Były pracownik WPN zdradza szokujące kulisy polowań na terenie Parku
Dyrektor WPN, wraz ze swoimi współpracownikami bierze aktywny udział w polowaniach na terenie Parku. Okazuje się, że odstrzał zwierzyny jest popularnym zajęciem wśród części załogi parku. – Temat polowań był zawsze w parku sprawą drażliwą i poufną. Polowania na terenie parku narodowego nie mogą się oficjalnie odbywać, ale się odbywają – są nazywane odstrzałami redukcyjnymi lub sanitarnymi – czytamy wywiadzie przeprowadzonym z byłym pracownikiem WPN Miłoszem Wagnerem na łamach Gazety Wyborczej.
Na terenie Wielkopolskiego Parku Narodowego rocznie zabijane są setki zwierząt. Według danych udostępnionych przez WPN tylko od 2017 r. odstrzelonych zostało tysiąc jeleni i 2 tysiące dzików. Ponadto zabijane są też setki lisów, a także sarny, muflony, jenoty i inne zwierzęta, mimo, że teoretycznie polowania na terenie parku nie mogą się odbywać. Oficjalnie zwierzęta giną, bo powodują szkody na położonych w obrębie Parku polach uprawnych. Nieoficjalnie zabijane są jednak, gdyż jak się okazuje, odstrzały są „ulubionym zajęciem wśród pracowników parku”. Jak dowiadujemy się z opublikowanego 28 listopada materiału, w polowania, oprócz samych pracowników parku, zaangażowany jest także sam dyrektor WPN, Zbigniew Sołtysiński.
– Polowania są ich ulubionym zajęciem. Dodatkowo dzięki polowaniom można „dorobić do pensji”. Każde zabite lub – jak kto woli – „zredukowane” zwierzę to dodatkowe pieniądze. Polujący pracownik otrzymuje tzw. rekompensatę kosztów polowania w wysokości zależnej od gatunku i wagi zabitego zwierzęcia. Zrozumiałe jest, że im więcej zwierząt się zabije, tym więcej uzyska się „rekompensaty” – zauważa Miłosz Wagner, były pracownik Parku. – Należy mieć świadomość, że szkody są bezpośrednim efektem działań WPN. Przez wiele lat dyrekcja Wielkopolskiego Parku Narodowego dokarmiała zwierzęta łowne, aby ich liczebność była jak najwyższa. Cel był oczywisty – polowania. Ponadto w granicach parku jest dużo gruntów rolnych, na których uprawiana jest głównie kukurydza, czyli to, co zwierzyna lubi najbardziej. Wiadomo, że uprawa kukurydzy nie jest obojętna dla środowiska. Między innymi wymaga dużej ilości nawozów oraz środków ochrony roślin, które nie powinny być stosowane na terenie parku narodowego – mówi Wyborczej Miłosz Wagner, były pracownik Wielkopolskiego Parku Narodowego.
Pan Miłosz był pracownikiem Parku przez 13 lat, prawdopodobnie w wyniku konfliktu i odkrycia nieprawidłowości związanych z funkcjonowaniem WPN został jednak zwolniony z pracy. Sprawa skończyła się w sądzie na jego korzyść, do pracy jednak nie wrócił. Jak informuje na łamach GW, do pracy w WPN przyjmowane były głównie osoby znajome lub polecone przez znajomych, często bez niezbędnych kompetencji i wykształcenia.
– Od wielu lat zastanawiała mnie sprawa aeratora na Jeziorze Góreckim, „instalacji”, która szpeci krajobraz stanowiący wizytówkę Wielkopolskiego Parku Narodowego i nie spełnia żadnej znaczącej przyrodniczej funkcji. W końcu poruszyłem temat w czasie narady kierownictw. Starałem się zauważać, że park nie zajmuje się ochroną przyrody, jak powinien. Niektórzy pracownicy, zwłaszcza ci na kierowniczych stanowiskach, próbowali przez pracę w parku załatwiać własne interesy. Nieopatrznie wypowiadałem się na temat sposobu przeprowadzania zamówień publicznych, realizacji postępowań. Moje działania i uwagi nie podobały się niektórym osobom. Uznano, że najbezpieczniej będzie się mnie pozbyć – żali się Pan Miłosz – Przez lata doprowadzono do tego, że dziś w parku jest niewielu fachowców. Wpływ na to mają oczywiście przede wszystkim niskie zarobki, ale również kiepska renoma, jaką ma Wielkopolski Park Narodowy zarówno wśród miejscowej społeczności, jak i w ogólnie rozumianej branży przyrodniczej – dodaje.
