Wojciech Czeski | wtorek, 30 lip, 2019 | komentarzy 11

Niewielkopolski etos

Co roku w maju obchodzimy ogłoszenie Mosiny stolicą Polski w 1848 roku. Czy jest to powód do dumy? Przytaczamy pomijane przez lokalnych historyków źródła, z których przemawia śmierć i groza tamtych dni. Okazuje się bowiem, że twórcy Rzeczpospolitej Mosińskiej mieli na rękach krew niewinnych ludzi.

Niewielkopolski etos Rzeczpospolitej Mosińskiej

Klasycznie rozumiany „wielkopolski etos” XIX stulecia jednoznacznie kojarzy się z wytrwałą i ciężką pracą nad podniesieniem moralnym i gospodarczym polskiego narodu. To duch opozycyjny wobec nieprzemyślanych zrywów powstańczych, stawiający na legalny i dobrze wykalkulowany opór wobec pruskiego zaborcy. Najbardziej znanym owocem tak pojętego etosu, ściśle związanego z tak zwaną „pracą organiczną”, było wygrane powstanie wielkopolskie z lat 1918 – 1919. Stanowiło one kumulację trudu ciężkiej pracy kilku pokoleń oraz wykorzystanie niezwykle korzystnej sytuacji międzynarodowej. Było one zatem zerwaniem z tradycją nieudanych zrywów insurekcyjnych XIX wieku. Można śmiało powiedzieć, że Polska w 1918 roku odrodziła się nie dzięki, lecz pomimo klęsk powstańczych XIX stulecia1.

Zachęcamy również do artykułu Wojciecha Czeskiego p.t.
🔥 Jakub Krauthofer-Krotowski jako rewolucjonista

Rokrocznie wydaje się, że zapominamy o tym wielkopolskim etosie podczas celebrowania rocznic proklamacji tak zwanej Rzeczpospolitej Mosińskiej z 1848 roku. Efemeryczne i z ułańską fantazją ogłoszone 3 maja w Mosinie „państwo” z perspektywy źródeł i opracowań objawia się jako kult pięknie brzmiącego frazesu oraz chaosu organizacyjnego. Nie znajdziemy tutaj tego klasycznego, wielkopolskiego pragmatyzmu, zamiast tego przeobficie kultywujemy (niestety) nasze narodowe przywary. W rozważaniach tych ewidentnie brakuje również odwołań do kontekstu historycznego tamtych dni, przez co umacniamy się tylko w propagowaniu lokalnej mitologii. Stąd też moja propozycja przytoczenia kontekstu wydarzeń uzupełniona o bardzo brutalne opisy „pacyfikacji” mosińskiej republiki 1848 roku przez pruskiego zaborcę (i nie tylko). Wszystkie cytowane w niniejszym artykule teksty źródłowe przytoczyłem w oryginalnej pisowni.

Jakub Krauthofer-Krotowski

Pierwszą rzeczą, którą przywołujemy, lecz zazwyczaj nie interpretujemy w sposób krytyczny, jest demokratyczny charakter mosińskiego „państwa” z 1848 roku. W moim poprzednim artykule o rewolucyjnym charakterze Jakuba Krauthofera-Krotowskiego2 starałem się ten temat omówić szerzej. Tutaj wzmiankuję tylko kilka haseł. Pierwszym z nich jest pozbawienie orła korony w oficjalnych emblematach państwowych Rzeczpospolitej Mosińskiej jako celowe nawiązanie do ówczesnych trendów demokratycznych, które było faktycznie podeptaniem ciągłości polskiej tradycji narodowej. Słowa takie jak „demokracja” czy „republika” oznaczały bowiem w tamtych czasach coś zupełnie innego niż w dniu dzisiejszym. Ówczesne kręgi myślicieli, wśród których obracał się Jakub Krauthofer-Krotowski, rozumiały je raczej jako konfrontację niż pojednanie wszystkich warstw społecznych – wywyższenie warstw najniższych kosztem pognębienia (a czasem i eksterminacji) najbogatszych.

