Salon VW Berdychowski Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wiosenny repertuar trendów w Starym Browarze
Redakcja GMP | sobota, 15 lut, 2014 | komentarze 2

Z Mosiny na Polską Stację Antarktyczną cz.4

Mieszkaniec Mosiny – Emil Kasprzyk (rocznik 1985, absolwent Politechniki Poznańskiej – automatyk) jest jednym z uczestników polskiej wyprawy antarktycznej. Od 21 września br. bierze udział w 38. wyprawie na Antarktydę. Jego głównym zadaniem w Polskiej Stacji Arktycznej im. Henryka Arctowskiego jest utrzymywanie komunikacji stacji z resztą świata.

Część 4

Henryk Arctowski – polski geograf, geofizyk, geolog ur. 1871 w Warszawie. Zajmował się badaniem krajów polarnych. Pierwszą wyprawę na Antarktydę odbył na statku „Belgica”, była to też pierwsza wyprawa zimująca na Antarktyce. Od 1978 r. Polska Stacja na wyspie Króla Jerzego nosi jego imię.

Styczeń 2014. Lato w pełni, jednak nieco inne niż to polskie.

Jednego dnia pogoda na tyle się poprawiła, że mogliśmy skorzystać z mroźnej kąpieli w zatoce.

Jednego dnia pogoda na tyle się poprawiła, że mogliśmy skorzystać z mroźnej kąpieli w zatoce.

Temperatura odczuwalna rzadko kiedy przekracza 0 stopni Celsjusza. Opad śniegu nie jest niczym nadzwyczajnym. Rarytasem jest dzień bez wiatru i z pełnym słońcem. Nam się nawet trochę udało, mieliśmy kilka dni pełnych słońca, a jeszcze więcej bezwietrznych. Miesiąc rozpoczął się końcem wizyty u Brazylijczyków. W pierwszy dzień nowego roku większość skupiła sie na kontakcie z rodziną. W końcówce dnia, jako audycję obowiązkową, słuchaliśmy razem Trójkowego Topu Wszech Czasów. Już 2 stycznia odwiedziła nas „Selma” spóźniona nieco na Sylwestra, jednak pogoda nie pozwoliła przypłynąć wcześniej. Tym razem wizyta była bardzo krótka, trwała zaledwie kilka godzin. Prognoza pogody i czas nie pozwolił na dłuższe zejście z jachtu. 6 stycznia w Polsce święto Trzech Króli, u nas też, jednak inne bazy nie mają wtedy wolnego, dlatego też tego dnia przyleciał do nas chilijski helikopter, na którego pokładzie przywieziono dwóch Amerykanów na Copacabane – sąsiadującą letnią bazę. Helikopter wylądował u nas, ponieważ ich stacja mieści się na terenie ASPA (Antarctic Specially Protected Area). Pomogliśmy im przetransportować się na miejsce, zapraszając na weekend w nasze progi. Po błogim lenistwie w święta ruszyliśmy też ostro z pracą. Tym bardziej, że pogoda póki co sprzyjała pracy, nie mogliśmy tracić cennego czasu. Dzięki bardzo dobrym kontaktom z komendantem brazylijskiej stacji, udało nam się dostać na statek „Ary Rongel”, który obsługuje logistycznie ich stację. Celem naszej wizyty nie było zwiedzanie, mieliśmy wyższą potrzebę. Troje z nas musiało skorzystać z usług pokładowego dentysty. Na tej niby krótkiej wizycie przeleciała prawie cała sobota. Przy okazji zostaliśmy jednak oprowadzeni po całym statku. Odwiedziliśmy kapitana i w ramach obiadu zostaliśmy poczęstowani bardzo, bardzo smaczną lasagnią – to tak w ramach kontroli, czy naprawione zęby spełniają swoją rolę. W drodze powrotnej ze statku odebraliśmy też dwie osoby z brazylijskiego obozu letniego na weekendową wizytę w naszej stacji. Reszta nie mogła, bo kończył im się turnus i następnego dnia rano statek odbierał ich i zawoził do domu. Już się stało małą tradycją naszej wyprawy, że pomagamy obozowi na Hennequin Point. Dzięki temu mamy bardzo dobre relacje z całą wyprawą brazylijską i załatwienie dla nas np. wizyty u dentysty jest tylko formalnością.

