Wojciech Czeski | czwartek, 27 kwi, 2017 |

Widział na własne oczy

W twórczości Józefa Mackiewicza każdy znajdzie coś dla siebie – powieści historyczne, opowiadanie z morałem, felietony, reportaże, listy, wspomnienia czy dzieła polityczne. Trudno jednak o bardziej wyróżniającą się pozycję w twórczości autora niż „Sprawa mordu katyńskiego. Ta książka była pierwsza”. Dzieło wyjątkowe, łączy bowiem w sobie bardzo osobiste wspomnienia z niezwykłymi opisami oraz antykomunistyczną swadą polemiczną. Sam uważam ją za najważniejszą pozycję w niezwykle bogatym dorobku „ptasznika z Wilna”.


Pomysł napisania tej książki był logicznym następstwem bogatych przeżyć Józefa Mackiewicza. To on był naocznym świadkiem ekshumacji grobów katyńskich w 1943 roku. Zaproszenie otrzymał od strony niemieckiej, a swój wyjazd konsultował z władzami Państwa Podziemnego. Dzięki jego obecności na miejscu kaźni polskich oficerów doczekaliśmy się szokujących relacji naocznego świadka ekshumacji. Pytany o swoje wrażenia w wywiadzie z 3 czerwca 1943 roku, zamieszczonego w niemieckiej gadzinówce „Goniec Codzienny” opowiadał co następuje: „Smoleńsk, który widziałem, Katyń, zbrodnie, trupy, ruiny, bolszewizm, który sam przeszedłem i listy, listy dzieci do swych ojców, zaczynające się od słów: „Kochany Tatusiu” czy „Kochany Ojczulku”, wydobywane dziś ze stosów sprasowanych, cuchnących ciał, z tej mazi śmierci, lub na wpół zasuszonych mundurów polskich… Tak, wszystko to razem wytwarza jakby długi łańcuch asocjacji, myśli, refleksji, zapadających głęboko w duszę. Nie nazwałbym tego wrażeniem. To raczej przeżycie”. Ta próbka stylu mackiewiczowskiego opisu w wysokim stopniu oddaje treść jego niezwykle przejmującej książki.

Jak bowiem opisać ogrom tragedii, której konsekwencje widziało się na własne oczy? Tragedii ze wszech miar nagiej, obdartej z pięknych i patetycznych obrazów. Zupełnie jak polscy oficerowie obdarci z godności w trakcie bestialskich egzekucji. Mackiewicz podchodzi do całej sprawy w charakterystyczny dla siebie sposób bacznego i jak najmniej zaangażowanego obserwatora. Opisuje dosyć sucho, ale w sposób niezwykle naturalistyczny wszystkie detale związane z ekshumacją ciał. Jego wiedza zaczerpnięta na studiach przyrodniczych pomaga mu w uwypukleniu wielu detali i podejściem do problemu od strony nauk biologicznych. Chociaż Mackiewicz był mistrzem opisów, tutaj jakby nie mógł się momentami powstrzymać od uwypuklania własnych emocji. Zobaczył bowiem naocznie liczbę 4 400 ciał pomordowanych w Katyniu i obraz ten utkwił w jego pamięci na zawsze. Nie pozbawiło go to jednak umiejętności chłodnej analizy faktów oraz zmysłu tropiciela zawiłości komunistycznej propagandy. Jego uwagę zwracała podawana przez bolszewików nieprawdziwa liczba 11 tysięcy osób rzekomo znalezionych w katyńskich grobach. Dzięki temu sowieci odsuwali od siebie podejrzenia – dokładnie takiej liczby oficerów nie mogła się doliczyć strona polska i wysyłała w tej sprawie oficjalne zapytania do władz ZSRS. Przekierowanie uwagi na stronę niemiecką („wymordowali 11 tysięcy polskich oficerów w Katyniu”) miało być odpowiedzią na to, co stało się ze wszystkimi zaginionymi. Demaskowanie kłamstw i mechanizmów propagandy sowieckiej to bardzo ważna część tego dzieła Józefa Mackiewicza.

Watro wspomnieć, iż książka była tłumaczona na wiele języków, z czego wyraźnie dumny był jej autor. Była ważną bronią w walce o prawdę przeciwko bolszewickiemu zakłamaniu i nieosądzeniu tejże zbrodni. Praca Mackiewicza była pierwszym tak ważnym głosem o katyńskim mordzie słyszanych w różnych krajach Europy i świata. Wartym odnotowania jest także fakt, iż jej autor był przesłuchiwany przez komisję amerykańskiego Kongresu na okoliczność badania tejże zbrodni.
„Tu leży armia. Można by zaryzykować określenie – kwiat armii, oficerowie bojowi, niektórzy z trzech uprzednio przewalczonych wojen. To jednak, co najbardziej nęka wyobraźnię, to indywidualność morderstwa, zwielokrotniona w tej potwornej masie. Bo to nie jest masowe zagazowanie, ani ścięcie seriami karabinów maszynowych, gdzie w ciągu minuty czy sekund przestają żyć setki. Tu przeciwnie, każdy umierał długie minuty, każdy zastrzelony był indywidualnie, każdy czekał swojej kolejki, każdy wleczony był nad brzeg grobu, tysiąc za tysiącem!” – pisał. To tylko próbka, która ma zachęcić to przeczytania tej przejmującej książki. Powinien znać ją każdy Polak.

Wojciech Czeski

Las w Katyniu

Las w Katyniu

Napisano przez Wojciech Czeski opublikowano w kategorii Aktualności, Felieton

Wojciech Czeski

Autorem wpisu jest: Wojciech Czeski, dziennikarz Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

Skomentuj