„Trzeba być przygotowanym na strzał w każdym momencie”
Od jakiegoś czasu poznajemy i przedstawiamy Państwu zawodników mosińskiej drużyny futsalu – dziś bramkarz, Krzysztof Bartkowiak, opowiada o swojej przygodzie z tym sportem, sukcesach, fascynacji i planach. Oprócz piłki Krzysztof z powodzeniem trenuje kolarstwo, odnosząc i na tym polu duże sukcesy. Co jednak spowodowało, że został w drużynie futsalowej? Przeczytajcie!
M.M.: Jesteś bramkarzem. Jak to się stało, że trafiłeś do drużyny futsalowej?
K.B.: W Mosinie gram ponad sześć lat, a rozpoczęło się dość ciekawie, bo od kontuzji – złamanej rzepki. Miałem wtedy 18 lat. Po kontuzji stwierdziłem, że czas coś ze sobą zrobić, a że zawsze lepiej wychodziła mi gra na boisku halowym niż na trawie, szukałem takiej drużyny. Znalazłem kontakt do Mosiny i zadzwoniłem do pana Artura Bartkowiaka, który zaprosił mnie na treningi. Miałem być wtedy trzecim bramkarzem, nie byłem planowany jako zawodnik do gry. Zdarzyło się jednak, że jechaliśmy na mecz do Gdańska i wtedy nasz ówczesny trener, Maciej Bandosz, powiedział mi w autobusie, że zagram w tym meczu. I tak się zaczęło – a mecz podobno zagrałem dobry, w zasadzie bez doświadczenia w futsalu w tamtym okresie.
M.M.: Co spowodowało, że zostałeś w tym sporcie?
K.B.: Zaczęło się tak, że zagrałem w Mosinie pierwsze sześć meczy i wrócił do drużyny ówczesny bramkarz Adam Lisiecki – któremu zresztą wiele zawdzięczam. Adam wskoczył potem do pierwszej bramki i tak przez chyba trzy sezony w pewnym sensie rywalizowaliśmy ze sobą. Potem coraz częściej grywałem w meczach – w taki sposób zostałem w Mosinie. Teraz sam jestem pierwszym bramkarzem.
M.M.: Dlaczego akurat futsal?
K.B.: W moim przypadku zaczęło się, kiedy byłem małym chłopakiem, chodziłem do zerówki. Mieliśmy w Sepnie (tam mieszkam) za naszym blokiem sznurki na pranie, z czego robiliśmy sobie bramki. Już wtedy stawałem na bramce 🙂 Nie mieliśmy u siebie klubu, dużych bramek, zawsze broniłem na tych małych. Potem w szkole wybudowali nam halę i tam też grałem na sali. Kiedy pojawiła się możliwość gry na dużym boisku okazało się, że moje warunki fizyczne nie są do tego bardzo dobre, bo nie jestem bardzo wysoki, i w taki oto sposób zostałem w futsalu. Zresztą, futsal zawsze mi się podobał – jest to gra bardzo dynamiczna, wiele się dzieje, także dla bramkarza nie jest to nudne, trzeba być cały czas czujnym, jest wiele sytuacji, żeby się wykazać. W futsalu istnieje też zawsze gra ofensywna bramkarza, a na dużym boisku często ogranicza się ona do wybijania piłki. W futsalu nie można ukryć braków technicznych, poza tym kontakt z piłką jest częstszy niż na trawie. Myślę, że jest to bardzo ciekawy sport dla młodzieży, ćwiczenia techniki zawodników, bramkarzy, ćwiczenia refleksu… Zasady futsalowe są może ciut trudniejsze dla kibica, ale nie aż tak bardzo skomplikowane. Podoba mi się ten sport, lubię go.
M.M.: Jak trenuje bramkarz? Jak wyglądają twoje treningi?
K.B.: Trening bramkarski bardzo mocno ewoluował przez ostatnie lata, a jest o tyle ciężki, że nie wszystko można wytrenować podczas samego treningu. W byciu bramkarzem ważna jest głowa, bo tak naprawdę liczy się impuls, nie ma czasu na duże myślenie. Ważna jest się szybka reakcja, trzeba w odpowiednim momencie zrobić właściwy ruch do piłki. Na treningu ćwiczy się sprawność, koordynację ruchową, by w odpowiednim momencie zareagować. A i tak nie wszystkie sytuacje, które broni bramkarz, są wytrenowane – sam miałem takie momenty, kiedy obroniłem jakiś strzał i później zastanawiałem się, jak to zrobiłem? Myślę, że trzeba też mieć refleks, a to trenuje się w młodym wieku, potem trudno to nadrobić. Jest to także trening siłowy, nieco inny niż w przypadku zawodników piłkarskich, ponieważ tutaj jest on szybkościowy i ćwiczący mocne nogi – podczas gry cały czas jest się w przykucniętej, schylonej postawie, trzeba być przygotowanym na strzał w każdym momencie. Trening bramkarski jest trudny, specyficzny.
M.M.: Które momenty z tych kilku lat doświadczenia w futsalu były dla Ciebie szczególnie ważne?
K.B.: Zdecydowanie mecz w Gdańsku, mecz w Lesznie, który wygraliśmy 2:1 i podobno był to mój mecz życia (choć ja tego tak nie odbieram), poza tym mecz w Żarach, też bardzo dobry. Specyficzny i dla mnie ciekawy był mecz Pucharu Polski z Uniwersytetem Gdańsk – mogliśmy się wtedy zmierzyć z zespołem z pierwszej ligi, uważam, że rozegraliśmy go bardzo dobrze. Osobistym meczem dla mnie był mecz w Pucharze Polski, dwa lata temu, gdy zmierzyłem się z Adamem Lisieckim, który zagrał wtedy w innej drużynie. Był to dla mnie mecz dwóch dobrych bramkarzy, mocnych zawodników – obaj nie chcieliśmy odpuścić. Ostatecznie ten mecz wygraliśmy.
M.M.: Jak myślisz, jak można zachęcić ludzi do zainteresowania się futsalem?
K.B.: Myślę, że problem jest nie tylko w futsalu, ale też w innych sportach, jak siatkówka, lekkoatletyka itp. – w Polsce wciąż mamy kult piłki nożnej trawiastej, jest ona promowana w szkołach, mediach, każdy mały chłopiec chce być Robertem Lewandowskim 🙂 Ponieważ ludzie nie znają futsala, brakuje kibiców, a skoro nie ma kibiców, zawodnicy nie chcą się angażować, wolą grać na trawie, gdzie popularność tego sportu jest większa. Dochodzą do tego kwestie finansowania, poza tym wielu zawodników zraża się do futsalu, ponieważ na boisku może być tylko czterech graczy, a są tacy, którzy chcieliby cały czas grać, nie schodząc z boiska. Myślę, że trzeba promować futsal od najmłodszych lat. Ludzie nie lubią oglądać rzeczy, których nie rozumieją, trzeba edukacji, wyjaśniania zasad itp.
M.M.: Jakie masz plany na przyszłość związane z futsalem?
K.B.: Prawdopodobnie zostanę w Mosinie na kolejny sezon, więc w temacie piłki futsalowej nic się nie zmieni. Mam nadzieję, że uda nam się zmontować mocną ekipę, która będzie grała o wyższe cele. Dodatkowo będę, jak do tej pory, jeździł rowerem – podczas tegorocznych „Rajdów dla Frajdy” w Mosinie zdobyłem pierwsze miejsce, wygrana w Mosinie była dla mnie prestiżowa i bardzo się z tego cieszę.
M.M.: Bardzo dziękuję za rozmowę.