Czy Mosina wykorzystuje swój potencjał? Część 2: buble turystyczne Mosiny, czyli miało być tak pięknie
W Mosinie mamy kilka budynków i miejsc, które śmiało mogłyby znaleźć się na liście wśród perełek turystycznych, wartych odwiedzenia. Niestety, lądują tutaj: na niechlubnej, czarnej liście niedociągnięć i hipotetycznych atrakcji turystycznych.Osobną kwestią wartą zaznaczenia, jak wspominaliśmy już w poprzednim numerze, jest tworzenie chęci „lokalnej turystyki”, czyli kreowania takiego otoczenia do życia, by chcieć spędzać wolne weekendy, popołudnia czy wakacje u siebie: bo jest co robić, jest pięknie, można coś zjeść, dobrze spędzić czas w swoim mieście.
Jak to mówią – gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Na jednej z sesji rady miejskiej radny Waldemar Waligórski zauważył, że gmina ma ratować za miliony Kokotka w chwili, gdy połowa mieszkańców gminy mieszka poza miastem, gdzie brodzi w błocie, bez chodników, odwodnień i utwardzonych dróg. Po części – można się z tym zgodzić. Z drugiej zaś strony: ile zabytków i wartościowych miejsc nigdy by nie powstało, wychodząc z założenia, że infrastruktura transportowa jest ważniejsza? – Idąc tym tokiem rozumowania, w żadnym mieście nie byłoby nic z infrastruktury dodatkowej (typu parki, place zabaw czy baseny), bo żadne miasto nie ma w 100% utwardzonych dróg czy wybudowanych potrzebnych obwodnic – zauważył nasz Czytelnik.
Kokotek oraz wieża Obrabad
Ilość artykułów na temat Kokotka, publicznych dyskusji, koncepcji co do zagospodarowania trudno zliczyć. Nie ma co się dziwić: budynek stoi w centrum miasta i zwraca uwagę swoją oryginalną formą. Niestety, w ostatnich latach uwagę przykuwa głównie jego stan techniczny, i nie ma czemu się dziwić: budynek ma ponad 100 lat, a od niemal dekady stoi pusty i marnieje w oczach.
Kogutek lub Kokotek, jak popularnie nazywany jest ten budynek, to jeden z najbardziej charakterystycznych obiektów w Mosinie. Wieżyczka górująca nad czerwonym dachem jest dobrze znana mieszkańcom. Na przełomie XIX i XX wieku był własnością lekarza Carla Arlta pochodzącego ze Śremu, właściciela Sanatorium Obrabad, mieszczącego się przy mosińskim rynku. Przed II Wojną Światową był częścią sanatorium balneologicznego. Prowadził do niego most przerzucony nad Kanałem Mosińskim, który został zniszczony podczas wojny. Później w budynku działała izba porodowa. Przyszły w niej na świat setki Mosinian.
Jedni widzieliby tu muzeum, inni miejsce posiedzeń sesji Rady Miejskiej i spotkań z mieszkańcami. Kolejni proponują zorganizować tu przestrzeń do działania organizacji pożytku publicznego lub miejsce spotkań emerytów. Na czerwcowej sesji rady miejskiej ze sprawozdania z działalności burmistrza w ostatnich tygodniach, radni dowiedzieli się, że zakończono prace koncepcyjne nad rewitalizacją Kokotka. Komitet społeczny, który ma odmienny od burmistrza pomysł na zagospodarowanie tego budynku, nie otrzymał jednak wglądu w koncepcję. Została przedstawiona dopiero po interpelacji przewodniczącego Rady Miejskiej. Jedno jest pewne, i w tym temacie wszyscy są zgodni: to ostatni dzwonek, by zrobić coś z tym budynkiem, który mógłby być wizytówką miasta. Co kryje się pod „coś”? Oby burmistrz i radni ustalili to zanim ostatni płat tynku odpadnie z Kokotka.
Drugim, bardzo charakterystycznym w okolicy budynkiem jest wieża przy placu 20 października, obecnie mieszcząca prywatne mieszkania. Wieżyczka była częścią sanatorium „Obrabad”, w którym kuracjusze zażywali wodnych kąpieli, a budynek jako jedyny w mieście posiadał bieżącą wodę. W jego wnętrzu na początku XX wieku były kręcone schody, prowadzące na górę, gdzie kuracjusze zażywali kąpieli słonecznych. W budynku mieściła się także restauracja.
Obiekt z zewnątrz zachował swój dawny klimat, i nie sposób nie zwrócić na niego uwagi, przechodząc obok, zarówno od strony Kanału, jak i przez dziedziniec mosińskiej Galerii Sztuki.
