Pokonali 500 km Głównym Szlakiem Beskidzkim
Dominik i Piotr z gminy Mosina w zeszłym roku objechali rowerem Polskę wzdłuż granic, a w czerwcu tego roku przeszli prawie 500 km Głównym Szlakiem Beskidzkim. Trasę udało im się pokonać w 20 dni i nie dość, że mogli sprawdzić swoje możliwości, to pomogli Michałowi z Komornik, dla którego została zorganizowana zbiórka.
Po przyjeździe do Ustrzyk Górnych mężczyźni postanowili „wprawić się” w górskie szlaki. Pokonali Małą i Wielką Rawkę oraz dotarli na Trójstyk granic Polski, Czech i Słowacji. Kolejnego dnia wyruszyli z miejscowości Wołosate i rozpoczęli swoją 20 – dniową wyprawę.
Nie wszystko szło tak, jak sobie zaplanowali…
Dominik i Piotr są zahartowani, lubią sportowe wyzwania i pokonywanie barier. Jednak góry potrafią być kapryśnie i czerwcowa, deszczowa pogoda dała im się we znaki. Często byli przemoczeni, a ubrania dosuszali podczas wędrówki na plecakach. Ich buty robiły się mokre po kilkuset metrach przejścia po łące, niejednokrotnie ślizgali się na błotnistym szlaku, a ich stopy pokrywały odparzenia, ale te niedogodności nie odstraszyły ich przed ukończeniem Głównego Szlaku Beskidzkiego. Dzięki temu, że pokonali trasę w 20 dni będą mogli pochwalić się diamentową odznaką Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego.
– Przejście GSB to był pomysł Piotra, ja w ogóle o tym nie myślałem, choć kocham góry i lubię kilkudniowe wyjazdy w Tatry czy zimą na narty. Kolega wspominał mi, o tym pomyśle już podczas naszej ubiegłorocznej wyprawy rowerowej, ale wtedy nie byłem zdecydowany. Po jakimś czasie temat powrócił, a że miałem dużo urlopu do wykorzystania to pomyślałem, że może być fajnie i dałem się namówić – opowiada pan Dominik. – Przy 20 – dniowej wędrówce trzeba naprawdę lubić góry i wysiłek. Niejedna osoba po paru dniach złej pogody, przemoczonych ubrań i ciężkiego plecaka mogłaby zrezygnować – podkreśla.
Podczas tak długiej trasy przydał się jeden dzień odpoczynku od górskiej wędrówki, ale mężczyźni nie wykorzystali go na leżenie i bierny odpoczynek, lecz postanowili ten czas wykorzystać aktywnie. Wzięli udział w spływie kajakowym Dunajcem. Ten rodzaj sportu jest jednym z ich ulubionych i w kajakach spędzają dużo czasu. Choć rzeka jest szeroka i nie zaskakuje nagłymi różnicami poziomów, była wyzwaniem dla tak doświadczonych kajakarzy jak Dominik i Piotr. Trafili na kilka bystrzyc, gdzie nurt rzeki gwałtownie przyspiesza. – W niektórych momentach nurt może obrócić kajak, ale było wesoło, wodę mieliśmy nawet w środku – z emocjami podkreśla pan Dominik.
Poszli, by pomóc 14-letniemu Michałowi
Mężczyźni współpracują z Drużyną Szpiku. Ta wyprawa była zadedykowana Michałowi z Komornik, u którego w wieku 8 lat zdiagnozowano niezwykle agresywny nowotwór złośliwy (neuroblastomę) w IV (najwyższym) stopniu zaawansowania z przerzutami do prawie wszystkich kości oraz szpiku kostnego. Michał ma dziś 14 lat, ale choroba nadal nie odpuściła. Terapie, które mogłyby pokonać chorobę i zatrzymać jej nawroty nie są refundowane i potrzeba ponad miliona złotych, by móc rozpocząć leczenie. Górskie zmagania mężczyzn miały zachęcić innych do wpłat na stronie zrzutka.pl.
