Nikt nie może dokonać dobrych rzeczy sam…
Świetlica w Radzewicach. Tuż za oknami Warta toczy swe wody i odbija zamglone słońce. W kuchni ogromny, wiekowy piec do gotowania zajmuje sporo miejsca. Ma pękniętą, żeliwną płytę (może się na niej zmieścić kilka dużych kociołków).
Pani sołtys, Ola Kołutkiewicz, ubolewa, że od lat nie może znaleźć rzemieślnika, który odlałby do niego żeliwną blachę odpowiedniej wielkości i grubości. Szukała u różnych wykonawców, jednak takich blach nikt już nie robi. A piec ma swoją historię. Do dzisiaj panie z Koła Gospodyń Wiejskich korzystają z niego, wiejski rosół ugotowany na takim piecu, na ogniu smakuje wyśmienicie.
Siadamy do jednego ze stolików w ogromnej świetlicy. Poprosiłam panią Olę o rozmowę, ponieważ mnie z kolei poprosili o to inni, „bo pani sołtys bez reszty angażuje się w życie swojej wsi, jest społecznikiem na sto procent, wszystko wie, o wszystko potrafi zawalczyć i zorganizować”. Dla Radzewic robi to od 50 lat i nie ma mieszkańca, który by tego nie doceniał.
Panią Olę można też spotkać zawsze na sesji Rady Miejskiej w Mosinie. Nie jest radną, ale uważa, że bardzo dużo z sesji „wynosi”. Uważnie wysłuchuje dyskusji radnych. Sołtysem Radzewic jest od czterech kadencji – to chyba najlepiej wyraża stosunek mieszkańców wsi do niej. Nie ma aspektu życia wsi, w której nie byłoby widać działań pani sołtys. Można ją nazwać chodzącą encyklopedią, wie o gminie chyba wszystko, nie mówiąc o Radzewicach. Mówi się o niej kobieta – legenda.
A ona sama twierdzi, że ma szczęście do dobrych ludzi, że wspiera ją w tym rodzina:
– Zawsze mogłam liczyć na pomoc najbliższych, zresztą nikt nie może dokonać dobrych rzeczy sam… Miałam przede wszystkim wsparcie dla swoich pomysłów wśród pań Koła Gospodyń, rady sołeckiej i wielu, wielu mieszkańców.
Społecznikiem była od zawsze, jako nastolatka należała do Związku Młodzieży Wiejskiej, pracowała w tak zwanych wówczas czynach społecznych, współorganizowała imprezy, potem przyszedł czas na działanie w Kole Gospodyń Wiejskich.
– W przyszłym roku Koło będzie miało 50 lat – ma swoją legendę, opowiada. – Powstało jak wszystkie koła gospodyń przy Kółku Rolniczym i przy nim działało, bez osobowości prawnej. A ponieważ przyszły czasy, kiedy można było starać się o fundusze dla rozwoju we wsi postanowiłam zarejestrować Koło w 2005 roku jako stowarzyszenie. Dzięki temu możemy starać się o różne dofinansowania.
Członkinie KGW mają duży wkład pracy w podnoszenie standardu i estetyki wsi. Organizują różnorodne imprezy plenerowe, półkolonie dla dzieci, zabawy karnawałowe i sylwestrowe, wyjazdy do kina, do Teatru Nowego i Teatru Muzycznego w Poznaniu; od 5 lat na wszystkie koncerty solistów operetkowych do Mosińskiego Domu Kultury, uczestniczą w zajęciach aerobiku, jogi.
Obecnie kupiły używany komputer i laptopa, i zaczynają kurs obsługi komputera i korzystania z Internetu. Dużo jest chętnych do uczestniczenia w tych zajęciach.
– Jestem dumna, bo do Koła należą oprócz seniorek również osoby młode.
Za naszą działalność w 2006 roku odznaczone zostałyśmy przez panią burmistrz Springer Laurem Eleganta
Jak prawdziwa kobieta załatwiała męskie sprawy
Była w roku 1993 inspiratorem i organizatorem budowy sieci wodociągowej, a później telefonizacji i gazyfikacji wsi. Tworzyła komitety budowy dla tych inwestycji, chodziła od domu do domu, zbierała deklaracje, a później fundusze. Pilnowała wykonawców i szczegółowych rozliczeń za wykonane prace. Do dzisiaj posiada wszystkie dokumenty finansowe.