Pałac Budzyń i promenada wzdłuż Kanału Mosińskiego
Miejsce, którego lokalizacji nie trzeba nikomu specjalnie wyjaśniać: leży przy rondzie, rzuca się w oczy każdemu przejeżdżającemu tędy kierowcy. I co widzą? Kawałek zieleni z jedną ścieżką, i ruiną w tle, zabezpieczoną zieloną siatką. Dwór, wzniesiony w 1870 roku, ma prostą bryłę, przykrytą mansardowym dachem. W 1926 roku Budzyń był własnością Ludwika Budzyńskiego, wraz z majątkiem w postaci niemal 400 hektarów i własną gorzelnią. Obecnie jest w takim stanie, że powodem do radości mieszkańców powinien być fakt, że budynek jest otoczony gęstymi drzewami – przynajmniej w okresie letnim nie rzuca się w oczy przejeżdżających przez Mosinę potencjalnych turystów i gości.
A mogłoby być tak pięknie: odrestaurowanie pałacu było zapowiadane już na początku lat dwutysięcznych. Wówczas pojawiły się koncepcje utworzenia tam małego hotelu z zapleczem restauracyjnym lub domu spokojnej starości. Gdyby jakikolwiek plan został zrealizowany, jednego możemy być pewni: budynek byłby w lepszym stanie, niż jest teraz.
Dodatkowym atutem budynku jest jego lokalizacja. Pałac w latach świetności otoczony był budynkami gospodarczymi, które zostały sprzedane deweloperowi i już wiele lat temu powstały w ich miejscu bloki mieszkalne. Ale mimo to pałac wciąż otoczenie ma piękne: otulony małym parkiem ze starodrzewiem, stanowi jedyne w okolicy miejsce do wyprowadzenia zwierzaka na spacer czy odpoczynek na ławce.
I tu dochodzimy do słynnej promenady. Możemy odłożyć ją na tą samą półkę, co Kokotka czy basen miejski: w sferę planów, obietnic i koncepcji. Tymczasem Kanał Mosiński z roku na rok znika w oczach: wody coraz mniej, w nurcie wyrasta coraz więcej roślin, a promenady jak nie było, tak nie ma. Połączenie pomiędzy Mosiną a Krosinkiem wzdłuż kanału wydaje się idealną propozycją spacerowo – rowerową dla mieszkańców, którzy mogliby chcieć spędzić wolny dzień na miejscu: wybrać się do ‘miasta’ z osiedli w Krośnie lub Krosinku. Zostawić auto pod domem i ruszyć rowerem do apteki, sklepu czy lekarza. Mieszkańcy wskazują także na potrzebę połączenia na tym odcinku osiedla nr 3 „Przy Strzelnicy” z osiedlem nr 6 „Za Moreną” kładką nad kanałem, co także ułatwiłoby komunikację pieszo-rowerową.
Parki miejskie
O prawdziwym parku miejskim, z alejkami, kwiatami i zbiornikiem wodnym mieszkańcy pewnie już nawet nie marzą. Warto jednak z otwartą głową pomyśleć o tym, co już mamy, i dobrze to wykorzystać. Park Strzelnica to zielony teren na osiedlu nr 3. Kiedy ogłoszono przetarg na budowę chodnika i oświetlenia, mieszkańcy z entuzjazmem podeszli do inwestycji: wszak jest to najszybsza droga prowadząca na osiedle z dworca kolejowego. Wybudowano chodnik, drogę dla rowerów, zamontowano ławki, śmietniki oraz oświetlenie. Ale na tym niestety inwestycja się zakończyła. Atutem parku, który podkreślali specjaliści, jest rozwijający się samosiew, który kilka lat temu został całkowicie wycięty. Pojawiają się obecnie takie gatunki jak brzozy, ale też te bardziej szlachetne. – Nie ma lepszego drzewa niż takie, które się samo zasiało, bo ono ma dobry system korzeniowy, nie będzie usychać, nie trzeba będzie tego podlewać i przede wszystkim jest za darmo – zaznaczał Adam Moskal, były pracownik Lasów Państwowych, który zaraz po oddaniu parku do użytku zwracał uwagę na niebezpieczne, suche gałęzie, zwisające nad chodnikami.
W czerwcu tego roku siadanie na niektórych ławkach było mocno utrudnione przez pokrzywy, wystające spomiędzy desek. Chwasty wyrastały metr na drogę rowerową. Utrudnienia zniknęły dopiero w drugim tygodniu lipca.
