Czy zastanawiałeś się kiedyś drogi czytelniku nad tym, kto i kiedy pierwszy postawił stopę na mosińskiej ziemi? Kim był, skąd przybył i jak dawno temu to było? W poprzedniej części niniejszej serii został zrekonstruowany krajobraz, w który tysiące lat temu wkroczył człowiek. Zanim się to jednak stało, ów krajobraz przeszedł niezwykłe przeobrażenie na skutek działalności lodowca. Dopiero po jego ustąpieniu i wraz z ustabilizowaniem się korzystnego dla życia człowieka klimatu, mógł on się tutaj na dobre zadomowić.
Nie jest łatwo odnaleźć ślady pozostawione przez przybyłych tu tysiące lat temu ludzi. Wydawało by się, że z uwagi na upływ czasu, zadanie to należy do zgoła niemożliwych. Dziwnym chyba tylko zrządzeniem losu archeologom udaje się odnaleźć pozostałości paleolitycznych obozowisk. Paleolit, nazywany inaczej starszą epoką kamienia, to bardzo długi odcinek czasu, rozpoczynający się z chwilą pojawienia człowieka potrafiącego posługiwać się prymitywnymi narzędziami ok. 2,5 mln lat temu a kończącą się wraz z końcem ostatniego zlodowacenia. Pojawienie się na naszych ziemiach pierwszych ludzi należy wiązać ściślej z paleolitem schyłkowym, czyli tak zwanym schyłkiem starszej epoki kamienia i jednocześnie schyłkiem ostatniej „epoki lodowcowej”. Mniej więcej wtedy do Wielkopolski przybyli pierwsi osadnicy, którymi byli łowcy reniferów.
Chociaż z terenów dzisiejszego Poznania są znane ślady pozostawione prawdopodobnie przez neandertalczyka, a pochodzące sprzed ponad 80-60 tys lat, to jego obecność należy uznać za „przelotną”. Człowiek ten pojawił się tu w okresie niewielkiego ocieplenia w dobie lodowcowej, mimo to przyszło mu żyć w klimacie chłodnym lub umiarkowanie chłodnym. Ślady po tym osadniczym epizodzie zostały zatarte, i to dosłownie, przez sunący z północy lodowiec, który czego nie zdołał zetrzeć z powierzchni ziemi, to przykrył zwałami gliny morenowej. Za prawdziwego zdobywcę wielkopolskiej ziemi należy uznać człowieka z gatunku homo sapiens sapiens, czyli człowieka współczesnego.
Porzućmy więc fałszywe wyobrażenia o przybyłych tu łowcach wyglądających jak znani nam z filmów fabularnych jaskiniowcy, którzy odziani w prymitywne skórzane stroje czas spędzają polując na mamuty. Takie wyobrażenia, będące najczęściej wytworem masowej popkultury, znacznie odbiegają od rzeczywistego obrazu. Przeżycie w panującym wówczas surowym klimacie wymagało od człowieka sporych umiejętności i wiedzy. Musiał nie tylko umieć zdobyć pożywienie, ale również zapewnić sobie odpowiednie odzienie i schronienie.
Jak zatem odtworzyć ten rzeczywisty obraz pierwotnych mieszkańców naszej ziemi? Czy dotychczasowe badania naukowców potwierdzą wyobrażenia przedstawione we wcześniejszym odcinku niniejszej serii, w której odziany w skóry myśliwy spogląda ze wzgórza na rozległą dolinę, wypatrując zbliżających się stad reniferów?
Okazuje się, że „… pierwsi przybysze rozpoczynający proces rekolonizacji Niżu Środkowoeuropejskiego pojawili się u nas z zachodu. Najstarsze znane dotychczas pewne ślady osadnictwa ludzkiego na terenach dzisiejszej Wielkopolski datować można na przełom 14/13 tysiąclecia BC (przed Chrystusem). Tak datowane jest ostrze strzały znalezione podczas badań wykopaliskowych w Wojnowie koło Kargowej.” Już ten niewielki fragment pochodzący z książki „Pradzieje Wielkopolski” napisanej pod redakcją Michała Kobusiewicza, mówi nam bardzo wiele. Po pierwsze kiedy tereny Wielkopolski zostały zasiedlone, a po drugie znaleziony grot strzały świadczy o tym, że musiał on należeć do wyspecjalizowanego myśliwego. Na podstawie przeprowadzonych przez naukowców analiz archeologicznych i etnoarcheologicznych możemy dzisiaj powiedzieć, że wiedli oni życie podobne do plemion dalekiej północy – Eskimosów, Ihalmiutów, Lapończyków, Czukczów lądowych czy Tunguzów-Ewenów.