Ale prawdziwym jej królestwem zawsze była świetlica z terenem przy niej, sąsiadującym z przystanią i Wartą. Kiedy w 1995 roku weszła do świetlicy wraz z paniami z KGW była to budowla bardzo skromna i zaniedbana. Postanowiła wraz członkiniami KGW organizować zabawy, z których dochód w całości przeznaczano na doposażenie świetlicy, malowanie i drobne remonty. Bardzo dużo prac wykonano w czynie społecznym. Świetlica wypiękniała i przez bardzo długi czas, zdaniem pani Oli była najładniejsza w gminie. W 2003 roku pani Ola została sołtysem i łatwiej było już inwestować, bo miała do dyspozycji fundusz z Gminy (około 700zł).
Wyjście ewakuacyjne ze świetlicy (na taras i dalej schodami na zewnątrz) było kolejnym pomysłem pani sołtys – bardzo praktycznym i koniecznym ze względu na bezpieczeństwo. Teraz dzięki temu można latem siedzieć na tarasie i podziwiać przybrzeżną przyrodę z rzeką Wartą w małej odległości.
– Od 2010 roku sołectwo dysponuje funduszem sołeckim, co prawda nie dużym, bo i sołectwo nie jest duże, a fundusz naliczany jest od ilości mieszkańców. Wykonaliśmy wiele inwestycji, które wsparliśmy pracą społeczną, wyjaśnia pani sołtys.
Wiele inicjatyw rodzi się podczas spotkań w Kole Gospodyń. Tak było również w odniesieniu do remontu wiejskiego kościółka.
– Nasz kościół był ciągle w budowie. W porozumieniu i za zgodą naszego księdza proboszcza z Rogalina zrobiliśmy wszystko – od wylania posadzki i położenia płytek, malowania kościoła, wykonania wszystkich ławek w kościele i ocieplenia siedzisk, zamontowania balustrady na chórze, modernizacji całkowitej oświetlenia, nagłośnienia, wentylacji, położenia kostki brukowej wokół kościoła, izolacji fundamentów, wymiany całego drewnianego płotu o długości 310 mb i trzykrotną jego konserwację – po coroczne, od 35 lat porządkowanie i grabienie w miesiącu listopadzie terenu cmentarza przykościelnego oraz zabytkowego cmentarza ewangelickiego.
– Razem z Panią Małgosią Kubiaczyk, która mnie bardzo wspomaga i dopinguje podejmujemy trudne i odważne przedsięwzięcia, ale zawsze dajemy radę przy dużym wsparciu rodziny, przyjaciół i mieszkańców. Mieszkańcy nigdy się przeciwko zbiórkom na określony cel nie buntowali, bo wiedzieli, że cokolwiek zrobimy będzie służyło nam i całej społeczności, wyjaśnia pani Ola. – Taka załoga w gminie to skarb.
A ludzie to doceniają i komentują krótko: gdyby Oli tu nie było, nic by w Radzewicach nie było.
Kiedy okazało się, że trzeba zrobić jeszcze ogrzewanie w kościele, znowu podjęto jednogłośnie decyzję.
– Zrobiliśmy dwukrotną zrzutkę i zabawę sylwestrową na rzecz kościoła, aby zabezpieczyć gotówkę na materiał w kwocie 8600. Cały montaż ogrzewania w kościele społecznie wykonali profesjonalni elektrycy pan Tomek Kaszewski i pan Roman Szczepański. Jestem bardzo wdzięczna moim mieszkańcom za tak chętne wspieranie finansowe prac inwestycyjnych przy kościele, jak również uczestniczenie w tak wielu pracach fizycznych: przy wymianie ogrodzenia wokół cmentarza parafialnego i ewangelickiego, budowie parkingu przy cmentarzu i wielu innych pracach społecznych, za przeznaczanie na to swoje wolne soboty.
Igraszki z igłą i nitką
Są to organizowane w świetlicy kursy szycia, naprawy itp. Uczy tego Dorota Żuchowska z Radzewic mistrzyni rękodzieła, która zawsze służy pomocą w krawieckich przedsięwzięciach.
Radzewice port – Sława Radzewickiej przystani
Ważnym miejscem dla Radzewic jest mała przystań nad rzeką. Latem spotykają się tu wodniacy z kilku powiatów i z Polski. Kilkudziesięciometrowy cypel, do którego przybijają łodzie ma jednak niewyjaśniony status prawny. Pani sołtys już od trzech lat zabiega w Gminie o uregulowanie go, aby to Gmina stała się właścicielem całości, bowiem jedna jego część wiodąca od szosy w dół należy do Skarbu Państwa, druga od połowy cypla do rzeki to własność Gminy, a sama linia brzegu ok. 40 – 50 metrów należy do Agencji Rynku Rolnego. Mieszkańcy chętnie sami zainwestowaliby w przystań, ale nie mogą z powodów prawnych.
