofilii coraz częściej zabierają głos, potrzebni są jednak inni, którzy będą ich słuchać, potrzebna jest konkretna pomoc społeczeństwa – dlatego nie można dłużej milczeć. Prawda często bywa trudna – do ujawnienia i do przyjęcia. Ale to jedyna droga do uzdrowienia. Zaakceptowanie tej prawdy to konieczność, potrzebują tego zarówno ofiary jak i wszyscy pozostali, by chronić kolejnych młodych ludzi przed krzywdą. I z pewnością potrzebuje tego także Kościół.
I na koniec jeszcze jedno: w artykule poruszamy temat pedofilii w Kościele, nie powinniśmy jednak zapominać, że jest to zjawisko występujące także w innych grupach społecznych. Tekst skupia się na księżach, jednakże mówić o tym problemie trzeba zawsze i głośno. Powody są takie same: obrona ofiar i pomoc dla nich. A podsumowaniem powyższych wątków niech będą słowa: „Nie, nie przeżywam euforii, kiedy słyszę, że jakiś biskup odsunął pedofila kapłana od sprawowanej funkcji. Jeden przez 10 lat przesuwał księdza pedofila z parafii do parafii po każdym wyroku sądu. Czasem czuję się w obowiązku współczuć tym „biednym, zaszczutym kapłanom”… Nie współczuję. Myślę o ofiarach, myślę o tym, co należy się ofiarom. To ofiarom przede wszystkim należy się szacunek, współczucie, pomoc i zadośćuczynienie. Również materialne.” (fragment bloga Lesława Juszczyszyna – „Gdzie ta pedofilia w Kościele?”).
Zdjęcia pochodzą z pikiety przeciwko pedofilii w Kościele, która odbyła się w Puszczykowie 22 stycznia 2017 r.
Tagi: pedofilia, prokuratura, protest
Wasze komentarze (3)
I nie ma pedofila. Dla puszczykowian problem z głowy, ale gdzie uciekł – nie wiadomo.Czy to normalne, że taki pedofil, nawet mimo odbycia kary, jedzie sobie w świat, nikt nie kontroluje gdzie jest, nikomu się nie melduje. Przecież to jest chory człowiek, który jest niebezpieczny dla otoczenia, nie ważne gdzie miałby się znajdować.
Bardzo ciekawie opisane. Szkoda tylko, że artykuł przeszedł bez echa, zwłaszcza, że to jest chyba jedyny artykuł w tym temacie, który dotyka sedna problemu jakim jest pedofilia.
Sprawa księdza pedofila ,do niedawna mieszkańca Puszczykowa znów na wokandzie. Wyrok w poznańskim sądzie zapadnie za dwa tygodnie.