Salon VW Berdychowski Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Jesienna moda w Starym Browarze w Poznaniu Wielkopolska Akademia Społeczno-Ekonomiczna w Środzie Wielkopolskiej - Akademia Nauk Stosowanych
Redakcja GMP | środa, 14 cze, 2017 | komentarzy 8

Kopenhaga 2017 – rejs z klubem MKŻ!

Żagle, morska bryza, nocne wachty, niesamowite widoki.

Nie sposób w pełni opisać fenomenu jakim jest żeglarstwo, ukazać jego magiczną niezwykłość, zamknąć w słowach niezapomniane uczucia, które towarzyszą walce z żaglami na porywistym wietrze, poznawaniu załogi i zwiedzaniu pięknych zakątków tego świata. Żeglarstwo to nie tylko przemieszczanie się jachtem z jednej przystani żeglarskiej do drugiej, wypełnianie komend i poleceń kapitana – to przygoda, która dla wielu stała się pasją czy wręcz sposobem na życie. Żeglarstwo daje poczucie wolności, pozwala uciec od miejskiego zgiełku, stwarza okazję do sprawdzenia własnych umiejętności oraz siły charakteru. Tak też było i z nami.

W dniach 27 maja – 3 czerwca odbył się klubowy rejs po Bałtyku – Kopenhaga 2017, którego organizatorem był: Mosiński Klub Żeglarski.

Atmosfera sprzyjająca rejsowi od początku była znakomita. Prawie 50-osobowa wyprawa, w której brało udział pięć jachtów na długo pozostanie w pamięci jej uczestników. Aby jeszcze bardziej uatrakcyjnić rejs, zarząd klubu MKŻ zorganizował regaty.

Świnoujście, Polska

Żagle na wiatr i Ahoj przygodo!

I tak oto, siedmioro niepoprawnych miłośników żeglarstwa morskiego, wraz z redaktorem Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej spotyka się na jachcie typu Bavaria 35, by wziąć udział w niezapomnianej, morskiej przygodzie.

Załoga rejsu MKŻ Kopenhaga 2017

Załoga rejsu MKŻ Kopenhaga 2017 – odprawa w Świnoujściu

Ze świnoujskiego portu pod banderą MKŻ wypływamy w późny, sobotni wieczór. Pogoda podczas rejsu zapowiada się na zmienną, zakłada porywiste wiatry wraz z możliwością opadów, a nawet burz. Aby uniknąć ryzyka nocnej kolizji, jachty wypływają w kilkugodzinnych odstępach czasowych.

Na jachcie kapitan symbolicznie otwiera butelkę rumu. Pierwszy łyk otrzymuje bóg morza – Neptun, aby był łaskawy dla załogi podczas trwania rejsu.

w trakcie rejsu przez Bałtyk

Foto: mikołaj rybczyński (copiastudio.com.pl)

Początkowo morze jest nadzwyczaj spokojne, jednak z godziny na godzinę robi się coraz bardziej interesująco. Pierwsze przechyły, ostrzenie, odpadanie. Jacht pod czujnym okiem sternika porusza się z coraz większą prędkością. Jak prawdziwi śmiałkowie, cieszymy się każdym podmuchem wiatru, czasami fala opryskuje twarz. Morze buja łodzią, wypatrujemy jakiegoś punktu orientacyjnego na horyzoncie i utrzymujemy kurs. Zapada pierwsza noc na morzu, która przynosi niezwykłe doznania. Gwiazdy, cisza, chlupocząca pomiędzy burtami woda. Wszystko to sprawia, że sen jest przyjemny, głęboki. Jedyny w swoim rodzaju.

jacht na morzu

pierwszy zachód słońca na morzu … Foto: mikołaj rybczyński (copiastudio.com.pl)

Następnego dnia kapitan decyduje się na manewry o nazwie „człowiek za burtą”. Ćwiczymy na kartonie. Wszyscy uczestnicy spisują się w tym elemencie bardzo dobrze, co jeszcze bardziej buduje morale załogi. Dalej spędzamy czas biorąc udział w regatach morskich. Nie brakuje morskich historii opowiadanych przez bardziej doświadczonych członków załogi, a także gitary i szant – typowych marynarskich pieśni śpiewanych podczas pracy zespołowej. Zaczyna się poważne żeglowanie po Bałtyku. I prawdziwa morska przygoda…

rejs

w trakcie rejsu

jacht na morzu

Foto: mikołaj rybczyński

Höllviken, Szwecja

Pierwszym miejscem, do jakiego przybywamy jest szwedzki port Höllviken. Warto tam popłynąć, choćby po to, by zobaczyć jak wygląda żeglarstwo w kraju, w którym morska linia brzegowa ma 8 tys. km, wliczając w to brzegi 60 tys. wysp.

