MKŻ – Może Każdy Żeglować (w Mosińskim Klubie Żeglarskim)
Lato już dawno wyważyło drzwi do naszego życia i leży aktualnie na kanapie, nie chcąc wychodzić. Dlatego nie ma co narzekać, tylko trzeba korzystać z dobrej pogody. Rejon Mosiny oferuje wiele atrakcji, którymi można się zająć. Przy temperaturach sięgających powyżej 30 stopni Celsjusza, duża część mieszkańców skorzysta z faktu, że Mosina otoczona jest przepięknymi jeziorami dostępnymi dla rekreacji, jak jezioro Jarosławieckie czy Glinianki.
Jest jednak pewna grupa, która wybierze się do Dymaczewa. Też będą spędzać czas nad wodą – czy raczej, na wodzie – bo mowa tu o członkach Mosińskiego Klubu Żeglarskiego.
Historia – w skrócie, jak obecna polska zima
Mosiński Klub Żeglarski istnieje już od 34 lat. Wszystko zaczęło się od nauczycieli, Jaremiego Salomończyka i Stanisława Tubisa, którym pomysł wykorzystania łodzi przyszedł w trakcie obozu PO w 1989 roku. Sprzęt przez nich przywieziony wymagał napraw, w czym pomogła mosińska młodzież, i już na sezon roku 1990 wszystko było gotowe. Wtedy to też odbyła się pierwsza edycja “Lata pod żaglami”. Dalsza historia to oficjalne powołanie klubu w tym samym roku i wybory zarządu. Zainteresowanych bardziej szczegółowym omówieniem, zapraszam na stronę MKŻ, a dokładniej zakładkę “Historia”.
Wakacyjne żeglowanie – czyli „Lato pod żaglami” i inne
Do siedziby Mosińskiego Klubu Żeglarskiego nad jeziorem Dymaczewskim przybywam wczesnym wieczorem. Od razu po przekroczeniu bramy w oczy rzuciły się grupy dzieci, rozsiane po całym terenie bazy – trwał pierwszy turnus corocznych kolonii żeglarskich “Lato pod żaglami”.
Dlatego też, w trakcie mojej pierwszej wizyty w Klubie, po siedzibie oprowadzał mnie bosman, pan Henryk Michalak. Trzeba przyznać że cały ośrodek jest naprawdę zadbany. Jak zostało mi później wytłumaczone, wszyscy członkowie klubu dbają o ten obiekt jakby był ich własny – w końcu każdy z niego korzysta. Na jego terenie znajdują się takie miejsca jak scena, ognisko, siedziba kierownictwa czy boisko do siatkówki.
W trakcie mojej rozmowy z bosmanem, trwały przygotowania do pierwszego turnusu “Lata pod żaglami”, czyli sprzątanie, ustawianie namiotów oraz przygotowywanie sprzętu. Klub posiada 25 żaglówek różnego typu, od najmniejszych – dla najmłodszych – po większe łodzie kabinowe, w których można bez problemu spać.
Przez sześć tygodni (sześć turnusów) łącznie ponad trzysta dzieci pozna podstawy żeglarskiego fachu, lub będzie kontynuować naukę, a każdy turnus kończy się sprawdzeniem umiejętności drużyn. W takim wypadku nikt nie będzie się nudził, szczególnie że w trakcie tych kolonii dzieci nie mają dostępu do telefonów, co jest świetnym detoksem technologicznym.
Co jednak ze starszą młodzieżą klubową? Dla nich również też coś się znajdzie! W tym roku MKŻ organizuje dla nich obóz wędrowny na Wielkich Jeziorach Mazurskich, zaczynając w Giżycku. W poprzednich latach odbywały się także rejsy po chociażby Zalewie Wiślanym, Zatoce Gdańskiej czy do Kopenhagi.
Pomost „ze społeczeństwem” i ekologiczne problemy
Za drugim razem spotkałem się już z panem komandorem Jackiem Mądrawskim i panią sekretarz Kingą Tubis. Wyszliśmy na nowszy pomost pływający, z którego roztaczał się przepiękny widok na jezioro oraz na poprzedni, drewniany, pomost. Jak na razie to właśnie on stanowi główny problem Klubu. Pod wpływem czasu i czynników środowiskowych, przestał być bezpieczny i się zapada, więc ważnym zadaniem jest teraz rozebranie go.
