Salon VW Berdychowski Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wiosenny repertuar trendów w Starym Browarze
Redakcja GMP | wtorek, 2 sie, 2011 | komentarze 3

Rozpoznać bociana, żabę i rybę

Jak zdać egzamin na kartę wędkarską, gdy nie byłeś jeszcze nigdy na rybach, bo nie masz karty wędkarskiej? Nie znasz się na rybach, bo nie byłeś z powodu braku karty. Skąd masz wiedzieć o nęceniu, jak Ci nie wolno tego robić? Na powyższe pytania postaram się odpowiedzieć jasno i precyzyjnie.

Karta wędkarska

Od czego zależy, żeby można było łowić legalnie ryby? Oczywiście od zaliczenia egzaminu na kartę wędkarską. W Mosinie są dwa Koła Polskiego Związku Wędkarskiego. Jedni wydają zezwolenia na łowienie z pomostu w godzinach od 16 i w dni nieparzyste na spławik. Drugie koło natomiast wypisuje kwity na łowienie z lądu, na wyspach, pod mostami, z możliwością rozpalania ogniska, ale w godzinach rannych. Jak widać, wszystko jest proste i od lat dobrze działa. Aby wyruszyć na upragnione łono natury, zaszywając się gdzieś w ciszy szuwarów, trzeba najpierw wystarać się o kartę wędkarską. Aby mieć kartę wędkarską należy zgłosić się do jednego z wyżej wymienionych Kół i zapisać się na egzamin. Aby być dopuszczonym do egzaminu, należy najpierw uiścić opłatę egzaminacyjną w wysokości przewidzianej regulaminem. Gdy za pierwszym podejściem oblejemy, to wszystko przepada, tak, jak przy prawie jazdy i zaczynamy od nowa. Aby zdać egzamin, trzeba ustnie odpowiedzieć na kilka podchwytliwych pytań panów egzaminatorów.

wedkarz

Jak zdać egzamin na kartę wędkarską

Pytania są bardzo kłopotliwe. Ja tam nie zdawałem, ale podobno na przykład mają zwyczaj pokazywania trzech obrazków i trzeba na nich rozpoznać bociana, żabę i rybę. A pytania do tego są różne, na przykład, który obrazek to jest karp średniołuskowy rzeczny, kiedy żaba przestaje być kijanką, albo z czym Ci się kojarzy bocian. Jak przy tym ostatnim pytaniu, uradowany spontanicznie odpowiesz, że z seksem, to jesteś przegrany. Podobno jest to odpowiedź nieprawidłowa. Znajomy mi opowiadał, że dopiero za czwartym razem udało mu się zgadnąć. Otóż prawidłowa odpowiedź brzmi: bocian kojarzy się z ogrodnictwem. Wiadomo przecież, że dzieci się biorą z kapusty, a on je tylko roznosi.

Co robić, gdy na egzaminie nam nie idzie? Trzeba trochę praktyki odbyć w zacisznych zakątkach z wędką nielegalnie, ale zgodnie z obowiązującym prawem, bo idąc czy jadąc na ryby trzeba mieć przy sobie różne papiery: kartę wędkarską z aktualnie opłaconymi składkami, wykupione zezwolenie roczne, miesięczne lub jednodniowe, odpowiedni dokument tzw. potwierdzenie tożsamości ze zdjęciem z prawej strony z lewym uchem na wierzchu oraz zaświadczenie z zakładu energetycznego o niekaralności za łowienie prądem w nocy. Rozważamy wariant, co zrobić, aby połowić nie mając tych papierów.

Możemy ich wykiwać na różne sposoby

Zakładamy, że odpowiedni sprzęt, (jaki to jest odpowiedni sprzęt, opiszę w następnych odcinkach) mamy już zakupiony, tylko czekamy na okazję. Przecież gdzieś i kiedyś trzeba nabrać praktyki, aby zdać ten egzamin. Nad naszymi akwenami i rozlewiskami czuwają czujni strażnicy wodni gotowi nas skontrolować. Są oni wyposażeni we wszystkie możliwe urządzenia pomocnicze w wykrywaniu samowolnych wędkarzy. Mają lornetki, noktowizory, cichobieżne motorówki, zagraniczne calówki do mierzenia złowionych ryb, bardzo precyzyjne wagi, (co do grama), alkomaty do sprawdzania ilości brań oraz kalendarze z datami, kiedy co można łowić. Pomimo tego my i tak możemy ich wykiwać na różne sposoby.