Drugim ważnym punktem jest kontekst zachowań Jakuba Krauthofera-Krotowskiego w czasie Wiosny Ludów. Wiemy o tym, że w dniu 11 kwietnia 1848 roku, gdy Prusacy podpisali z Polakami ugodę w Jarosławiu, Krotowski zebrał „w Kórniku garstkę ludu i napadł na patrol huzarów – za to tegoż wieczoru wojsko splądrowało doszczętnie Kórnik i Bnin, a Krotowski schronił się do Miłosławia3. W wyniku tego nieodpowiedzialnego wybryku zniszczone zostało między innymi kórnickie arboretum, które z trudem i mozołem pielęgnował hrabia Tytus Działyński. Zastanawiający jest fakt, że człowiek wykształcony, jakim był niewątpliwie Krotowski, nie wyciągnął z tych wydarzeń żadnej lekcji. Mało tego, wiedząc o tym jak na Polakach za takie wybryki mszczą się Prusacy, dodatkowo prowokował ich później w Mosinie, wysyłając listy z pogróżkami. Rzeczpospolitą Mosińską ogłosił ponadto w czasie, gdy wielkopolskie powstanie już dogorywało, więc tym bardziej nie miała ona szans na jakiekolwiek przetrwanie. Hurrapatriotyzm zderzył się wtedy brutalnie z szarą i niekorzystną dla Polaków rzeczywistością.

Ciekawie są opinie lokalnej szlachty, która według Stanisława Wasylewskiego były podyktowane uprzedzeniami wobec Krotowskiego: „zarówno hr. Grabowski jak hr. Raczyńska, odnoszą się do osoby Krauthofera z widoczną rezerwą. Grabowski uważa go za wywrotowca społecznego, działającego w imieniu skrajnej grupy radykałów i snującego daleko idące plany przewrotu. Również p. Raczyńskiej i zapewne wielu współczesnym wydaje się on zdecydowanym rewolucjonistą społecznym, który tak dalece dybie na wielką własność i rezydencje magnackie, że umyślnie postarał się o założenie obozu powstańców w Rogalinie4. Opisy te jednak nie wydają się być przesadzone. W roku 1848 świeża była jeszcze pamięć o wymordowaniu galicyjskiej szlachty przez chłopów, której dokonano dwa lata wcześniej. Zwrócił na to uwagę między innymi Antoni Czubiński: „Krotowski, Celiński, Wilczyński organizowali grupy partyzanckie w rejonie Rogalina, Śremu i Mosiny. Chłopi podejmowali walkę. 3 V 1848 r. w Mosinie proklamowali Rzeczpospolitą Polską. Tego obawiała się szlachta. Przypominano rabację galicyjską z 1846 r.5.

Przyjrzyjmy się teraz oficjalnym „rozkazom” wydanym w imieniu Rzeczpospolitej Mosińskiej przez jej władze. Przytacza je i omawia w swoim przenikliwym artykule Bogumił Wojcieszak. Wspomina, że Krotowski miał wtedy ambicje przejęcia władzy w całym Wielkim Księstwie Poznańskim: „<<Naczelny dowódca korpusu partyzantów rozkazuje jeneralnej komissyi w Poznaniu, za okazaniem niniejszego pisma: 1/ zawiesić wszystkie czynności u siebie, znieść egzekucje, kasy zapieczętować lub pod kuratelę dwóch Polaków i jednego Niemca postawić i aż do dalszego rozporządzenia swoich dekretów nie wydawać w imieniu władz pruskich; 2/zawiadomić podrzędne władze i urzędników o tym rozkazie do zastosowania się do tego rozkazu>>. W przypadku nieposłuszeństwa w obu „dekretach” grożono <<sądem tajnym korpusu partyzantów>>6”.

Czy ów tajemniczo i zarazem strasznie brzmiący „sąd tajny korpusu partyzantów” to były tylko czcze i niczym niepodparte groźby? Okazuje się, że nie był to tylko „straszak”, lecz instytucja faktycznie istniejąca i wykonująca krwawe wyroki. Ówczesna prasa opisała go w następujący sposób: „tak zwany komenderujący wykonanie tych rozkazów pod sąd tajny korpusu partyzantów stawia. Sąd ten tajny, który w najdawniejsze i najdziksze czasy historii zasięga, nie jest czym innym (…) jak tylko organizacją podstępnego zabójstwa7. Sprawę skomentował Bogumił Wojcieszak: „utworzoną przez siebie republikę traktował Krauthofer śmiertelnie, w dosłownym znaczeniu, poważnie. Wykonano kilka wyroków śmierci8. Koresponduje to z relacją Jana Koźmiana, który na gorąco opisywał wydarzenia 1848 roku w Wielkim Księstwie Poznańskim: „zdarzyło się, że i dowódcy partyzantów, przywłaszczyli sobie szczególne prawa; ogłosili oni rzeczpospolitą, zaczęli pieczątki z jej godłem używać, i nawet jakiś trybunał tajemny ustanowili. Poważniejsi uważali to wszystko za wyskok lekkomyślności, i nie pytali się nawet, kto tam na tak wielkie przedsięwzięcia się odważa (…). Partyzanci, o ile wiem, powiesili dwóch czy trzech ludzi na mocy przekonania, że to były szpiegi9”. Cała sprawę wieszania przez „tajny sąd” mosiński skomentował Koźmian we właściwy sobie sposób: „Wojny nam niezawodnie trzeba do odzyskania niepodległości, ale anarchii nigdy10.

