Magdalena Zgrzeba | poniedziałek, 21 mar, 2022 | komentarzy 13

„Racja nigdy nie leży po jednej stronie” – rozmowa z Dominikiem Michalakiem, Przewodniczącym Rady Miejskiej w Mosinie

Dzień przed spotkaniem przeszukałam portal gazeta-mosina.pl i natrafiłam na wywiad z 2014 roku z ówczesnym członkiem Zarządu Osiedla nr 6 w Mosinie oraz kandydatem na radnego w wyborach samorządowych, które miały odbyć się za miesiąc. Dominik Michalak miał wtedy 24 lata, dużo zapału i bardzo idealistyczne podejście do samorządu.

W wywiadzie stawiasz tezę, że Mosina jest w stanie letargu i nadszedł czas na aktywne działanie. Minęło 8 lat od tamtej rozmowy. Czy coś się zmieniło?

Jeżeli chodzi o poprawę takiej sytuacji, na pewno dużo się zmieniło przez te lata, ale ostateczną ocenę pozostawiam mieszkańcom. Zależało mi wtedy szczególnie na tym, by aktywizować szersze grono społeczeństwa, czyli nie tylko samych ludzi w radzie, ale mieszkańców, by mieli realny wpływ na to, co się dzieje. Próbowaliśmy tego dokonać przez budżet obywatelski i szereg innych działań, ale skutki były raz lepsze, raz gorsze. Szczerze mówiąc, z perspektywy lat mogę ocenić, że udało się to po części, ale nie w takim pełnym znaczeniu, jaki sobie zakładałem. Ale jak to wszędzie, w każdej skali działań, ważna jest współpraca.

Zależało Panu na bliskim kontakcie z mieszkańcami.

Tak, i to realizuję. Chodzi o łatwy kontakt, w tych czasach najprostszą formą jest portal społecznościowy i e-mail. I to się sprawdza, dostaję wiele zapytań, żadnego nie pozostawiam bez odpowiedzi, staram się wyjaśnić, lub przekazać informacje we właściwe miejsce. Prowadzę grupę, która ma prawie 7 tysięcy członków z gminy, tam też próbuję udostępniać wiadomości ważne dla mieszkańców gminy. Pomaga to aktywizować się mieszkańcom samemu, bo prawda jest taka, że każdy żyje swoimi sprawami i nie zawsze ma czas, by poszukiwać na własną rękę pewnych informacji. Dzięki zaangażowaniu mieszkańców dało się stworzyć platformę wymiany myśli, dyskusji.

Czy tamtemu Dominikowi sprzed 8 lat co można powiedzieć? Czy tamten Dominik, sprzed rozpoczęcia pracy w samorządzie, był zupełnie inny niż ten, który siedzi tu dziś przede mną?

Pierwsze 4 lata pokazały, że bycie idealistą nie doprowadzi do finalizacji moich pomysłów. Dały mi też nauczkę, że nie wszystko da się zrealizować, nawet jeśli jest to dobry pomysł. Pomogły mi też wypracować to, co teraz pokazuje mi, że była to dobra droga: w drugiej kadencji trochę zszedłem na ziemię, stałem się realistą, pozbyłem się wielu naiwnych cech, które we mnie były w pierwszej kadencji.

To dobrze?

Dobrze, szczególnie w kontekście sytuacji, którą mamy teraz. Pomogło mi to otworzyć się na współpracę wewnątrz rady. To, do czego doprowadziliśmy, choć nie jest to stan idealny, pokazuje, że ta współpraca radnych kiełkuje, pokazuje nam, że była to dobra droga. Współpraca wewnątrz i praca z mieszkańcami, czyli odbieranie ich potrzeb i realizacja, ale wspólnie, daje lepsze efekty. Te pierwsze 4 lata dały mi dużo nauki, którą wykorzystuję teraz. Jestem innym człowiekiem. Mój cel działalności pozostaje niezmienny, myślę, że dalej będę go realizować. Mam trochę mniej czasu, ze względu na obowiązki rodzinne [Dominik ma dwójkę dzieci – 5 letniego Wiktora i niespełna roczną Igę – przyp. red.]. Niektórzy mają do mnie zarzuty, prześmiewczo cytując, że samorząd to moja pasja i zainteresowanie. Ale to nadal jest we mnie, to się nie zmieniło: jedni kolekcjonują znaczki, inni fotografują, a ja interesuję się samorządem, tak już jest.