latarnia

Foto: mikołaj rybczyński

Höllviken, Szwecja fot. Kuba Nieścierow

Pobyt w Höllviken to czas na poznanie załogi i okazja do pierwszych pieszych wędrówek. Szwecja zaskakuje tutaj swoją dziewiczą przyrodą i prostą, wręcz ascetyczną architekturą. Niestety, po zachodzie słońca praktycznie nie spotykamy w mieście człowieka, i jak to bywa przed rozpoczęciem sezonu, wszystkie bary i restauracje pozamykane są na trzy spusty. Ale czy to problem dla żeglarzy, którzy w doborowym towarzystwie doskonale spędzają czas na jachtach w szwedzkim porcie?

jachty z banderą klubu MKŻ - port Höllviken w Szwecji

jachty z banderą klubu MKŻ – port Höllviken w Szwecji

załoga w trakcie wykonywania manewrów

Ranek wita nas pochmurną pogodą i dość silnym wiatrem. Poranna toaleta, szybki wypad na wypożyczonych w porcie rowerach, śniadanie z załogą. Po uzupełnieniu zapasów wody i naładowaniu akumulatorów stawiamy żagle na wiatr i ruszamy dalej. Płyniemy do Kopenhagi, w której czeka na nas sporo atrakcji.

załoga Bavarii 35 podczas rejsu

załoga Bavarii 35 podczas rejsu

jachty wieczorową porą

jachty wieczorową porą Foto: mikołaj rybczyński (copiastudio.com.pl)

Kopenhaga, Dania 

Gdy docieramy do duńskich wód terytorialnych, widok robi na nas wrażenie. Fermy wiatrowe, wielokilometrowe mosty, szlaki morskie, po których wielkie jednostki przewożą towary z całego świata. Inna rzeczywistość. Po kilkunastu godzinach rejsu docieramy do portu w Kopenhadze. Inne załogi klubu MKŻ już tu na nas czekają i pomagają nam przy zacumowaniu jachtu. Bez większej zwłoki wybieramy się na dłuższy spacer. Kopenhaga, a zwłaszcza jej centrum jest stworzone do zwiedzania pieszo, aczkolwiek trzeba mieć tutaj oczy dookoła głowy – na lewo i prawo z zawrotną prędkością mijają nas rowerzyści. Najciekawsze miejsca najczęściej są przy wodzie: malownicze budynki, knajpy, bary, które w wieczornym świetle neonów i sztucznych lamp pięknie odbijają się w okolicznych kanałach, gdzie zacumowane są łodzie, często na stałe zamieszkiwane przez ludzi.

Syrenka w Kopenhadze

Syrenka w Kopenhadze Foto: mikołaj rybczyński (copiastudio.com.pl)

prom w Kopenhadze

prom w Kopenhadze Foto: mikołaj rybczyński

Foto: mikołaj rybczyński

Fermy wiatrowe w Danii, niedaleko Kopenhagi

Fermy wiatrowe w Danii, niedaleko Kopenhagi

W sercu Danii nie brakuje też zabytków i innych atrakcji jak stara, zabytkowa architektura, wspaniałe muzea i parki, możliwość rejsu kanałami, modne dzielnice handlowe.

Kopenhaga - zamek królewski

Kopenhaga – zamek królewski Foto: mikołaj rybczyński (copiastudio.com.pl)

Niezwykłe wrażenie robi wizyta w Christianii, anarchistycznej dzielnicy Kopenhagi, gdzie przy światłach pochodni i butelce dobrego trunku idealnie wpasowujemy się w klimat tego nietuzinkowego miejsca. Kontrast pomiędzy bogatym i skomercjalizowanym miastem i jego mieszkańcami w wyścigu za pieniędzmi, a samostanowiącą się społecznością dzielnicy Christiania, gdzie każda jednostka jest odpowiedzialna za siebie, będąc jednocześnie integralną częścią wspólnoty dostarczył wielu przemyśleń. Na przykład – czy nie warto czasem zatrzymać się i zastanowić, czy podąża się właściwą drogą? Na przykładzie pięknej i bogatej Kopenhagi widać, jak potężnym narzędziem są pieniądze. Jednym pomagają w spełnianiu marzeń, ale innych potrafią ich pozbawić. Dają radość albo wręcz przeciwnie – całkowicie unieszczęśliwiają, bo nie możemy nabyć za nie czasu. A to właśnie on jest wartością, którą powinniśmy umieć dobrze zarządzać, by nie marnować ani minuty swojego cennego życia.

