Mosina to całe jego życie. Zakład szewski Cebulskich ma 60 lat!
W najnowszym, listopadowym numerze Gazety znaleźć można obszerny materiał o zakładzie szewskim Cebulskich, który w tym roku obchodzi 60 lat działalności. To jednak nie pierwszy materiał na naszych łamach o mosińskich szewcach – w pierwszym numerze naszej gazety w 2007 roku, ukazującej się pod nazwą „Mosiniak”, pojawił się poniższy materiał.
Wówczas opowieść snuł pan Józef, który od dwóch lat przebywał na emeryturze, a zakład zaczął prowadzić syn, Arkadiusz. Jak widać nie jest mu łatwo porzucić szewską pasję: 16 lat później pana Józefa nadal można często spotkać w zakładzie, przy naprawie butów okolicznych mieszkańców.
Szewska pasja
Józef Cebulski, jedyny prawdziwy szewc z papierami i praktyką w Mosinie pracuje od 1963 roku. Na ulicę Farbiarską 30, do budynku należącego kiedyś do Spółdzielni Pracy „Barwa” przeniósł się z rynku w roku 1990.
– Musiałem opuścić lokal w centrum miasta, takie były czasy, kamienica miała iść na sprzedaż, mówi szewc. – Wtedy robiłem buty na miarę, oprócz napraw. Teraz nie, dlatego do szewstwa dołączyłem usługi dorabiania kluczy, żeby się utrzymać. Ostatnią parę butów na miarę pan Cebulski zrobił klientowi z Niemiec 10 lat temu. Były to wysokie buty z cholewkami do konnej jazdy. Najlepiej prosperował w latach siedemdziesiątych, choć zaopatrzenie w materiały było kiepskie.
– Po kawałek gumy na podeszwę musiałem jechać do Gniezna, wyjaśnia. – Od dwóch lat warsztat prowadzi syn, ja jestem na emeryturze i dorabiam pomagając mu. Kiedy zacząłem w latach sześćdziesiątych było nas siedmiu szewców zarejestrowanych i każdy miał z tego życie. Wykruszali się stopniowo, inni poumierali i zostałem sam.
Byli też nowi, zakładali warsztaty, ale im nie szło i likwidowali. Szewc Cebulski zawsze jakoś wytrzymywał.
Zagraniczni goście
Klienci przyjeżdżają do niego z Austrii, Niemiec, Szwecji – najczęściej w wakacje, przywożąc ze sobą 30 par butów do naprawy. Tam za fleczki musieliby płacić 8, 9 euro. Tutaj fleki do damskich butów kosztują 10 zł. Według szewca najwięcej klientów przybywa do niego przez Puszczykowo. Dużo rodzin stamtąd ma krewnych za granicą i to oni przywożą buty. Opowiadają, że na zachodzie nie ma już szewców, ten zawód wyginął, a jeśli jest to jako „komputerowe” stanowisko w dużym markecie, gdzie wymienia się zużyte fleki na gotowe.
– Teraz nie słychać, żeby ktoś się uczył w tym zawodzie, szkół zresztą nigdy nie było, tylko kursy szewskie. Ja się uczyłem u szewca trzy lata i chodziłem do szkoły ogólno zawodowej, a specjalistyczną nauką był już kurs.
Mistrzowskie papiery zdobył w Izbie Rzemieślniczej w Poznaniu, wykonując nowe buty ze skóry przy komisji.
– Zdałem chyba nieźle, bo mi butów nie oddali, śmieje się szewc.
Mieszkał wówczas na wsi 20 km od Śremu, gdzie istniała tylko jedna szkoła „metalowa” i Liceum Ogólnokształcące. Nie miał wyboru, jego ojciec zmarł, kiedy miał 14 lat.
– Byłem drugi w rodzinie, było nas dziesięcioro, najstarsi musieli matce pomóc. Dlatego dzisiaj najmłodsi są inżynierami, a najstarsi rzemieślnikami.
Mosiniak
Mosina to całe jego życie, znają go tu wszyscy, kiedy idzie do Kościoła czapkę musi trzymać w dłoni, tak często ludziom się kłania. Klienci szanują go, a buty przywożą także z Poznania. Twierdzą że ceny są tam wyższe i usługa gorsza. Nauczyciele z Poznania, którzy pracują w szkole, w drodze do pracy zostawiają buty i po lekcjach, wracając odbierają gotowe. Przywożą nawet buty sąsiadów. Ale są i tacy, którzy twierdzą, że naprawa butów jest droga.
– Za co mam płacić 10 zł, jeśli gotowe kosztowały 15, pytają. – A to jest import z Chin, mówi szewc, – jak tu stoją, to śmierdzą, czasami trudno wytrzymać, takie kleje mają Chińczycy paskudne. Te chińskie gumy topią się pod maszyną do szlifowania. Nie ma dobrych surowców za małe pieniądze.
Dobre czasy już minęły, twierdzi Józef Cebulski, kiedy szewc robił 10, 15 par butów dziennie. Dziś już nikt nie zamawia butów na obstalunek.
Elżbieta Bylczyńska,
„Wymieni fleczki, naklei łatkę, wysłucha i pożartuje” – artykuł pod tym tytułem z listopadowego numeru Gazety Mosińsko – Puszczykowskiej jest ciekawą kontynuacją powyższej historii. Zapraszamy do punktów sprzedaży!
Wasze komentarze (3)
Gratulacje i pozdrowienia od motocyklisty. :)
Nic tylko pogratulować. Prawdziwych rzemieślników już nie ma. Jak jestem w sobotę na targowisku to podziwiam te cuda za 15/20/25 zł i zastanawiam się kto to kupu
Takim to kopyta muszą walić