O parku przy ulicy Wagnera można już książki pisać. Oddany do użytku w 2019 roku, zakładał utworzenie łąki kwietnej i odejście od typowych parkowych trawników. Założenie proekologiczne, dobre dla przyrody: mniej koszenia, mniej podlewania, oaza dla owadów. Zaraz po otwarciu mieszkańcy prorokowali ogromne koszty utrzymania tego miejsca. Mylili się: utrzymanie parku nie jest obciążeniem finansowym dla gminy, bo… nikt się nim nie zajmuje. Łąka kwietna przerosła już chyba wyobrażenie projektantów. Park otoczono płotem, z powodu ponoć grasujących po osiedlu dzików, ale tym samym odcięto go od kanału. Część furtek jest zarośnięta, kosze z woreczkami na psie odchody stoją w metrowych chwastach. Przy okazji robienia zdjęć, w dzień wolny od pracy, pytam spotkaną mieszkankę osiedla o to, czy ktoś z parku w ogóle korzysta: – Czasami tam wejdę z moim pieskiem, ale wnuków nie biorę, bo strach o poparzenie pokrzywą albo kleszcze. Na ławkach nie da się usiąść, cienia żadnego, bo drzewa są jeszcze małe. Ktoś tam czasami wchodzi, ale to raczej rzadki obrazek – przyznaje. – Park nie dość, że położny jest na uboczu i ogrodzony ze wszystkich stron, to brak mu czegokolwiek, co prowokowałoby do jego odwiedzenia – pisze na naszym portalu Czytelnik. – Z parku nie ma nawet widoku na Kanał. Zdecydowanie źle wydane pieniądze, których brakuje na podstawowe inwestycje – dodaje.
Parkiem numer trzy, o którym choćby w dwóch zdaniach musimy tu wspomnieć, jest Ptasi Park przy dworcu w Mosinie. W sierpniu 2019 roku trwały konsultacje społeczne w sprawie koncepcji zagospodarowania tego terenu. Była nadzieja, że miejsce kojarzone głównie z głośnymi spotkaniami młodzieży lub popijania piwka na ławce wokół nie działającej od lat tężni solankowej zmieni swój charakter. Projekt, zaproponowany do konsultacji, wyglądał pięknie na papierze – układ ścieżek i zieleni miał przybrać kształt jaskółki. Projekt w kolejnym roku niestety został odrzucony i zaprzestano procedować jego ocenę formalną. W międzyczasie opublikowaliśmy alternatywną koncepcję zagospodarowania tego terenu, przedstawioną przez mieszkańca Mosiny, Konrada Tuszewskiego. Swoją propozycją próbował wywołać dyskusję na temat ładu przestrzennego i innego sposobu zagospodarowania cennych dla Mosiny miejsc, jednocześnie proponując alternatywne rozwiązania, bardziej ekologiczne, mniej kosztowne, tańsze w utrzymaniu. Niestety, projektu nikt nie podchwycił. Ptasi Park niewiele zmienił się w ostatnim czasie, a inicjator projektu przelał swoją kreatywność w inne miejsce: na Zielony Przylądek, gdzie wraz z zarządem osiedla nr 3 tworzą małymi krokami park na miarę dzisiejszych potrzeb matki natury.
———————–
Czy Mosina jest atrakcyjna turystycznie? Tak. Czy mogłaby być bardziej? Zdecydowanie.
Do tego potrzeba nie tylko pieniędzy, ale przede wszystkim pomysłu. Kreatywności. Otwartej głowy. Rozmów. Współpracy. Spójności działań. Tego niestety od lat w mosińskim samorządzie jest tyle, co wody w naszym mosińskim basenie.
Zapraszamy do wypełnienia ankiety mieszkanki gminy Mosina, która przygotowuje pracę magisterską pt. „Walory Turystyczne gminy Mosina”: https://docs.google.com/forms/d/14YElTDlEG3dOh7xhzyW7fKhvAdc6Uko11zj1wk6wuUQ/edit
Tagi: atrakcje turystyczne, deweloper, gmina Mosina, Kanał Mosiński, Kokotek, Konrad Tuszewski, muzeum, Park Strzelnica, Pałac Budzyń, plac 20 Października, promenada, Ptasi Park, rewitalizacja, rynek w Mosinie, Rzeka Warta, turystyka, Waldemar Waligórski, zabytki, Zielony Przylądek
Wasze komentarze (15)
Ptasi Park jest wymarzonym miejscem dla obrad Kutasenatu.
Odnoszę czasem wrażenie, że opieszałość władz naszej gminy w odniesieniu do ww. obiektów jest celowa. Jak przedmiotowe budynki runą, wtedy problem się sam rozwiąże. Druga sprawa to jeśli kokotek ma 100 lat, to moja ulica, zlokalizowana bynajmniej nie na obrzeżach Mosiny, a raczej blisko centrum, jest po obecnych opadach w tak złym stanie, że mam wątpliwości czy warto pakować miliony w budynki, które już dziś nadają się do rozbiórki. Może sprzedajmy je deweloperom, a za uzyskane środki zróbmy jeden porządny park i utwardźmy kilka ulic. Czy to proste i racjonalne rozwiązanie przerasta nasze władze?