Wsłuchując się w słowa wypowiedziane przy okazji rezygnacji Małgorzaty Kaptur i słuchając pańskich wypowiedzi można odnieść wrażenie, że jesteście pod względem światopoglądowym bardzo podobni: początkowo idealiści, ale praca u podstaw samorządu spowodowała, że realizm codzienności w tej materii ściągnęła Was na ziemię.

To zależy od tego, jakich ludzi spotykasz na swojej drodze, z kim współpracujesz. Warto się uzupełniać. W aspekcie działalności radnego ważna jest współpraca z organem wykonawczym, czyli burmistrzem. Jeśli burmistrz ma inne podejście i nie chce współpracować, to jest ciężko. Czegokolwiek by się nie wymyśliło, ten pomysł musi przejść przez burmistrza. Jeśli nie ma z jego strony zrozumienia, to faktycznie można się zawieść. Uważam, że nie ma co się załamywać, tylko działać dalej i próbować przekonywać. Szukać ludzi, którzy wesprą dany pomysł i będą go dalej realizować. Bez względu na to, czy burmistrz z jakiś względów uważa, że jest to mało istotny projekt: jeśli dla części mieszkańców jest to istotne działanie, to trzeba próbować to realizować.

Jest Pan przewodniczącym Rady najmłodszym w historii mosińskiego samorządu.

Ta historia jest dla każdego nieoczekiwana. Nie spodziewałem się, na pewno nie w takich okolicznościach. Nie przygotowywałem się do tego, pani Małgorzata Kaptur zaskoczyła wszystkich. Są rzeczy ważne i ważniejsze w życiu, i jej decyzję w pełni rozumiem i szanuję. Jestem jej wdzięczny, że od 2018 roku dzięki naszej współpracy, rozmowie, wspólnej pracy zrozumiałem, że faktycznie trzeba współpracy w tym zakresie. Dzięki niej mogłem zobaczyć od środka jak to funkcjonuje, i uczyć się przy niej. Dało mi to bardzo dużo. Jeśli ktoś wchodzi na funkcję przewodniczącego nie mając wcześniej doświadczenia samorządowego, to jest ciężko. Merytorycznie czuję się przygotowany, dzięki możliwości pracy jako wiceprzewodniczący obok pani Małgorzaty. Nie ma w życiu nic lepszego, niż móc korzystać z dobrych wzorców, czerpać od nich, wzorować się i przekuwać to na swoją działalność. Tu nie chodzi o odzwierciedlanie i robienia tego samego, ale podążanie podobną drogą, w swoim stylu. Kwestie proceduralne czy inne są szczególnie istotne.

Jakie ma Pan ambicje na przyszłość? Nasi czytelnicy wróżą, że cel jest jasny i klarowny: fotel burmistrza.

Ja do tego tak nie podchodzę. Samorząd jest tym, co mnie interesuje, chciałbym nadal w nim działać w takiej lub innej roli. Absolutnie nie przypisuję sobie takiego celu, który byłby dla mnie kluczowy. Jestem jeszcze młody, niektórzy traktują to jako wadę, inni zaletę. Chciałbym, by gmina się dobrze rozwijała i żeby więcej osób merytorycznych zaangażowało się w funkcjonowanie gminy. Te procesy wewnątrz będą wtedy sprawniej przebiegać. Nie powiem: dobra, teraz moim następnym celem będzie burmistrz gminy Mosina. Tak nie jest. Zobaczymy, co życie przyniesie. Aczkolwiek, jeśli sytuacja pokaże, że zbierze się grono fajnych ludzi, którzy będą chcieli działać, i skupią swoją energię na rozwoju gminy, a nie na realizacji własnych celów i ambicji, wtedy byłbym gotów przyjąć to wyzwanie. Kwestia jest otwarta. Zakładam, że jeszcze sporo życia przede mną, minimum 30 lat pracy, i wszystko może się zdarzyć. Myśleć o perspektywicznym rozwoju trzeba, ale jestem zdecydowanie zwolennikiem wspinania się małymi szczebelkami po drabince. Tak też powinno być w działalności społecznej, by poznać samorząd od podszewki. Działalność w organizacjach pozarządowych, w jednostkach pomocniczych, bo do 2020 byłem członkiem Zarządu Osiedla, później radnym, wiceprzewodniczącym, teraz przewodniczącym. Wiem, jak funkcjonuje wszystko na każdym szczeblu, jakie są bolączki i wyzwania na każdym z nich. To mi dużo daje, w rozumieniu wielu procesów. Mam wrażenie, że obecny burmistrz nie rozumie radnych od strony organizacyjnej dlatego, że nigdy nie był w ich skórze. Pozwala mi to mieć bardziej otwartą głowę, rozmawiać ze wszystkimi stronami, by dojść do właściwych wniosków. Racja nigdy nie leży po jednej stronie, zrozumienie jest niezbędne.

