Nowy rok, nowa ja? O marzeniach, pasji, o życiu po prostu – rozmowa z sołtyską Świątnik
Nie rozpatruje przeszłości, zapomina i odpuszcza. Szuka rozwiązań i wyjścia z każdej sytuacji. Żyje aktywnie, kocha swoją pracę i ludzi. Stara się jeść zdrowo, ale jest uzależniona od cukru. Biega, morsuje, jeździ na rowerze, ale twierdzi, że nie lubi ćwiczyć. Jest pełna energii i takiej cudownej kobiecej mądrości życiowej.
O marzeniach, pasji, o życiu po prostu – rozmawiam z Wiesią Kędziorą, sołtyską Świątnik.
Wiesiu, rozmawiamy tuż przed Świętami, kiedy wszyscy w zabieganiu robią prezenty i myślami są już przy uszkach, bigosie i innych potrawach. Nasze kulinarne tradycje są pyszne, ale często po takiej kilkudniowej uczcie nasze brzuszki cierpią z przejedzenia. Mija kilka dni i zaczynamy mieć postanowienia noworoczne! Dla wielu kobiet to dieta, sport, zdrowe odżywianie. Chcemy zacząć „od nowa”, zbudować nowe nawyki. Kiedy patrzę na Twój profil na instagramie, siedząc przy porannej kawie z ciastkiem, zawsze zastanawiam się – jak ona to robi? Skąd tyle siły, energii, motywacji! Zatem pytanie – skąd zamiłowanie do sportu? Jak się ta historia zaczęła?
Ojej, to dużo pytań, nie będę zaczynała od początku, bo to dawno było. Zacznę przewrotnie, bo ja chyba tak naprawdę nie lubię za bardzo ćwiczyć. Nie lubię biegać na bieżni, w pomieszczeniach. Tak naprawdę lubię być na dworze, w kontakcie z powietrzem, przestrzenią, słońcem, wiatrem. Uwielbiam mocne, zmienne wiatry i niespokojną pogodę. Biegnąc z wiatrem rozkładam moje skrzydła i czuję lekkość, pod wiatr – lubię czuć zmaganie podmuchami po twarzy. Tych odczuć nie da się kupić – to się czuje. Potrzeba kontaktu z przestrzenią powoduje, że tak chętnie wybiegam na łąki, nad Wartę. Biegając odpoczywam psychicznie, uspokajam, układam w głowie to co było, wyrzucam niepotrzebne, a potem już jest miejsce na plany, organizowanie życia rodzinnego i pracy, rodzą się pomysły. W trakcie często się uśmiecham. Czemu? Sama dokładnie nie wiem, kiedy te endorfiny się pojawiają. Potrafię się głośno śmiać, ale też potrafię krzyczeć i wyzywać – to moja terapia. Ponieważ moja praca opiera się na ciągłych kontaktach z ludźmi, to bieganie daje mi też wytchnienie od telefonu i spraw wszystkich dookoła – jest to mój „czas poza czasem”.
Czy rodzina podziela Twoją pasję? Masz kogoś, kto dopinguje, współtowarzyszy w tej sportowej części życia? Tak chyba łatwiej?
