T-Roc Salon VW Berdychowski Łukasz Grabowski radny w sejmiku woj. wielkopolskiego Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wielkanoc w Starym Browarze w Poznaniu - złap zająca w apce
Marta Mrowińska | czwartek, 19 kwi, 2018 |

Z cyklu „Sukces w szpilkach”: La Mia znaczy: moja

W dzisiejszym odcinku „Sukcesu w szpilkach” rozmawiam z Izabelą Kowalewską, właścicielką pracowni krawieckiej i butiku La Mia w Mosinie. Spodziewałam się rozmowy o tkaninach, odzieży, szyciu i krawiectwie, tymczasem było to wzruszające, pełne emocji spotkanie, rozmowa o nas – kobietach i wydobywaniu piękna z każdej z nas.

[Nowa lokalizacja pracowni i butiku:  Mosina ul. Torowa 28 – przyp. red]

M.M.: Jakie były początki Pani działalności w zawodzie?

I.K.: Wywodzę się z rodziny krawców, od samego początku miałam cel i wiedziałam, co chcę robić w życiu. Najpierw oczywiście była to forma zabawy, ale już w szkole podstawowej wyrażałam głośno swoją opinię i dążyłam do celu. Potem skończyłam technikum – marzyłam o szkole odzieżowej w Łodzi, niestety, nie było mi to dane; po technikum robiłam jednak dodatkowe kursy, stylizację, projektowanie i konstrukcje. To jest taki zawód, że wciąż się uczymy, zmieniają się kroje, stylizacje i trzeba nieustannie się dokształcać. Ciągle się uczę. Czasem myślę, że chyba nie potrafię robić nic innego :)

M.M.: A jak powstała La Mia?

I.K.: To jest bardzo ciekawe – La Mia znaczy po włosku: „moja”. Zawsze czułam, że to jest moje, sama do tego doszłam, chciałam, sama to zrobiłam – to moja firma, mój świat, moje życie, moja La Mia. Prowadzę firmę dziesięć lat, wcześniej natomiast pracowałam dla innych marek, a od siedmiu lat istnieje La Mia, działam na swoje konto. Wcześniej miałam sklep z koleżanką, która prowadziła tutaj tkaniny, w tej chwili całość istnieje jako butik.

M.M.: Na co można liczyć przychodząc do La Mia?

I.K.: W tej chwili przygotowuję ofertę, gotową kolekcję, natomiast do tej pory miałam tyle zamówień indywidualnych, że gotowe propozycje były w mniejszości. Docelowo chcę stworzyć własną kolekcję, by można było przyjść, przymierzyć i kupić. Są to projekty różniące się od tych, które możemy spotkać na rynku. To moda skierowana do kobiet ceniących sobie wygodę, ale też chcących się wyróżnić, wyglądać nieco inaczej.

Ubrania szyją sobie osoby, które chcą wyglądać inaczej, chcą się wyróżnić. Pracuję na tkaninach dobrej jakości, dlatego też są inne niż w tzw. sieciówkach – ale na szczęście wiele osób coraz częściej stawia na jakość. Pojawia się też u mnie coraz więcej młodych osób.

Staram się zawsze podpowiedzieć klientkom, co nosić. Podkreślam, żeby mieć w swojej szafie tylko takie rzeczy, w których się dobrze czujemy. Reszta niepotrzebnie robi nam zamęt w głowie. Dobrze mieć szafę posegregowaną, tak, żeby wszystkie ubrania do siebie pasowały – wtedy nie ma problemu, co na siebie włożyć :) Owszem, możemy codziennie wyglądać inaczej, ale nie potrzebujemy mieć stu bluzek w szafie, by wyglądać dobrze. Nie musimy też kupować tego, co modne. Zresztą, teraz nie ma wyraźnie zarysowanego trendu w modzie, można powiedzieć, że modne jest wszystko. Pamiętajmy, że tym, jak się ubieramy, określamy siebie, swój charakter, pokazujemy, kim jesteśmy.

Prowadzę też warsztaty z kobietami. Chcę pokazać, że tak, jak my widzimy same siebie, tak też jesteśmy postrzegane. Jeżeli natomiast będziemy dobrze postrzegane, będziemy się lepiej czuły same ze sobą. Ważne, byśmy zawsze wyglądały dobrze dla samych siebie.

Warsztaty prowadzę cyklicznie: są to zajęcia dla młodzieży w szkołach, gdzie opowiadam o swoim zawodzie oraz dla kobiet – w ubiegłym roku zorganizowaliśmy imprezę dla pań plus size. Uważam, że są to genialne warsztaty, gdzie można pokazać paniom, że nieważne są kilogramy i rozmiar, ale właśnie to, by czuć się ze sobą dobrze.

Izabela Kowalewska

M.M.: Gdzie odbywają się takie warsztaty?

