To już druga edycja Pecneńskiego Dnia Pasjonata, czyli imprezy – która jak nazwa sugeruje – jest miejscem na zaprezentowanie przeróżnych pasji i zainteresowań. Pogoda trafiła się w sam raz jak na taką imprezę. Ciepło i tylko lekko zachmurzone niebo. Od samego początku dało się słyszeć pozytywne opinie o tym co działo się dookoła – “Trzeba promować takie wydarzenia, bo może ktoś się zainteresuje a pasje zanikają”. I to prawda, w tym roku przybyło dużo więcej wystawców, a co najważniejsze – młodych wystawców.
Koń na kiju, druk 3D i pociągi
Połowę szkolnego podwórka zajmowały przeszkody jeździeckie, jednak nigdzie nie było widać koni, za to wokół nich kręcili się młodzi pasjonaci hobby horsingu. Co to jest? W dużym skrócie to aktywność polegająca na „ujeżdżaniu” na koniku na kiju (ang. hobby horse), najczęściej w formie zabawy, sportu lub właśnie pasji. Opowiadały mi o tym dwie młode dziewczyny, Oliwia i Magda, chociaż nie były jedyne zainteresowane w temacie. Same opowiadają, że jest to męczący sport, bo trzeba zastąpić konia siłą własnych mięśni, ale w czasach gdy z jakiegoś powodu nie można uprawiać jeździectwa jest to dobry zamiennik.

Inna sprawa to konie mechaniczne, ale nie w tym czym byśmy się spodziewali, bo w pociągach. Młody pasjonat kolei Tymoteusz wraz ze swoim bratem Kacprem poza kolejką elektryczną z klocków LEGO prezentowali również pokaźną kolekcję zdjęć pociągów. Większość z nas pewnie w ten czy inny sposób ma do czynienia z koleją – czy to czekając na przejeździe kolejowym czy dojeżdżając tym codziennie do szkoły czy pracy – ale pewnie niewielu zdaje sobie sprawę jak wiele informacji i różnych ciekawostek się za tym kryje. A właśnie od nich bardzo dużo było można się dowiedzieć. Można więc powiedzieć, że ustawiały się do nich długie kolejki.

Mamy już tutaj środek transportu z dawnych czasów (lub jego odmianę) oraz z bliższych nam czasów – kolej. Dużą popularnością cieszyła się również maszyna z przyszłości, czyli drukarka 3D. Młodego entuzjastę, Adama, na stanowisku można było spotkać z jego Ewą (chociaż wcale nie ma na imię Ewa). Poza tym miał parę gadżetów na sprzedaż oraz co ważniejsze, swoje dziecko – zbudowaną własnoręcznie od podstaw drukarkę 3D. Sam przyznaje że w tą pasję wciągnął go tata, a potem już jakoś samo tak poszło do przodu że zajmuje się tym już od czterech lat i wiąże z tym swoją przyszłość.

Biała przyczepa i zielone mundury
Dni Pasjonata to jednak nie tylko młodzi. Na szkolnym podwórku wciśnięty w róg stał camping pana Wojciecha, emeryta z marzeniem. Od ponad siedmiu lat wraz z żoną podróżuje po Polsce własnoręcznie przerobioną przyczepą campingową, o której mogę powiedzieć że jest bardzo luksusowa i przygotowana na każde warunki.
Powolne podróżowanie, preferowane przez tę Złotą Rączkę, to dobry sposób na zwiedzanie kraju bez stresu i niepotrzebnych pośpieszajek w trybie, w którym to my decydujemy gdzie i na ile się zatrzymujemy. Coraz więcej osób decyduje się na kupno lub wypożyczenie przyczepy, więc pan Wojciech miał przy sobie cały czas grono chętnych z pytaniem o poradę lub z prośbą o opowieści z podróży.

Jedna rzecz jest niezmienna w stosunku do zeszłego roku, czyli moja rozmowa z panem pułkownikiem Karpińskim. Można powiedzieć że wymieniliśmy praktycznie te same zdania co w trakcie pierwszej imprezy czyli o obecnej sytuacji na świecie, chociaż i tak nie mogłem się doczekać tego spotkania. Tym razem pan pułkownik, poza swoimi wieloma pamiątkami, prezentował również podstawowe wyposażenie apteczki i plecaka ewakuacyjnego. Jak sam przyznaje, żyjemy w niepewnych czasach a wielu z nas nie wiedziałoby co robić w najgorszej sytuacji. Pożegnaliśmy się stwierdzeniem, byśmy w przyszłym roku rozmawiali jednak o tym samym, bez żadnych dodatkowych elementów wojennych.

Czyli w sumie… co?
Tegoroczna edycja Pecneńskiego Dnia Pasjonatów na pewno obfitowała w znacznie większą liczbę wystawców oraz odwiedzających, co jest dobrą wiadomością. Wciąż uważam, że jest to piękna inicjatywa, którą trzeba promować jak tylko się da. Nie udałoby się to jednak bez ciężkiej pracy wielu wolontariuszy i samej pomysłodawczyni – pani Monice Andrzejewskiej – dlatego chciałbym im pogratulować kolejnej wspaniałej imprezy, co też potwierdza grono osób, z którymi miałem przyjemność rozmawiać. Celowo nie opisuję wszystkich wystawców, a tym, których wspominam, poświęcam jedynie kilka słów — z prostego powodu: chcę, abyście, drodzy Czytelnicy, sami przyszli na kolejną edycję i poznali ich osobiście.