Jednym ze wspomnianych interesów, zdaniem Pana Miłosza miały być właśnie polowania, odbywające się na terenie Parku. – Zwracałem chociażby uwagę, że zadaniem parku jest ochrona przyrody, a nie produkcja rolna. Dyrekcja WPN nie zrobiła nic, aby przekonać rolników do zmiany sposobu gospodarowania, mimo że ok. 1,3 tys. ha gruntów rolnych należy do parku. Grunty te są oddawane w dzierżawę. W umowach podpisywanych z dzierżawcami można umieścić zapisy, na podstawie których byłby promowany bardziej ekologiczny sposób użytkowania. Władzom parku jednak na tym nie zależy. Obawiają się zmniejszonego zainteresowania ze strony potencjalnych dzierżawców, a tym samym obniżenia dochodu uzyskiwanego z dzierżaw. Położenie pól w centrum parku narodowego jest atutem, którego władze WPN nie potrafią wykorzystać – mówi Gazecie Wyborczej Pan Miłosz.
– Odstrzał redukcyjny na terenie WPN dotyczy przede wszystkim zwierzyny płowej – jeleni i saren, ale też dzików. Odstrzał sanitarny z kolei tylko dzików i jest prowadzony jako element walki z afrykańskim pomorem świń [ASF – przyp.red.]. Z danych WPN wynika, że tylko we wrześniu zastrzelono 11 jeleni, w październiku już 33. Jeśli zaś chodzi o dziki, do końca października zabito ich ponad 200. Większość tych dzików została zabita w ramach odstrzałów sanitarnych na podstawie umowy, jaką dyrektor WPN podpisał z Powiatowym Lekarzem Weterynarii w Poznaniu. Za zabicie jednej dorosłej samicy dzika lub przelatki (samicy w drugim roku życia) WPN otrzymuje 650 zł brutto lub 300 zł brutto za zabicie innego dzika. Dyrekcja Wielkopolskiego Parku Narodowego nie powinna skupiać się na pozyskiwaniu środków finansowych z dzierżaw gruntów rolnych, sprzedaży drewna czy polowań. Jej zadaniem jest ochrona przyrody parku – twierdzi Miłosz Wagner.
– To, co dzieje się w czasie polowań, nie jest do końca jawne. Turyści mogą legalnie poruszać się po parku tylko wyznaczonymi szlakami turystycznymi i tylko w ciągu dnia. Zasady te nie dotyczą jednak myśliwych. Mają oni pełną swobodę poruszania się po parku, jeśli chodzi zarówno o miejsce, jak i o czas, powinni jednak mieć stosowne upoważnienie oraz powinni wpisać się do książki ewidencji polowań. Z analizy zapisów w tej książce wynika, że niektóre polowania mogły odbywać się w sposób niezgodny z etyką łowiecką. Zdarzało się bowiem, że w czasie jednego polowania pracownik zabijał do 10 zwierząt. To rzecz wysoce nieetyczna, ale miała miejsce. Nieraz bywało, że do polowań były wykorzystywane samochody służbowe, a biura budynku dyrekcji traktowano jak hotel, w którym zatrudnieni w WPN myśliwi odsypiali nocne polowanie przed dniem pracy „za biurkiem”. Wiem też, że pracownik WPN prowadzący chłodnię dla zabitych w parku zwierząt w godzinach pracy w WPN przyjmował od myśliwych zabite zwierzęta – mówi Wagner.
