Salon VW Berdychowski Łukasz Grabowski radny w sejmiku woj. wielkopolskiego Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wielkanoc w Starym Browarze w Poznaniu - złap zająca w apce
Marta Mrowińska | poniedziałek, 28 gru, 2020 |

„Wypędzony z raju” – z Mosiny do Brazylii

Pewnego dnia nasz redakcyjny kolega podesłał mi link do artykułu o Zygmuncie Pniewskim z propozycją zajęcia się tematem. Przyjęłam propozycję nie wiedząc jeszcze, że będzie to początek mojej niezwykle interesującej przygody, poznawania kogoś, kogo nie dane mi było spotkać osobiście, jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że spotykamy się teraz, na szczególnej płaszczyźnie: zapisków, fotografii, lektury książek z dedykacjami… A także na płaszczyźnie wspomnień przywoływanych przez syna pana Zygmunta, Sławomira. To dzięki rozmowie z nim powstał ten artykuł, a ja jestem bogatsza o jeszcze jedno spotkanie z człowiekiem pełnym pasji, otwartym na świat i ludzi, ciekawym życia… i wyobrażam sobie, że taki właśnie był też Zygmunt Pniewski.

Wspomnienie o Zygmuncie Pniewskim (1931 – 2019)

Na początek kilka słów z życiorysu: Zygmunt Pniewski urodził się 28 lutego 1931 roku w Poznaniu. Jego matka była nauczycielką muzyki, ojciec – drukarzem w poznańskiej drukarni. Mieszkał w Poznaniu i tutaj uczęszczał do szkoły powszechnej. Kiedy wybuchła II wojna światowa, Zygmunt został umieszczony razem z niemiecką młodzieżą w szkole przy ulicy Garncarskiej. Nie chciał jednak mówić po niemiecku i… uciekł ze szkoły, a ukończył ją po wojnie. W czasie wojny pracował również w obozie karnym w Żabikowie. W roku 1947 rozpoczął naukę w szkole zawodowej o specjalizacji poligrafia. Zdobył zawód drukarza i introligatora, był także dyplomowanym fotografem. Po ukończeniu szkoły podjął pracę w Drukarni Poznańskiej. Pracował także jako elektryk w Zamku w Poznaniu i bibliotece Muzeum Przyrodniczego, gdzie zajmował się konserwacją starodruków.

Po zawarciu związku małżeńskiego przeprowadził się z żoną Wandą do Puszczykowa, gdzie zamieszkał w mieszkaniu służbowym w Muzeum Przyrodniczym Wielkopolskiego Parku Narodowego. Po przekształceniu Muzeum Przyrodniczego w poznański oddział Polskiej Akademii Nauk, Zygmunt Pniewski został pracownikiem Zakładu Zoologii Polskiej Akademii Nauk, gdzie pracował do emerytury (do 2000 roku) . W 1955 roku zawarł związek małżeński i z żoną Wandą przeprowadził się do Puszczykowa, by zamieszkać w budynku Muzeum Przyrodniczego Wielkopolskiego Parku Narodowego. W Puszczykowie przyszli na świat jego synowie: Przemysław i Sławomir. Do Mosiny przeprowadził się 2 kwietnia 1963 roku. Żona Zygmunta Pniewskiego uczyła w Szkole Podstawowej nr 2 w Mosinie.

Zygmunt Pniewski był człowiekiem wielu pasji – o tym, jak bardzo barwna była to postać przekonałam się we wspomnianej już rozmowie z synem pana Zygmunta, Sławomirem. Wpadłam na chwilę po kilka materiałów do artykułu, a wyszłam z jego mieszkania… po dwóch godzinach rozmowy, z wielkim pudłem bezcennych pamiątek: fragmentów publikacji, fotografii, rękopisów… oraz z ogromnym zachwytem i ciekawością tego człowieka. Wielowątkowość życiorysu pana Zygmunta spowodowała, że wspólnie z synem postanowiliśmy nieco podzielić tematycznie jego historię. Jednym ze znaczących wątków była znajomość Zygmunta Pniewskiego z Arkadym Fiedlerem – na początek zatem kilka ciekawostek z tej znajomości.

