Redakcja GMP | wtorek, 4 maj, 2021 |

11-letni chłopiec bohaterem rodziny, uratował z płomieni zwierzęta [AKTUALIZACJA]

Gdy 19 kwietnia w domu przy ul. Wiatrakowej w Czempiniu wybuchł pożar, w mieszkaniu był tylko 11-letni Marcel. To dzięki natychmiastowej reakcji chłopca, z płomieni udało się uratować zwierzęta i szybko wezwać pomoc. – Marcel jest naszym bohaterem – mówi rodzina chłopca.

Przerwana lekcja

– Miałem akurat lekcje zdalne, byłem sam w domu. Nagle odłączyło prąd – wspomina poniedziałkowy poranek Marcel. Chłopiec ma 11 lat, chodzi do IV klasy szkoły podstawowej. Jego ulubionym przedmiotem jest historia. – Gdy zobaczyłem, że nie ma prądu, zadzwoniłem do taty. Wtedy poczułem dym – opowiada poruszony chłopiec.

– Byłyśmy akurat z mamą na zakupach – opowiada Zosia, starsza siostra Marcela. – W pewnym momencie dostałyśmy telefon, sąsiadka powiedziała: „u was w domu jest dym, co się dzieje?” – dodaje dziewczyna. Razem z mamą od razu wybiegły ze sklepu i wróciły do domu. Na miejscu zastały już służby ratownicze: straż pożarną, karetki pogotowia. I siedzącego z jednym ze strażaków Marcela.

Służby dotarły na miejsce po 7 minutach od wezwania. Na numer 112 zadzwoniła sąsiadka, bo usłyszała, że Marcel woła o pomoc, krzyczy, że się pali. – Przybiegli też robotnicy, którzy pracują na budowie obok. Pomogli Marcelowi uratować z pożaru nasze zwierzęta – mówi mama chłopca, pani Kasia. – Sąsiadka opowiadała nam, że syn tak bardzo krzyczał, tak głośno wołał o pomoc, dzięki temu szybko udało się wezwać pomoc – wzrusza się mama chłopca.

– Gdy poczułem dym, wybiegłem na taras i zobaczyłem na dachu płomienie – mówi Marcel – Szybko wtedy pobiegłem po zwierzaki: dwa psy i koty – opowiada chłopiec. Jak mówi jego rodzina, nie było mowy, żeby Marcel zostawił w płomieniach zwierzęta. – Jest naszym bohaterem – mówią zgodnie siostry chłopca: Ola i Zosia. Sam Marcel bohaterem się nie czuje, uważa, że zrobił to, co trzeba było.
– Wolałby raczej zostać bohaterem w inny sposób – uśmiecha się jego mama.

Miejsce, gdzie Marcel zauważył płomienie. Fot. Zbiory rodziny

W jedności siła

Jak opowiada rodzina, wielką pomoc zapewnili sąsiedzi, inni mieszkańcy Czempinia i władze miasta.
– Gdy sprzątaliśmy po pożarze, pomagało nam bardzo wiele osób. Mieszkańcy przywozili nam jedzenie, coś do picia. Poza tym, rozmawiali z nami, byli przy nas – wspomina chwile po pożarze Zosia.
– Burmistrz miasta był u nas w dzień pożaru trzy razy. Później jeszcze przyjeżdżał do mamy, pytał się o samopoczucie, czy jeszcze jakoś może pomóc – opowiada Zosia.

Mama Marcela wspomina też, że cichym bohaterem był jeden ze strażaków. – Gdy przyjechaliśmy na miejsce, Marcel siedział obok domu i rozmawiał ze strażakiem. Jak się później okazało, długo opowiadali sobie o historii – ulubionym przedmiocie syna – opowiada mama chłopca. – Widzieliśmy, jak bardzo to pomogło Marcelowi, żeby w tamtych chwilach chociaż przez moment myśleć o czymś innym. Zapytałam się wtedy tego strażaka, czy on ma jakieś przygotowanie, by rozmawiać z osobami po pożarach. On wtedy odpowiedział tylko: „takie same, jak wszyscy” i podarował Marcelowi naszywkę ze swojego munduru – opowiada pani Kasia.

– Było nam wtedy, i jest nadal bardzo ciężko, ale ogrom pomocy, jaki nas spotkał, bardzo nam w tych chwilach pomaga – zapewnia Zosia.

Pożar doszczętnie spalił dach domu. Choć reszta konstrukcji wydaje się być nienaruszona, to rodzina nie wie, czy będzie mogła odbudować dom w tym samym miejscu. Pogorzelcy czekają na opinię nadzoru budowlanego. – Na razie wiemy tylko, że budynek nie nadaje się do zamieszkania, wszystko jest zalane – tłumaczy Ola, siostra Zosi i Marcela – Nie wiemy jeszcze, ile dokładnie będzie nas kosztowała budowa nowego domu i czy w ogóle będziemy mogli go odbudować w tym samym miejscu. Tak by było najlepiej – to nasz dom rodzinny, tu się wszyscy wychowaliśmy i mamy sentyment do tego miejsca – dodaje dziewczyna.

AKTUALIZACJA: W środę 11 maja rodzina dostała decyzję inspektoratu budowlanego: dom podlega nakazowi całkowitej rozbiórki.

Marcel z mamą zatrzymali się póki co u starszej siostry – Zosi, która mieszka niedaleko. Wciąż trwa internetowa zbiórka, by rodzina mogła wrócić na swoje. Organizatorzy wsparcia dla rodziny planują już kolejne inicjatywy.

– Razem z Michałem Sokół, organizujemy bieg wirtualny „Jestem Aktywny Pomagam”. Oplata startowa dla dorosłych wynosi 40zl i 20 zł dla dzieci. Dystans do pokonania to 1km dla dzieci i 5km dla osób powyżej 16 roku życia. Można go pokonać biegiem, marszem, przejechać na rowerze, rolkach, albo też przepłynąć. Za udział w biegu, każdy uczestnik dostanie drewniany medal w kształcie domu, wykonany przez mieszkańca Trzcianki – Radosława Kogę – opowiada Iwona Hertmanowska, organizatorka pomocy dla rodziny pogorzelców – Oprócz tego, cały czas można wspomóc zbiórkę na portalu zrzutka.pl albo wziąć udział w licytacjach na Facebooku – można wystawić zabawki, ciuchy, sprzęt, narzędzia, wypieki czy usługi kosmetyczne – mówi Iwona.

Marcel ze swoją siostrą Zosią.

Napisano przez Redakcja GMP opublikowano w kategorii Aktualności

Tagi: , , , ,

Redakcja GMP

Autor: Redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej.

Skomentuj