Do zarzutów odniósł się też dyrektor WPN, Zbigniew Sołtysiński. Jak tłumaczy, wszystko, co ma miejsce w parku, odbywa się na podstawie zarządzenia Ministerstwa Klimatu i Środowiska. – Wszyscy pracownicy realizują całość zadań ochronnych wynikających z zarządzenia ministra i rozporządzenia wojewody. Wykonujemy zadania ochronne, które są wcześniej opiniowane przez Radę Naukową WPN, a których listę można znaleźć na naszej stronie internetowej. Zakres odstrzałów redukcyjnego i sanitarnego, które są prowadzone na terenie parku, są ściśle określone w zarządzeniu ministra. Z niego wynika chociażby to, że na terenie WPN odbywa się odstrzał redukcyjny dzika w celu minimalizacji zagrożenia epizootycznego (ASF). Na tę redukcję składa się zatem przede wszystkim odstrzał sanitarny, prowadzony w ramach rozporządzenia wojewody wielkopolskiego z dnia 1 kwietnia 2021 r. w sprawie zarządzenia odstrzału sanitarnego dzików na obszarze zagrożenia wystąpieniem afrykańskiego pomoru świń na terenie województwa wielkopolskiego. – odpowiada Gazecie Wyborczej Zbigniew Sołtysiński. Dyrektor WPN zaznacza też, że w parku żadne koło łowieckie nie ma prawa strzelać. Wszystkie konieczne, wymagane przepisami odstrzały wykonują głównie pracownicy.
Jak się okazuje, na terenie WPN nigdy nie znaleziono dzika zarażonego ASF.
Tagi: Wielkopolski Park Narodowy, WPN, zwierzęta
Wasze komentarze (39)
Naprawdę mocny materiał. Dobrze że są ludzie tacy jak pan Miłosz ze zdrowym kręgosłupem moralnym. Niestety tak jak zgnita jest gmina Mosina Mielocha, tak widać park narodowy to szopka instytucjonalna.
Żadna nowina. Żadna w tym wina Mielocha. W WPN zawsze tak było, że były pokątne polowania. Może nie na taka skalę, ale były.
Hmm, ciekawe że przez kilkanaście lat pracy w parku mu to nie przeszkadzało i zgodne było z jego kręgosłupem… po 1,5 roku po odejściu królewicz się obudził, przypadek?
Krótko mówiąc: Zgniła Zmiana !
I bardzo dobrze że redukują pogłowie wybranych gatunków. Od tego jest gospodarka leśna.
Jak człowiek dla własnej przyjemności może zabijać zwierzęta. Co za barbarzyństwo!
Jak to jest, że z jednej strony stoi człowiek uzbrojony w narzędzia śmierci, a z drugiej bezbronne, niewinne zwierze, które w tym pojedynku nie ma żadnej szansy. Co on musi czuć, jak zabija to niewinne zwierze? Pewnie jest z siebie dumny.
Codziennie bywałem w WPN na spacerach z psem, byłem światkiem wielu nieprawidłowości podczas wykonywania polowań m.in. nocami strzelano do byków podczas rykowiska, jestem z zawodu leśnikiem co dodatkowo budzi moje oburzenie. Tam powinien wejść prokurator.
Kolejną patologią są tzw. odłowy kontrolne na jeziorach parku mające przeciwdziałać karłowaceniu ryb, czyli w zamyśle powinno się odlawiac skarlowaciale ryby spokojnego żeru powodujące m. in eutrofizacje wody. W praktyce a wiem to że źródeł osób pracujących w Parku że od lat późną jesienią i wiosna odlawiene są głównie „przy okazji” najcenniejsze gatunki ryb tj szczupak i sandacz ktore trafiają do ludzi związanych z parkiem a resztę bierze rybak z Kiekrza. Ta patologia dotyczy wszystkich jezior parku także obszarach objętych rezerwatem. Podejrzewam że w papierach się wszystko zgadza ale rzeczywistość jest zupełnie inna.. Ktoś powinien się tym wszystkim wreszcie zająć.
