AmRack CRB Mrówka Mosina występuje w I lidze piłki nożnej halowej. W trudnym, pandemicznym sezonie mieli walczyć o utrzymanie w tej klasie rozgrywkowej. Tymczasem są w czele tabeli i wygrywają z wielkimi klubami.
Mosińska drużyna w ogólnopolskiej lidze futsalu występuje od 2006 roku. Chociaż początki nie należały do najprostszych, w ostatnim czasie Mrówka doskonale radzi sobie z największymi klubami – pod koniec listopada pokonała u siebie Legię Warszawa. – Swoje odcierpieliśmy 3 sezony temu. Zajęliśmy wtedy ostatnie miejsce w 2 lidze. W następnym roku jednak odbiliśmy się od dna – doszło do nas wtedy 3 bardzo doświadczonych zawodników, również byłych reprezentantów Polski – opowiada Filip Gołembiewski, kierownik mosińskiej drużyny.
Jak mówią zawodnicy i kierownictwo klubu, planem na ten sezon, w którym Mrówka jest beniaminkiem w 1 lidze, było utrzymanie się w tej klasie rozgrywkowej – wyżej jest już tylko Ekstraklasa. To wydawało się i tak ambitnym celem, biorąc pod uwagę wielkość klubów, z którymi nasza mosińska Mrówka musi konkurować. – Na zeszłorocznym naborze do takiej Legii pojawiło się 200 zawodników, którzy chcieli grać w drużynie: wybrano tylko kilkunastu z nich. U nas pojawiło się dwóch – śmieje się Artur Bartkowiak, wiceprezes sekcji futsalu UKS Orlik Mosina.
Wąska kadra nie przeszkadza jednak zawodnikom Mrówki w osiąganiu fantastycznych, często sensacyjnych rezultatów. – Dysponujemy wąską, ale za to bardzo doświadczoną kadrą – mówi Dariusz Pieczyński – jeden z filarów mosińskiej drużyny. W swojej karierze zawodnik zanotował 60 występów w kadrze narodowej futsalu. Przez dwadzieścia lat gry w halową piłkę nożną udało mu się zdobyć 3 mistrzostwa Polski. – Doświadczenie zdobyte w kadrze na pewno teraz procentuje, staram się je przekazać młodszym zawodnikom, mam nadzieję, że z pożytkiem dla całego grona futsalowego w Mosinie – tłumaczy Pieczyński.
Drużyna w ostatnim czasie jest trapiona kontuzjami. A to, jak przyznaje Dariusz Pieczyński, przy wąskiej kadrze szybko wpływa na jakość gry. Zawodnicy Mrówki jednak mają silne strony, którymi potrafią zaskoczyć najlepszych rywali. – Pod względem wyszkolenia taktycznego jesteśmy bez wątpienia w czołówce ligi. Potrafimy także dobrze – ale przede wszystkim – mądrze utrzymywać się przy piłce – tłumaczy zawodnik.
Dobra gra i rezultaty to jednak wynik końcowy wysiłku wielu osób, które zostawiają serce na hali ciężko trenując i wspierając drużynę. – W dniach meczowych moją rolą jest zapewnienie zawodnikom spokoju: organizuję sprzęt, ubrania, wodę, wszystkie sprawy papierkowe przed spotkaniem. Rozmawiam także z mediami czy ze sponsorami – opowiada o roli kierownika drużyny Filip Gołembiewski. – Całe życie byłem związany ze sportem, wiele lat grałem w koszykówkę. Dlatego, gdy 4 lata temu pojawiło się ogłoszenie klubu, że szukają pomocy, zgłosiłem się – mówi Filip.
– Po prostu kocham futsal: gra jest bardzo spektakularna, dużo się dzieje, pada sporo bramek podczas meczów. Spotkania są bardziej widowiskowe niż w piłce na trawie – opowiada o swojej miłości do futsalu Artur Bartkowiak. Wiceprezes z Mrówką odbył długą drogę. – Kilka lat graliśmy w niższych ligach. W międzyczasie znaleźli się jednak sponsorzy, dotacje od samorządu i udało się awansować tu gdzie teraz jesteśmy. W międzyczasie zdobyliśmy także puchar Polski. Mam nadzieję, że uda się utrzymać na topie – dodaje Bartkowiak.
15 grudnia amRack CRB Mrówka zakończyła 1 rundę zmagań w 1 lidze meczem w Szczecinie, gdzie mosinianie pokonali miejscową ekipę 4:3. Mrówka na koniec rundy uplasowała się na rewelacyjnym, 4 miejscu na 14 drużyn. W niedzielę 20 grudnia miał się odbyć pierwszy mecz drugiej rundy, jednak ze względu na Covid-19, spotkanie zostało przełożone.
Zawodnicy i działacze ubolewają, że w sezonie, w którym drużyna się tak dobrze spisuje, mecze są rozgrywane bez obecności publiczności. – Sami mamy teraz problemy przez Covid-19. Czasami ktoś wyląduje na kwarantannie, to uszczupla kadrę – opowiada Filip Gołembiewski i dodaje, że cała drużyna czeka na pełną halę, gdy tylko będzie to możliwe.



Dobrze się ten sport ogląda. Zwłaszcza na nowej hali. Szkoda, że wirus pokrzyżował plany bo do marca kibiców przybywało więcej.