Arkady Fiedler i Zygmunt Pniewski w Muzeum Arkadego Fiedlera

Arkady Fiedler i Zygmunt Pniewski (źródło: prywatne zbiory Sławomira Pniewskiego)

„Wypędzony z raju” – przygoda z Arkadym Fiedlerem

Znajomość Zygmunta Pniewskiego z Arkadym Fiedlerem zaczęła się niepozornie i trwała przez wiele lat. I choć z czasem przerodziła się w prawdziwą przyjaźń, panowie nigdy nie mówili sobie po imieniu. Początki tej znajomości tak wspomina sam Zygmunt Pniewski (w wywiadzie do „Gazety Wyborczej” w grudniu 2003 roku): “Pana Arkadego poznałem w latach 50-tych – wygłaszał wtedy w Poznaniu różne pogadanki, zwykle w kameralnym gronie, bo nie lubił oficjalnych wystąpień. Po którymś ze spotkań nadarzyła się okazja, że mogliśmy porozmawiać. Potem, po powrocie z jednej z podróży okazało się, że Fiedler potrzebuje osoby, która zajęłaby się preparowaniem przywiezionych przez niego motyli. A ja dobrze się na tym znałem – pracowałem wówczas w Instytucie Zoologii PAN, byłem członkiem Towarzystwa Entomologicznego. (…) Współpraca nieźle się układała i wkrótce zorientowałem się, że pan Arkady zastanawia się nad zabraniem mnie w jakąś podróż”.

Cel podróży od początku był jasno określony przez Arkadego Fiedlera: to Brazylia i piękna, straszna Amazonia, a dokładnie – napisanie książki pod takim właśnie tytułem. Zanim jednak wyruszyli na wyprawę, Fiedler poddawał Pniewskiego różnym próbom: zabierał go do Niemiec na zakupy, sprawdzał, jak radzi sobie w różnych sytuacjach, jak rozmawia z ludźmi, jak posługuje się obcym językiem, wyjeżdżali poza miasto, gdzie Zygmunt fotografował i oswajał się z pracą z kamerą itp. Poza tym zaprzyjaźniony z Fiedlerem lekarz Marian Abram badał Zygmunta i przygotowywał jego organizm do przebywania w tropikach. Półroczna wyprawa wiązała się z przerwaniem pracy zawodowej. Zygmunt starał się o płatny urlop. Nie udało się – wówczas z pomocą przyszedł Fiedler, który wsparł rodzinę Pniewskich finansowo, dzięki czemu wyprawa mogła być zrealizowana, a rodzina Zygmunta – spokojna o swój byt podczas jego nieobecności.

Warto w tym miejscu wspomnieć o umowie, jaką panowie spisali przed wyjazdem. Uwagę zwraca nie tylko dokładność w określeniu celów i zadań każdego z uczestników, ale przede wszystkim przyjacielski charakter i podkreślenie innych niż tylko komercyjne aspektów podróży (zatytułowana została zresztą „przyjacielską umową”). Oto jej fragment: „Arkady Fiedler, literat, zabiera ze sobą na swój własny koszt w swą podróż do Ameryki Południowej Zygmunta Pniewskiego, przyrodnika i fotoreportera, by przy wzajemnej harmonijnej współpracy uzyskać z wyprawy jak największe plony. Chodzi zarówno o stwarzanie pogodnych nastrojów jak i zdobycie wrażeń i przeżyć literackich oraz wyników fotograficznych”. Umowa została spisana w lutym 1967 roku, ale moim zdaniem jej klimat i wydźwięk mogą stanowić inspirację do dziś – w zawieraniu umów i wzajemnych relacjach.