Jestem akurat innego zdania odnośnie sprzedawania takich perełek deweloperom za bezcen. Rozumiem za to, że to i tak byłoby lepsze niż nie robienie nic i pierdzenie w stołek. W tym akurat nasi od siedmiu boleści włodarze wiodą prym. Intak żyją sobie za nasze pieniądze.
perełek? Perełki to są jak się o nie dba, teraz to jest ruina do wyburzenia. Ewentualne koszty remontu i doprowadzenia do stanu używalności będą ogromne. A nasza gmina ma tyle kasy że płakać się chce. Widzę tysiąc pilniejszych i potrzebniejszych inwestycji (pomijam propagandowy basen, czy utwardzone drogi dla wszystkich). Niestety nie stać nas na ich remont, a nawet gdyby go wykonać, to Mosina jako gmina turystyczna to mżonka. Z jednej strony WPN z drugiej Aquanet i sprawa rozwiązana. Ani u nas zabytków, ani terenów rekreacyjno wypoczynkowych na turystyczną skalę. To wszystko to zaklinanie rzeczywistości.
Smutne ale prawdziwe. Burmistrz żyje od dwóch kadencji w innym świecie.
Ten człowiek zaistniał tylko wśród antyszczepów. To jego żelazny elektorat.
W Mosinie są całe osiedla bez chodników i asfaltowych dróg. Ludzie żyją w błocie i kurzu. Zacznijmy od podstaw. Chodniki i ulice a potem reszta. Bez tych pierwszych ludzie będą się wyprowadzać a wartość nieruchomości spadać. Mamy XXI wiek a samo miasteczko wygląda jak ruina sprzed stu lat. No i śmietniki, wycinanie traw, pielęgnacja skwerów, rewitalizacja porzuconych przez obecną władzę parków. Kiedy opanuje się sytuację i doprowadzi miasteczko do stanu takiego porządku i współczesności wtedy będzie można zacząć myśleć o atrakcjach etc. Dom buduje się od fundamentów a nie od komina. Oczywiście to będzie możliwe tylko wtedy kiedy mieszkańcy w drodze referendum wykopią tego nieudacznika i cwaniaka z urzędu.
Nawet Poznań nie ma wszystkich dróg utwardzonych czy przy każdej chodników, więc nie wymagaj tego od małego biednego miasteczka, które jest sypialnią tego większego. Druga sprawa, że najbardziej płaczą Ci co pobudowali się na obrzeżach wiedząc gdzie się budują. To chyba logiczne że jak stawiam dom przy drodze gruntowej to magicznie ona nie zmieni się w asfalt. A Twoje podatki (zakładając że je płacisz lokalnie) to i przez wiele lat nie sfinansują nawet procenta utwardzenia tej drogi. Są ważniejsze wydatki – edukacja, bezpieczeństwo, ochrona zdrowia.
Witam, wszyscy się denerwują a efektu nie ma,ja przestałem wierzyć w piekną Mosinę.Jesli nie będzie całkowitej zmiany wraz z radnymi to będziemy tkwić w tym gnoju.
Będzie festyn CPK to i turyści przyjadą, i telewizja będzie, i będą wychwalać w wiadomościach jaka to Mosina jest piękna.
Jak w kraju jest cudownie itp.
A proboszcz będzie kropidłem kropić na prawo i na lewo, hej!
Do wymienionych bubli turystycznych należy dodać jeszcze wieżę widokową na gliniankach – nie dość że od początku co najmniej o piętro za mała to teraz zamknięta do odwołania co się pewnie skończy rozbiórką.
Najgorzej, że to i tak nie wszystko. Tak to jest w tej Mosinie l.
„Tężnia urynowa” to jeden z wielu tematów łączących nazwiska: Springer, Ryś i Mieloch. Ten obiekt jest ewenementem na skalę kraju a nawet Europy. Mosiński aquapqrk składa się z trzech nierozłącznych instalacji: 1. Basen, 2. „Tężnia urynowa”, 3. Kokotek. W Kokotku planowano swego czasu urządzić „muzeum wody”, pomysłodawca zapewne zachwycił się słusznie Hydropolis we Wrocławiu.
Zdecydowanie nie wykorzystuje. Jeśli zarządzający tą gminą dalej będą patrzeć przez pryzmat swoich własnych interesów, nic dobrego tutaj niestety nie będzie.