Nowy Tiguan Salon VW Berdychowski Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wiosenny repertuar trendów w Starym Browarze
Czytelnicy GMP | piątek, 14 mar, 2014 | 1 Komentarz

Z Mosiny na Polską Stację Antarktyczną cz.5

Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego rozpoczęła pracę 26 lutego 1977r. Dokładnie 22 stycznia tego samego roku o godzinie 8:15 polski statek m/s Zabrze rozpoczął wyładunek sprzętu w miejscu, gdzie stoi dzisiejsza stacja. W ciągu 53 dni na miejscu stało już kilka budynków i cała wyprawa miała gdzie mieszkać i pracować. Gotowe było laboratorium, budynek meteo, chłodnie, budynek agregatów prądotwórczych, budynek mieszkalny oraz hydrofornia. Ostatni polski statek m/t Dalmor opuścił zatokę Admiralicji 27 marca 1977 r. Wtedy na stacji, pozostali już tylko pierwsi zimownicy!

Część 5

Lato w Antarktyce z początkiem lutego pokazało się z jak najlepszej strony. Pierwsze dni były takie jakich mało. Bezchmurne niebo, temperatura powyżej zera, słońce w pełni. Jak patrzyło się przez okno tak, że nie widziało się gór lodowych, ani samych lodowców, można było pomyśleć, że jesteśmy w naszej części Europy. Jednak, gdy tylko otwarło się drzwi, od razu czuć było delikatny mroźny powiew znad lodowców, przyprawiający o „gęsią skórkę”. Pogodę tę wykorzystaliśmy z jak najlepszej strony do prac wykonywanych na zewnątrz, a w wolnych chwilach mogliśmy odpocząć na krzesłach wystawionych przed stację.

Z Chilijczykami

Z Chilijczykami

Jaś i Romek z Chile

Na samym początku miesiąca przybyło do nas jeszcze dwóch chilijskich naukowców: Ian I Romuald. Trochę jednak zmieniliśmy im imiona tak bardziej na polskie: Jaś i Romek. Gdy po kilku dniach Chilijczycy nas opuszczali, dołączyły do nas stare znajome, które gościliśmy już w listopadzie 2013 roku, czyli Karolina i Patrycja również z chilijskiego Inach. Wraz z nimi przybył jeszcze jeden zespół pracujący dla Inachu. Na jego pokładzie znalazło się dwoje Polaków: Michał i Gosia. Mieli oni założyć tylko stację meteo na lodowcu i po kilku dniach wracali na kontynent.

Z załogą peruwiańskiego statku Humbolt

Z załogą peruwiańskiego statku Humbolt

Jak przystało na lato ruch w okolicach stacji zrobił się bardzo duży. 6 lutego 2014 r. z pierwszą wizytą gościliśmy peruwiański statek Humbolt, obsługujący pobliską stację letnią Machu Picchu, do tej pory mieliśmy z nimi kontakt tylko przy pomocy radia. Tego dnia mogliśmy poznać ich osobiście. Głównym celem ich wizyty była mała pomoc: chodziło o dostarczenie prognozy pogody dla statku, który nie ma dostępu do Internetu, a miał zamiar wybrać się w krótki rejs na pobliską wyspę Elephant Island i załoga chciała wiedzieć co ją czeka. Prawdą jest, że co dobre krótko trwa i dlatego piękna, słoneczna pogoda opuściła nas tak samo szybko jak przyszła. 7 lutego zaczęła się bardzo mocna wichura, która przez dwa dni szalała nad wyspą. Dość mocne opady śniegu potworzyły zaspy, z których trudno było się wydostać, a to przecież dopiero przedsmak tego, co może nam pokazać wyspa zimą. Korzystając z małego okna pogodowego dokonaliśmy szybkiego liczenia kurczaczków na pobliskiej, małej kolonii petreli olbrzymich. Potem znowu nastąpiło załamanie pogody, cały śnieg stopniał, bo temperatura utrzymywała się powyżej zera. Do tego jeszcze przyszły dość częste opady deszczu i stosunkowo ciepły wiatr. 12 lutego – jak za jednym strzałem wszyscy nas opuścili. Odjechała również pani dyrektor Agnieszka, Jasiek, Romek oraz grupa Inachu z Michałem i Gosią na czele. Zostaliśmy Polacy sami z Patrycją i Karoliną, które towarzyszyć nam będą aż do okolic 10 marca. W następnych dniach pogoda była coraz gorsza. W weekend na szczęście pogoda się poprawiła i odebraliśmy grupę z obozu na drugiej stronie zatoki. W niedzielę, odwożąc ich, zostaliśmy zaproszeni przez Brazylijczyków. I choć cel naszej wizyty nie był towarzyski, bo zbieraliśmy próbki porostów rosnących na pobliskim wzgórzu, to przyjęliśmy zaproszenie na obiadek i pyszną brazylijską kawę.

