Salon VW Berdychowski Łukasz Grabowski radny w sejmiku woj. wielkopolskiego Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wielkanoc w Starym Browarze w Poznaniu - złap zająca w apce
Marta Mrowińska | sobota, 13 lut, 2021 |

O miłości do rogalińskich dębów i egzotycznych motyli

Zapraszam do lektury drugiej części wspomnienia o Zygmuncie Pniewskim – człowieku wielu zasług i osiągnięć, ale przede wszystkim – miłości do wszystkiego, co robił. Dzisiaj kilka wątków o pasji fotografowania, szczególnie o wspomnianych w poprzednim odcinku motylach, a także – rogalińskich dębach.

Wspomnienie o Zygmuncie Pniewskim (1931 – 2019) cz.2

„Ten pan z aparatem”

Zygmunt Pniewski fotografowaniem zajmował się już przed drugą wojną światową. „Mój ojciec (…) miał aparat mieszkowy i mam z dzieciństwa sporo zdjęć. W czasie okupacji w Poznaniu, na wystawie drogerii przy ulicy Półwiejskiej, znaleźliśmy aparat fotograficzny. Kupił mi. Aparat, pamiętam, nazywał się Sida. Potem szukałem tej marki, ale nie znalazłem. Był mały i mógł zrobić tylko siedem zdjęć. Robiłem zdjęcia ptakom, kominom, chmurom… Tak się zaczęło”. Profesjonalny sprzęt Zygmunt Pniewski otrzymał dopiero w Muzeum Przyrodniczym. Wykonywał nim dokumentacje badań w terenie, utrwalając na kliszy zwierzęta i rośliny. Sam nazywał siebie dokumentalistą, a nie artystą, gdyż zawodowo specjalizował się w fotografii dokumentalnej i mikroskopowej. Przez ponad sześćdziesiąt lat uwieczniał na zdjęciach przyrodę. A o tym, jak bardzo aparat fotograficzny był elementem identyfikującym osobę Zygmunta Pniewskiego, przekonałam się spotykając kiedyś na ulicy kolegę i opowiadając mu o artykule, nad którym aktualnie pracuję. Kolega słysząc nazwisko Zygmunt Pniewski pomyślał chwilę, po czym powiedział: „Aaa, to ten niski pan z aparatem!”.

„Wszystko to wydawało mu się baśnią, nie mającą końca”

Motylami Zygmunt Pniewski zainteresował się dzięki botanikowi – pasjonatowi Antoniemu Lewandowskiemu, którego pewnego razu spotkał na puszczykowskiej łące. Miał wówczas siedemnaście lat, Lewandowski – ponad siedemdziesiąt. Dzielił z młodym Zygmuntem pasję do przyrody, a szczególnie motyli, przekazując mu całą swoją wiedzę, ucząc, wyjaśniając i rozbudzając w młodym chłopaku coraz większe zainteresowania entomologiczne. Duży wpływ na zainteresowania Zygmunta Pniewskiego miał również Karol Pluciński, przedwojenny dyrektor Banku Cukrownictwa w Poznaniu, który interesował się motylami i miał ich niezwykłą kolekcję. To właśnie od niego Pniewski nauczył się preparować motyle. Pasję tę rozwijał między innymi w Amazonii, gdzie – jak wiemy – podróżował z Arkadym Fiedlerem. Urzeczony obfitością amazońskiej puszczy, łowił tam błyszczące motyle Morpho oraz inne gatunki tych owadów. Oprócz tego fotografował je, a zdjęcia jego autorstwa znalazły się w książce Arkadego Fiedlera pt. „Motyle mojego życia”. Tam także Fiedler napisał o motylowej pasji Pniewskiego: „Gdy wiele lat później poznałem zoologa Zygmunta Pniewskiego, dowiedziałem się, że i on także jako młodzik przeżywał podobne uczucia: mianowicie słynny poznański zbieracz motyli, Antoni Lewandowski, urzeczony atlasem Lamperta, umiał godzinami wskazywać palcem na piękne rysunki i opowiadać młodemu adeptowi swe wielorakie niezwykłe przygody z motylami. Pniewski był oczarowany i wszystko to wydawało mu się baśnią, nie mającą końca”.

Zbigniew Pniewski przy pracy

Zygmunt Pniewski przy pracy

Z Amazonii Fiedler z Pniewskim przywieźli zatem motyle, a kilkadziesiąt gablot z tymi egzotycznymi owadami trafiło do poznańskich szkół. Zygmunt Pniewski wspomina: „Przed wyjazdem Fiedler obiecał w Kuratorium Oświaty, że przywiezie z Brazylii motyle i obdaruje sto szkół poznańskich gablotami z motylami i słowa dotrzymał. Ja zostawiłem sobie dwie gabloty z motylami, abym miał co pokazać swoim dzieciom i wnukom. Przywieźliśmy jednego z najpiękniejszych motyli Morpho. Przywiozłem również pająka ptasznika – największego pająka na świecie. Pająki łowiły nam indiańskie dzieci, one wiedziały, gdzie je można spotkać i przynosiły nam już otrute. Przywieźliśmy około pięćdziesięciu takich pająków, które później preparowałem. Przywiozłem również mrówkę największą na świecie i bardzo niebezpieczną, ponieważ ma, tak jak pszczoła, żądło. Ukąszenie przez tę mrówkę może skończyć się tragicznie”.