Mm, moja rodzina raczej nie lubi sportu. Mąż biegał ze mną do czasu „Biegu rzeźnika”, czyli ultramaratonu górskiego, który odbywa się w naszych kochanych Bieszczadach. Później wybrał rower i squash. Ja też jeżdżę na rowerze, na kolarzówce, albo do pracy rowerem terenowym, ale wolę pływać na SUP-ie. Cały rok kąpię się w Warcie. Zimą, kiedy jest skuta lodem i nie daję rady go rozbić, przenoszę się do Kórnika lub do Mosiny, tam zawsze morsy przygotowują miejsce. Każdego dnia chodzę też na boso po ziemi – ale to chyba nie sport. Od zawsze lubię też pływać, pewnie dlatego, że wychowywałam się blisko jeziora. Rodzinnie jeździliśmy na rolkach, łyżwach, nartach, snowboardzie, ale te aktywności odeszły na dalszy tor, ponieważ mój syn jest w spektrum autyzmu, ma zaburzenia równowagi, a dodatkowo niechęć do różnych miejsc i aktywności, wynikająca z faktu, iż jest neurotypowy. Na szczęście lubimy wspólne wędrówki górskie, szachy czy muzykowanie. Jejku tak mi dziwnie, że tyle mówię o sobie! W pracy preferuję współpracę zamiast rywalizacji, uważam, że działania w zespole przynoszą mnóstwo korzyści, są twórcze i dają radość. Jeśli chodzi o sport to jestem samotniczką. Sama wytyczam sobie cel. Przygotowując się do maratonu, korzystałam z książki polskiego maratończyka Skarżyńskiego i sama narzucałam sobie treningi. Pandemia przerwała mi zdobywanie Korony Maratonów Polskich. Ale Małgosiu, myślę, że dzięki rozmowie z Tobą może wrócę do tego pomysłu.
Jakie rady dałabyś tym, którzy chcą uprawiać sport czy biegać, ale nie wiedzą, jak zacząć? Jak się przełamać i znaleźć motywację?
Jeśli mi na czymś zależy to do tego dążę, pracuję systematycznie, aby osiągnąć, im więcej przeszkód, tym bardziej uparta się staję w dążeniu do ich pokonania. Nawet kiedy wyzywam: „po co mi to, bez sensu, dzisiaj jest zbyt zimno, deszczowo, gorąco” itd., to i tak wracając do domu czuję euforię. Córka potrafi spytać: „Mamo, kiedy biegałaś, bo jakaś nerwowa jesteś?”. Mąż też: „idź się przebiegnij – już czas”. Bieg często jest dla mnie nagrodą. Mam to poukładane w głowie tak: szybko opróżnię zmywarkę, szybko złożę ciuchy, szybko, myjąc zęby, umyję umywalkę i szybę od prysznica. Zamiast „iść” wstawić pranie – biegnę – żeby było szybciej i jednocześnie załatwiam rozmowy telefoniczne. Kocham technologię, która pozwala dyktować SMS! Czasem motywuje mnie spojrzenie na IG, albo dobre słowo ofiarowane przez ludzi, aby złapać wiatr. Czasami zapał mija, a ja daję sobie prawo do leniuchowania…
Prosze zdradź nam, jak godzić wszystkie obowiązki mamy, żony, pracownika z taką regularnością aktywności fizycznej?
Pracuję na pełnym etacie mamy, żony i gospodyni – mam 8 kur i 4 perliczki, 3 koty – wszystkie szaro-bure, cudowne dachowce. Przepadam za rozmowami z nimi i ich ciepełkiem, zresztą z wzajemnością. Niestety 1 listopada za tęczowy most odszedł mój beagle Mango, wcześniej Figa. Brakuje mi ich, tak po prostu brakuje. Mango to był „mój pies”, mój przyjaciel, miał 16 lat, psiarze wiedzą, że z psem można rozumieć się w pełni. Jestem też nauczycielem i uwielbiam moją pracę, bo mam szczęście do świetnych dzieciaków. W ogóle uważam, że mam szczęście do spotykania cudownych, ciekawych ludzi. Te spotkania mnie wzbogacają, każde z nich ma swoją, wartą wysłuchania historię. Pracuję też z dorosłymi słuchaczami w Poznaniu, prowadząc zajęcia z terapii. Jako sołtyska Świątnik staram się integrować Mieszkańców naszej małej społeczności. Jesteśmy w trakcie zakładania Koła Gospodyń Wiejskich. Przygotowujemy też atrakcje dzieciaków – dla ich uśmiechów zawsze warto! Od kilku lat organizuję nabory na zajęcia cykliczne z Terapii Zajęciowej, Opiekuna Medycznego czy Florystyki. W tym roku uruchomiłam też konwersacje z języka angielskiego dla 3 grup wiekowych dzieci oraz dorosłych. Tu nastąpi reklama: dziękuję Ci moje ADHD – że wciąż ze mną jesteś!