Ciepłe dni z początku lutego już do nas nie powróciły. Pogoda zrobiła się bardzo nieznośna, zaczęły wiać bardzo silne wiatry, które jeszcze nie były tym, co jest tutaj normą. Po połowie miesiąca zaczęliśmy bardzo intensywne przygotowania do najważniejszego dnia w tym miesiącu, czyli do 37. urodzin stacji. Wielu z nas większą cześć swoich sił przeniosła właśnie na przygotowanie tego wydarzenia. Zaprosiliśmy wszystkie okoliczne stacje. Większość odpisała, że swoje odwiedziny uzależniają od pogody, co jest dla nas oczywiste. 23 lutego dość liczną grupą odwiedził nas kolejny raz Humbolt. Tym razem była to wizyta pożegnalna i na pokładzie statku była również cała załoga stacji letniej. W sumie na ląd zeszły aż 44 osoby. Wizyta trwała prawie 6 godzin. A że był to weekend, to mieliśmy gości z brazylijskiego obozu, co nam bardzo pomogło w tłumaczeniu rozmów z Peruwiańczykami. Na całą, dość liczną załogę statku peruwiańskiego Humbolt, tylko kilka osób potrafiło powiedzieć coś po angielsku. Z naszej załogi nikt nie włada hiszpańskim. Całe szczęście portugalski, którym posługują się Brazylijczycy jest na tyle podobny do hiszpańskiego, że ze spokojem mogliśmy się porozumiewać, co było czasem bardzo zabawne. Na zakończenie wizyty zostaliśmy bardzo serdecznie pożegnani, wręczono nam sympatyczne upominki z Peru.

Następny dzień był debiutem w kuchni Rafała – naszego medyka. Wraz z pomocą Brazylijczyków przygotował na obiadokolację swoją pierwszą w życiu pizzę. Dzień urodzin stacji zbliżał się bardzo szybko, jednak prognozy pogody były nieubłagalnie złe. Kierownik stacji podjął decyzję o przesunięciu urodzin na najbliższy piątek – zapowiadana wtedy była lekka poprawa pogody. W czwartek jednak było inne „święto” – tłusty czwartek. Oczywiście nie mogliśmy odpuścić takiej okazji na małe „obżarstwo” – kuchnia zaserwowała pączki, bezy oraz faworki. Tego dnia również przyleciała do nas druga część grupy z Inachu, w sumie mieliśmy aż 7 osób. Tak jak zapowiadane było w piątek, delikatnie pogoda się poprawiła, na tyle tylko, że mogli odwiedzić nas najbliżsi sąsiedzi – brazylijska stacja Ferraz i brazylijski obóz. W sumie w urodziny mieliśmy aż 39 gości. Zabawa trwała do wczesnych godzin porannych i wszyscy byli bardzo zadowoleni ze wspólnego świętowania. Tak jak rozpoczęła się wspólna zabawa, tak szybko skończył się luty. Najkrótszy miesiąc, w którym mieliśmy bardzo dużo gości, kilka dni prawdziwego lata oraz więcej deszczu i wiatru niż przez dotychczasowy pobyt na stacji.

Zatoka Admiralicji

Zatoka Admiralicji

Nasza stacja

Nasza stacja

Polish Antarctic Station Arctowski

10.03.2014

Emil Kasprzyk

Napisano przez Czytelnicy GMP opublikowano w kategorii Aktualności, Mosina

Tagi:

Wasze komentarze (1)

  • BART
    piątek, 14 mar, 2014, 21:04:01 |

    Świetna relacja! Trzymaj fason :)

Skomentuj