Gablota motyli

Gablota

Podróż do Brazylii, jak wspomina Zygmunt Pniewski, nie była łatwa, w samej Amazonii czyhało wiele niebezpieczeństw, oni zaś wytrwale pracowali, zbierając dokumentację do książki.
A kiedy było im ciężko, rozmawiali o… ukochanych przez obu dębach rogalińskich.

Dąb w Rogalinie dawniej fot. Zbigniew Pniewski

Dąb w Rogalinie dawniej fot. Zygmunt Pniewski

„Siedząc w zielonym piekle Amazonii wspominaliśmy… dęby”

Liczba opublikowanych fotografii Zygmunta Pniewskiego sięga dwóch i pół tysiąca, wiele z nich prezentowanych było także na wystawach. Szczególne miejsce wśród nich zajmują dęby rogalińskie. Jak mówił sam autor, jego zdjęcia są dokumentem stopniowego i nieodwracalnego przemijania dębów. „Rogalińskie dęby interesowały mnie zawsze. Pierwszy raz z aparatem fotograficznym trafiłem do Rogalina w 1951 albo 1952 roku, gdy już pracowałem w Zakładzie Zoologii – wraz z panią, która miała przebadać dęby spalone przez wojsko zaraz po wojnie (zamierzano je wyciąć). Tamte zdjęcia się nie udały, ale postanowiłem dęby odwiedzać systematycznie. Ujęło mnie, że w różnych porach roku wyglądają inaczej”. Wspomniane zdjęcie, wykonane w 1952 roku, przedstawia to samo ujęcie, jakie na swojej akwareli przedstawił malarz Leon Wyczółkowski. „Od tego czasu nazywano mnie „małym Wyczółem”” – wspomina Pniewski.

Dąb Jeleń fot. Zygmunt Pniewski 1959 r.

Dąb Jeleń fot. Zygmunt Pniewski 1959 r.

Dąb w Rogalinie dawniej fot. Zbigniew Pniewski

Dąb w Rogalinie dawniej fot. Zygmunt Pniewski

Fotografował dęby nie tylko w różnych porach roku. Pokazywał ich przemijanie, różnorodność kształtów, piękno znajdujące się dosłownie w każdym konarze. Na fotografiach możemy na przykład dostrzec gałęzie przypominające swymi kształtami zwierzęta – wystarczy jedno spojrzenie, a każdy dąb oglądany podczas spaceru po rogalińskich łąkach nie będzie już taki sam… Zygmunt Pniewski posiadał szczególny dar ukazywania piękna i niepowtarzalności tych dostojnych drzew. Jego fotografie stały się inspiracją dla wielu artystów, mieszkańców i turystów odwiedzających tutejsze okolice. Znany mosiński malarz i rzeźbiarz, Roman Czeski, urzeczony pięknem tych fotografii, podarował Pniewskiemu statuetkę z dedykacją: „Zygmuntowi w podziękowaniu za inspiracje – R. Czeski”, oraz obraz przedstawiający rogalińskie dęby, z jakże wymownym zdaniem: „Nauczyłeś mnie kochać dęby…”.

Roman Czeski

Roman Czeski – znany mosiński malarz i rzeźbiarz

Podziękowanie dla Zygmunta Pniewskiego od Romana Czeskiego (Mosina 2005 r.)

Podziękowanie dla Zygmunta Pniewskiego od Romana Czeskiego (Mosina 2005 r.)

Nauczyłeś mnie kochać dęby... dedykacja dla Zygmunta Pniewskiego od Romana Czeskiego

Nauczyłeś mnie kochać dęby… dedykacja dla Zygmunta Pniewskiego od Romana Czeskiego

Warto też wspomnieć o relacji Pniewskiego ze znanym poznańskim rysownikiem, karykaturzystą, grafikiem, Stanisławem Mrowińskim, który często zapraszał go na wspólne wypady na Łęgi Rogalińskie. Owocem tych wypraw były oczywiście liczne zdjęcia, na podstawie których Mrowiński wykonywał swoje rysunki, grafiki, litografie dębów. Myślę, że to tylko niektóre z wielu przykładów na to, jak bardzo wzruszają, jak mocno zostają w pamięci fotografie Zygmunta Pniewskiego oraz jak w niezwykły sposób zapada w serce jego miłość do dębów. Sam zresztą opisywał tę swoją fascynację: „Każde drzewo, szczególnie stare – to jest jakby cały odrębny świat. Otoczka innego życia – owadów, ptaków, grzybów i mnóstwa innych drobnych organizmów, niewidocznych gołym okiem. Pod dęby prowadzał mnie najpierw ojciec. Siedząc w zielonym piekle Amazonii (z A. Fiedlerem – przyp. red.) wspominaliśmy… dęby”.