Wprawdzie stanowisko w Wojnowie, oddalone jest o ponad 80 km od Mosiny i znajduje się tuż za zachodnią granicą Wielkopolski w dzisiejszym województwie Lubuskim, to istnieje wiele przesłanek do tego by sądzić, że pierwsi przybysze dotarli również w nasze okolice.
Zacznijmy od prześledzenia drogi, którą ów przybysze przebyli zanim dotarli w okolice Wojnowa. Na podstawie materialnych śladów, które pozostawili po sobie pierwsi paleolityczni osadnicy takich jak choćby krzemienne narzędzia, uczeni stwierdzili, że należy je łączyć z wytworami ludności tzw. kultury hamburskiej. Otóż podobieństwo znalezisk z Wojnowa ze znaleziskami pochodzącymi spod Hamburga świadczyły o wzajemnym powiązaniu kulturowym obu grup ludzkich. Świadczył o tym podobny sposób obróbki krzemienia oraz nadawanie narzędziom podobnych kształtów. Dla tych społeczności głównym zajęciem i zarazem źródłem pożywienia było polowanie na renifery. Ludność kultury hamburskiej powiązana była z ludnością kultury madleńskiej, która swoją nazwę wzięła od francuskiej miejscowości La Madeleine. Ludność tej kultury pozostawiła po sobie spektakularne ślady w postaci wielu malowideł naskalnych, które zachowały się do dzisiejszych czasów w jaskiniach położonych na terenach Francji i Hiszpanii.
Ten łańcuszek kulturowych powiązań wskazuje na przemieszczanie się ludności z południowego-zachodu w kierunku północnego-wschodu co jest zupełnie zrozumiałe w kontekście ustępującego w tym samym kierunku lodowca ostatniego zlodowacenia, zwanego zlodowaceniem bałtyckim lub zlodowaceniem Wisły. Na tereny wyzwolone z okowów lodowca wkraczała stopniowo roślinność, a w ślad za nią zwierzyna, w tym stada reniferów i polujący na nie człowiek. Wycofujący się lodowiec pozostawił po sobie wyraźnie ślady, które do dzisiaj są zauważalne w ukształtowaniu terenu. Do najbardziej rozległych należą pradoliny dawnych olbrzymich rzek, które zasilane były przez topniejący lodowiec oraz przez wody spływające zgodnie z naturalnym pochyleniem terenu z kierunku południowego. Spotykały się one u podnóża lodowca zwanego czołem i wzdłuż niego, nie mogąc znaleźć odpływu na północ, zmuszone były szukać ujścia w kierunku zachodnim do Morza Północnego. Jak wiadomo Hamburg leży u ujścia Łaby i to właśnie tamtędy dawniej olbrzymia pra-rzeka płynąca Pradoliną Warszawsko-Berlińską wpływała do morza. Po całkowitym ustąpieniu lodowca wielka pra-rzeka porozrywała się na mniejsze odcinki tworząc liczne mniejsze rzeki. Wiele z nich, jak Wisła i Odra poszukało sobie łatwiejszej drogi do powstałego w tym czasie Morza Bałtyckiego, natomiast wierna pierwotnemu ujściu pozostała Łaba.
Ta olbrzymia pra-rzeka płynęła niegdyś i przez Mosinę, która położona jest właśnie w Pradolinie Warszawsko-Berlińskiej. Był czas, że wody dzisiejszej Warty nie płynęły do Odry przez Poznań, tylko przez Mosinę i dalej niejako pod prąd dzisiejszego Kanału Mosińskiego, aż do Kotliny Kargowskiej skąd niedaleko już do Wojnowa i Lin, gdzie swoją obecność zaznaczyli pierwsi mieszkańcy Wielkopolski. Poznanie przebiegu dawnych rzek jest istotne dla zrozumienia rozprzestrzeniania się osadnictwa w początkowej fazie zaludnienia ziemi wielkopolskiej. Pradoliny i płynące nimi rzeki były ówczesnymi autostradami, którymi zamiast współczesnych samochodów, przemieszczały się olbrzymie stada reniferów. Taką wędrówkę renifery odbywały dwa razy w roku na wiosnę i jesienią. Trochę podobnie jak dzisiaj możemy nadal obserwować to u wielu gatunków ptaków. Myśliwi polujący na renifery wybierali miejsca dogodne, gdzie naturalne uwarunkowania ułatwiały im polowanie. Były to często przewężenia dolin rzecznych lub pradolin, albo przesmyki między jeziorami. Zwierzęta stłoczone na mniejszym obszarze stanowiły dla myśliwych łatwiejszy cel.