W Parkach Narodowych nie ma rezerwatów. Są obszary ochrony ścisłej, czynnej i krajobrazowej. A może póki co zaniepokojony wędkarz przekona brać do zabierania śmieci po wędkowaniu…
Najsmutniejsze w tym wszystkim to, iż ludzie chwilę będą oburzeni i tyle z tego będzie. Nawet gdyby zajęła się tym prokuratura to i tak dyrektorowi z nadania pisu ich ludzie z prokuratury krzywdy nie zrobią i sprawa się zostanie zamieciona pod dywan, a patologia w WPN będzie sobie trwała dalej
Takie to k… a polskie realia
Odstrzały redukcyjne w parkach narodowych są usankcjonowane prawem (jakby ktoś nie wiedział) i wykonuje się je we wszystkich parkach narodowych w Polsce. Gdyby ich nie wykonywać, poza ogromnymi rekompensatami za szkody na uprawach rolnych (w roku w WPN to ok. 300 tys zł – przy odstrzałach a bez nich byłoby pewnie kilka milionów – z naszych podatków; poza tym kilka zabitych rodzin w samochodach w kolizjach ze zwierzyną). Bez redukcji zwierzyny płowej park nie byłby w stanie aktywnie chronić tego co najcenniejsze w parku a więc roślin chronionych, zostałyby one po prostu zjedzone lub zadeptane. Naturalnych drapieżników dla jeleni albo nie ma albo jest za mało (tj. wilków, niedźwiedzi i rysi). Bez znajomości tematu łatwo jest oskarżać, nie….?
Teraz za naturalnego drapieżnika zwierząt w WPN robi dyr.Sołtysiński z kolesiami myśliwymi,strzelając często po chronionym drzewostanie i strasząc wszystko,co tam żyje.
Jest rozwiązanie lecz pod warunkiem,że dyrektor Parku nie jest myśliwym.
Buduje się zabezpieczone wybiegi dla kilku wilków w centralnej części parku.Zwierzęta uciekną,a turyści mają atrakcję.
Miejsce wilka w parku jest w naturze, a nie na wybiegu jako atrakcja. I niby dlaczego zwierzęta miałyby uciec, skoro drapieżnik byłby zamknięty?
Oczywiście,że miejsce wilka jest w lesie,choć najczęściej oglądamy go na żywo w Zoo.
Zwierzęta mają jednak wspaniały węch,co wykorzystują niektóre parki do odstraszania. Służę dyrektorowi przykładem.
Miejsce jelenia,sarny czy dzika też jest w naturze,a nie powieszonego w chłodni myśliwych,pracowników WPN.
Czy włóczenie i transportowanie zabitych zwierząt po Parku są zgodne z Regulaminem Parku. Czy badacie i utylizujecie wnętrzności zgodnie z zasadami ochrony przed rozprzestrzenianiem się ASF ?
Bo tu nie chodzi o rozmowę tylko o hejt, wyżycie się, nieprawdaż ? W końcu o to chodziło udzielającemu wywiad, aby ludzie słownie się wyżywali a nie o rozmowę.
A pracownicy Wpn znają prawo jowieckie raczej słabo
Uczciwy podatnik poprosił telefonicznie o spotkanie z Panem Sołtysińskim Dyrektorem Wielkopolskiego Parku Narodowego, jak z nazwy można wywnioskować stworzonego dla Narodu, wymieniając kilka przykładowych niepokojących zdarzeń które miały miejsce w WPN myśląc że Pan Dyrektor nie jest świadom tego co się dzieje. Niestety Pan Dyrektor zbył podatnika i zakończył rozmowę nie wykazując kompletnie zainteresowania tematem.
Moi drodzy a ostatnia sytuacja z postrzelonym medalowym bykiem który skonał w męczarniach w jeziorze Łódzko-Dymaczewskim? Przez wiele tygodni leżał w wodzie w miejscu w którym był doskonale widoczny aż w końcu ktoś odciął mu głowę a reszta nadal tkwiła w wodzie. Kto go postrzelił jak nie pracownik WPN??? Czy zgodnie z prawem myśliwy nie ma obowiązku poszukiwania postrzałka? Chyba że jest aż takim amatorem że nie zorientował się że trafił!!!