– Chodzimy koło tej sprawy. Agencja mogłaby ten kawałek brzegu nieodpłatnie przekazać Gminie i moglibyśmy ten brzeg wykorzystać, zagospodarować. Serce rośnie jak latem zbierają się tu mieszkańcy, wędkarze, pasjonaci i robią ogniska, stawiają namioty. Wodniacy rozsławiają Radzewice i to piękne zakole Warty. Boimy się, że kiedyś Agencja Rolna sprzeda ten skrawek brzegu z zatoczką (więcej jest tu wody niż brzegu) prywatnemu inwestorowi i nie będziemy już mieli dostępu do rzeki. Parę lat temu zbierałam podpisy mieszkańców i przy wsparciu pani burmistrz Springer udało nam się zablokować taką sprzedaż.
Aleksandra Kołutkiewicz nie lubi mówić o sobie. Ale jest od 50 lat związana z rozwojem wsi. Niejednokrotnie myślała o tym, żeby powstał reportaż o Radzewicach i mieszkańcach. Często ludzie z zewnątrz mówili do niej: „u was to się bardzo dużo dzieje”. Wydawało jej się, że są to przesadne słowa. Ale jakby ocenić wszystkie lata, popatrzeć na konkretne, wspólne dokonania mieszkańców, trudno byłoby w Polsce znaleźć wielu takich społeczników. Tym bardziej, że wieś liczy tylko 383 mieszkańców. Kiedy pani sołtys czasami jest zmęczona czy zniechęcona otrzymuje ogromne wsparcie od koleżanek z Koła, Rady Sołeckiej i wielu mieszkańców. Wtedy odbudowuje wiarę w siebie i w to, co robi i nabiera nowych sił. Twierdzi, że nie można zmarnować dotychczasowego dorobku, nie chce przerywać więzi z mieszkańcami, z którymi wspólnie tyle się dokonuje. Ludzie to doceniają i ją to bardzo cieszy. W kontekście przeszłych dokonań podkreśla też zasługę byłej burmistrz Zofii Springer. – Zawsze znalazła słowa uznania dla naszej pracy. Często wspierała finansowo, a zapraszana na nasze uroczystości zawsze przyjechała i to z dobrym słowem, które pamiętam do dzisiaj. Zmieniły się władze Gminy, a mnie się również dobrze współpracuje z nową władzą i z prawdziwą przyjemnością załatwiam sprawy w urzędzie, jak w minionych latach.
Przypadkowo spotkany mieszkaniec wsi – pan Wawrzyniak:
– Życie jest tu świetne, przyroda piękna, mieszkańcy Radzewic są dla siebie życzliwi. Żyjemy w komitywie, organizujemy spotkania sąsiedzkie, np. wieczorki zapoznawcze (z okazji pojawienia się nowego mieszkańca we wsi), posiedzenia przy nalewkach własnej roboty itd. Razem kisimy ogórki (śmiech), topimy beczkę w stawie; panuje bardzo przyjazna atmosfera. Jest jednak pewien problem – brak wody. Część mieszkańców korzysta z wodociągu poprowadzonego z Majątku Rogalin, ale co z resztą użytkowników? Na początku wsi u ludzi mających domy bliżej Majątku jeszcze woda jest, ale na końcu ciśnienie jest tak słabe, że latem brakuje tu wody. Na terenie wsi nie ma możliwości wykopania studni głębinowych z powodu warstw torfu, które zanieczyszczają wodę. Dlatego od jakiegoś czasu nikt nie chce kupować ziemi w Radzewicach i stawiać tu domów. Jedynie Aquanet mógłby poprawić sytuację mieszkańców budując we wsi wodociąg.
I pewnie w tej sprawie znowu będzie musiała wkroczyć do akcji pani sołtys Kołutkiewicz…
E.B.
Tagi: gmina Mosina, Radzewice
Wasze komentarze (1)
Witam serdecznie.
Motorowodniak z Poznania.
U nas też jest port lecz tylko z nazwy .Jest to knajpa w tytule PORT i nic po za tym. Władze nasze stawiają na alkohol, a nie na ludzi którzy mogli by coś zyskać robiąc to co lubią, Była by to piękna wizytówką miasta, ale cóż.A mieliśmy mieć port z prawdziwego zdarzenia.