Takie dogodne uwarunkowania występowały w miejscu, z którego pochodzą najstarsze nam znane ślady pobytu w Wielkopolsce człowieka. Związek tej ludności z kultura hamburską i kierunek z którego ona przybyła, wyjaśnia przebieg dawnych rzek widoczny do dzisiaj w postaci dzisiejszych pradolin. Nawet obecnie byłoby możliwe przepłyniecie kajakiem z Mosiny do Hamburga rzekami wypełniającymi Pradolinę Warszawsko-Berlińską i rzeką Łabą. Powróćmy jednak do interesującej nas kwestii, czy pierwsi łowcy reniferów mogli dotrzeć również w okolice Mosiny? Głównym argumentem jest oczywiście położenie jej na trasie dawnych wędrówek reniferów. Argumentem równie ważnym jest lokalizacja najdalej wysuniętego na wschód stanowiska, na którym archeolodzy odnaleźli ślady pobytu ludności kultury hamburskiej. Stanowisko to znajduje się niedaleko Koła. Wszystko wskazuje na to, że skoro ślady łowców odkryto w odcinku pradoliny oddalonym na wschód o około 140 km od Mosiny, wielce prawdopodobne jest, że aby tam dotrzeć musieli przez nią przechodzić.
Michał Kobusiewicz pisał, że „..gromady ludności kultury hamburskiej były ruchliwe. Wędrowny tryb życia wymuszały na nich stada reniferów stanowiące podstawę egzystencji tych grup. Renifery w określonych sezonach odbywają długie wędrówki sięgające nawet kilkuset kilometrów w poszukiwaniu pożywienia lub w ucieczce przed insektami. Myśliwi tundry zmuszeni byli przenosić się za nimi.” Ten pierwszy etap zasiedlania ziem Wielkopolski został przerwany przez znaczne ochłodzenie się klimatu. Na blisko 200 lat zapanował suchy klimat subarktyczny, który spowodował prawdopodobnie całkowite wyludnienie terenów Wielkopolski. Z czasem warunki klimatyczne uległy jednak poprawie i tak po suchym i mroźnym okresie zwanym starszym dryasem nastąpił ponownie okres cieplejszy nazywany alleröd. Cechował się on wyższą średnia temperatur w stosunku do wcześniejszych okresów stąd odmienna była również roślinność, która mogła się w tych warunkach rozwijać. I tak miejsce wcześniejszej tundry opanowały najpierw lasy brzozowe, później sosnowe, a wraz z nimi pojawiła się odmienna zwierzyna oraz myśliwi wyspecjalizowani w polowaniu na nią. Nie byli to jak poprzednio łowcy reniferów, bo ci odeszli dalej na północ, lecz byli to łowcy polujący na leśną zwierzynę. Przybyli oni z południa i reprezentowali ludność tzw. kultury postmadleńskiej. Skąpo zaznaczyli oni swoją obecność na terenie Wielkopolski, a już wcale w okolicach Mosiny. To dziwne bo przypuszcza się, że myśliwi lasów żyli w większych grupach niż ich poprzednicy i wykazywali mniejszą od nich ruchliwość. Przemieszczali się oni na znacznie mniejszych obszarach niż łowcy reniferów, a ich naturalnym środowiskiem życia był las, którego z pewnością nie brakowało wówczas i w pra-Mosinie. Wynikało to być może z tego, iż przebywali oni tu znacznie krócej od swoich poprzedników. Okres alerödzkiego ocieplenia trwał ok. 300 lat, natomiast ludność kultury hamburskiej przebywała tu przez ponad 1500 lat.
Kolejne chłodniejsze wahnięcie klimatu przechyliło ponownie szalę dominacji na korzyść łowców reniferów. Ochłodzenie było na tyle gwałtowne, że spowodowało szybkie obumarcie lasów sosnowych co przyczyniło się do ich olbrzymich pożarów. Ślady po tych pożarach zauważalne są do dzisiaj w poziomach spalenizny widocznych w glebie. Granica lasu przesunęła się na południe, a teren po nich ponownie opanowała tundra. Powracający na te tereny łowcy reniferów zastali mocno odmieniony krajobraz. Trudno oczywiście podejrzewać ich o pamięć historyczną i o przekazywane kolejnym pokoleniom wspomnień ich przodków z pobytu w pra-Mosinie. Niemniej krajobraz zmienił się znacznie. Zmienił się przede wszystkich układ rzek. Pra-Warta, która wcześniej płynęła na zachód zmieniła swój kierunek i Poznańskim Przełomem Warty popłynęła na północ rzeźbiąc sobie koryto, którego przebieg jest bardzo zbliżony do obecnego. Mniejsze rzeki spływające do pradoliny z otaczających ją wysoczyzn utworzyły w martwym korycie Pra-Warty rzekę, która tysiące lat później po skanalizowaniu jej przez człowieka otrzymała nazwę Kanału Mosińskiego.