To właśnie dlatego parę lat temu z pomocą gminy Mosina powstał pomost pływający, przy którym obecnie cumują żaglówki. Na tym jednak się nie kończy. Klub obecnie stara się o zgodę na przeniesienie pochylni do wodowania bliżej nowego pomostu, by ułatwić całą logistykę związaną z żaglówkami.
Tak to jednak w życiu bywa, że to nie jedyny problem Klubu. Jak przyznaje komandor, jezioro Dymaczewskie coraz bardziej zarasta trzciną, przez co w wiele miejsc nie można już wpłynąć. By zapobiegać dalszemu rozrostowi należałoby podjąć współpracę między wszystkimi grupami użytkującymi jezioro, jak na przykład z wędkarzami.
Mosińska marynarka
Mosiński Klub Żeglarski liczy ponad stu członków, więc można pokusić się o stwierdzenie że Mosina ma większą marynarkę od Mongolii. A to nie koniec. Każdego roku Klub powiększa się o następnych członków, między innymi przez organizowanie kursów żeglarskich, kończących się egzaminem i przyznaniem uprawnień.
Zajęcia zaczynają się na początku sezonu, w kwietniu, i trwają do połowy czerwca, gdy odbywa się egzamin państwowy. Poza tym, każdego lata Klub otwiera swoje bramy dla osób z zewnątrz, w trakcie których można przepłynąć się żaglówką po jeziorze czy porozmawiać z członkami. W tym roku dni otwarte to 6 lipca oraz 24 sierpnia. Należy dodać, że swoje pojawienie się w któryś z tych dni należy zapowiedzieć Klubowi, by przygotował odpowiednią ilość żaglówek.
Podsumowując. Zawsze miło spotkać ludzi oddanych swojej pasji, w tym wypadku żeglarstwu. Zawsze miło zobaczyć coś zbudowanego od zera rękoma ochotników, szczególnie że po ponad trzydziestu latach Klub dalej funkcjonuje i wciąż się rozwija, oczywiście w dobrym kierunku.
Mosiński Klub Żeglarski jest ważną częścią mosińskiego społeczeństwa, która stanowi rozrywkę tak dla młodych jak i starszych. Dlatego, mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że gdybym chciał zostać żeglarzem, to właśnie tam.
Strona MKŻ: https://mkzmosina.pl
Tagi: atrakcje turystyczne, Dymaczewo Nowe, Mosiński Klub Żeglarski, turystyka
Wasze komentarze (7)
Interesuje mnie jak to jest , że MKŻ może żeglować na Dymaczewskim, a inni nie? WPN, 22 czerwca na swoim FB napisał, że „❗️Przypominamy, że na kąpieliskach nad Jeziorem Łódzko – Dymaczewskim, Jarosławieckim i Chomęcickim obowiązuje regulamin WPN, w tym zakaz pływania deskami SUP, łódkami, żaglówkami itp.”
Dyrektor WPN może wszystko.
Gdzie są łapki moje ulubione? Przeszkadzały?
Dlatego że musisz zapłacić za jakiś debilny kurs!
Nie musisz płacić za kurs. Musisz mieć patent i należeć do klubu. Każdy może się zapisać. Klub płaci za możliwość pływania po jeziorze, tak samo jak przystań wędkarska za łódki wędkarskie. Nie ma tam żadnego spisku. W Łodzi jest też Klub żeglarski SALING,też mają łodzie.
Czyli jak się zapłaci, to uprawianie sportów wodnych nie wpływa już negatywnie na środowisko.
MKŻ nie może sobie pływać jak „chce” po jeziorze, są wyznaczone strefy, na wszelkie regaty, egzaminy potrzebuje osobnych zgód i pozwoleń. Podobnie jak wędkarze i inni użytkownicy tego jeziora…
Nie chodzi tu o same pieniądze (zapłacić i korzystać) ale pozwolenia są okresowe i nie obejmują całego jeziora i zawsze mogą być decyzją dyrekcji parku zmienione i odwołane.
Jezioro Góreckie też było kiedyś dostępne a teraz jest syf