Przyjacielska umowa Arkadego Fiedlera z Zygmuntem Pniewskim

Przyjacielska umowa Arkadego Fiedlera z Zygmuntem Pniewskim (źródło: prywatne zbiory Sławomira Pniewskiego)

Nadszedł czas wyjazdu do Brazylii. Podróż trwała ponad trzy tygodnie. Jak wspomina Zygmunt Pniewski, Fiedler nie lubił podróżować samolotami. Najczęściej wybierał statki handlowe – podczas długiego rejsu można było wykorzystywać czas na przygotowania. Zygmunt Pniewski w tym czasie uczył się na przykład… języka portugalskiego! Mało znanym jest ponadto, że na wyprawie towarzyszyła podróżnikom Maria, żona Arkadego Fiedlera, która w Rio miała siostrę i dwóch braci. W Rio de Janerio mieli zatem doskonałą bazę wypadową.

Z początków podróży zachowały się zapiski Zygmunta Pniewskiego: “18 luty 1967 roku, godz. 12:00 – Gdynia, opuszczamy Polskę, morze b. spokojne. (…) 22 luty, godz. 14:30 – wypłynęliśmy z Hamburga, wieczorem zaczęło mocno kołysać. Kołysze całą noc. Wiatr na M. Północnym. Siła wiatru dochodzi do 9 st. skali B. Zdemolowało nam kabiny. Następna noc taka sama. (…) 27 luty – płyniemy przez Zatokę Biskajską, kołysze jak sto diabłów. W nocy gwałtowny sztorm, siła wiatru dochodzi do 10 skali B. Następny dzień taki sam. (…) 5 marca, 9 rano – mijamy Wyspy Zielone. Obserwowałem po raz pierwszy latające ryby. (…) 8 marca. Minęliśmy równik. O godz. 18:00 skalistą wyspę Fernando De Noronha. Fotografowałem delfiny. 9 marca, godz. 11:30 – wpływamy do portu Ameryki Południowej Recife, stan Pernambuco. Trzy pełne dni zwiedzam miasto. (…) 15 marca, 16:30 – wpływamy do Zatoki Guanabara. Jesteśmy w Rio de Janeiro”. Zapiski mają w sobie coś z magii, kiedy dotykam kartek z rękopisem – z 1967 roku! – i czytam te krótkie zdania, mam wrażenie, że czuję zapach morskiej bryzy…

Kronika Zygmunta Pniewskiego - wyprawa do Brazylii

Kronika Zygmunta Pniewskiego (źródło: prywatne zbiory Sławomira Pniewskiego)

Podróż do Brazylii nie była łatwa, w samej Amazonii czyhało wiele niebezpieczeństw, np. tropikalne choroby, ale też – zagrożenie ze strony tamtejszej ludności. Zygmunt Pniewski wspomina, jak pewnego razu jeden z Indian został przez nich sfotografowany. Za „przysługę” domagał się znacznej kwoty pieniędzy, a gdy ich nie dostawał – wyrwał Pniewskiemu z rąk aparat fotograficzny i rzucił go towarzyszącemu mu synowi. Sytuacja zaczęła robić się niebezpieczna, na szczęście Fiedler nie stracił zimnej krwi i zaczął głośno krzyczeć. Miejscowi ludzie wyszli ze swoich domostw a Indianin, bojąc się konsekwencji rozboju, przestraszył się i kazał synowi oddać aparat.

Kronika Zygmunta Pniewskiego

Kronika Zygmunta Pniewskiego (źródło: prywatne zbiory Sławomira Pniewskiego)