Ilu radnych z Rady Miejskiej należy do klubu „OdNowa”?

Pełna jedenastka. Dołączył do nas Ziemowit Maląg, który zastąpił Małgorzatę Kaptur i wstąpił do naszego klubu. Bardzo mnie to cieszy, bo to człowiek z doświadczeniem w samorządzie, pracował w Starostwie Powiatowym w Poznaniu. Bardzo merytoryczny i mający wizję rozwoju gminy i pewnych obszarów.

Czyli macie większość w Radzie. To czemu nie tupniecie nogą? Nie powiecie: basta, koniec? Co da przerzucanie słowem, skoro nie idą za tym czyny?

No tak, podzielamy pytanie z Waszej ostatniej okładki: czy jeszcze leci z nami pilot? Pan burmistrz ma swoje podejście w funkcjonowaniu w samorządzie, nie licząc się z tym, że nie ma większości w radzie. Stracił zaufanie ostatnich radnych, którzy z nim kandydowali, co słyszeliśmy na ostatnich sesjach rady. Potrzebna jest z jego strony współpraca. My nie mamy innych narzędzi poza referendum, które jest teraz teoretycznie blokowane przez odwołanie od wyroku WSA do wyższej instancji, w której burmistrz, a w zasadzie Przemysław Mieloch, bo to pozew od osoby fizycznej, zarzuca radzie absurdalne rzeczy. Z drugiej strony, możemy tylko do niego apelować. Teraz nawet możliwość, która kiedyś była asem w rękawie rady, czyli sytuacja, że może zacząłby nas szanować poprzez obniżenie pensji, została zablokowana przez ustawodawcę, który przewidział minimalne wynagrodzenie burmistrza. To są jedyne elementy nacisku, które możemy stosować. Burmistrz zupełnie się z nami nie liczy, stosuje sztuczki PR-owe i medialne, vlogami próbuje wywrzeć na nas presję. Ciągle nie zmienił jednak stylu zarządzania, czyli stawiania nas pod ścianą, przed faktami dokonanymi: musicie, bo jak tego nie zrobicie, to za chwilę głośno publicznie woła, że to rada jest temu winna. Nie odrobił lekcji, i już chyba tego nie zrobi, bo to się ciągnie od wielu lat. Ma podejście polityczne, a nie merytoryczne, a tak nie powinno być na szczeblu samorządowym. Gdybyśmy mieli inne instrumenty, to byśmy je wykorzystali. Wszystkie elementy są już jednak wyczerpane i nie wiem, jak to się skończy. Może faktycznie w najbliższych miesiącach uchwałą o referendum? Chcemy jednak odpowiedzialnie podejść do spraw, nie chcemy być totalną opozycją. Chcielibyśmy być partnerami do rozmów, ale burmistrz tego nie przyjmuje, nie mamy innego wyjścia.

Z perspektywy mieszkańców wygląda to tak, jakby rada, grożąca referendum, tak naprawdę bała się go przeprowadzić.

Nie mogę mówić za całą radę, mogę mówić za siebie: mi nie zależy, by wprowadzać chaos w gminie w obliczu zaskarżenia uchwał rady o wotum zaufania. Jest jeszcze druga droga do doprowadzenia referendum, z innego powodu, niż nie udzielenie votum zaufania, ale wtedy zmienia się struktura głosów w celu podjęcia uchwały. W najbliższych miesiącach sprawa powinna się wyklarować.

Obserwując to wszystko odnoszę wrażenie, że nie zapowiada się na poprawę sytuacji.