Strzał w dziesiątkę

Jeszcze tego samego wieczora, w jednym z kopenhaskich lokali załoga postanawia sprawdzić swoje umiejętności w grze zwanej dartem. Znalezienie tarczy w tym mieście okazuje się dosyć trudne, dzięki czemu zwiedzamy dużą część miasta poszukując odpowiedniego miejsca. Kopenhaga nocą jest piękna, praktycznie w każdym swoim zakątku. Gdy znajdujemy lokal, w którym grywa się w lotki okazuje się, że stan tarczy jest opłakany – na szczęście odwrotnie proporcjonalnie do atmosfery panującej w środku. A więc gramy. Są emocje. Rzuty bardzo dobrze umila muzyka, wykonywana na żywo przez duńskiego artystę. Poziom gry, zarówno na instrumentach, jak i w lotki jest wysoki – część załogi to profesjonalni darterzy, którzy brali już udział w wielu dużych turniejach. Czas spędzamy doskonale. Ostatnia gra kończy się strzałem w dziesiątkę. W podwójną dziesiątkę. W tle słyszymy słowa wykonawcy: „And I think to myself, what a wonderfull world„, doskonale odtwarzającego słynny utwór Louisa Armstronga.

Dom na wodzie

Foto: mikołaj rybczyński

Taka właśnie jest Kopenhaga, która zauroczyła Hansa Christiana Andersena i Walta Disneya. Pełna kontrastów. Ciekawa i tajemnicza. Jedyna w swoim rodzaju. I nieziemsko piękna.

Kopenhaga

Kopenhaga Foto: mikołaj rybczyński (copiastudio.com.pl)

Kopenhaga - port

Kopenhaga – port – fot. Kuba Nieścierow

Kiedy następnego dnia wypływamy z Kopenhagi kłębiaste, siwe chmury wiszą nisko nad miastem. Zanosi się na burzę.

Bałtyk pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Na łodzi buja już bardzo mocno, Neptun przypomina nam o tym, kto tutaj panuje. Sztorm, olbrzymia fala, przechyły dochodzące do dziewięćdziesięciu stopni. Nocna walka z żaglem, który odmawia posłuszeństwa. Prawdziwa próba charakteru i umiejętności załogi. Niezapomniane chwile, bo jednocześnie będąc na łasce boga morza, mamy decydujący wpływ na to, co się dalej stanie. Zabezpieczona w kamizelki ratunkowe i przyczepiona do relingów załoga opanowuje problemy z żaglem.

Bałtyk dał nam wycisk. Straty w sprzęcie i ludziach (lekkie obrażenia). Przeżywamy w nocy siódemkę w skali Beauforta, ósemka łapie nas przed wejściem do portu. Ale był to wycisk przyjemny w ogólnym rozrachunku.” – stwierdza Kuba Nieścierow, członek załogi Bavaria 35

Wczesnym rankiem dopływamy do małego, duńskiego portu Klintholm, położonego na wyspie Mon. Przed wejściem do portu omijamy jeszcze drewniane pale rozstawione wśród sieci rybackich, o czym informują nas załogi pozostałych jachtów. Wyspa słynie z niesamowitych, śnieżnobiałych wapiennych klifów opadających wprost do morza. Postanawiamy to zobaczyć.

klify na Wyspie Mon (Dania

klify na Wyspie Mon (Dania) Foto: mikołaj rybczyński

Klintholm Havn, Dania

Fale z hałasem rozbijają się o północne nabrzeże. Ponad 20-kilometrowa piesza wyprawa w porywistym morskim wietrze po dających w kość wcześniejszych przeżyciach podczas sztormu, nie stanowi dla załogi żadnej bariery. Mocny, zimny wiatr od strony morza utrudnia chód. Zwiedzamy typową duńską zabudowę: np. ponad dwustuletnie niewielkie, malownicze drewniane domki. Podziwiamy kołyszące się na wietrze trawy i pola, kamienne kręgi, latarnię morską i przede wszystkim zapierające dech w piersiach klify. Idealnie biały wapień wspaniale kontrastuje tu z intensywnie zielono-niebieską barwą Morza Bałtyckiego. Oglądamy klify z poziomu morza, bo po przebyciu bardzo wysokich schodów trafiamy na osłoniętą od wiatru kamienistą plażę. Niesamowite miejsce.

