Wojciech Czeski | wtorek, 30 wrz, 2014 |

Moja „Obrona Sokratesa”

Trudno zachęcić przeciętnego czytelnika do sięgnięcia po literaturę filozoficzną. Nie pomogą nawet zapewnienia, że przecież filozofia traktuje o rzeczach prostych, które dotyczą każdego. Wystarczy jednak odrobinę skupienia i przy odpowiednim doborze lektur możemy zostać pięknie zachęceni do zgłębiania myśli filozoficznej. Warto zacząć od starożytności, konkretnie od Platona.

Autor ten jest także o tyle interesujący, że w sposób najciekawszy przybliża nam owianą legendą postać Sokratesa – pierwszego wielkiego filozofia, który jednak nie zostawił po sobie żadnego dzieła pisanego. Wiele jednak o samym Sokratesie napisano i jak to bywa w humanistyce, do dzisiaj trwają spory o jego postać. W doskonały sposób problemy te opisuje Ryszard Legutko w swojej monumentalnej pracy „Sokrates”, będącej owocem dwudziestoletniego namysłu autora nad ateńskim filozofem. Na samym początku książki autor stwierdza: „Napisanie książki o Sokratesie jest dla historyka filozofii tym, czym dla aktora zagranie Hamleta – wielką pokusą oraz życiowym wyzwaniem”. Praca to niebywale mozolna – nie tylko trzeba było zapoznać się z dotychczasowymi opracowaniami dotyczącymi ateńskiego filozofa, ale przede wszystkim z chirurgiczną wręcz precyzją oddzielić myśl Platona od samego Sokratesa. Już opanowanie tego problemu jest zagadnieniem niezwykle ciekawym – detektywistyczne dociekanie połączone z powolnym „trawieniem” wielowymiarowych i metaforycznych tekstów. Podobno, badając je po raz wtóry odkrywał coraz to nowsze zagadnienia i dociekał tkwiących w nich głębi. To jedna z ciekawszych cech myśli tamtych czasów: jej bogactwo, które nieustannie odkrywać można na nowo, nigdy się nie nudząc.
Mnogość zagadnień myśli sokratejskiej, które porusza w swoim dziele Legutko może przytłaczać czytelnika, lecz trudno odmówić mu doskonałego usystematyzowania licznych problemów. Myśląc o Sokratesie warto przytoczyć jego słynny sposób prowadzenia dialogów z przypadkowymi przechodniami. Sam twierdził, że on w danym temacie nic nie wie, lecz równocześnie tak naprowadzał swego rozmówcę, by sam odpowiedział sobie na zadany przez niego problem. Strategia ta jednak była starannie ukartowana – Sokrates manipulował rozmówcą i naprowadzał go na obmyślone przez siebie ścieżki, nierzadko ośmieszając przeciwnika w rozmowie. Dostrzec tutaj można geniusz ateńskiego filozofa – ta strategia wydaje się spełniać wymagania podręczników traktujących o zdobywaniu uznania wśród innych – docenić rozmówcę tym, iż pozwala mu się „samodzielnie” odkryć z pozoru ukryte prawdy. Sokrates jawi się być jako ten, który określił filozofię jako zajęcie elitarne, gdzie dążenie do prawdy powinno odbywać się bez względu na przeciwności i fałszywe sądy ogółu. Stąd też został skazany na śmierć, ponieważ burzył logikę ładu ówczesnych Aten – „deprawował młodzież” swoimi odważnymi dociekaniami oraz podważał ateński system religijny. Do końca walczył o prawdę i cnotę, nie zgadzał się na pomoc w ucieczce z więzienia, zachowując się jak praworządny obywatel, ponoszący konsekwencje swoich czynów, zachowując do śmierci swoją godność.
To zaledwie drobna garść zagadnień związanych z Sokratesem, które porusza Ryszard Legutko. Stawia on tezę, iż ateński filozof był kiepskim pedagogiem, bowiem nie doczekał się większego grona ludzi próbujących go naśladować w życiu cnotliwym i nastawionym na poznawanie prawdy. Sam odważnie stawiał czoła sofistom, którzy próbowali relatywizować prawdę oraz nauczali jak wygrywać spory bez posiadania właściwej wiedzy w konkretnym temacie. Sokrates trafnie wykazywał, iż prawda wymaga kontemplacji i skupienia, że nie można jej w łatwy sposób nabyć za pomocą kuglarskich sztuczek. Ateński filozof walczył po prostu ze zjawiskami, które zatruwają również nasze życie publiczne. Jego życiorys uczy nas jednak, by nie poddawać się w odkrywaniu prawdy nawet za cenę współczesnego ostracyzmu.

Wojciech Czeski

Napisano przez Wojciech Czeski opublikowano w kategorii Felieton

Wojciech Czeski

Autorem wpisu jest: Wojciech Czeski, dziennikarz Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

Skomentuj