Epizod Rzeczpospolitej Mosińskiej daleki jest zatem od sielankowego obrazu pojednania i wolności Ojczyzny, jaki w powszechnym obiegu staramy się niestety przedstawiać. Zastanawia dodatkowo fakt, że nie znamy dokładnej liczby oraz nazwisk ludzi powieszonych w imieniu Rzeczypospolitej Mosińskiej. Jedynie z opisu Stanisława Karwowskiego wiemy tylko, że Krotowski „kapitana Tołkaczewskiego jako rzekomego szpiega powiesić kazał11. Nie podsumowałem jeszcze brutalnego zakończenia epizodu Rzeczpospolitej Mosińskiej z dnia 8 maja 1848 roku, a już na tym etapie rozważań łatwo dojść do przekonania, że za działalnością Krotowskiego ścieliły się wtedy trupy i spustoszenie. Oddajmy na dłuższą chwilę głos anonimowemu sprawozdawcy, który skrupulatnie opisał przebieg dnia 8 maja. Opis ten przytacza Stanisław Wasylewski w swojej krótkiej rozprawie z 1936 roku:

Gdy wojsko pruskie przybyło już do wsi, zapalił zaraz jeden żołnierz przy drodze gospodarza Króla budynki, które się do szczętu spaliły. Świadkiem tego jest: Antoni Snuszka, który właśnie widząc niebezpieczeństwo życia i utratę swej chudoby, popakował swe rzeczy na wóz, i swoje dzieci, zmyślając z tem wszystkiem szukać gdzieś schronienia. Teraz dopiero, kiedy już tu i ów gdzie uciekający kosynier szukając schronienia się krył, wtenczas męstwem przejęte wojsko zaczęło pokazywać swoją odwagę. Gromada żołnierzy udaje się do gościńca, zabija bezbronnego gościnnego Macieja Kusztelaka i zabiera przy nim znajdujące się pieniądze12. Na tejże stronie wstrząsający jest także opis męczenia 50-letniego Macieja Balbierza, komornika. Najpierw Pruski żołnierz strzelił do niego z dystansu, lecz chybił. Następnie chciał go pognębić bagnetem, lecz zamiast w jego bok, trafił w udo. Balbierz błagał o miłosierdzie, jednak to tylko rozjuszyło prześladowcę, który kolbą karabinu uderzył go w głowę. Wyzywał go przy tym od „polskich świń” pytając, czy „nadal będzie kwiczeć”. Komornikowi udało się uciec ¼ mili i ukryć na probostwie, gdzie opowiedział o swojej tragedii.

Wstrząsające są dalsze opisy gnębienia niewinnych cywilów. W tym samym czasie śmierć miało ponieść jeszcze dwóch polskich komorników13. Następnie anonimowy sprawozdawca opisuje tragiczne wydarzenie:

Blizko 80 letnia staruszka Magdalena Trześniewska, ochmistrzyni Jaśnie Wielmożnej hrabiny Raczyńskiej, wypędzona z własnego schronienia przez rozjuszone żołnierstwo, błąka się po krzakach i niedostępnych miejscach, kryjąc się przed okrucieństwem wojska. I tak ta, która pamiętała Francuzów, Moskali, Bajerów, Czuwaków, Tatarów i inne narody za czasów Napoleona, dziś od swoich bez przyczyny ścigana, nareszcie znużona i osłabiona, życie zakończyła. Cześć tej czcigodnej osobie i nieśmiertelne dzięki za opatrywanie chorych i ratowanie nieszczęśliwych w ich potrzebach14. Od siebie dodam, że polegli zarówno za Rzeczpospolitą Mosińską, jak i ci, którzy umarli w wyniku jej działalności, zasługują rokroczne na uczczenie przynajmniej minutą ciszy w trakcie uroczystych obchodów wydarzeń 1848 roku.