Wyspa Mon Foto: mikołaj rybczyński

piesza wyprawa

piesza wyprawa Foto: mikołaj rybczyński

klify - wyspa Mon

Klify – wyspa Mon, Dania

Podczas powrotu okazuje się, że brakuje nam wody. A że sklepów brak, postanawiamy zapukać do drzwi z prośbą o szklankę wody i sprawdzić tym samym duńską gościnność. Już pierwszy odwiedzony mieszkaniec o imieniu Hans udziela nam pomocy. Gospodarz częstuje nas wodą, którą wypijamy duszkiem. Proponuje też piwo, za które musimy podziękować. Po odbyciu rozmowy w języku angielskim o tematyce żeglarskiej ruszamy dalej.

chata w Klintholm Havn

Typowa duńska zabudowa na wyspie Mon – ponad 200 letnia chata niedaleko Klintholm Havn (Dania)

zabudowa na wyspie Mon

Foto: mikołaj rybczyński

Wracamy do portu, aby po niezapomnianych dniach odpocząć w gronie załóg pozostałych jachtów, dla których również były to dni pełne wyzwań i przygód. Kolejnego dnia wiatr słabnie i umożliwia nam bardzo dobre żeglowanie w kierunku niemieckiej Rugii.

Sassnitz, Niemcy – spotkanie z diabłami

Ostatnim punktem rejsu jest niemiecki port w mieście Sassnitz, w którym zacumowany jest angielski okręt podwodny HMS Otus. Po zwiedzeniu portu oraz okolicy przygotowujemy się do imprezy z pozostałymi załogami, podczas której czeka nas spotkanie z … diabłami.

Sassnitz, Niemcy - widok na port i okręt podwodny z angielską banderą

Sassnitz, Niemcy – widok na port i okręt podwodny z angielską banderą

Tradycja stanowi, że aby stać się prawdziwym żeglarzem należy przejść chrzest morski. Aby sam chrzest przebiegł dla delikwentów nieco łagodniej dobrą praktyką jest, aby dzień przed chrztem zanieść diabłom jakieś podarunki. Zabieramy więc kilka prezentów – niespodzianek oraz gitarę. Diabły po uroczystym przyjęciu nas na pokład, najwyraźniej zadowolone z otrzymanych darów przyjmują nas na biesiadę, w której śpiewamy szanty z innymi załogami.

Następny dzień wita nas piękną pogodą. Bezchmurne niebo, wiatr już zdecydowanie słabszy. Włączamy silnik, aby spokojnie dopłynąć do Świnoujścia.

Foto: mikołaj rybczyński

„Była Szwecja, była Dania, była cudowna wyspa Mon z klifami i szmaragdową wodą, czarodziejska Kopenhaga i Niemcy, po których czekał smutny powrót… (…)” – Kuba Nieścierow

jacht na Bałtyku

W drodze do domu … Foto: mikołaj rybczyński

port w Świnoujściu

port w Świnoujściu Foto: mikołaj rybczyński

Klubowy Rejs Bałtycki 2017

Klubowy Rejs Bałtycki 2017

Chrzest morski

Gdy dopływamy do świnoujskiego portu, po uzupełnieniu paliwa w zbiorniku i zacumowaniu jachtu czeka już na nas chrzest morski.