Od 2018 roku doświadczam częstych zapewnień o dialogu i wzajemnym zrozumieniu, i na obietnicach zawsze się kończy. We wcześniejszej kadencji Przemysław Mieloch, jako wiceburmistrz, był zupełnie inną osobą – bardziej otwartą na rozmowę. Być może przygniotła go presja odpowiedzialności stanowiska? W odczuciu burmistrza rada jest potrzebna jedynie do zatwierdzania podjętych przez niego decyzji. Tak być nie powinno.

A czy widać szansę na poprawę sytuacji w urzędzie?

Wszystko zależy od kierownika jednostki i jego decyzji. Sytuacja w urzędzie jest wynikiem ambicji burmistrza w zakresie kształtowania zatrudnienia i kierunku funkcjonowania. Jak widać po latach, to raczej zła wizja, która doprowadziła do odejścia wielu merytorycznych osób. Absolutnie ich za to nie winię, wina jest tego, kto nimi nieumiejętnie zarządza. W urzędzie pracują – albo pracowały – naprawdę merytoryczne osoby, które mają dużo chęci działania w zakresie poprawy w sytuacji w naszej gminie, ale nie daje im się do tego odpowiednich narzędzi. Zarzuty o psuciu atmosfery przez radnych czy mieszkańców są wyssane z palca, bo gdy nie ma stałej wizji przewodniej ich szefa, to jak to ma dobrze funkcjonować? Burmistrz wyznaje teorię ręcznego zarządzania. Nie ma pewnych automatyzmów, one tu nie działają. Zamiast automatycznych procesów, wszystko musi przejść przez ręce burmistrza. Sterując ręcznie, chce o wszystkim decydować, nie zawsze konsultując tych decyzji. Burmistrz nie prezentuje jednolitej wizji rozwoju gminy, jest ciągle zmienna, pracownicy urzędu też nie wiedzą, w którą stronę to idzie. Pracownicy, którzy nie widzą możliwości swojego rozwoju w urzędzie, szukają innej drogi swojego rozwoju zawodowego, albo starają się już nie wychylać. Im więcej dają od siebie, tym dostają więcej obowiązków na swoje barki.

I urząd traci dobrych pracowników, zasilając szeregi sąsiednich magistratów swoją wiedzą i doświadczeniem.

Ubolewam nad tym, że dużo naszych mieszkańców, którzy pracowali w urzędzie, odeszło z pracy. W ich miejsce pojawiły się osoby mniej doświadczone w samorządzie, nie posiadające wiedzy historycznej w odniesieniu do tego, co na przestrzeni lat wypracował mosiński samorząd, by móc ją wykorzystywać w odpowiednich momentach. Mało zostało osób, które pamiętają koncepcje chociażby sprzed 10 lat, wiedzą co mamy w archiwum, jak wykorzystać to, co już było wcześniej zrobione do bieżących działań. Proces wdrażania nowego pracownika jest długi, nawet pomimo ich dużych kompetencji.

A co z ulicą Akacjową? Stała się niejako sztandarem wymiany uwag pomiędzy radą a burmistrzem.

Podczas komisji inwestycji dyskutowaliśmy nad tymi projektami, które mają być zgłoszone do Polskiego Ładu. Wyszło to, co sugerowaliśmy: zgłosić należy nie samą ulicę Akacjową, ale pakiet ulic: Akacjowa, Grabowa i Jodłowa, i to byłoby dobre rozwiązanie dla tego rejonu, bo wtedy zamknęlibyśmy proces inwestycyjny budowy dróg w rejonie Leszczyńska – Torowa (w tym roku będzie budowana ulica Kasztanowa) i byłby także zamknięty temat zalewania tych okolic. Temat Akacjowej zupełnie niepotrzebny na Vloga burmistrza, niepotrzebnie rozdmuchany, skoro wyciągnięty przed dyskutowaniem o finalnym kształcie budżetu. Decyzja w tej sprawie jeszcze nie została ostatecznie zatwierdzona przez burmistrza, który to w imieniu gminy zgłasza wnioski. W kwestii dróg mamy jeszcze wiele do zrobienia, ale o tym Burmistrz już nie wspomina. Trzeba również spojrzeć na  inne obszary gminy, bo są potrzeby budowy odwodnienia poza miastem, chociażby w Rogalinku czy Pecnej, Daszewicach. To miejsca, w których dawno nie była realizowana żadna inwestycja drogowa. Od trzech lat mówimy również o drogach pasowych, w szczególności na obszarach wiejskich, gdzie osiedla zostały wybudowane w głąb pól, gdzie można zrealizować za 1/3 ceny normalnej infrastruktury i rozwiązać ten problem raz, a dobrze. Wszystkie okoliczne gminy szukają alternatywnych rozwiązań, a my poprzestajemy na dosypywaniu gruzu i zlecaniu przejazdu wyrówniarką dwa razy w roku, co uważam za wyrzucanie pieniędzy w błoto. To ma być panaceum na problemy?