Dęby w Rogalinie fot. Zygmunt Pniewski rok 1970

Dęby w Rogalinie fot. Zygmunt Pniewski rok 1970

Rogalińskie dęby, fotografowane przez wiele lat, doczekały się licznych wystaw (szczegółowy spis wystaw Zygmunta Pniewskiego zaprezentuję w kolejnym artykule). Myślę, że ideę nie tylko samych wystaw, ale też przesłanie płynące z fotografii Zygmunta Pniewskiego trafnie opisała Dorota Strzelecka, dyrektor Galerii Sztuki w Mosinie: „Poprzez swoje wystawy zawsze nawoływał do chronienia tego pięknego i niepowtarzalnego miejsca. (…) Być może nie szukał w swojej fotografii artystycznych doznań, ale stworzył rzecz niepowtarzalną. Jego fotografie stały się dzisiaj ważnym dokumentem. Przyglądając się z uwagą każdemu zdjęciu zobaczymy w fotograficznym kadrze: porę roku i porę dnia, a na podstawie pejzażu rozciągających się rozlewisk, wysokich traw, krzewów i drzew rozpoznamy miejsce wykonanej fotografii. Porównując zdjęcia z kolejnych lat zauważymy zachodzące zmiany, na pozór niewidoczne, ale na przestrzeni lat kolosalne. (…) Gdyby nie one (fotografie – przyp. red.), być może zapomnielibyśmy, jak wyglądały pięćdziesiąt lat temu stare dęby, wijąca się rzeka i ciągle zmieniający się pejzaż wzdłuż jej brzegów i rozlewisk. Myślę, że warto, żebyśmy zadali sobie wszyscy pytanie, czy będąc świadkami ciągłych zmian wokół nas jesteśmy w stanie im zapobiec, by ratować i chronić przyrodę. Również Zygmunt Pniewski w swoich zdjęciach niezmiennie od wielu lat zadaje to samo pytanie”.

"Gad" konar dębu rogalińskiego fot. Zbigniew Pniewski

„Gad” konar dębu rogalińskiego fot. Zygmunt Pniewski

Na rogalińskich łąkach bywałam wiele razy, podziwiając piękno tamtej okolicy. Tam nawet odbywała się moja ślubna sesja zdjęciowa. Ale to właśnie fotografie Zygmunta Pniewskiego sprawiły, że jadąc do Rogalina po raz kolejny, dostrzegam w tych drzewach jeszcze większe piękno, mając świadomość, że urzekało ono już tylu ludzi przede mną. A teraz mnie także krajobraz i te drzewa wydają się „baśnią nie mającą końca”…

Marta Mrowińska

P.S. Zapraszam na kolejny odcinek wspomnień o Zygmuncie Pniewskim – tym razem opowiem o jego miłości do kamieni (dostępny w aktualnym, lutowym wydaniu Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej)

Wykorzystano materiały:

– Alicja Muenzberg – „Z Amazonki nad Obrę” – „Gazeta Kościańska”
– A. Fiedler – „Motyle mego życia”
– „Kronika Wielkopolski”, nr 4 (144), 2012
– „Głos Wielkopolski” maj 1998, artykuł „Przyroda w obiektywie” – Beata Zagrodzka-Blok
– M. Strenk – „Bogactwo i piękno przyrody zaklęte w fotografii” – „Ilustrowany Kurier Polski”, 17 marca 1982 r.
– „Biuletyn Mosiński” nr 5/98
– Encyklopediawielkopolan.pl
– zdjęcia i notatki z prywatnych zbiorów Sławomira Pniewskiego, zaproszenia na wystawy, informatory z wystaw

Wspomnienie o Zygmuncie Pniewskim (1931 – 2019) cz.1

Wspomnienie o Zygmuncie Pniewskim (1931 – 2019) cz.3

Podziękowanie od władz gminy Mosina dla Zygmunta Pniewskiego

Podziękowanie od władz gminy Mosina dla Zygmunta Pniewskiego

Dąb w Rogalinie dawniej fot. Zbigniew Pniewski

Dąb w Rogalinie dawniej fot. Zygmunt Pniewski

Dąb w Rogalinie fot. Zbigniew Pniewski

Dąb w Rogalinie fot. Zygmunt Pniewski

Skomentuj