Owocem wspólnej podróży były liczne fotografie, spreparowane motyle (jedna z wielu pasji Zygmunta Pniewskiego, do której jeszcze wrócę w kolejnych artykułach) oraz wspomniana już książka Arkadego Fiedlera „Piękna, straszna Amazonia”. Autor podarował Zygmuntowi Pniewskiemu egzemplarz ze specjalną, serdeczną dedykacją: „Zygmuntowi Pniewskiemu, „cherubinkowi o złotawej czuprynie”, „wypędzonemu z raju” a miłemu towarzyszowi naszej brazylijskiej peregrynacji – z wyrazem szczerej sympatii ofiaruje Arkady Fiedler”. O ile określenie „cherubinka o złotawej czuprynie” jednoznacznie nasuwa nam skojarzenie z jasnym kolorem włosów Pniewskiego, o tyle „wypędzony z raju” brzmi już trochę tajemniczo. Odpowiedź znajdujemy w jednym z rozdziałów książki. Pewnego razu Zygmunt Pniewski wybrał się samotnie do faweli Rio de Janeiro, gdzie żyło tysiące nędzarzy w skrajnej biedzie. Przyciągnęły go licznie występujące tam motyle. Tam Pniewski został napadnięty przez miejscowego rzezimieszka, który wyrwał mu z ręki torbę i zagroził wyjętym z niej nożem. Na szczęście Pniewski szybko zareagował okrzykiem „policja!”, co skutecznie odstraszyło napastnika.

Zygmunt Pniewski w Brazylii (źródło: prywatne zbiory Sławomira Pniewskiego)

Zygmunt Pniewski w Brazylii (źródło: prywatne zbiory Sławomira Pniewskiego)

Czytając wspomnienia Zygmunta Pniewskiego, słuchając opowieści jego syna, przeglądając zapiski, materiały, fotografie jestem pod ogromnym wrażeniem bogactwa przeżyć, doświadczeń, talentu, odwagi i pasji tego człowieka. Z podziwem i zachwytem snuję refleksję, że miał on możliwość osobistego doświadczenia czegoś, co większość z nas zna jedynie z książek Arkadego Fiedlera, tak chciwie, z zapartym tchem pochłanianych w młodości… Dziś z przyjemnością wracam do tej lektury. A teraz ma ona dla mnie jeszcze jeden, bogatszy wymiar – ma złotawą czuprynę i radosne spojrzenie Zygmunta Pniewskiego.

Marta Mrowińska

Wykorzystano materiały:

– meteoryt.org – „Zygmunt Pniewski – wspomnienie”
– encyklopediawielkopolan.pl
– „Piękna, straszna Amazonia wabiła mnie od dziecka” – Sławomir Lechna; „Głos Wielkopolski”, lipiec 2010
– „Piękna i straszna” – Daina Kolbuszewska; „Gazeta Wyborcza” 19 grudnia 2003 r.
– A. Fiedler – „Piękna, straszna Amazonia”
– zdjęcia i notatki z prywatnych zbiorów Sławomira Pniewskiego

P.S. Kolejny artykuły z cyklu „Wspomnienie o Zygmuncie Pniewskim” znajdziecie w aktualnym, grudniowym wydaniu gazety oraz w nadchodzącym numerze styczniowym.

Wspomnienie o Zygmuncie Pniewskim (1931 – 2019) cz.2  („O miłości do rogalińskich dębów i egzotycznych motyli”)

Wspomnienie o Zygmuncie Pniewskim (1931 – 2019) cz.3 („Kamienie, które mają duszę”)

Zygmunt Pniewski w Brazylii (źródło: prywatne zbiory Sławomira Pniewskiego)

Zygmunt Pniewski w Brazylii (źródło: prywatne zbiory Sławomira Pniewskiego)

Notatki z podróży do Brazylii

Notatki z podróży do Brazylii (źródło: prywatne zbiory Sławomira Pniewskiego)

Zygmunt Pniewski - Notatki z podróży do Brazylii

Notatki z podróży do Brazylii (źródło: prywatne zbiory Sławomira Pniewskiego)

Dedykacja dla Zygmunta Pniewskiego od Arkadego Fiedlera

Dedykacja dla Zygmunta Pniewskiego od Arkadego Fiedlera (źródło: prywatne zbiory Sławomira Pniewskiego)

Zygmunt Pniewski w Brazylii (źródło: prywatne zbiory Sławomira Pniewskiego)

Zygmunt Pniewski w Brazylii (źródło: prywatne zbiory Sławomira Pniewskiego)

Skomentuj