Skąd takie zamieszanie wokół budżetu?

Chaos z budżetem spowodowany był wrzuceniem licznych autopoprawek na ostatnią chwilę przez Burmistrza. To jest ogromna bolączka opracowywanego budżetu, który jest strategicznym dokumentem dla funkcjonowania gminy. Myślę, że w tej sytuacji nie pomogło również wielkie zamieszanie w Urzędzie związane ze złożonymi pod koniec ubiegłego roku wypowiedziami z pracy, Pani Sekretarz oraz Pani Skarbnik. Burmistrz nie potrafi przekonać radnych do swojej wizji budżetu, ciężko idzie mu realizowanie poszczególnych pozycji inwestycyjnych, ale to już temat na dłuższą rozmowę.

 

Rozmawiała: Magdalena Zgrzeba

[Powyższy wywiad to wynik niemal dwugodzinnej rozmowy w dniu 18.02.2022 r.]

Dominik Michalak przewodniczącyRady Miejskiej w Mosinie

Dominik Michalak, przewodniczący Rady Miejskiej w Mosinie

Wasze komentarze (13)

  • Mieszkaniec
    poniedziałek, 21 mar, 2022, 17:56:13 |

    Pracownicy z urzędu odchodzą bo rada nie za akceptowała podwyżek dla nich. Burmistrz chciał dać podwyżki płac na wniosek pracowników urzędu, ale Rada się na to nie zgodziła! Tak samo komendant straży miejskiej tłumaczy swoim ,, wasalą ” że ,, kochany ” burmistrz chce dać im podwyżki ale Rada Miejska jest ,,be” i nie zgadza się. Gdzie jest prawda?

    • Gość
      poniedziałek, 21 mar, 2022, 20:40:20 |

      Oj Przemek zajmij się wnuczka a nie wypisujesz tutaj bzdury. Ty już wiesz dlaczego ci urzędnicy uciekają. Nawet twoja prawa ręka pani Kujawska uciekła.

  • Antoni
    poniedziałek, 21 mar, 2022, 19:28:02 |

    Byłoby na podwyżki, gdyby burmistrz oszczędniej kształtował politykę etatową. Przerost zatrudnienia, brak widocznych i zadowalających radnych efektów pracy urzędników powoduje, że sytuacja jest jaka jest. Gdy burmistrz zlikwiduje kilka lub kilkanaście(nie)zbędnych etatów, to na podwyżki będzie. Co tu dużo mówić

  • Waldi
    poniedziałek, 21 mar, 2022, 19:29:47 |

    Podwyżki i inflacja to jedno, ale tam odkąd pracuje Mieloch rozgrywają się ludzkie dramaty które są zamiatane pod dywan. Mam sprawdzone źródło informacji. Od dawna ludzie odchodzą, nawet jak inflacji nie było i pensja była godna. Na tym forum.bylomsporo wpisów jaki rąk trawi magistrat. Na czasmosiny2.pl pani Kaptur dwa artykuły napisała niedawno też o tym. Mieloch jest lichym menadżerem i tyle.

  • Mieszkaniec
    poniedziałek, 21 mar, 2022, 21:37:34 |

    To radni nie chcą dać podwyżek? Kto tu kłamie? Burmistrz daje? Rada w Mosine zabiera? Gdzie prawda?

    • Gość
      poniedziałek, 21 mar, 2022, 21:51:09 |

      Burmistrz daje podwyżek ile wlezie. Warunek: trzeba zasłużyć mu, albo być dobrym lizuskiem. A tu jak przeszukasz, zobaczysz, że w urzędzie takich nie brakuje.(był artykuł o podwyżkach urzędników, kwoty zbijają z nóg.