Myśliwi z WPN ogarnijcie się i trochę pokory.
A co to takiego „medalowy” byk? bo czytający mogą nie wiedzieć? No i byk , ale może podałby sportowiec jaki gatunek? A skąd sportowiec wie, że był to „medalowy” byk skoro tkwił w jeziorze. A czemu sportowiec nie zgłosił tego do parku? Nie wdając się w inne szczegóły nadmienię tylko, że pola dymaczewskie są obwodem koła łowieckiego
Trzeba było wykonać telefon do Państwowej Straży Łowieckiej i na Policję wydobyli by kulkę ze stwora i szybko by ustalili z czyjej broni było strzelane.
Jestem byłym żołnierzem WP i zwracam uwagę na ludzi którzy są uzbrojeni. Takowymi są strażnicy parku. I tu ogarnia mnie śmiech ponieważ podczas interwencji jeden pełnił służbę w wyświechtanym dresie a drugi w gaciach.
Nasz obwód graniczy z WPN i spotykamy pracowników parku. Im się wydaje że park jest dla nich a nie dla społeczeństwa.
Doprawdy? To dlaczego wasze ambony tak licznie okalają granice parku? A niby skąd wychodzą te zwierzęta jak nie z parku?
Ta…., a turyści: piesi, rowerowi, biegacze „kijkarze”, spacerowicze,dzieci na turnusach MKŻ w Dymaczewie nad jeziorem, szkoły uczestniczące w zajęciach edukacyjnych w WPN, odwiedzający muzeum WPN, uczestnicy „Nocy w muzeum WPN”,uczestnicy spotkań z nietuzinkowymi przyrodnikami w Dyrekcji WPN,liczący ptaki z pracownikami WPN w ramach Europejskich Dni Ptaków,kąpiący się i plażowicze w miejscach udostępnionych do kąpieli nad jeziorami Parku, wędkarze wędkujący nad jeziorami WPN, rolnicy dzierżawiący grunty WPN,osoby prywatne jak i lokalne małe firmy nabywające drewno z Parku, fotografowie przyrody jak i zwykli obserwatorzy przyrody, naukowcy prowadzący badania w Parku, wreszcie lokalne firmy które świadczą usługi na rzecz Parku, wolontariusze którzy poświęcają swój wolny czas dla dobra Parku…. Oni wszyscy nie są częścią społeczeństwa, przede wszystkim naszej Pyrlandii, które korzysta z Parku? Ech …
Kupuję drewno WPN i czasami mam styczność z Panem leśniczym z Górki. Cechuje tego Pana brak elementarnych podstaw dobrego wychowania w kontaktach z ludźmi.
Panie Zdziwiony jak jest Pan taki dociekliwy to chodzi o byka Jelenia Szlachetnego a leżał w jeziorze Dymaczewskim od strony lasu. Dowiedziałem się po fakcie, zdjęcia poroża krążyły w sieci. Gdybym był światkiem mielibyście już w WPN prokuratora jak trafnie to napisał Miłośnik.
Takie sprawy się zgłasza! Hmmm, z tego co wiem to las na znacznej długości jeziora jest po obu stronach, ale może się mylę. W nazwie gatunkowej drugi człon pisze się z małej litery, a wyraz świadek przez „d”. Dobrej nocy !
A nie powinno się zgłosić tego jego przełożonemu? No tak, przecież lepiej i łatwiej anonimowo pohejtować. Jestem zdziwiony, że mieszkaniec nie dodał, że z pewnością musi być myśliwym… Życzę miłego wieczoru :)
Widzę że lubi Pan łapać za słówka i poprawiać. Nie jestem fachowcem w dziedzinie a Pan widać tak ale liczy się sedno sprawy. To tak jak z tymi Obwodami Ochronnymi jak skrupulatnie wszystkich poprawiacie a na tablicach informacyjnych na tarasie nad Jeziorem Góreckim wyraźnie napisane Leśnictwo Górka:) Za świadka przepraszam piszę z telefonu a oczy już nie najmłodsze.
