Redakcja GMP | poniedziałek, 5 gru, 2022 |

Wypadek na przejeździe kolejowym w Puszczykowie. Pełnomocnik chce wyższej kary dla kierowcy karetki

Kierowca ambulansu, który doprowadził do wypadku na przejeździe w Puszczykowie może usłyszeć wyższy wyrok. Pełnomocnik rodziny lekarza, który zginął w wypadku zażądał wyższej kary dla sprawcy. Sąd Apelacyjny w Poznaniu 13 grudnia wyda w tej sprawie wyrok.

„Absolutnie nie wolno wkraczać na przejazd kolejowy w sytuacji, gdy włączona jest już sygnalizacja świetlna”

Kiedy 3 kwietnia 2019 karetka pogotowia wjechała na strzeżony przejazd w Puszczykowie, szlabany akurat się zamykały. Kierowca ambulansu próbował ustawić samochód równolegle do rogatek, by uniknąć uderzenia przez nadjeżdżający pociąg Katowice-Gdynia. Niestety, karetka transportowa z bardzo dużą siłą została przygnieciona do betonowego peronu. Auto zostało całkowicie zmiażdżone. Do wyciągnięcia załogi konieczny był ciężki sprzęt. Dwie osoby z załogi zginęły na miejscu: 42-letni ratownik medyczny oraz 30-letni lekarz. Kierowca karetki, która miała zabrać pacjenta na zabieg w Poznaniu, z ciężkimi obrażeniami trafił do szpitala.

Czyn został zakwalifikowany jako katastrofa w ruchu lądowym (doszło do wykolejenia pociągu). W maju ubiegłego roku sąd, który mógł orzec karę od pół roku więzienia do 8 lat ostatecznie skazał Sebastiana S. na 4 lata więzienia, 6-letni zakaz prowadzenia pojazdów, a także zapłatę nawiązki na rzecz rodzin ofiar. Wyrok nie był prawomocny.

– Istnienie takiego zwyczaju budzi niepokój. Takie praktyki nie powinny mieć miejsca. To sprowadzanie zagrożenia dla życia i zdrowia ludzi – orzekł sędzia. – Nie można przyjąć, że wjeżdżając na przejazd, przewidywał i godził się na to, że dojdzie do katastrofy. Według takiej interpretacji oskarżony musiałby liczyć się z tym, że sam zginie. Jednak same manewry, które wykonywał, świadczą o tym, że próbował uniknąć zderzenia – mówił wówczas sędzia orzekający w sprawie katastrofy.

Jak tłumaczył przed sądem oskarżony, w pogotowiu były procedury, według których gdy karetki wjeżdżały na zamykające się przejazdy kolejowe dróżnicy, słysząc sygnał otwierali szlaban, aby umożliwić przejazd. Niestety w tym przypadku było inaczej. – Liczyła się każda minuta. O tym, że jedziemy na sygnale, zdecydował kierownik zespołu. To była normalna procedura przejazdu przez takie zamknięte z jednej strony rogatki – mówił przed sądem oskarżony. Nie wiedział też, że rogatki się łamią, dowiedział się o tym dopiero po wypadku. Oskarżony podczas rozprawy ponownie przeprosił też rodziny ofiar, wcześniej wysłał do nich listy z przeprosinami.

– Wiem, że to się może wydawać normalnym użytkownikom drogi nienormalne, ale my przez takie rogatki, ja przez 16 lat przejeżdżałem kilkadziesiąt, jak nie więcej razy jako kierowca i jako pasażer, bo jeździłem i z jednej strony i drugiej strony, więc wjechaliśmy na ten przejazd i do tego się przyznaję. Natomiast zamknęła się rogatka wyjazdowa, samego wypadku nie pamiętam – mówił Sebastian S, który doprowadził do zdarzenia.

29 listopada, w trakcie procesu apelacyjnego, pełnomocnik rodziny lekarza zażądał kary dwa razy wyższej, czyli 8 lat więzienia. 13 grudnia wyrok w tej sprawie wyda Sąd Apelacyjny w Poznaniu.

– Uważam, że wyrok w tej sprawie powinien wysłać bardzo jasny i precyzyjny sygnał do wszystkich uczestników ruchu drogowego – mówił radca prawny Łukasz Gil. – Absolutnie nie wolno wkraczać na przejazd kolejowy w sytuacji, gdy włączona jest już sygnalizacja świetlna i/lub, gdy opuszczone są chociażby częściowo i chociażby nie wszystkie szlabany. Tu nie ma miejsca na szczęście, na fart, na przypadek. Tu nie ma miejsca na ułańską fantazję ani na wolną amerykankę – dodał pełnomocnik.

Adwokat domaga się łagodniejszej kary dla oskarżonego. Przed sądem twierdził, że wcześniej wielokrotnie karetki przejeżdżały przez przejazdy przy zamykających się szlabanach.  – Oskarżony został już przez życie ukarany, bo stracił swoich przyjaciół z pracy – mówił obrońca. – Wjechał na przejazd kolejowy, przejazd zaczął się zamykać, oskarżony stwierdził: muszę jakoś ratować sytuację, muszę jakoś cofnąć to, co się wydarzyło. Podjął decyzję: błędną, tragiczną w skutkach, ale podjął decyzję, która w jego ocenie miała za zadanie cofnąć ten błąd, który popełnił wcześniej. Człowiek był w pracy, ratował ludzkie życie i doszło do tragedii – dodał adwokat.

Wyroku Sądu I instancji nie kwestionują prokurator i drugi pełnomocnik rodziny ofiar.

Dworzec w Puszczykowie: akcja ratunkowa po zderzeniu pociągu z karetką

Dworzec w Puszczykowie: akcja ratunkowa po zderzeniu pociągu z karetką; źródło: LOKOMOTYWOWNIA LESZNO – fot. Piotr RADOMSKI

Napisano przez Redakcja GMP opublikowano w kategorii Aktualności, Puszczykowo

Tagi: , , , ,

Redakcja GMP

Autor: Redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej.

Skomentuj