  • karp
    wtorek, 22 mar, 2022, 8:48:28 |

    „Racja nigdy nie leży po jednej stronie”.
    Trochę takie masło maślane.Jeśli napiszę,że w rejestrze zarządzeń burmistrza zawsze były i nadal są dziury, to jeśli ktoś napisze, że rejestr jest kompletny,to też ma rację?
    Swoją drogą ciekawe czy odpowiedzialni za to urzędnicy i sam burmistrz dostają dodatek funkcyjny i nagrody.Moim zdaniem dodatek funkcyjny może przysługiwać tylko tym,którzy wypełniają swoją funkcję,a nie brakorobom.

  • Jolka
    wtorek, 22 mar, 2022, 10:25:35 |

    1. Urząd Miejski to nie dom pomocy społecznej, a urzędnicy to nie jego podopieczni. Tak jak wszędzie powinny panować zasady rynkowe. Za mało zarabiasz, jesteś niezadowolona szukasz lepiej płatnego zajęcia. Niema przymusu pracy w magistracie i są Urzędnicy, którzy już to zrozumieli.
    2. Burmistrz jest menagerem odpowiedzialny za pracę Urzędu. Nie mylić z przytułkiem i też go obowiązują prawa rynkowe. Ma postawione przez Radę Miejską zadania i obowiązek je realizować. Jeśli co roku nie udaje się Burmistrzowi zrealizować wiele z tych zadań to znaczy, że nie wypełnia swoich obowiązków. Nie umie tego wytłumaczyć przed swoją radą nadzorczą złożoną z Radnych nie otrzymuje odpowiednich gratyfikacji. Rada Miejska nie dzieli swoimi pieniążkami, a mieszkańców. Mieszkańcy są niezadowoleni niema podstaw otwierać skarbczyka i nagradzać. Jeśli ktoś się z tym nie zgadza patrz punkt pierwszy.
    Co z tym związane wszystko jest w najlepszym porządku, a jeśli komuś marzy się powrót do PRL to proponuję migrację na Białoruś.

    • Phil collins
      wtorek, 22 mar, 2022, 16:22:34 |

      Pani Jolanto. Ma Pani 100 procent racji, że tak jest w normalnej gminie. Nie ma Pani ani jednego procenta racji bo żyjemy w gminie Mosina. Wszyscy urzędnicy co odeszli odeszli nie z powodów finansowych z tego co ja wiem. A mam dostęp do wiarygodnego źródła. Więc to że odeszli to zarówno Panią jak i mnie powinno smucić. Ma Pani rację że rada gospodaruje publicznymi pieniędzmi zgodnie z przepisami prawa. Ale nasza rada gospodaruje nimi jakby to były pieniądze niczyje. Szasta nimi na równi z bezrozumnym burmistrzem. Rozbuchane budżety sołeckie, bezmyślne inwestycje, a na utrzymanie starej infrastruktury brak kasy. Sponsorowanie Starosty, inwestycji Waldemara itd. itp. kto temu winien? Zarówno Mieloch jak i rada. Tak że Pani teoria jest prawdziwa, ale nie w Mosinie. Ale mimo wszystko dziękuję Pani za cenny głos. To co Pani napisała jest ważne.

  • karp
    wtorek, 22 mar, 2022, 13:13:39 |

    Motto Przewodniczącego mi nie pasuje.To trochę taki intelektualny szpagat.
    Stosując się do niego, można dojść do fałszywego wniosku, że ci którzy pociągnęli wodę do lasu w Pecnej,mieli częściową rację.Rację mogą mieć ci którzy korumpują,lub ci którzy to krytykują.

    • Magdalena Zgrzeba
      wtorek, 22 mar, 2022, 13:36:10 |

      Nie traktowałabym tego jako motto przewodniczącego. To tylko tytuł, wycięty fragment z wywiadu. Na okładce marcowego numeru brzmi on: „W drugiej kadencji zszedłem na ziemię”.

  • karp
    wtorek, 22 mar, 2022, 16:19:10 |

    To że zszedł na Ziemię zdecydowanie pochwalam.

    • Cnota niewieścia
      wtorek, 22 mar, 2022, 16:24:41 |

      Mieloch zszedł z ołtarza. Tego już nie pochwalam. Mógł tam zostać. Ksiądz proboszcz miałby co najwyżej problem z Belzebubem, a nie my.

Skomentuj