Dno pradoliny zaścieliły wydmy, które uformowane zostały w mroźnym i suchym okresie starszego dryasu.
Zmiana tych warunków przyczyniła się do zmiany szlaku wędrówek reniferów. Te swoje wędrówki odbywały wzdłuż rzek więc jeśli ona zmieniła kierunek to w ślad za nią powędrowały również renifery. Od tego czasu renifery, zamiast podążać w kierunku zachodnim, skręcały zgodne z nowym biegiem rzeki na północ, opuszczając teren szerokiej pradoliny przez znacznie węższą przełomową dolinę.
Za sprawą tych zmian okolice Mosiny i Puszczykowa stały się atrakcyjne dla łowców reniferów. Swoim odwiecznym zwyczajem wybierali oni miejsca, których ukształtowanie terenu sprzyjało organizowaniu polowań. Stada reniferów podążające wzdłuż głównej rzeki, musiały stłoczyć się tu na mniejszym obszarze mniej więcej tak, jak czynią to dzisiaj ludzie opuszczający salę koncertową tłoczą się w korytarzu aby opuścić budynek. Dla reniferów „salą koncertową” była Pradolina Warszawsko-Berlińska, a „korytarzem” Poznański Przełom Warty. W miejscu, w którym powinny być drzwi w rzeczywistości znajduje się dziś most w Rogalinku. Również człowiek współczesny wykorzystał to naturalne przewężenie korzystając ze wzajemnej bliskości dwóch przeciwległych krawędzi wysoczyznowych. Właśnie w jego okolicy rozsiane są stanowiska archeologiczne pochodzące ze schyłku paleolitu i należące do łowców reniferów. To tutaj na piaszczystych wydmach zakładali oni swoje obozowiska, w których wykonywali krzemienne narzędzia służące do polowań i do oprawiania upolowanej zwierzyny.
Można powiedzieć, że od tego momentu zaczyna się historia postępującego zasiedlania tych okolic. Niewątpliwie dużym atutem tej okolicy od samego początku było również wzgórze pożegowskie, które w środowisku tundry parkowej musiało zapewniać doskonały widok na rozległą pradolinę. Umożliwiało to być może ówczesnym myśliwym wypatrywanie na horyzoncie zbliżających się stad reniferów.
Prawdopodobnie z tego samego wzgórza mogli korzystać również łowcy reniferów, którzy przybyli tu być może we wcześniejszym okresie. Wtedy teren ten był dla nich raczej mniej atrakcyjny z tego względu, iż stada reniferów nie korzystały z przejścia formującym się wówczas przełomem Warty tylko przemieszczały się po kierunku wschód-zachód. Niemniej jest wysoce prawdopodobne, że pierwsi łowcy podążając za zwierzyną mogli zatrzymać się tu na tymczasowy pobyt, a ich oczom ukazał się krajobraz nieco odmienny od znanego nam obecnie z rzeką Wartą rozdzielającą swoje wody na dwa kierunki. Główny nurt starym zwyczajem płynął na zachód, zaś mniejszy i młodszy kierował się na północ, cierpliwie drążąc koryto dla całej rzeki, aby w niedalekiej przyszłości otworzyć przed tą okolicą nowy rozdział dziejów.
Tomasz Kaczmarek

Cykl artykułów „Pradzieje Mosiny i okolic”:
-
- Czy Mosina coś znaczy? (Pradzieje Mosiny i okolic cz. 1)
- Tajemnicze słowa, Pożegowo i Osowa (Pradzieje Mosiny i okolic cz. 2)
- Skrzynka na Kociołek (Pradzieje Mosiny i okolic cz. 3)
- Skradziona wyspa (Pradzieje Mosiny i okolic cz. 4)
- Stęszew też ma znaczenie (Pradzieje Mosiny i okolic cz. 5)
- Ruda z Dymaczewa (Pradzieje Mosiny i okolic cz. 6)
- Przez Krosna ku Mosinie (Pradzieje Mosiny i okolic cz. 7)
- Osadnicy znad mosińskiej granicy (Pradzieje Mosiny i okolic cz. 8)
- U zarania (Pradzieje Mosiny i okolic cz. 9/1)
- Człowiek (Pradzieje Mosiny i okolic cz. 9/2) C.d. U zarania