Przed chrztem morskim - Świnoujscie

Przed chrztem morskim – Świnoujscie

Za stołem zasiada Neptun wraz z żoną Prozerpiną, która czasami pomaga Neptunowi podjąć decyzję, czy doprowadzony neofita zasługuje na łaskę i zastanie przyjęty do załogi jako żeglarz przydatny do służby na morzu. Diabły, bez których nie ma chrztu morskiego, zabierają się za swoją robotę. Wyciągają pierwszego neofitę i zabierają go do lekarza aby „sprawdzić” czy wytrzyma próby chrztu i czekające go tortury. Następnie lekarz i jego pielęgniarze znaczą na ciele delikwenta miejsca, w których należy zrobić „operacje”. Aby neofita lepiej zniósł operacje lekarze ponownie przekazują kandydata do chrztu diabłom. Po otrzymaniu makijażu w wersji „hard”, wypiciu i zjedzeniu przygotowanych przez diabły okropnych specyfików czara goryczy zostaje przelana. Wśród neofitów dochodzi do buntu: obezwładniając jednego z diabłów również raczą go porządną dawką kosmetyków i żelu pod prysznic, który lał się na czupryny śmiałków litrami. Bunt zostaje jednak przez diabły szybko opanowany, a operacje przebiegają już bez większych „komplikacji”. Po odbytym chrzcie zostajemy zaproszeni przez zarząd MKŻ na pożegnalne spotkanie w przyportowej tawernie.

chrzest morski w Świnoujściu - operacja

chrzest morski w Świnoujściu – operacja

Impreza pożegnalna, „Sujka Zamorska”

Podczas ostatniego spotkania nie zabrakło podsumowania rejsu przez organizatorów oraz kapitanów załóg.

– Cieszę się, że na hasło klubowego rejsu udało się zgromadzić tak liczne grono. Cieszę się, że poznałem dobrych ludzi z różnych zakątków tego świata. Już możemy myśleć o tym, gdzie wybierzemy się za rok. Miło było, że przez cały ten rejs udało nam się utrzymać pozytywnego ducha i optymizm. Mamy te same doświadczenia, mamy te same wspomnienia i to jest ważne. Chciałem podziękować przede wszystkim kapitanom jachtów, pod których okiem doświadczenia jakich nabraliśmy, nie pozostaną bez echa. Jeśli w kolejnym rejsie weźmie udział sześć jachtów czy siedem, myślę, że będzie jeszcze bardziej ciekawie – podsumowywał Jacek Mądrawski, wicekomandor MKŻ.

Wszyscy uczestnicy, dla których był to pierwszy rejs morski otrzymali specjalne certyfikaty:

Mamy nowo ochrzczonych żeglarzy bałtyckich, którym zaraz zostaną wręczone certyfikaty. Są to niepowtarzalne certyfikaty. – powiedział Jacek Mądrawski.

Oto treść certyfikatu chrztu morskiego jednego z uczestników:

Ja Neptun, król wszystkich mórz i oceanów, czynię wiadomym wszem wobec i każdemu z osobna, komu o tym wiedzieć należy, że Michał Sujkowski z dniem 27 maja – 2 czerwca a.d. 2017 Morze Bałtyckie przepłynął. Obrządkowi chrztu morskiemu poddany był i imieniem Sujka Zamorska nazwany. Nakładam na niego obowiązek czcić honor żeglarza i nieść pomoc bliźniemu w każdej potrzebie i po wszelkie czasy. Podpisano: Kapitan, komandor MKŻ oraz Neptun.

Wręczanie certyfikatów chrztu morskiego w Świnoujściu

Wręczanie certyfikatów chrztu morskiego w Świnoujściu

A tak podsumował rejs Paweł Maciejewski, komandor MKŻ:

Ponad 4 lata temu, gdy wybrano mnie na komandora Mosińskiego Klubu Żeglarskiego, na pierwszym zebraniu zarządu rzuciliśmy hasło, aby zacząć organizować rejsy, takie aby brała w nich udział duża część członków klubu. Widać też, że zgłaszają się na nie osoby spoza klubu, które być może znajdą się kiedyś w naszych szeregach i wspólnie będą bawić się z nami na przystani w Dymaczewie Nowym. (…) Zawsze podziwiałem też kapitana Andrzeja, który z nami teraz jest (Andrzej Pruchniak przyp. red.). Będąc w naszych szeregach, często pływał z ludźmi, którzy nie są członkami naszego klubu. Andrzej zaczął robić spotkania na przystani w Dymaczewie z osobami, z którymi pływał. Przyjeżdżało wtedy nawet 50 – 60 osób z całej Polski. I takie właśnie rzeczy powinny się dziać w klubach żeglarskich i naszym klubie. Henryk, Bogdan – osoby, które ciągnęły nasz klub i są teraz razem z nami – skarbnice wiedzy, fachowości, umiejętności, które mogą przekazywać młodszym i mniej doświadczonym żeglarzom. I to dzięki tym osobom ci, którzy na co dzień nie mają możliwości zorganizowania wyprawy, namacalnie dotknęli żeglarstwa. Zwłaszcza, że jest to fajna przygoda, której każdy powinien spróbować. A kolejne rejsy są przed nami.