Prusacy mocno splądrowali majątek szlachecki w Rogalinie. Podczas rabunku porozdzierali znalezione tam kościelne ornaty i myśleli, że ukrywał się tam ksiądz. „Nietylko dwór był rabowany i niszczony, ale nadto ubodzy kmiotkowie, którzy do niczego nie należeli i upatrywali swej korzyści w roli i pracy, zostali zrabowani jako to: Antoni Snuszka, Paweł Jóźwiak, Mikołaj Pawłoski i wielu innych, do których o świadectwo powołać się można15. Nie znamy dokładnie liczby ofiar, które poległy tego tragicznego i krwawego dnia. Autor przytaczanego opisu zapisał liczę 11 poległych na polu bitwy kosynierów oraz 6 żołnierzy, którzy potopili się w rzece podczas odwrotu. Nie policzono jednak dokładnie wszystkich poległych, ponieważ „zaraz zabierano trupów ze sobą16.

W kontekście tych tragicznych wydarzeń pojawiły się dodatkowo antagonizmy na tle narodowościowym: „idąc 3 kosynierów przez miasteczko Mosinę, został jeden z nich zaczepiony od żydów, którzy nielitościwie sobie z nimi poczynali, jako zwykle czynili, kiedy im się sposobność podało17. Wtórowali Żydom zastępca burmistrza Kulau oraz żandarm Walewski. Poszkodowani udali się do pobliskiego oddziału kosynierów w Trzebawiu i poskarżyli się im, szykując się do zemsty. W Mosinie wybuchła panika, przeraźliwie uciekano przed „rewanżem” ze strony partyzantów. Całą sprawę uratowali mieszkańcy Mosiny, którzy: „wychodzą naprzeciw zbliżającym się kosynierom przedstawiając im, że ich zemsta nad ukaraniem żydów, ściagnełaby na miasteczko tutejsze okropną klęskę, i tak na prośbę i przedstawienia ich, garzstka spieszących kosynierów do Rogalina już nie przez Mosinę, lecz około Mosiny trakt swój obróciła18.

Jako partyzant w Rogalinie walczył w tamtym czasie Zygmunt Szczęsny Feliński, późniejszy arcybiskup warszawski oraz święty Kościoła katolickiego. Jednym słowem – najwybitniejsza osoba związana z naszą Gminą. Szybko zrozumiał on, że bez międzynarodowego wsparcia dla sprawy polskiej takie „wybryki” jak Rzeczpospolita Mosińska były tylko mrzonką odzyskania przez Polskę niepodległości. Uznał, że państwo w ówczesnych warunkach można odbudować tylko przez umacnianie ducha w narodzie i podnoszeniu go w moralności i pracy nad sobą. Jakże to wielkopolskie w swojej wymowie myślenie człowieka z Wołynia kontrastuje z myśleniem i działaniem innego Wielkopolanina – Jakuba Krauthofera-Krotowskiego. Mimo niewątpliwej klęski dalej brnął w swoich projektach, które brutalnie podsumował Bogumił Wojcieszak: „Ostatni Ikar i ostatni polityczny romantyk tej miary Wielkiego Księstwa Poznańskiego w ostatnich latach życia buntował się przeciw rzeczywistości z pesymizmem osamotnionego niemal wieszcza, niezrozumiałego i wzgardzonego przez wybranych przez siebie rodaków19. A my po latach, którą z tych dwóch postaw wybieramy?

Wojciech Czeski

1Niech dopełnieniem tego krótkiego, niezwykle „telegraficznego” wstępu będzie lektura niezwykle ciekawej książki księdza Krzysztofa Bielawnego „Niepodległość wyszła z Gietrzwałdu”, zupełnie przemilczanej podczas obchodów stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. To z niej Czytelnik dowie się między innymi, że niepodległość państwa została wywalczona dopiero po odzyskaniu niepodległości „wewnętrznej” narodu – panowania nad samym sobą, okiełznania własnych wad, uzależnień i przywar.

2Zob. W. Czeski, Jakub Krauthofer-Krotowski jako rewolucjonista, „Gazeta Mosińsko-Puszczykowska”, Czerwiec 2019.