Ta wyprawa nie mogłaby odbyć się bez przygotowania
Czerwony szlak Głównego Szlaku Beskidzkiego jest bardzo dobrze oznaczony. Jak podkreśla pan Dominik mapa się przydawała, ale nie zawsze była niezbędna. Sportowiec – amator swoje przygotowania rozpoczął do wyprawy na przełomie roku. Priorytetem powinny być buty oraz dobrze dopasowany, lekki plecak, którego ciężar opiera na biodrach. Po konsultacjach z profesjonalistami pan Dominik zdecydował się zabrać buty, które służą mu do biegów trailowych. Choć nie były wodoodporne, to idealnie nadawały się na lato oraz błotniste i mokre szlaki, bo szybko wysychały. Na początku wśród ekwipunku mężczyzn był namiot, śpiwór i karimata, jednak po spotkaniu wielu osób na szlaku, które doradzały im odesłanie tych rzeczy do domu i po upewnieniu się, że bez problemu znajdą nocleg, zdecydowali się na ten krok. Ich plecaki nadal były ciężkie, bo z wodą ważyły około 12-14 kg, ale wędrówka stała się łatwiejsza. – Każdy z nas miał bieliznę, krótkie spodnie na zmianę, koszulkę, lekką bluzę oraz płachtę przeciwdeszczową, ja dodatkowo miałem długie spodnie, a kolega bieliznę termoaktywną. Warto czasami zabrać choć jedną dodatkową rzecz, którą użyje się raz podczas wyprawy, ale bywają momenty, że staje się niezbędna. Dobrze też mieć ze sobą kije trekkingowe, które przy odpowiedniej technice pomogą w wędrówce z ciężkim plecakiem i odciążą plecy – radzi pan Dominik. – Szlak prowadzi również przez małe miejscowości i miasteczka, więc obiad zazwyczaj udało nam się gdzieś zjeść. Przez 4 dni mieliśmy taką sytuację, że musieliśmy korzystać tylko ze schronisk, bo nie przechodziliśmy przez żadną miejscowość, w której był sklep. Zabraliśmy ze sobą liofilizaty, które wystarczyło zalać gorącą wodą i stawały się pełnowartościowym posiłkiem, a dopiero pod koniec dnia, w schronisku zjedliśmy zwyczajny obiad. Warto mieć ze sobą specjalne filtry, które pozwalają nabrać wody ze strumyka i przelać do bukłaków – wspomina pan Dominik.
Codzienne chodzenie przez ponad 20 – 30, a nawet 40 kilometrów dziennie to wyzwanie dla osób z nawet nienaganną kondycją. Pan Dominik po zakupie plecaka obciążał go tak, jak planował zapakować go na GSB. Dla wprawienia pokonywał 15 -20 km po okolicznych lasach i drogach. Nie odzwierciedlało to wędrówki pod górę, ale dawało odczucie jak będzie wyglądała wędrówka z dużym plecakiem. Mężczyźni planowali również krótki wyjazd do Karpacza, ale przez osobiste zobowiązania pozostawało im przygotowanie na naszym „płaskim” terenie.
Podczas wędrówki pojawiły się również kontuzje
GSB jest wymagający, a kilkunasto kilogramowe obciążenie nie pomaga w pokonywaniu codziennie długich tras. Na początku we znaki panu Piotrowi dały się kolana. Smarował je maścią i owijał ciasno bandażem, kupił nawet usztywniającą opaskę. W pewnym momencie wędrówki zastanawiał się czy da radę ukończyć GSB. Na szczęście dolegliwości minęły. Pan Dominik odczuwał bóle kolan podczas dalszej części trasy. Mężczyźni zmagali się też z bólami pleców i barków, a przede wszystkim dokuczały im odparzenia na stopach, powodowane przez kontakt mokrych skarpet i butów ze skórą. Pomógł im krem na odparzenia, który zniwelował otarcia i pozwalał na dalszą wędrówkę.
Codzienna rutyna mogła dać się we znaki, ale rekompensowały to piękne widoki i ludzie poznani na szlaku
– Nasz dzień zaczynał się od pobudki i śniadania, a następnie od razu wyruszaliśmy w trasę. Czasami w połowie dnia zatrzymywaliśmy się na kawę, ale nie zawsze była taka możliwość lub czas, żeby wyciągnąć kuchenkę gazową i parzyć kawę na szlaku. Jak wiedzieliśmy, że na miejscu będziemy koło 16/17 to obiad przekładaliśmy na tę godzinę, tam, gdzie mieliśmy nocleg. Jak docieraliśmy do miejsca noclegowego kąpaliśmy się, przepieraliśmy ubrania i odpoczywaliśmy. Czasami przychodziły takie dni, kiedy bolały nas kolana, zastanawialiśmy się czy odciski będą się zagajały oraz jaka będzie pogoda. Po drodze spotkaliśmy odcisk łapy niedźwiedzia, ale kiedy idzie się w kilka osób i rozmawia, dzikie zwierzęta nie powinny nas zaatakować – dzieli się wrażeniami pan Dominik.
Sama wyprawa nie była bardzo kosztowna, ale minimum na każdy dzień musieli przeznaczyć 200 zł. Na obiad przeznaczali średnio 50 zł, a śniadania i kolacje kupowali w lokalnych sklepach spożywczych, na noclegi musieli przeznaczyć 70 – 80 zł. – Nikt z nas nie kalkulował wyprawy co do złotówki, czasami pozwalaliśmy sobie na coś więcej. Nie dało się na niczym już zaoszczędzić, tym bardziej nie na jedzeniu, bo wysiłek był większy niż podczas normalnego dnia na przykład w pracy – wskazuje sportowiec – amator.
Na tę chwilę mężczyźni nie planują kolejnych wypraw, choć podobno panu Piotrowi chodzi po głowie przepłynięcie Polski od Przemyśla aż do Ujścia. Pan Dominik kiedyś chciał przejechać rowerem kolażowym w ciągu jednego dnia 400 km nad morze, ale nie wie, czy zdecyduje się na taką podróż. Główny Szlak Beskidzki liczy 496 km. Nie trzeba go przebyć całego podczas jednego wyjazdu. Niektórzy ludzie, pokonują go krótkimi odcinkami przez wiele lat.
Tagi: góry, GSB, Główny Szlak Beskidzki, wyprawa, zbiórka