Impreza pożegnalna, szanty

Impreza pożegnalna, szanty

zachód słońca na przystani

zachód słońca na przystani Foto: mikołaj rybczyński

Wyniki regat:

Zwycięzcami regat okazała się załoga kapitana Marcina Mądrawskiego na jachcie Delphia 10.

Drugie miejsce zajął kapitan Andrzej Pruchniak z załogą na jachcie Bawaria 35.

Trzecie miejsce – Kapitan Mateusz Mądrawski z załogą.

Wsparcie meteorologiczne z lądu zapewniał kapitan ŻW Jacek Sobota.

zachód słońca
Foto: mikołaj rybczyński (copiastudio.com.pl)

p.s

Bałtyk jest wspaniały o każdej porze roku, a żeby się o tym osobiście przekonać, wystarczy udać się na rejs i na własnej skórze doświadczyć, że to morze ciągnie, wciąga i pochłania. Morze czy nocą czy za dnia, czy to z wiatrem czy gładkie jak stół, zawsze robi niezapomniane wrażenie. Jednak udany rejs był w dużej mierze również zasługą jego kapitana oraz dzielnej i zgranej załogi, której udało się zająć drugie miejsce w regatach :-)

Jan Bylczyński

załoga jachtu Bavaria 35 - Barbarella

załoga Bavaria 35 kapt. Andrzej Pruchniak – Barbarella

Załoga Delphia XII

Załoga Delphia XII kapt. Mateusz Mądrawski (fot. Adam Widok)

Załoga Sun Odyssey

Załoga Sun Odyssey kapt. Jacek Mądrawski

Załoga Delphia 10 kapt. Marcin Mądrawski

Załoga Delphia 10 kapt. Marcin Mądrawski fot. Adam Widok

REJS MKŻ KOPENHAGA 2017

A na koniec …

Film z rejsu autorstwa Pawła Pruchniaka:

Napisano przez Redakcja GMP opublikowano w kategorii Aktualności, Mosina

Tagi:

Redakcja GMP

Autor: Redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej.

Wasze komentarze (8)

  • JzR
    czwartek, 15 cze, 2017, 2:38:51 |

    Bardzo ciekawa,autentyczna i wciągająca relacja z morskiego rejsu naszych sąsiadów z Mosiny. Taki rejs to prawdziwa szkoła charakteru i wzorzec dla młodych.

  • Jp
    piątek, 16 cze, 2017, 11:24:19 |

    Zawsze się zastanawiałam po co ludzie wypływają w rerejsy takimi żaglówkami. To jest przecież bardzo niebezpieczne. Jednak zagłębiając się w temat stwierdzam, że jest to idealna okazja na sprawdzenie swoich możliwości zarówno tych fizycznyvh jak i oczywiście psychiki w połączeniu z fantastyczna przygoda i zabawa. Może kiedyś się skuszę…

    • Kpt. JF
      wtorek, 20 cze, 2017, 2:54:23 |

      Popłyń z nami to zobaczysz po co to człowiek robi

  • Gość
    piątek, 16 cze, 2017, 13:06:38 |

    Super reportaż i przepiękne zdjęcia. Tylko pozazdrościć wyprawy.

  • TK
    niedziela, 18 cze, 2017, 12:51:13 |

    Bardzo piękny reportaż, czuje się że osoba pisząca ten art. kocha to co robi, a nam pozostaje poczytać i westchnąć….”jaka szkoda że mnie tam nie było”. Życzę wielu jeszcze takich wypraw !!!

  • GB
    poniedziałek, 19 cze, 2017, 21:25:03 |

    Rewelacyjny filmik na końcu artykułu i dołączam się do TK: szkoda że mnie tam nie było.

  • kpt. JF
    wtorek, 20 cze, 2017, 2:34:02 |

    Piękny rejs w doborowym towarzystwie. Brawo MY, Brawo Delphia X :-)

  • Willma
    piątek, 23 cze, 2017, 10:04:35 |

    Fantastyczna wyprawa, fantastyczne zdjecia i fantastyczny film. Pozazdrościć odwagi, zapału i siły :-)

Skomentuj