I.K.: Zwykle jestem zapraszana na imprezy okolicznościowe skierowane dla kobiet, do szkół, do młodych ludzi, którzy szukają pomysłu na siebie i swoją dalszą drogę. Pokazuję im, że krawcowa to nie jest pani, która siedzi przy maszynie, ale że jest to bardzo kreatywny zawód, wymagający przestrzennego myślenia, inspirujący, gdyż za każdym razem robi się coś innego. Codziennie spotykam innych ludzi, jest to bardzo ciekawe – niestety, nasz zawód wymiera, a przecież warto go kontynuować.

M.M.: Co ciekawego, inspirującego jest w tym zawodzie?

I.K.: Pasja – jeżeli robimy coś z pasją to każdy zawód będzie ciekawy, inspirujący. Dla mnie to przede wszystkim satysfakcja; czuję ogromną radość z tego, co robię i chętnie codziennie idę do pracy, mam tysiące pomysłów. Poza tym, robiąc jedną rzecz można wymyślić na tej podstawie kilka następnych. To także jest ciekawe – ten zawód nie jest monotonny. Fascynujące jest także to, że poznaję różnych ludzi, mam do czynienia z różnymi środowiskami i problemami ludzi. Każdej pani staram się pokazać i uświadomić, że piękno jest w niej samej i liczy się to, co ma w środku, a to przekłada się na jej samopoczucie i wygląd oraz odbieranie jej przez otoczenie.

Takie spotkania to niejednokrotnie głębokie analizy, często panie płaczą, a ja razem z nimi. Jeżeli poznamy siebie i będziemy świadome, czego chcemy, odkryjemy, że nieważny jest wiek i nasz rozmiar, ale to, byśmy dobrze czuły się ze sobą. Świat jest tak urządzony, że oceniamy ludzi przez wygląd, pierwsze wrażenie to ocena sylwetki i tego, jak ktoś jest ubrany. Ale sztuka polega właśnie na tym, że jesteśmy w stanie tak zadziałać, by zdecydować, na co ta druga osoba zwróci uwagę. To zależy wyłącznie od nas i są to szczegóły, ale zauważalne, na przykład podwinięcie rękawa czy jakiś drobiazg przypięty do bluzki. Uczę też panie, z którymi się spotykam, że nie ma czegoś takiego, jak idealny wiek – przede wszystkim to my mamy się czuć piękne same ze sobą. Znaczenie ma to, jak siadamy, w jaki sposób układamy sylwetkę, jak trzymamy głowę itp. Nie zawsze musimy ubrać się w pióra, żeby wyglądać jak paw.

M.M.: Które momenty ze swojej pracy wspomina Pani jako szczególnie trudne?

I.K.: Każda praca ma swoją trudność i ta także jest trudna. Ponoszę dużą odpowiedzialność, chociażby krojąc tkaniny. Jestem też odpowiedzialna za moich pracowników i zapewnienie im odpowiednich warunków pracy. Trudno też czasem pracuje się z klientami, każdy z nas jest bowiem inny i oczekuje czegoś innego. Ciężko mi było na przykład po śmierci mojej mamy, kiedy klientki przychodziły ze swoimi wymaganiami, oczekiwaniami, a ja musiałam pracować, uśmiechać się, mimo, że wewnątrz czułam ogromny, głęboki smutek. Trudno mi też czasem, kiedy klienci dzwonią do mnie o różnych porach, oczekują porady, informacji – brakuje wówczas oddzielenia pracy od domu. Ale z drugiej strony bardzo mnie to cieszy i lubię to robić. Czasami, gdy jestem już bardzo zmęczona, myślę sobie: „to może pójdę coś uszyć?” – i to jest czas, kiedy odpoczywam po całym tygodniu. Szyję najczęściej dla córki i jest to dla mnie ogromny relaks.

M.M.: Co według Pani trzeba mieć w sobie, co robić, żeby osiągnąć sukces?

I.K.: Praca, wiara, pasja – to według mnie trzy kluczowe hasła. Jeżeli będziemy pracować, osiągniemy cel, jeśli będziemy mieli pasję i satysfakcję z tego, co robimy, będziemy w stanie zrobić wiele, a do tego wiara w powodzenie będzie to wzmacniać.

M.M.: I na koniec – Pani plany na przyszłość?

I.K.: Chciałabym zrobić coś więcej, rozszerzyć i pokazać kolekcję poza kręgami mosińskimi. Do tej pory klienci przyjeżdżali do mnie, do Mosiny, a teraz czuję, że jest to czas dla mnie, teraz ja chcę wyjść do ludzi. Chciałabym wyjść z nową kolekcją, pokazać coś innego, nowego. Czuję, że teraz jest odpowiedni moment, żeby zrobić krok dalej.

M.M.: Życzę zatem powodzenia i bardzo dziękuję za spotkanie.

(zdjęcia pochodzą ze strony La Mia pracownia krawiecka)

Napisano przez Marta Mrowińska opublikowano w kategorii Aktualności, Mosina, Wywiad, reportaż

Tagi:

Skomentuj