Jak (nie) sprzątać po swoim psie?
Sprzątanie po psie powinno być czynnością rutynową, która nikogo nie zaskakuje i nie zadziwia. W Mosinie i okolicy pojawiło się sporo pojemników przeznaczonych na psie odchody, co zdecydowanie powinno ułatwić właścicielom czworonogów utrzymanie porządku po swoim pupilu. Czy w związku z tym problem psich odchodów zniknął z naszych ulic? Czy „psie pakiety” spełniają swoje zadanie? Zachęcamy do wypowiedzi, a tymczasem przypominamy temat w nieco humorystycznej odsłonie.
„Idzie przede mną pani z pieskiem na smyczy. Ona elegancka, dobrze ubrana, na oko trzydziestolatka. On maleńki, uroczy, widać, że prosto od fryzjera. Ona coś do niego mówi, on się zatrzymuje i wygina na środku chodnika, załatwiając potrzebę. Ona otwiera pasującą do butów torebeczkę. Myślę sobie – ho, ho, będzie sprzątanie! A ona sięga po ciasteczko i rzuca je pieskowi. On, zachwycony, cieszy się i merda ogonkiem. Odchodzą, zostawiając pułapkę na chodniku.
Jak nie sprzątać po swoim psie
Są różne techniki. Jedne bardziej przemyślane, inne powstały w przypływie chwili. Wielu właścicieli czworonogów głowi się, co robić, żeby tylko nie sprzątać po swoim psie. Sposobów jest kilka:
- Wychodzić z psem wcześnie rano lub późnym wieczorem. Wtedy, kiedy wszyscy jeszcze lub już śpią, a prawdopodobieństwo, że ktoś akurat wyjrzy przez okno jest znikome. Choć wymaga to ogromnego poświęcenia ze strony właściciela, bo wiąże się z zarywaniem nocy, ale czego się nie robi, żeby tylko piesek załatwił się tam, gdzie ma na to ochotę! Tylko uważajcie, żeby po ciemku nie wdepnąć w niespodziankę pozostawioną przez innego czworonoga.
- Pozorować zaskoczenie i niedowierzanie: „Cooo? Reksiu, dlaczego tutaj się załatwiasz? Przecież zawsze robisz to rano, a ja nie mam teraz ze sobą woreczka! I co my teraz zrobimy? Niedobry piesek, oj, oj!”. Przy odrobinie zdolności aktorskich sukces murowany. Gorzej, gdy jakaś nadgorliwa staruszka przechodząca obok zaoferuje nam jakąś reklamóweczkę. Wtedy już nie ma zmiłuj.
- Szukać odosobnionego miejsca. I nie mówię tu o przejściu całego osiedla, aż do łąki czy pola – wystarczy, że porozglądamy się trochę na boki i gdy tylko nie ma nikogo dookoła, pozwalamy przystąpić pieskowi do wykonania odpowiedniej czynności. Można się schować za jakiś krzaczek na klombie, kwietnik z bratkami czy płotek ogradzający plac zabaw. Cokolwiek, byle tylko pozostać niezauważonym i szybko się ulotnić.
- Udawać, że się sprząta. Kiedy właściciel czworonoga demonstracyjnie niesie w ręce torebkę przeznaczoną na psie odchody, nikomu nawet przez myśl nie przejdzie, żeby sprawdzać, czy aby na pewno niespodziankę z ziemi podniósł. Można też schylić się nad psią toaletą i przykryć czymś to, co czworonóg pozostawił. Pomysłowość ludzka nie zna granic – może to być piasek, liść (tu sprawdzają się ponoć najbardziej te z klonu), kępa trawy czy fragment gazety. Wszystko zgodnie z zasadą, że czego oczy nie widzą…
Ludzie! Czy nie łatwiej odżałować parę groszy w miesiącu, zainwestować w woreczki, podnieść, co trzeba i wyrzucić do śmietnika? Nikt nie karze nieść worka do domu. Zwykła ludzka przyzwoitość nakazuje, żeby zadbać choć trochę o to, co jest wokół nas. O ile jeszcze znalezienie się w zasięgu strzału ptasich odchodów uznać można za zapowiedź szczęścia, o tyle wdepnięcie w psią niespodziankę nie zapowiada dobrego dnia. Nie pozwólmy, by na wiosnę nasze trawniki i tereny zielone zamieniły się w pola usłane nie kwiatami, a… kupami”.
Ta, która wciąż wdeptuje
(materiał publikowany na łamach Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej w październiku 2011 r.)