Na skałach

Na skałach

W poniedziałek mieliśmy w planach wykonanie monitoringu płetwonogich, co łączy się z wyprawą na Demey’a. Przy okazji, jako pierwszy punkt, odwieźliśmy gości z Brazylii do obozu. Już, kiedy płynęliśmy w tamtą stronę, zorientowaliśmy się, że pogoda dzisiaj nam nie odpuści. Na zatoce nie było aż tak dużych fal, jednak aby dopłynąć na monitoring, musieliśmy wypłynąć na cieśninę Bransfielda. Tam nie wyglądało za dobrze. Po przybiciu do brzegu koło obozu zadecydowaliśmy, że wracamy na stację. Płynąc z powrotem przez zatokę, widzieliśmy trzy pływające orki. Były to pierwsze sztuki, jakie zobaczyliśmy w tym sezonie. Dopiero po trzech dniach, tzn. 16 stycznia udało nam się nadrobić wizytę na Demey’u. Po powrocie na stację zostaliśmy wywołani radiem przez statek brazylijski. Brazylijczycy poinformowali nas, że przywieźli nam dwóch naukowców Petera i Diogo, którzy przez ponad dwa tygodnie mieli gościć u nas i robić badania.

Pingwiny Białobrewe

Pingwiny Białobrewe

Malec Białobrewy

Malec Białobrewy

18 stycznia w nocy przyjechała z zapowiedzianą, długo oczekiwaną wizytą, pani dyrektor administracyjna Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN z Warszawy, na krótką trzy tygodniową wizytację stacji. Wraz z nią przyjechało czterech Szwajcarów, którzy będą przez około cztery dni kręcić film na temat życia pingwinów w okolicy naszej stacji i pobliskiej amerykańskiej Copacabany. I tak nagle na stacji zrobiło się „tłoczno” – 18 osób, a w weekendy, gdy nas odwiedzali Brazylijczycy, nawet było nas 24. Jednego dnia pogoda na tyle się poprawiła, że mogliśmy skorzystać z mroźnej kąpieli w zatoce. Tuż przed kolacją zebraliśmy się i poszliśmy skorzystać z bajecznej pogody. Jak nigdy dzień był bezwietrzny, żadnych chmurek na niebie a słońce bardzo mocno świeciło. Jednak ruch był nie tylko u nas na stacji. W przyrodzie też wielkie poruszenie – młode wydrzyki rosną jak na drożdżach, ciągle jednak pilnowane są przez rodziców. Zbliżenie się za bardzo do miejsca, gdzie przebywają małe kończy się atakiem ze strony rodziców. Słonie morskie stłoczyły się w grupkach na linienie. Całymi tygodniami leżą i oczekują na zmianę skóry.

Częstymi gośćmi są uchatki

Częstymi gośćmi są uchatki

Dość częstymi gośćmi w okolicy stacji stały się uchatki, które gromadząc się wokół zabudowań przeszkadzają nam w poruszaniu się. Na drodze między głównym budynkiem a latarnią potrafi się zgromadzić nawet do 12 sztuk. Małe pingwiny urosły, nie raz przewyższają swoich rodziców, zaczęły też zmieniać upierzenie, no i niestety pod koniec miesiąca opuściły nas, wyruszając w długą podróż po okolicznych wodach.

Mała uchatka

Mała uchatka

Najbliższe prawie pięć lat spędzą w wodzie tak, żeby może kiedyś powrócić w to samo miejsce, gdzie się wykluły. Dorosłe, po odprowadzeniu dzieci do wody, wyszły na brzeg i zgromadziły się w małych grupkach. Oczekują na zmianę upierzenia. I wkrótce one też nas opuszczą. Jednak póki co zostają z nami. Lato jeszcze się nie kończy, jednak już widać jak przyroda nastawia się na jego nagłe zakończenie. Część letnia grupy zaczyna powoli myśleć o statku, który ma ich zabrać do domu. My powoli myślimy, jak będzie wyglądać zima, kiedy zostaniemy sami. Jednak do tego dnia jeszcze dużo czasu! Na tę chwilę mija kolejny, już czwarty miesiąc naszego pobytu. Oczekujemy, co pokaże nam wyspa w ciągu następnych tygodni.

Młody Adeli

Młody Adeli

King George Island

Emil Kasprzyk

9.02.2014

Napisano przez Redakcja GMP opublikowano w kategorii Aktualności, Mosina

Tagi:

Redakcja GMP

Autor: Redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej.

Wasze komentarze (2)

  • mati
    sobota, 22 lut, 2014, 18:53:03 |

    Brawo Emil, zazdroszczę Ci Twojej przygody. Czytam z zaciekawieniem relacje z wyprawy. I nie przejmuj się burakami, którym żal dupę ściska. Do zobaczenia w Mosinie. p.s liczę na jakieś spotkanie z relacją ustną. Może w muzeum Fiedlera? Pozdrawiam

  • Emil
    sobota, 19 lip, 2014, 0:10:53 |

    Dziękuję za miłe słowa. Co do spotkania to ja zawsze chętny!
    pozdrawiam

Skomentuj