Zmęczyliśmy się pomaganiem. Brakuje podstawowych produktów dla Ukrainy
Czy zmniejszyły się potrzeby Ukraińców? – Nie, skończył się nasz zapał – odpowiada z goryczą Przemek. – Jesteśmy krótkodystansowcami: dajemy z siebie wszystko na starcie, ale nie możemy dobiec do mety. A problemy się piętrzą.
Mój rozmówca, Przemysław Demuth, od lutego był w Ukrainie osiem razy. Wszystkie wyjazdy w zbliżone lokalizacje: w okolice Iwano-Frankiwska, bo stamtąd pochodzą rodziny jego pracowników z Ukrainy, którzy pracują już u niego 6 lat. Pierwsze trzy wyjazdy to busy pełne towaru, nie pochodzącego ze zbiórek, tylko z jego własnego portfela. – Wiedziałem od nich dokładnie co potrzeba, bez akcji zawożenia czegokolwiek, tylko realizowania faktycznych potrzeb w konkretnym miejscu. Miałem informację od chłopaków, będących na miejscu, że szykują miejsce w gimnazjum do dzieciaków ze wschodu, z domu dziecka. – Przemek mówi o tym wszystkim w taki sposób, jakby te wyjazdy na Ukrainę nie były niczym nadzwyczajnym. Mówi jednak ze smutkiem: – Moje zasoby się skończyły. Przyhamowało też zbieranie. Wojna nam spowszedniała.
Niestety, zbiórki żywności i produktów higienicznych ograniczyły się w zasadzie do zera. – Rzuciliśmy temat zbiórki na stronę mosina.pl i nasze social media: nie było żadnego odzewu. Żadnego – mówi Piotr Demuth z MOK-u. – Nie prosiliśmy o wymyślne rzeczy, tylko o podstawowe produkty: konserwy, kasze, artykuły higieniczne dla kobiet. Ludzie mają ograniczone środki i możliwości. Były tłumy wolontariuszy, pracujący od rana do nocy. Teraz nie ma nikogo. Minęły niespełna 3 miesiące! A potrzebujący nadal przychodzą, szukają pomocy – dodaje Piotr.
– W tej sytuacji, w jakiej jesteśmy teraz, wystarczyłoby, że każdy dałby od siebie minimalnie: jedną paczkę kaszy i jedną puszkę konserw na tydzień – dodaje Przemek. – To ci budżetu nie zrujnuje, ale potrzebujemy nie pięciu, ale pięćdziesięciu takich „ktosiów”, którzy dorzucą „trochę”. Nie jeździłem w rejony walk. Jeździłem tu, gdzie jest względny spokój, ale są ogromne potrzeby: przez brak dostaw, pracy, powołanie do wojska. Ogólnopolskie media wysyłają bardzo niedobry sygnał: już wracają do siebie, już jest dobrze. A ta pomoc jest nadal potrzebna, i tu, u nas, i za granicą.
Całą historię Przemka i jego wyjazdów oraz o pustkach w magazynie pomocy na ulicy Krasickiego w Mosinie przeczytacie w najnowszym, czerwcowym numerze „Gazety Mosińsko – Puszczykowskiej”, dostępnej w punktach sprzedaży po weekendzie.
Nie bądźmy obojętni wobec sytuacji, w której możemy także się znaleźć. A dobro wraca.
Chcesz dać dorywczą pracę: mycie okien, sprzątanie, prace ogrodowe? Dołącz do grupy „Poszukiwany, poszukiwana” na Facebook’u!
Trwa też ostatnia akcja przed wakacjami Magazynu Społecznego przy Krasickiego, we współpracy ze szkołami i organizacjami. Szczegóły na plakacie poniżej.
Tagi: pomoc, Ukraina, wolontariat, zbiórka
Wasze komentarze (8)
Na pewno pomogłoby gdyby redakcja zrobiła materiał albo cykl wywiadów z naszymi gośćmi z Ukrainy którzy do nas trafili. Przestaliby być anonimowi. To ruszyłoby ludzkie sumienia. Nie wiem czemu władze gminy z działaczami społecznymi nie zorganizują razem jakiegoś pikniku pt. Zbieramy na naszych gości. Poznajmy się.
Czy urząd gminy pomógł w ogóle. Póki co wciąż zbiórki po prywatnych ludziach, a gdzie pomoc systemowa?????????
Burmistrz całuje się z Konfederacją, niestety dla własnego dobra powinni omijać to miejsce szerokim łukiem.
Pomocy systemowej nie ma. A w temacie naszego urzędu i burmistrza to wszyscy przeciez wiemy kim jest i że niczego dobrego nie można, nie było i nie będzie można się spodziewać. Pomoc naszym gościom z Ukrainy jest tylko zależna od nas. Zwykłych ludzi. I tu duża rola radnych (tych którym się jeszcze chce) i społeczników.
Pomoc systemowa wygląda tak, że kiedy wpłaciłem dla pogorzelców z moich wielokrotnie opodatkowanych pieniędzy,musiałem jeszcze dopłacić 10 procent od tej darowizny. Nigdy więcej. Lepiej zanieść osobiście gotówkę.
Plansza co zbieramy bardzo pomocna!
Sposób pomocy ze strony mosińskiego urzędu to jakiś ponury żart.
Niestety zamożny nie da na ogół nic biedny da ile może, ale skąd non stop brać?Nikt nie produkuje pieniędzy tak jak państwo.Przykładowo zarabiam 8000k brutto,państwo zabiera 3200zl jak to nazwać?Paliwo najdroższe w stosunku do zarobków w Europie.Nigdzie tak ceny nie idą w górę jak u nas.Nie chcę mi się dalej podawać przykładów bo to temat rzeka.Skończmy z tym przyszłej jesieni jeśli nie będzie już za późno.
Ty się do biednych zaliczasz czy bogatych? Osobiście znam mniej zamożnych co dają ile mają, ale i bardziej zamożnych co też pieniędzy na pomoc nigdy nie żałowali. Może po prostu obracasz się w złym towarzystwie w takim razie.