3S. Kieniewicz: Społeczeństwo polskie w powstaniu poznańskim 1848 roku, Warszawa 1935, s. 188.

4S. Wasylewski, Obóz powstańców w Rogalinie w r. 1848, „Kronika Miasta Poznania”, Rocznik XIV, 1936 r, s. 113.

5A. Czubiński, Postępowo-rewolucyjne i narodowo-wyzwoleńcze tradycje Wielkopolski, Poznań 1983, s. 67.

6B. Wojcieszak, Ostatni Ikar Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Polityczna działalność Jakuba Krauthofera w latach 1848-1851 (z uwzględnieniem ówczesnej prasy poznańskiej) [w:] Prasa dawna i współczesna. Cześć czwarta, pod red. B. Kosmanowej, Poznań 2003, s. 22.

7„Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego”, 1848, nr 107, s 9 V.

8B. Wojcieszak, Ostatni Ikar…, s. 22.

9J. Koźmian, Stan rzeczy w Wielkim Księstwie Poznańskim, „Przegląd Poznański”, T. 8, 1848r, s. 616.

10Tamże.

11S. Karwowski, Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego. T. I. 1815-1852, Poznań 1918, s. 461.

12S. Wasylewski, Obóz powstańców…, s. 118.

13Tamże, s. 119.

14Tamże.

15Tamże, s. 120.

16Tamże, s. 121.

17Tamże.

18Tamże, s. 122.

19B. Wojcieszak, Ostatni Ikar…, s.29.

Wojciech Czeski

Autorem wpisu jest: Wojciech Czeski, dziennikarz Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

Wasze komentarze (11)

  • Roman
    wtorek, 30 lip, 2019, 14:34:43 |

    Podsumowując artykuły, jakie pojawiły się na powyższy temat (i dzięki za nie!) należy ze smutkiem stwierdzić, że zostaliśmy wpuszczeni w historyczne „maliny” przez domorosłych, lokalnych historyków. Stworzone przez nich mity, stały się ukoronowaniem poszukiwań lokalnego bohatera, który był potrzebny Mosinie, a zwłaszcza jej politycznym elitom, do upiększenia jej biednej i bezbarwnej historii. I tak, najpierw ozłocono historię sprzedawczyka z Rogalina, Kazimierza Raczyńskiego, który za srebrniki zaborców wybudował pałac w Rogalinie. W końcu też rewolucjonistę, a nie powstańca, wyniesiono do roli wielkiego człowieka za to, że umieścił Mosinę na mapie stolic tego biednego kraju. Poszukujących bohatera dla Mosiny nie obchodziła prawdziwa historia rewolty Krauthofera jak i to, że splamił się on krwią niewinnych ludzi. Na obydwa mity dali się nabrać dwaj ostatni prezydenci RP. Swoją drogą to dziwne, że służby historyczne dbające o wiarygodność wizyt prezydenckich, nie zadały sobie trudu, by zgłębić historię i cv obydwu bohaterów. Pierwszy stworzył pod Mosiną wstydliwy (skądinąd bardzo ładny) dla nas pomnik współpracy z zaborcami, drugi dla nakarmienia przerośniętych ambicji władzy, nie powstrzymał się przed utoczeniem krwi niewinnych ludzi. Można by zadać sobie pytanie, czego oczekujemy od społeczeństwa, które wyrosło na takich wartościach? Jak widać, często wolimy kłamstwo od prawdy. Nie wiem, czy link do historii ataków na WTC z 11 września 2001 roku kieruje nas ku prawdzie. Nie potrafię tego ocenić. Mnie niepokoi historia miejsca, w którym żyję. Chciałbym ją uporządkować, chociażby z myślą o własnych dzieciach.

    • Rocky
      środa, 31 lip, 2019, 9:04:42 |

      Niestety, Historia nigdy nie jest czarna i biała a im bardziej wchodzi się w szczegóły, tym więcej wątpliwości można mieć – ale jedno jest pewne – Autor tego artykułu odrobił kawał dobre roboty – DZIĘKUJĘ

  • Michał_Kleiber
    środa, 31 lip, 2019, 8:34:33 |

    Kolejny świetny artykuł. Warto.