Wariant pierwszy: bierzemy sprzęt i te wszystkie potrzebne oprzyrządowania i jedziemy na z góry upatrzone miejsce. Zarzucamy, zanęcamy i czekamy. W międzyczasie gdzieś w ukryciu przebieramy się w pidżamę i jak gdyby nigdy nic, siadamy i zwyczajnie łowimy. Co jest ważne w tym sposobie? Musimy mieć taką lekko zaspaną twarz, włosy mocno potargane i oczywiście, co chwilę ziewamy. Gdy zjawia się kontrola, to my musimy być niby mocno zdziwieni, że nie wiemy, gdzie jesteśmy. „O co chodzi, jakie ryby?” – mówimy. Wtedy też ujawniamy swoje skłonności do lunatykowania. „A sprzęt, który tutaj jest, to chyba sąsiada” – dodajemy. Proste?

W smokingu na ryby.

Wariant drugi: Siedzimy sobie spokojnie łowiąc na bata, na spławik i na grunt jednocześnie. Spinning mamy przygotowany w razie, gdyby się nic nie działo. Te wszystkie metody musimy przecież kiedyś wypróbować! Podpływają strażnicy (zawsze jest ich minimum dwóch) – jeden obciążony sprzętem umie go obsługiwać, a drugi nic nie dźwiga, tylko mówi „O dzień dobry! I jak, biorą dzisiaj?”. Ten drugi w odróżnieniu od tego pierwszego, dlatego nic nie niesie, żeby mógł szybko gonić nielegalnie łowiącego wędkarza. My w tym momencie zupełnie bez nerwów mocno, niby skacowani odpowiadamy spokojnie: „Teee panie, dzisiaj to już wszyscy poszli do domu, ale wczoraj na weselu to było chyba po trzy flaszki na twarz!”. (Jednocześnie zdejmujemy z siebie kurtkę maskującą i okazuje się, że jesteśmy garniturze, w lekko krzywym krawacie i mocno zabłoconych lakierkach na nogach). „A jo se ino tutaj tak siedzę, bo niby o co chodzi?”. Proste. Czy ktoś kiedyś widział kogoś na rybach w stroju wieczorowo-wizytowym?

Wariant trzeci: Kolejny – na smerfa gapcia.

I znowu siedzimy sobie spokojnie łowiąc. Na głowie mamy czapkę smerfa gapcia, a resztę stroju normalnie, jak to wędkarze – bezrękawnik z licznymi kieszeniami, na nogach długie do końca buty. Siatki na złowione ryby mamy dwie: jedna prawdziwa, schowana obok w słabo widocznym nurcie wodnym, w której trzymamy złowione ryby, a druga na widoku. W tej drugiej zawczasu umieszczamy sardynki w puszce, płaty śledzia w słoiku, czy też dorsza w galarecie. Zaś na drugiej wędce mamy zaczepiony stary trampek. Pierwsza wędka służy nam do tego, do czego jest stworzona, czyli do połowów. Gdy podpływa straż wodna, to my zacinamy i rozpoczynamy holowanie na ich oczach. Holujemy, popuszczamy, na twarzy skupienie, na szyi takie gule, ciężko holujemy i na koniec trampek. „ No tak kolego, wy to macie szczęście!” – ironicznie się uśmiechając mówią strażnicy – „A jak tam w siatce, chyba macie drugi do pary, co?”. My wtedy nieco zakłopotani wyciągamy naszą siatkę, a tutaj dorsz i śledzie, a przed nami jezioro…

Ercze „Spławik”

Zobacz także:

Napisano przez Redakcja GMP opublikowano w kategorii Felieton

Tagi:

Redakcja GMP

Autor: Redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej.

Wasze komentarze (3)

  • seba
    czwartek, 24 kwi, 2014, 14:38:15 |

    kolego chyba mocno popiles piszac ten artykul ;) na te sposoby dziecko z przedszkola sie nie nabierze przy czym zostaniesz ukarany mandatem w wysokosci 200zl
    pzdr

  • mieszkaniec
    piątek, 25 kwi, 2014, 7:33:15 |

    Wg niektórych każdy sposób jest dobry … :D

  • Gość
    niedziela, 8 kwi, 2018, 21:19:13 |

    Tyś kurwa widziol

Skomentuj