Nowy Rok, nowa ja – tak mamy często, ale z czasem zapał mija. Jak zbudować pewne nawyki na dłużej? Czy to kwestia charakteru, predyspozycji czy może pracy, systematyczności, upartości?
Tak, to idealny moment na zmiany. Jeśli Waszym postanowieniem będzie rozpocząć przygodę z bieganiem, to na pewno Wam się uda. Czemu? Jeśli Wam zależy, to odnajdziecie w sobie ukrytą i czekającą na wykorzystanie siłę! Zacznijcie, wsłuchując się w swój organizm. Marsz, bieg, marsz, bieg, marsz, bieg, endorfiny, marsz, bieg… Za każdym razem coraz dłużej lub szybciej. A potem? Potem przyjdzie czas na fajne gadżety: zegarki, buty, ciuchy – wspólne bicie serc na starcie biegu, biegi dla kogoś i uzależnienie od tego stanu.
Jakie cele na 2024? Wyznaczasz sobie takie?
Czasami zastanawiam się, czy warto żyć w takim pośpiechu i wiesz co? Warto! Wiedząc, że dużo zadań przede mną, efektywniej wykorzystuje to co mam. I BARDZO doceniam chwilę zatrzymania się. Jak w kadrze, rozumiesz… Tego bycia, które jest takie ważne: tu i teraz. Zrobić jeden głęboki oddech, ale go docenić, poczuć… Zatrzymać się i dostrzec niesamowitość chwili, zapachu, światła, poczuć takie zadziwienie, aż do wzruszenia, do szpiku kości, poczuć. Na 50-te urodziny postanowiłam sobie, że postaram się zaliczyć jeszcze sporo „pierwszych razów” i to się udaje! Jak to napisała Szymborska w znanym wierszu „Urodziny”: “(…) Na chwilę tu jestem i tylko na chwilę,(…) i nie chcę niczego przeoczyć ani ominąć”.
O czym marzysz?
Moje marzenia są albo celami do zrealizowania, albo są takie zwykłe, nawet nie wiem czy warto o nich mówić. Poczytać książkę na przykład. W listopadzie od lat czytam „Dolinę Muminków w listopadzie” i podoba mi się od pierwszego zdania. Pzerzuciłam się też na audiobooki, jeśli chodzi o książki i podcasty. Mogę słuchając gotować, sprzątać. Oszczędzam czas. Ale miało być o marzeniach. Wiem, wiem, milczę, bo są one takie zwyczajne. Takie zwyczajne, są trochę jak życzenia, te najlepsze urodzinowe albo noworoczne: zdrowe, szczęśliwe dzieci, ciepło i bliskość w rodzinie, przyjaciele przy moim stole, śmiech rozjaśniający ściany domu. I więcej czasu na wakacyjne wyjazdy i pasję. Lubię robić zdjęcia – mając kilkanaście lat robiłam czarno białe, a na uniwersytecie trzeciego wieku będę studiowała malarstwo!
Dziękuję Ci pięknie za rozmowę.
Również dziękuję. Wszystkim na święta, i po świętach, chciałabym życzyć czasu. Czasu na bycie razem, planszowki, śpiewanie, spacer, celebrowanie posiłków, rozmowy, robienie tego, na co nie ma czasu i tego, co macie ochotę robić właśnie w czasie Świąt i nie od święta. Na docenienie i dopieszczanie siebie.
Rozmawiała Małgorzata Sobczak
Wasze komentarze (4)
Tak trzymać
Wiesiu jesteś Wspaniałym przykładem, że z wiekiem dojrzewasz jak dobre wino i stajesz się coraz Piękniejszą Kobietą
Ciałem, duchem …Istotą ekosystemu , przekazującą pozytywne emocje dającą Światełko Zbawienia tego Zmęczonego głupotą Świata…
Dziękuję, Pozdrawiam, dopinguję ..
Ale energia! Kobieta petarda. Trzymam kciuki za utrzymanie tej niesamowitej mocy, która od Ciebie bije.
Wspaniała, energetyczna i zawsze uśmiechnięta. Podziwiam zapał i energię