  • Tomek
    środa, 31 lip, 2019, 11:53:02 |

    Jutro kolejna rocznica tragicznego w skutkach powstania. Tragicznego, bo tragizm skutków powstania w Warszawie był oczywisty i możliwy do przewidzenia. Na bezsensowną śmierć wysłano kwiat młodzieży polskiej. Bez odpowiedniego przygotowania, bez broni przeciwko znakomicie wyszkolonej i uzbrojonej armii. Morze krwi wylanej bezmyślnie, potężne szkody materialne. Celowo nie poruszam tematu skali zniszczeń i śmierci, bo jeszcze dzisiaj po 75 latach od tej tragicznej w skutkach daty, nie można doliczyć się ilości ofiar i wielkości zniszczeń Warszawy i podwarszawskich miejscowości. Megalomania oraz kolejny raz przerośnięte ambicje polityczne osób nie potrafiących skutecznie i trzeźwo ocenić powodzenia zrywu doprowadziły do najbardziej tragicznego finału w dziejach polskich powstań. Potem fala kłamstw i kupczenie historią po to tylko, by odsunąć odpowiedzialność od elit, które doprowadziły do tak fatalnego i tragicznego w skutkach zakończenia tego powstania. Niewątpliwy był heroizm niczego nieświadomych powstańców, ale absolutnie niepotrzebna była ofiara złożona z młodego życia i ogromnej liczby osób cywilnych, niezaangażowanych w walkę. Do dzisiaj nikt nie rozliczył tych, którzy wydali rozkaz do tej beznadziejnej walki, do dzisiaj kłamstwami próbuje się uzasadnić niezrozumiałe racje najwyższych dowódców powstania i elit politycznych wysyłających na pewną śmierć dziesiątki tysięcy osób i do doprowadzenia do zagłady milionowego miasta.

    • Tomasz
      czwartek, 1 sie, 2019, 14:30:27 |

      Może kadr z tego filmu pomoże tobie Tomku zrozumieć sens walki podjętej przez kwiat młodzieży polskiej w tamtych dniach. Nie odbieraj im sensu ich ofiary, tylko go doceń.
      https://www.youtube.com/watch?v=oo2NM_1fhto

      “I umierając we własnych łożach, za wiele lat, będziecie gotowi oddać te wszystkie dni, od dziś do wtedy, za jedną szansę, jedną jedyną szansę, aby wrócić tu na pole tej bitwy i powiedzieć naszym wrogom, że mogą odebrać nam życie, ale nigdy nie odbiorą nam wolności!”

      Więc walcz! Jesteś wolnym człowiekiem!

      • gość
        czwartek, 1 sie, 2019, 20:18:35 |

        Odpowiem linkiem Tomaszu, jak Ty:
        http://www.mysl-polska.pl/1661

        „Nikt bardziej nie oddał tragedii, hekatomby i bezsensu Powstania Warszawskiego niż poetka Anna Świrszczyńska (1909-1984). Tomik jej wierszy poświęconych powstaniu – „Budowałam barykadę” (Czytelnik, Warszawa 1974) – jest najbardziej wstrząsającym aktem oskarżenia wobec tych, którzy do powstania doprowadzili i którzy nigdy nie zdobyli się na jakąkolwiek refleksję nad swoją odpowiedzialnością za zagładę stolicy.”

        Wejdź głębiej w materiał. Przy pomocy poezji relacje zdaje świadek tamtych wydarzeń.

      • gość
        sobota, 3 sie, 2019, 11:37:10 |

        Nie ma wolnych ludzi. Warto mieć tego świadomość. Zawsze jest ktoś, kto zabiera nam wolność więc za prawdziwe można uznać sprytne stwierdzenie klasyka, że „wolność, to uświadomiona konieczność”.

  • Wojciech Czeski
    czwartek, 1 sie, 2019, 22:29:33 |

    W temacie analogii między Rzeczpospolitą Mosińską chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że obydwa wydarzenia odbyły się wbrew woli ówczesnego naczelnego dowództwa wojskowego.

  • gość
    piątek, 2 sie, 2019, 15:20:00 |

    Zgadza się, ale zarówno w jednym jak i drugim przypadku znalazł się człowiek o przerośniętym ego, doprowadzając do tragedii poprzez własne decyzje. W Mosinie był nim Jakub Krauthofer-Krotowski, a w Warszawie gen. Antoni Chruściel „Monter”.

  • JWB
    piątek, 6 wrz, 2019, 10:57:30 |

    Bardzo interesujący artykuł, również ten w aktualnym wydaniu. Kawał dobrej roboty.

Skomentuj