Ptasia grypa mocno daje o sobie znać w naszym regionie. Ogniska wysoce zjadliwej grypy ptaków (HPAI) odnotowano m.in. na fermach w Bolesławcu, Dymaczewie, Będlewie czy Grzybnie. Tylko w ostatniej zutylizowano ponad 192 tysiące indyków. Skala zagrożenia niepokoi nie tylko lokalnych hodowców, ale także ogólnopolskie środowisko drobiarskie. Tym bardziej że Komisja Europejska zapowiedziała pilne wprowadzenie restrykcji wobec Polski, które – zdaniem ekspertów – mogą zachwiać całym rynkiem.
APEL sektora drobiarskiego w sprawie planowanych restrykcji Komisji Europejskiej wobec polskiej branży drobiarskiej
– „Po raz pierwszy w historii polskiego i europejskiego drobiarstwa KE chce zakazać rolnikom nowych wstawień na obszarach dotkniętych grypą ptaków przez okres co najmniej 30 dni od daty wygaszania ostatniego ogniska grypy” – czytamy w apelu sektora drobiarskiego z 14 kwietnia.
Oznacza to groźbę wstrzymania hodowli drobiu na obszarze odpowiadającym za ponad połowę krajowej produkcji. W praktyce dla rolników może to oznaczać tygodnie, a nawet miesiące bez możliwości prowadzenia działalności. Dla konsumentów – wzrost cen mięsa i jaj oraz problemy z ich dostępnością.
Grzybno: ponad 190 tysięcy indyków zutylizowanych
Do jednej z najpoważniejszych interwencji doszło w Grzybnie, gdzie – jak informowaliśmy 10 kwietnia – utylizacji poddano całą fermę drobiu, w której hodowano 192 235 indyków. Próbki potwierdzające obecność wirusa HPAI pobrano 7 kwietnia, a działania przeprowadzono z udziałem służb weterynaryjnych, straży pożarnej, policji oraz wyspecjalizowanych firm.
Kolejne ogniska wirusa potwierdzono m.in. w Piechaninie, Srocku Wielkim i Piotrkowicach. Wcześniej w Bolesławcu (ponad 122 tys. indyków rzeźnych), Dymaczewie czy Będlewie. Zakażenie dotknęło dziesiątki tysięcy ptaków hodowlanych. Jest to bardzo duży cios dla gospodarstw w naszym w regionie.
Branża alarmuje: grożą nam straty nie do odrobienia
Polska od lat jest liderem produkcji mięsa drobiowego w Unii Europejskiej. W 2024 roku wyprodukowano ponad 3,5 mln ton drobiu, z czego ponad 2 mln ton trafiło na eksport. Restrykcje proponowane przez KE mogą ten eksport zablokować. „– Utrata rynków i międzynarodowych klientów będzie praktycznie nieodwracalna. (…) Skala potencjalnych strat byłaby liczona nie tylko w miliardach złotych, ale także w tysiącach zagrożonych miejsc pracy w całym łańcuchu produkcji drobiarskiej” – alarmują przedstawiciele branży.
Restrykcje obejmujące zakaz eksportu i nowych wstawień piskląt miałyby dotknąć również producentów jaj, których eksport w styczniu 2025 roku wzrósł aż o 35%. Polska zajmuje drugie miejsce w UE jako eksporter jaj konsumpcyjnych.
Co może się wydarzyć?
W najczarniejszym scenariuszu grozi nam załamanie rynku drobiarskiego, bankructwa ferm i zakładów przetwórczych, spadek zapotrzebowania na pasze i zboża, a co za tym idzie – straty także dla rolników z innych branż. Eksperci przewidują spadek popytu na zboża nawet o 25%. – „W przypadku spadku podaży na rynku krajowym może dojść do poważnych braków w dostępności mięsa drobiowego i jaj oraz wzrostu ich cen, jak również cen innych asortymentów” – podkreślają sygnatariusze apelu.
Zwiększony import mięsa z krajów spoza UE, które nie przestrzegają tak restrykcyjnych norm jak Polska (m.in. negocjowane umowy z Mercosur i Ukrainą), może dodatkowo obniżyć jakość dostępnej na rynku żywności.
Apel o sprawiedliwość i dialog
Środowisko drobiarskie apeluje do KE o powstrzymanie się od pochopnych decyzji, które – jak twierdzą – „nie pomogą opanować wirusa, a jedynie wykluczą produkcję na wskazanych terenach”.
– „W naszej ocenie nie sposób przyjąć i zgodzić się z Komisją Europejską, że prognozowane restrykcje pomogą opanować wirusa – one jedynie wykluczą produkcję na wskazanych terenach” – czytamy.
Apel zawiera także wezwanie do przestrzegania zasady równego traktowania. Jak wskazują rolnicy, w poprzednich latach o wiele więcej ognisk ptasiej grypy notowano we Francji, Niemczech czy na Węgrzech, a mimo to nie nałożono na te kraje podobnych restrykcji.
Na razie nie wiadomo, kiedy i w jakim zakresie Komisja Europejska podejmie decyzje w tej sprawie. Pewne jest jedno – skutki mogą być dotkliwe zarówno dla hodowców, jak i dla zwykłych konsumentów. Ptasia grypa jest realnym problemem dla hodowców w naszym regionie, a decyzje instytucji unijnych mogą przesądzić o przyszłości tej jednej z najważniejszych branż polskiego rolnictwa.
Pełna treść apelu sektora drobiarskiego: TUTAJ.


A mnie interesuje bardziej, jak firma Wielkopolski Indyk załatwiła, że wokół jej terenu nie pojawiła się ani jedna tabliczka z informacją o ognisku ptasiej grypy? Kilka lat temu rozkładali maty dezynfekujące, prysznice na wjazdach, oznaczenia na drodze przed firmą, policja sprawdzała bagażniki przejeżdżających aut… a tym roku: 'wirus? jaki wirus?’.
Karma is a bitch. Może trzeba było utrzymywać higienę na fermach i choć minimalnie dbać o jakość, to by wirus się nie rozprzestrzeniał i nie robił teraz takich czystek..