Elżbieta Bylczyńska | poniedziałek, 22 lip, 2013 | komentarze 4

Po 100 latach jak nowa – kamienica na Wawrzyniaka

Kamienica przy ul. Wawrzyniaka 9 w Mosinie wybudowana w 1911 roku została niedawno oddana do użytku po kapitalnym remoncie.

Dom odzyskał swój blask i ubrał całą ulicę”, skomentowali mieszkańcy. Na pamiątkę niezwykłego człowieka, który ją postawił będziemy nazywać ją „Świetlik”…

Kamienica ul. Wawrzyniaka 9

Leon Świetlik z Poznania, który w ubiegłym wieku dom wybudował, pochodził z Budzynia koło Ostromecka (okolice Bydgoszczy). Po ślubie z Józefą zdecydował się postawić dom pod Poznaniem, właśnie w Mosinie. Przede wszystkim dla żony i gromadki dzieci, których urodziło mu się pięcioro.

Kamienica Świetlik na ul. Wawrzyniaka 9 w Mosinie

Kamienica Świetlik na ul. Wawrzyniaka 9 w Mosinie

Był dobrym, ciepłym człowiekiem, opowiada wnuk właściciela – Jerzy Świetlik.

– Dziadek pod koniec epoki, w czasie zaboru pruskiego i podczas I Wojny Światowej, a także po wojnie zajmował się handlem i sprzedażą trunków. Był właścicielem znanej firmy Likwowin, którą potomkowie dopiero niedawno odzyskali.

Był osobą bardzo zamożną i znaną w Poznaniu. Zmarł w 1926 r. w młodym wieku, zostawiając wdowę z pięciorgiem dzieci. Pogrzeb według tradycji rodzinnej miał uroczysty charakter, z udziałem pięciu księży. Uczestniczyło w nim mnóstwo ludzi.

Na co dzień rodzina mieszkała w Poznaniu na Sołaczu. W tradycji rodzinnej dziadek był osobą nietypową, jak na Wielkopolskę, bardzo wylewny (w sposób kresowy), zarówno w stosunku do najbliższych, jak i współpracowników. I był doskonałym przedsiębiorcą. Nastąpił wtedy dobry czas do robienia interesów dla ludzi z taką smykałką. Nie zdajemy sobie dzisiaj sprawy z tego, jak to wyglądało w tamtym okresie, przed i podczas I Wojny Światowej w Niemczech, bo był to jednak teren Rzeszy. Nie odczuwało się żadnych działań wojennych, panowała wspaniała koniunktura gospodarcza ze względu na działania wojenne. Po wojnie też był dla Polaków kapitalny czas, ponieważ właściciele pochodzenia niemieckiego wyprzedawali swoje majątki – kamienice, zakłady pracy. Uciekali z Polski. I sprzedawali swoje dobra za bezcen. Tworzyło się nowe państwo. Dla ludzi przedsiębiorczych zawsze jest to dobry moment. Można go porównać tylko z tym, co działo się u nas w Polsce, we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, kiedy zaczął się doskonały czas dla ludzi z życiową smykałką. Dziadek taki właśnie był i korzystał z tej koniunktury.

Jerzy Świetlik przytacza anegdotę, która dobrze ilustruje charakter jego przodka:

– Dziadek był bardzo liberalny, rozumiał ludzi. I jak to bywa, spotykał się w życiu także z mało uczciwymi współpracownikami. Kiedy mu donoszono, że ktoś go okrada i, jeśli to nie było znaczące, dziadek tylko się uśmiechał i mówił: No, on też z czegoś musi żyć. Dla Wielkopolan to jest coś niezwykłego. Był poza tym bardzo uśmiechniętym człowiekiem, otwartym dla świata, pewnie i dzięki temu odniósł sukces w biznesie.

Zaraz po ślubie z babcią pierwszy dom wybudował w Mosinie, w którym mieszkali od 1911 do 1921 roku. Następnie przenieśli się do willi na Sołaczu w Poznaniu. W Mosinie urodziło się troje dzieci (dwoje w Poznaniu), Zenon, Zbyszko, Olech, Włodzimierz i Danuta. Trójka najstarszych chłopców spędziła tu młodość, dopiero w wieku szkolnym zamieszkali na Sołaczu. Kamienica w Mosinie była potem domem letniskowym.

Pamiętam, opowiadano w naszym domu, że dziadek mojego tatę nosił na barana, co wówczas było wielką rzadkością. Był bardzo troskliwy i zapobiegawczy, w czasach poznańskich, kiedy pojawił się problem z mlekiem, dziadek kupił gospodarstwo – tylko po to, żeby zapewnić dzieciom mleko.

Babcia

Babcia z domu Rost, pochodziła z rodziny o niemieckich korzeniach, od pokoleń spolonizowanej. Miała charakter diametralnie różny od dziadka, była przywiązana do niemieckiego porządku, zdecydowanie mniej słowiańska. Po śmierci męża została ze znacznym majątkiem, ulokowanym w rozlicznych nieruchomościach, którymi z trudnością zarządzała, dlatego częściowo je wyprzedawała. Mieszkała nadal w Poznaniu, przyjaźniła się z wieloma znaczącymi osobami. Co roku wyjeżdżała do wód z przyjaciółkami z towarzystwa, między innymi z generałową Byczyńską.