Miłej nocy.
niedobrze mi się robi – czy w tym kraju jeszcze istnieje jakaś instytucja która nie jest okradana przez ludzi odpowiedzialnych z jej prowadzenie? serio nawet parki narodowe trzeba ograbić? Coraz częściej dochodzę do wniosku że ludzie którzy potrafią cos osiągnąć siedzą w sektorze prywatnym a beton z mentalnością jeszcze z komuny tylko patrzy jak zlapac ciepła posadkę gdzieś w publicznej firmie albo np parku …. ludzie jak możecie po czymś takim spojrzeć w lustro?
Ja się zawsze zastanawiam co myśli taki Mieloch jak patrzy w lustro? Albo Żwirek? Doją gminę, sankcjonują kolesiostwo, mieszkańców mają za durni. A park narodowy od dawna wydawał mi się podejrzany, teraz.wiem.ze się nie myliłem. Smutny ten nasz kraj. Ale może sami jesteśmy temu winni. Ktoś wybrał ludzi co rozdają pieniądze na prawo i lewo. Kupczenie zbiera swoje żniwo.
Mechanizm jest prosty.Pan Mieloch ubiega się wraz z dwoma innymi kandydatami o fotel burmistrza.Na zebraniach przedwyborczych komentarze są takie:no chyba Mieloch najbardziej się nadaje. Chłop postawny no i zna się na urzędowaniu. Ma nowoczesne podejście, chce rozwoju i nie boi się kredytów bo bez nich trudno o rozwój. Marciniak to staroświecki model .Chce oglądać każdą złotówkę jest wstrzemięźliwy w zaciąganiu finansowych zobowiązań w postaci obligacji i kredytów. Dosyć tego zaciągania pasa bo Mosina przypomina skansen. Trzeba się rozwijać, a do tego są szybko potrzebne pieniądze.Rozwój według koncepcji Marciniaka to żółwie tempo.Takie głosy słyszałem po spotkaniach przedwyborczych. Wybraliśmy kurs na szybki rozwój. No i co mamy ? Jak głosowaliśmy tak mamy.
Do wyborów dwa lata.Aby nie powtórzyć błędu z 2018 roku naród mosiński już teraz powinien poznać kandydatów na przyszłego burmistrza, po to aby mu się uważnie przyjrzeć i ocenić. Po to by poznać ich dotychczasowy dorobek i plan na zarządzanie gminą. Kandydaci powinni na bieżąco recenzować decyzje Burmistrza i proponować własne rozwiązania. Jeżeli temat ten nie zostanie podjęty teraz, to zakładam się że za dwa lata będziemy mieli kolejną zgaduj- zgadulę.
Kandydaci na burmistrza, na start !
Częściowo zgadzam się. Z drugiej strony taki oficjalny kandydat szybko byłby wypunktowany i spalony. Tak obserwuje i wnioskuje po lokalnych przepychankach a może nawet wojnie na tzw. otwarte noże.
Mam nadzieję, że sprawą tą zajmą się odpowiednie organa, prokuratura, NIK, komisja śledcza. Tylko co to da, jeśli pan dyrektor pewnie pisowiec.
Jaka jest procedura w załatwieniu prywatnej drogi w WPN do adresu ul.Stawna?
Postrzelone zwierze nie dziwi wcale. Na strzelnicach w całej Polsce spotyka się myśliwych i wniosek może być tylko jeden: poziom wyszkolenia strzeleckiego wśród myśliwych jest marny.
Jestem rolnikiem sąsiadującym z WPN i uważam że jeleniowatych na obszarze 5000 ha jest owiele za dużo a co do kukurydzy to przenica czy rzepak potrzebują owiele więcej nawozów i środków ochrony roślin niż kukurydza więc ten pan który się wypowiedział w artykule niema racji