W późniejszych czasach domem w Mosinie opiekował się wujek Zbyszko Świetlik, mieszkający na stałe w Poznaniu. Był wyśmienitym specjalistą – radiowcem. Zmobilizowany we wrześniu 1939 roku został przydzielony do sztabu na stanowisko przy naczelnym wodzu i udał się na emigrację. Służył w dywizji generała Maczka, wyzwalając spod okupacji niemieckiej Holandię. Nawiązał tam wiele przyjaźni, ale po wojnie zdecydował się wrócić do kraju. Przez lata piastował w Poznaniu funkcję dyrektora przedsiębiorstwa, które zajmowało się elektryfikacją terenów wiejskich Wielkopolski. Zmarł w 2007 roku, mając 95 lat, do końca zachowując fantastyczną kondycję fizyczną i psychiczną.

Bywał w Mosinie, kochał ten dom, zajmował się nim z sercem. Był okres, że zamierzał przenieść się tutaj do Mosiny. Krąży o nim taka anegdota: był niezwykle słownym i punktualnym człowiekiem, do tego stopnia, że jak się umówił na spotkanie, spóźnienie nie wchodziło w grę. Miał poza tym ogromne poczucie humoru, opowiadają o tym do dzisiaj lokatorzy, państwo Janina i Eugeniusz Ilaszowie.

Któregoś razu pan Zbyszko umówił się z lokatorami kamienicy na spotkanie w Mosinie. Ponieważ zaspał, wypadł z domu (w Poznaniu) na pociąg w ostatniej chwili. W Mosinie u państwa Ilaszów pojawił się w płaszczu, spod którego wystawała …piżama.

Na jego pogrzeb w Poznaniu przybył konsul honorowy królestwa Holandii. Zbyszko Świetlik był ostatnim żyjącym w Polsce oficerem dywizji generała Maczka.

Wzrusza mnie pamięć Holendrów o wyzwolicielach Holandii. W ostatnią zimę wojny Holandia głodowała, bo Niemcy zastosowali zasadę walki – niedostarczanie żywności. Do tego stopnia ludzie głodowali, że jedli cebulki tulipanów. Holendrzy z wielkim pietyzmem i szacunkiem otaczają wszystkich wyzwolicieli (nie tylko Polaków), mają żelazną zasadę – uczestnictwa w ich pogrzebach. Jest to jedyny naród, tak traktujący swoich wybawicieli. Niemców Holendrzy nie lubili, mieli do nich pretensje, nie tyle z powodu okupacji, co za pogwałcenie świętej zasady neutralności.

Czasy powojenne

Od II Wojny Światowej kamienicą opiekowała się rodzina państwa Ilaszów, którzy nie byli tylko zwykłymi lokatorami, ale ludźmi, zasługującymi na wdzięczność rodziny, reprezentowanej przez Zbyszka Świetlika. Dbali o nieruchomość jak o swoją, Zbyszko  traktował ich z wielkim szacunkiem i przyjaźnią. Często bywał u nich w Mosinie, zawsze serdecznie przyjmowany. W momencie sprzedaży w roku 2011, czyli po 100 latach od wybudowania, w domu mieszkała nadal córka państwa Ilaszów – Janina – z mężem, która po śmierci rodziców przejęła nad kamienicą opiekę. Po wyremontowaniu państwo Janina i Eugeniusz Ilaszowie wciąż w niej mieszkają, będąc w dalszym ciągu podporą i przyjaciółmi nowych właścicieli.

Elżbieta Bylczyńska

Dzisiejszy wygląd kamienicy to dzieło firmy Sylwestra Kellera i jego zięcia z Kostrzyna. Nie byłoby może w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że jej właściciele doskonale wpisują się w całą opowieść o Leonie Świetliku. Są ludźmi wielkiej kultury, doświadczonymi w swoim fachu, posiadają umiejętności budowlane na bardzo wysokim poziomie, cechują się ponadto rzadko spotykanymi zaletami: uczciwością, punktualnością, rzetelnością, o czym z ręką na sercu zaświadczają obecni właściciele. I co ważne, firma zatrudnia świetną, oddaną pracy załogę.

100 letnia kamienica - załoga w redakcji

100 letnia kamienica – załoga w redakcji

Warto dodać, że przy ul. Wawrzyniaka 11 wybudowali także przychodnię zdrowia – piękny, nowoczesny budynek – ESKULAP, w którym już niedługo rozpocznie działalność jedyna tego rodzaju instytucja lekarsko – usługowa w Wielkopolsce, wyposażona w sprzęt i aparaturę na światowym, najwyższym poziomie, i zatrudniająca wysokiej klasy specjalistów.

Eskulap Premium w budowie

Eskulap Premium w budowie

Przedsiębiorstwo Remontowo – Budowlane, Kostrzyn, ul. Braci Drzewieckich 10, tel. 602 794 243.

100 letnia redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

100 letnia redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

Napisano przez Elżbieta Bylczyńska opublikowano w kategorii Aktualności, Blog, Mosina, Wywiad, reportaż

Tagi:

Elżbieta Bylczyńska

Redaktor naczelna Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

Wasze komentarze (4)

  • środa, 24 lip, 2013, 13:14:34 |

    🙂

  • Janina
    środa, 24 lip, 2013, 15:34:21 |

    Faktycznie kamienica odzyskała swój blask. Aż miło patrzeć. Ciekawe, co jeszcze tam powstanie?

  • mieszkaniec
    środa, 24 lip, 2013, 15:35:20 |

    Pub by się przydał 😀

  • Mamut
    środa, 24 lip, 2013, 15:36:28 |

    Coś tam szykują. Sam jestem ciekawy.

Skomentuj